Wielu Ukraińców jest przekonanych, że o ciemnych stronach historii podziemia nacjonalistycznego będzie można mówić dopiero po oficjalnym uznaniu UPA (a jak dotąd wszystkie próby uchwalenia odpowiedniej ustawy w Radzie Najwyższej zakończyły się porażką).
Zgodnie z taką samą logiką uchwalony, z inicjatywy polskich deputowanych, specjalny punkt rezolucji Parlamentu Europejskiego z 25 lutego 2010 roku – popierający zapowiedź nowowybranego prezydenta Janukowycza, że pozbawi on Banderę tytułu „Bohatera Ukrainy” –przyjęty został przez część ukraińskiej inteligencji jako wyraz głębokiego niezrozumienia sytuacji w tym kraju. Myśl tę jasno sformułował Mykoła Riabczuk, stwierdziwszy, że realną alternatywą dla Ukrainy nie jest wybór między nacjonalistyczną dyktaturą OUN a wartościami Unii Europejskiej, lecz wybór między ukraińską tożsamością narodową a kulturowym i gospodarczym wchłonięciem Ukrainy przez Rosję.
Lwowski historyk Jarosław Hrycak zaproponował „kompromisową” tezę: odkrywanie ciemnych kart historii UPA jest niezbędne dla zachowania jej operacji antyradzieckich i antyniemieckich jako symbolu ukraińskiego patriotyzmu: „[…] jeżeli podzielam zachwyt UPA i wywodzę siebie – przynajmniej częściowo – z jej tradycji, to muszę uznać jej konkretne błędy i nawet zbrodniczy charakter decyzji pewnej jej części, jak w wypadku antypolskiej akcji na Wołyniu”.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku WIĘŹ Lato 2013 (dostępny także jako e-book).