„To nie jest wydarzenie polityczne, to uroczystość rodzinna” – mówili uczestnicy spotkania, które odbyło się latem 2004 r., 20 tys. km od Nowej Kaledonii, na płaskowyżu Larzac. To miejsce było we Francji w latach 70. i 80. terenem walki z projektem wybudowania gigantycznej bazy wojskowej. Po zwycięstwie wieloletniej, pokojowej akcji jej uczestnicy na znak solidarności podarowali w 1985 r. Kanakom kawałek ziemi i zasadzili wspólnie „drzewko wolności”.
Nieliczni świadkowie spotkania – był wśród nich żandarm Daniel Fisdiépas, ten, który zastrzelił Weę, po latach mer pobliskiego miasteczka – opisali je tak dokładnie, abyśmy mogli zobaczyć barwne tradycyjne suknie kobiet, białe tkaniny rozłożone na ziemi, na których siedzieli zgromadzeni, rytualną wymianę tradycyjnych darów (zgodną z dualistyczną wizją świata Dui i Bai), a nawet kolory tropikalnych owoców i potraw na stołach ustawionych pod… sosenkami. Trudno pewnie o bardziej surrealistyczny widok niż wysoki stożek dachu tradycyjnej kaledońskiej chaty w surowym, pustym pejzażu niezamieszkałego płaskowyżu porośniętego wyschłymi krzewami i marną trawą. Od tego jednak dnia pokój polityczny „przypieczętowany został pokojem serca” – mówią obserwatorzy.
Cały tekst w miesięczniku WIĘŹ nr 1/2011 (dostępny także w wersji elektronicznej jako e-book)