Kiedy Pan zechciał powiedzieć ludziom,
co zechciał im powiedzieć,
stanął nad kresem bezczasu, tak blisko jak nigdy wcześniej.
A był to także kres niemiejsca:
Tuż za warstwą wiekuistości mknął czas
(wiatr obmywał oblicze Najwyższego).
Zwłaszcza że Jego szept brali za ciszę,
W tym co brali za świat, wśród domów z mgły,
Wreszcie to, co zechciał im powiedzieć,
Mówiły o człowieku, który był też Bogiem.
Kochaj nieprzyjaciela, uczył. Żyj jak ptak.
Święto jest dla człowieka, nie: człowiek dla święta.
Potem Pan się cofnął w głąb bezczasu.
Oni wciąż powstają na dźwięk tych dziwnych słów.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Obdarowani skarbem krążą wokół blasku