Św. Łukasz pisze, że Maryja „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”. Jedną z tych „spraw” było zapewne obrzezanie Jezusa, które dokonało się zgodnie z tradycją żydowską ósmego dnia. Przyjdzie czas, gdy przypomni sobie o tym pierwszym wylaniu krwi Jezusa.
Podobnej formuły dotyczącej „pamięci Maryi” św. Łukasz używa dwa razy. Pierwszy raz po wizycie pasterzy: „Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Po raz wtóry po wcześniejszym odnalezieniu dwunastoletniego Jezusa w świątyni i powrocie do Nazaretu: „A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w sercu swoim” (Łk 2, 51). Hans Urs von Balthasar wskazuje na odrębność, a zarazem komplementarność tych dwóch procesów: zachowywania i rozważania. Zachowywanie „czyni z jej serca i pamięci jakby szkatułkę kosztowności”. „Maria ma dość miejsca – pisze von Balthasar – by przechować w sobie wszystkie Boże słowa: te, które anioł wypowiedział do niej, następnie te, które wyrzekł do pasterzy opowiadających, co im zostało objawione o Dziecięciu”. Podobnie jest ze słowami Jezusa wypowiedzianym w świątyni do swoich rodziców: „Maria zachowa […] także niezrozumiane słowa dwunastoletniego Jezusa i będzie je wszechstronnie rozważać”.
Drugi proces to właśnie rozważanie słów i spraw, „rozważanie, które w przeciwieństwie do odłożenia wskazuje na coś, co jest aktualne i co porusza, co jest stale żywe”. Maryja „żyje w wierze, która jest czymś wzrastającym, która szukając może wiele znaleźć, choć nie przeniknie do końca wszystkiego”. Szwajcarski teolog podkreśla dynamizm wiary Maryi, która nie jest czymś statycznym, czymś danym jednorazowo i na stałe, lecz procesem, rozwojem, wzrastaniem. „Kiedy nadejdzie moment – kontynuuje von Balthasar – że szkatułka Maryi zostanie otwarta albo sama się otworzy, nie znajdzie się w niej nic zbutwiałego, lecz jedynie rzeczy, które dzięki stałemu ruchowi są tak świeże jak były w dniu złożenia ich tam”. A były tam najpierw te wspomnienia i sprawy, które złożyła Maryja złożyła w od chwili Zwiastowania, poprzez dramatyczne Narodziny, aż po zamieszkanie w Nazarecie z Jezusem wkraczającym pomału w wiek młodzieńczy. Było w tej szkatułce serca zapewne także wspomnienie obrzezania.
Ojcowie Kościoła i późniejsi teologowie poświęcali obrzezaniu Jezusa dużo miejsca. Widziano w tym wydarzeniu nie tylko wypełnienie Prawa Mojżeszowego, ale także – prócz innych sensów – zapowiedź Męki oraz pierwsze wylanie krwi zbawienia. W dziele „Rozmyślania o życiu Chrystusa” autorstwa Pseudo-Bonawentury – średniowiecznego „bestsellera” z sprzed 1300 r. czytamy: „Dziś nasz Pan Jezus Chrystus przelał za nas Swą uświęconą krew. Od samego początku Ten, który jest bez grzechu, cierpiał za nas ból i za nasze grzechy znosił mękę”. W innym, równie popularnym dziele średniowiecznym, którym była „Złota legenda” Jakuba z Voragine, ułożona pod koniec XIV w., czytamy z kolei: „Tego dnia [Jezus] zaczął przelewać za nas swą krew […] i to był początek naszego odkupienia”. Krew wylana podczas obrzezania dała początek kolejnym krwawieniom: podczas modlitwy w Ogrójcu, biczowania, ukrzyżowania, aż do przebicia włócznią. W teologicznej świadomości średniowiecza pierwsza i ostatnia rana stanowią graniczne momenty całego procesu wylewania zbawczej krwi. Choć dla współczesnego odbiorcy brzmieć może to szokująco, w tej teologicznej optyce przynoszące zbawienie męczeństwo Chrystusa, którego kresem jest krew płynąca z przebitego serca, ma swój początek we krwi obrzezania. Milton w swoim sonecie „Upon circumcision” z roku 1634 o kamiennym nożu służącym do obrzezania powie, że „ten nóż może być preludium włóczni”.
Dla Maryi obrzezanie Jezusa było wypełnieniem Prawa Mojżeszowego, czymś koniecznym i właściwym. To jeszcze nie tego dnia zostanie jej zapowiedziana jej własna męka. Stanie się to jednak już niedługo, gdy przyniosą Jezusa do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a miną już dni rytualnej nieczystości wynikającej z porodu. To wtedy starzec Symeon wygłosi proroctwo: „A Twoją duszę miecz przeniknie” (Łk 2, 35). Zapewne i te niepokojące słowa zostaną ukryte w szkatułce serca i wielokroć będą przywoływane i rozważane. Czas na ich zrozumienie – a może raczej: wypełnienie – przyjdzie podczas Męki Syna, gdy stanie pod Jego krzyżem. Wtedy to – niczym klamrą – jej słowa wypowiedziane Bogu wobec Anioła: „Otom służebnica” zostaną dopełnione Jego proklamacją: „Oto Matka”.
Pieśń pasyjna mówi, że „w jasełkach leżąc, gdy płakał, już tam był wszystko oglądał”. To prorocze widzenie przyszłości przypisywane Dzieciątku dopełnia się retrospekcją Maryi: „Maryja Matka patrzała na członki, co powijała, powijając całowała, z tego wielką radość miała”. Trzymając ciało Syna zdjęte z krzyża, przypomina sobie przede wszystkim dni spędzone w radości. Ale czy mogła sobie w tej chwili nie przypomnieć pierwszego bólu Jezusa i Jego pierwszej krwi – krwi obrzezania? Ten miecz, który teraz ostatecznie przenika jej duszę, wymierzony został w Nią od dnia Zwiastowania, inicjując kolejne boleści. Ikonografia chrześcijańska na wiele sposobów wiąże Narodzenie ze Śmiercią, Matkę Narodzonego z Matką Umarłego. Najpiękniejszym motywem jest moim zdaniem dwojakie potraktowanie „velum” – welonu, chusty Matki Bożej, tej chusty, o której śpiewamy w kolędzie, że „rąbek z głowy zdjęła”. Ta sama bowiem chusta pełni bowiem często także funkcję przepaski do okrycia nagości Jezusa zdjętego z krzyża. Przywoływany już Pseudo-Bonawentura pisał, że Maryja „zawstydzona i zasmucona ponad miarę, kiedy widzi Go całkiem nagiego, ponieważ nie zostawili Mu nawet Jego przepaski, spiesznie podchodzi do Syna, obejmuje Go i okrywa zdjętą z głowy chustą”. Ta sama nagość, ta sama zasłona. Emblemat pamięci.
Gdy dzisiaj, w Nowy Rok, rozpoczynamy nowy okres czasu, może dobrze byłoby „uruchomić” w sobie Maryjny mechanizm zachowywania i rozważania słów, spraw i wspomnień. Żadna chwila nie jest bowiem oderwana od historii zbawienia, a każde wydarzenie ma w oczach Boga swoje preludium i jakiś ciąg dalszy. Lektura Biblii pokazuje nam dokładnie, że Bóg widzi czas w organicznej całości, która składa się w sens. Obyśmy w Nowym Roku potrafili tak patrzeć na wydarzenia i tak słuchać słów jak czyniła to Maryja. A gdy przyjdzie chwila, otworzymy szkatułkę serca (albo sama się ona otworzy), a znajdziemy tym żywe i świeże Słowo, które wciąż stawać się będzie ciałem.
PS
We współczesnej liturgii obrzezanie Jezusa nie jest czczone żadnym osobnym świętem czy wspomnieniem. Do reformy kalendarza w roku 1961 wydarzenie to miało swoje święto (II klasy), które obchodzone było 1 stycznia, na zakończenie Oktawy Bożego Narodzenia. Liturgicznie wydarzenia tego nie łączono z nadaniem imienia Jezus, gdy osobno święto Najświętszego Imienia Jezus obchodzono w Niedzielę pomiędzy Oktawą Bożego Narodzenia a Objawieniem Pańskim albo, gdy jej nie ma, 2 stycznia (też II klasy). Obecny kalendarz przypisał nadaniu imienia Jezus jedynie rangę wspomnienia dowolnego i przeniósł je na dzień 3 stycznia. Co ciekawe, Ewangelia na ten dzień mówi o świadectwie Jana Chrzciciela o Jezusie, a o nadaniu imienia czytamy w Uroczystość Bożej Rodzicielki, czyli 1 stycznia. Dla całości obrazu trzeba dodać, że teksty liturgiczne – prócz perykopy Ewangelii – przeznaczone w formie nadzwyczajnej rytu rzymskiego nic o obrzezaniu nie mówią, koncentrując się na macierzyństwie Maryi.