Medialne wrzawy mogą mieć nieoczekiwane konsekwencje. Pewnie gdyby nie głośny spór na linii ks. Lemański—abp Hoser, nie dowiedziałbym się, że w prezbiterium kościoła w Jasienicy tamtejszy proboszcz zawiesił specjalną szafkę na Pismo Święte. Przypomniało mi to sprawę, która niepokoi mnie od lat — chodzi o sposób wyrażania w liturgii czci wobec słowa Bożego czytanego podczas Mszy Świętej.
Gesty i czynności w liturgii nie są jakimś przypadkowym dodatkiem do wypowiadanych słów. Nie są w niej czymś drugorzędnym, pozbawionym znaczenia, lecz przynależą do jej istoty. Ze względu na naturę liturgii zasadnicze znaczenie ma w niej więź gestu i słowa: jedno musi drugiemu towarzyszyć i odpowiadać. Nieodpowiedni gest lub nawet brak gestu mogą czasem wręcz niweczyć wypowiadane słowo. Liturgia bowiem jest wyjątkowo wyczulona na harmonię, współdziałanie wszystkich elementów. Jest sferą syntezy, gdzie niezmiernie ważny jest kontekst, interakcja, symbolika.
W sferze słów i deklaracji kwestia czci okazywanej w liturgii słowu Bożemu zawartemu w Piśmie Świętym wygląda pięknie. „Kościół miał zawsze we czci Pisma Boże, podobnie jak samo Ciało Pańskie, skoro zwłaszcza w Liturgii Świętej nie przestaje brać i podawać wiernym chleb żywota tak ze stołu słowa Bożego, jak i Ciała Chrystusowego” — stwierdza Konstytucja o Objawieniu Bożym II Soboru Watykańskiego (KO 21). Kiedy jednak ze strony przedstawicieli Kościoła czytamy bądź słyszymy słowa: „Kościół zawsze…”, dobrze jest pamiętać o poetyce języka oficjalnych wypowiedzi kościelnych, w przeciwnym bowiem wypadku nierzadko zbyt łatwo mogą się nam one wydać z gruntu fałszywe.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku WIĘŹ jesień 2014 (dostępnym także jako e-book).
W piątek, 12 kwietnia 2024, o godz. 16:30 w gdańskim Olivia Centre odbędzie się dyskusja panelowa „Spotkanie przy studni”.
Więcej