Pytanie o władzę jest jednym z najdziwniejszych pytań, jakie można postawić w naukach społecznych. Z jednej strony władza wydaje się czymś zupełnie oczywistym, czymś, czego każdy doświadcza, czymś, co wydaje się jednocześnie wszechobecne i zrozumiałe. Każdy ma jakieś wyobrażenie na temat tego, czym jest władza. Jednak przy próbie rozłożenia owego wyobrażenia na czynniki pierwsze ujawnia się cała nieoczywistość tego zjawiska. Pod jednym pojęciem kryje się cały splot motywów, uwarunkowań, nadziei i ograniczeń. Stąd dobrze jeśli refleksja na temat stanu spraw publicznych – także tych tu i teraz – zawiera jakąś próbę uporządkowania tego, co przez pojęcie władzy rozumiemy, i z jakimi problemami musimy się borykać, gdy stajemy w jej obliczu.
Warto rozpocząć od wyliczenia celów, którym w domyśle władza publiczna ma służyć. Różnie można tu rozłożyć akcenty i różne wybierać poziomy ogólności. Tym, co najłatwiej rozpoznawalne i najbardziej powszechne, jest pilnowanie powszechnie uznanych norm grupowych względem dewiantów. Społeczeństwo, aby trwać, musi mieć jakiś zespół norm. Szczególne znaczenie mają tu takie normy, o których wiadomo, że nie będą przez wszystkich przestrzegane. Takie normy pojawiają się właśnie wtedy, kiedy istnieją pokusy, by się danemu zachowaniu nie podporządkować. Przykładem takiej normy, co do której generalnie wszyscy się zgadzają, jest reguła niestosowania przemocy wobec innych ludzi. Jednak jeśli zajrzymy głębiej, to nawet w tym przypadku rodzą się wątpliwości. Można pokazać sytuacje, w których zasada nieużywania przemocy nie jest stosowana konsekwentnie, weźmy chociażby sporty walki, gdzie przemoc fizyczna jest dopuszczalna czy wręcz wywołuje podziw. Nielegalne są niby pojedynki na śmierć i życie, lecz przecież zawodnik, który sprawi, że przeciwnik umrze od jego ciosów – jak się to niejednokrotnie dzieje w walkach bokserskich – nie jest ścigany jako morderca.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku WIĘŹ wiosna 2014 (dostępny także jako e-book).