Od początku XXI wieku obserwuję degradację publicystyki – tego głównego pośród dziennikarskich gatunków. Audycje i programy telewizyjne, emitowane pod szyldem publicystyki, to, prawie bez wyjątku, potyczki słowne, ale nie intelektualne, partyjnych konkurentów, nierzadko po prostu plotki z obrzeży życia publicznego. Nawet debaty o zdrowiu i jego ochronie sprowadzają się zwykle do wymiany zarzutów podszytych partyjnymi animozjami.
Cały tekst w miesięczniku WIĘŹ nr 11-12/2011 (dostępny także w wersji elektronicznej jako e-book)