Wynalazek uczniów profesora Nakao sprawia, że tradycyjna zsyłka na Wyspę Foczą zostaje zarzucona jako gest dziwaczny i niepotrzebny, przypominający o marnych rezultatach polityki edukacyjnej centralnej władzy Związku Astronautów. Instytucja ta przecież, wykładając olbrzymie sumy na kształcenie i przekonywanie opornych umysłów, zatrudniając w to dzieło literaturę i sztukę,
ostatecznie zmuszona była posłużyć się zsyłką jako sprawdzonym sposobem eliminacji zatwardziałych grzeszników. Wynalazek ten to ukryta za ścianą maszyna, dokonująca bezbolesnego oprzędzenia delikwenta — jej mechanizm zdolny jest przyspieszyć czy spowolnić myśli skazanego. Poddany zabiegowi człowiek funkcjonował od tej pory w niewidzialnym kokonie: „mówił i nie mógł pojąć, czemu jego logiczne, przekonywające wywody wydają się każdemu niezrozumiałym bełkotem”.
Oprzędzony — nawet jeśli domyślał się istnienia potwornej maszyny — upatrywał przyczyn swojej izolacji w skłonnościach własnej psychiki, gdzie aż roiło się od urazów, histerii, poczucia podrzędności i odepchnięcia. Od zazdrości, bazującej na porównywaniu się z innymi, którzy — jak się zdawało nieszczęśnikowi — uczestniczyli radośnie w niedostępnej mu tajemnicy. Podejrzenia te wzmacniali spotykani od czasu do czasu oprzędzeni niejako z natury, wobec których „nie trzeba było stosować żadnych dodatkowych zabiegów”. Zdaje się, że oprzędzony nie mógł szukać pomocy u psychiatrów, bo ci pozostawali na usługach władzy centralnej i ich diagnozy nie mogły się wiele różnić od sławnego wyroku wydanego na Mandelsztama przez jednego z moskiewskich lekarzy…
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku WIĘŹ jesień 2014 (dostępnym także jako e-book).
Czy człowiek potrzebuje bliskiej relacji z innymi osobami? Jakie są najsilniejsze rodzaje więzi, w jakie wchodzi człowiek? Czy osoba niebędąca w bliskich relacjach z innymi jest „kompletna”?
Więcej