Katarzyna Jabłońska:
Maryja przedstawiana jest jako synonim łagodności – chociaż być może wnikliwa analiza przywoływanej tu wcześniej Litanii Loretańskiej mogłaby w tym wizerunku uczynić istotny wyłom. Wydaje się jednak, że gniew, o którym wspomniała Olga Tokarczuk, to reakcja zupełnie Maryi obca. Gniew to atrybut Stwórcy, czasami Jezusa. Maryja się nie gniewa, Ona się smuci.
Olga Tokarczuk:
No właśnie, dawne postaci Bogini były złożone, ambiwalentne i jednoczyły w sobie przeciwstawne energie, ponieważ istniały jako pełnia i całość – uosabiały w sobie także gniew, wojowniczość, były paniami śmierci i narodzin. Maria jest postacią, która istnieje tylko w swojej łagodnej odsłonie – czyli jest niepełna. Pozostając dziewicą, nie jest też w pełni kobietą, pozbawiona jest bowiem aspektu seksualnego. Jest niejako bytem niedojrzałym, czyli kolejny raz – niepełnym. Jej uległość i podporządkowanie stawiają Ją w drugim szeregu. No i w Trójcy Świętej nie ma pierwiastka żeńskiego.
Elżbieta Adamiak:
Jestem zaskoczona takim spojrzeniem na dziewictwo Maryi. I to z dwóch powodów. Pierwszym jest tak Pani bliski wątek Maryi jako bogini – przecież i jako Dziewica przejmuje ona role bogiń-dziewic. Brak mi tu konsekwencji. Po drugie, nie zgadzam się z twierdzeniem, że brak aspektu seksualnego czyni Maryję „bytem niedojrzałym”. Wydaje mi się, że w takim ujęciu kobieta bez kontaktu seksualnego z mężczyzną zawsze uznawana będzie za niedojrzałą czy niepełną. Nie chcę ani deprecjonować znaczenia seksualności w naszym życiu (co zdarzało się niestety często w tradycji chrześcijańskiej), ani odrzucać wyboru dziewictwa jako stałej formy życia, która nie oznacza jednak braku więzi z innymi. Znam też świadectwa kobiet po trudnych przejściach z przemocą na tle seksualnym, dla których postać Maryi Dziewicy jest właśnie Tą, która niesie nadzieję. Ona jest dla nich kobietą integralną, autonomiczną, od której czerpią siłę.
Tokarczuk:
Zasadniczo trudno jest jednak identyfikować się z taką wizją kobiety. Wydaje mi się, że dziś Maria jest fantazmatem kobiecości, jest nierealna. Oczywiście funkcjonowały boginie –dziewice, ale nie boginie-matki-dziewice! Seks nie był obłożony taką anatemą w żadnej chyba istniejącej na świecie religii, jak w chrześcijaństwie. Stąd to dzieworództwo. Jej postacią trudno jest również uwiarygodnić sens istnienia tradycyjnej rodziny. Święta rodzina, patrząc na to z bardzo współczesnego punktu widzenia, nie ma nic wspólnego z modelem kształtowanym przez katolicyzm. Przecież w relacji Marii, Jezusa i Józefa każda relacja jest niejasna. To bardzo nietypowa rodzina. I tylko jedno dziecko!
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku WIĘŹ nr 1/2013 (cały magazyn dostępny także jako e-book).