Kończy się w Polsce okres wydatkowania środków strukturalnych Unii Europejskiej, przyznanych naszemu państwu w ramach perspektywy finansowej 2007–2013. Trwają prace nad koncepcją spożytkowania środków w ramach okresu programowania 2014–2020. Będzie to dla Polski szansa na kolejną falę modernizacji.
Niestety, efektywność i trafność wydatkowania środków przeznaczonych na sferę społeczną w kończącej się perspektywie sześcioletniej pozostawia wiele do życzenia. Można odnieść wrażenie, że uwaga – polityków (zarówno tych z koalicji rządzącej, jak i opozycji), administracji obsługującej programy operacyjne, a także mediów – koncentrowała się na monitorowaniu tempa i skali absorpcji funduszy unijnych. Obawa, aby przypadkiem nie oddać Brukseli ani jednego euro dotacji, zepchnęła na dalszy plan pytanie o celowość i efektywność wydatkowania funduszy. Wybudowane dzięki dotacjom unijnym, a nieużywane baseny – bo nie ma komu i za co ich utrzymywać (podgrzewanie wody to spore koszty) – pozostaną symbolem nieracjonalnych, choć formalnie prawidłowo rozliczonych inwestycji. Przykładów nieracjonalności, choć może nie aż tak spektakularnych, jest więcej. Mówiąc najkrócej, zabrakło wizji modernizacji, która byłaby czymś więcej niż rozbudowywaniem infrastruktury.
Chcąc zainicjować dyskusję na ten temat, zapytaliśmy kilku ekspertów o to, w jaki sposób Polska powinna dziś zdefiniować cele modernizacji, żeby wykorzystać szansę rozwoju w sferze społecznej, jaką stwarza absorpcja funduszy unijnych w latach 2014–2020? Sądzimy, że gdy takie cele zostaną jasno wyłożone i zyskają akceptację opinii społecznej, łatwiej będzie monitorować wydatkowanie środków unijnych pod kątem merytorycznym, zamiast przykładać wagę jedynie do kwestii formalnych. [Red.]