Dosłownie i metaforycznie rozumiana rozwiązłość jest tu figurą utraty. Wielorakiej i bolesnej. Bohaterka w finale po raz kolejny porzuca znany sobie świat i wyrusza w stronę przyszłości, którą chce zbudować samodzielnie, z rozpoznaną samoświadomością, ale zarazem bez jakichkolwiek zobowiązań, które bądź zrywa, bądź próbuje na własny rachunek przepracować. Czy jej się jednak uda rozwiązać przeszłość? Natrętnie powtarza „to nie jest moja historia” (to, czego się dowiedziała? to, co przeżyła? historia Polski dla niej, Żydówki?), a przecież echo w niej odpowiada „moja historia”, bo tego, co było, nie da się tak po prostu przekreślić. W autokomentarzu na tylnej stronie okładki pisarz powiada: „Rozwiązła to w gruncie rzeczy powieść religijna”. Ja religijność zrozumiałem tu na sposób negatywny. Brak religii jako brak więzi, brak Boga, doświadczenie pustki.
W piątek, 12 kwietnia 2024, o godz. 16:30 w gdańskim Olivia Centre odbędzie się dyskusja panelowa „Spotkanie przy studni”.
Więcej