„Mam tak samo jak ty,/ Miasto moje, a w nim/ Najpiękniejszy mój świat,/ Najpiękniejsze dni./ Zostawiłem tam kolorowe sny […].” Choć słowa Gaszyńskiego kojarzą się z niezapomnianym wykonaniem Niemena, Piotr Ibrahim Kalwas, cytując je w „Domu” przygotował dla nas niespodziankę. Oto bowiem nie o Warszawę mu chodzi i nie o Niemena. „Sen o Warszawie” staje się dla niego „starą suficką polską pieśnią”, którą śpiewa egipski szejk w śródziemnomorskiej Aleksandrii. Towarzyszy mu sędziwa Greczynka, wokół której tańczą uśmiechnięci i brodaci chasydzi. Ibrahim, obok Piotra, jeden z dwóch narratorów „Domu” Kalwasa nie dziwi się widowisku. Siada do latającej maszyny, skonstruowanej wedle planów XVI-wiecznego kabalisty ze Smyrny z deską rozdzielczą przypominającą wczesnego Żuka i niczym Małgorzata szukająca swego Mistrza, unosi się nad ukochanym miastem.
„Dom” opowiada historię człowieka, który trafia do nowego, egzotycznego świata. Szybko okazuje się, że obcość jest pozorna, a główny bohater książki, Piotr-Ibrahim, odnajduje się w nowym miejscu. Co więcej, autor raz po raz potrafi przekonać czytelnika o ciągłości opisywanego świata, jeśli nie z realiami dzieciństwa w PRL, to przynajmniej z zakorzenionymi w nich marzeniami.
Cały tekst w miesięczniku WIĘŹ nr 1/2011 (dostępny także w wersji elektronicznej jako e-book)