Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Ksiądz z kobietą w kinie Barbarzyńcy w ogrodzie

Wesprzyj Więź

Ksiądz
Ten włoski artysta zapewne przypomina Felliniego, ale jednocześnie stworzył swój własny filmowy język, niepodrabialny, osobny i nie musi być do nikogo porównywany. Potrafi w rodzajowych, czasami surrealistycznych obrazach szyfrować alegoryczne treści. Symbolika w jego filmach jest przewrotna. Ich treścią, mówiąc najogólniej, jest niespełnienie, przemijanie, pustka tego świata, ludzka głupota i rozdźwięk między tym, co deklarujemy, a tym, jak się zachowujemy, jak żyjemy. Wiele też wskazuje na to, że dla niego, podobnie jak dla Felliniego, realizacja filmu jest transem. Patrząc na Wszystkie odloty Cheyenne’a, Wielkie piękno, a także – co ciekawe – na Boskiego, podziwiamy fantasmagoryczność i barokowość tych filmów. Kino Sorrentina jest iluzjonistyczne, wrażliwe na piękno, a jednocześnie proste i jasne.
Fellini tłumaczył się dziennikarzowi Gideonowi Bachmannowi na planie Osiem i pół: „Słuchaj, ja jestem ignorantem. Nie wmawiaj mi żadnej filozoficznej teorii. To, co robię, jest szczerym świadectwem moich poszukiwań. […] Ja w ten sposób pomagam sobie żyć, stawiam przed sobą lustro. A gdybym nawet znalazł intelektualne rozwiązanie moich problemów – z Panem Bogiem, z żoną, z kobietami, ze śmiercią, z urzędem podatkowym – co by mi to dało? Byłoby to oszukiwanie samego siebie. Problematyzując życie, pozbawiamy je naturalnego biegu. Bo nie jest tak, że świadomie przeżywasz życie. Życie żyje w tobie – ty pozostajesz pasywny. Nie żyjesz – jesteś żywy. Trzeba dać się temu pochłonąć, jak w podróży”. Te słowa mistrza można uznać za motto Sorrentino. Świat przez niego opisywany jest pesymistyczny, ale pomimo swojego nieuleczalnego głupstwa zasługuje na ocalenie. Sorrentino nie indoktrynuje nas żadną filozofią czy teologią. Artysta ten stawia przed swoimi bohaterami lustro. Okazuje się jednak, że to przyjrzenie się samemu sobie nie wystarczy. Sorrentino idzie głębiej, poza taflę lustrzaną, dokonuje wiwisekcji ludzkiego wnętrza.

Kobieta
To lustro stawia artysta również przed nami – widzami. I chociaż często zobaczymy w nim rzeczy trudne i nieprzyjemne, to z pewnością nie jest to złośliwe czy krzywe zwierciadło.
Zarówno tytułowy bohater Wszystkich odlotów Cheyenne’a , a tym bardziej bohaterowie Wielkiego piękna w pierwszym spotkaniu nie budzą szczególnej sympatii. Wręcz przeciwnie – sama przypatrywałam się większości z nich najpierw z dystansem (chwilami nawet graniczącym z irytacją), dopiero stopniowo zamieniającym się w zaciekawienie, które w wielu wypadkach przeradzało się w sympatię, poczucie solidarności, pragnienie zrozumienia czy współczucie. W sobie tylko wiadomy i właściwy sposób Sorrentino czyni świat swoich filmów naturalnie wielowymiarowym. Pozwala nam zdzierać kolejne zakrywające go zasłony i opakowania, jak kolejne łupiny – niech artysta wybaczy mi to przyziemne porównanie – cebuli i dokopywać do coraz głębszej i istotniejszej prawdy o nim. Miał rację ten, kto powiedział, że filmy Sorrentina nie tyle się ogląda, ile się ich doświadcza. Również w tym sensie, że oznaczają one podróż nie tylko w głąb filmowego świata i jego bohaterów, ale także własnego świata widza.

To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku WIĘŹ lato 2014 (dostępny także jako e-book).

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.