Tomáš Halík, Cierpliwość wobec Boga. Spotkanie wiary z niewiarą, Wydawnictwo WAM, Kraków 2009, s. 200.
Ci, którzy mieli szczęście spotkać się z Ewangelią wiedzą, że w pewnych okolicznościach może ona stać się niebezpieczna. Jest wtedy w stanie zupełnie zmienić bieg życia, jego charakter, logikę, smak, a wreszcie jego sens. Aby jednak Dobra Nowina miała szansę stać się dla nas tak potrzebnym zagrożeniem, trzeba pozwolić jej być sobą. I o tym właśnie pisze Tomáš Halík w Cierpliwości wobec Boga. Książka ta stanowi zbiór esejów teologicznych, przygotowanych z myślą o odbiorcach anglojęzycznych, nie znających wcześniejszych tekstów ks. Halíka. Czytelnikowi, który spotkał się wcześniej z twórczością czeskiego myśliciela nie grozi mimo to poczucie, że próbuje mu się sprzedać myśli dobrze już znane. Rzeczywiście, co przyznaje też sam autor, pewne powtórzenia i odwołania do wcześniejszych publikacji są konieczne; należy je jednak widzieć jako fundamenty nowej, świeżej całości, która wyłania się z kart Cierpliwości…
W jednym z fragmentów książki pada zdanie, które śmiało mogłoby być pierwszym i ostatnim słowem całej dotychczasowej tradycji teologicznej – „Bóg jest tajemnicą”. Rzeczywiście, pomimo wysiłku nieprzeliczonych myślicieli, kapłanów i mistyków, pomimo wypracowania tak wielu spójnych systemów i koncepcji, dających się rozumowo uzasadniać konstruktów, Bóg nie przestał być Kadosz (hebr. „święty”), nie przestał być Wielkim Innym. I konsekwentnie wymyka się zawodowym podglądaczom Niewidzialnego, pilnie strzeże swych dróg – nawet mistykom nie jest oszczędzony obłok niewiedzy. W końcu każdego dosięga pytanie – wątpliwość – o sens całej życiowej podróży i realność obecności Boga pośród nas.
Kadosz, świętość Boga, to inność wobec całego stworzenia. Dzięki temu tajemniczemu sposobowi bytowania nieustannie otwiera się przed człowiekiem przestrzeń do poszukiwania śladów Stwórcy. Co więcej, pragnienie odnalezienia tychże wydaje się niejako wpisane w naszą naturę – trudno trzymać się życia bez odnalezienia jego celu i sensu. Nierzadko jednak trzeba przyznawać się do tego, że podstawowym doświadczeniem w relacji z Bogiem jest poczucie Jego oddalenia, czy wręcz nieobecności. Lecz Bóg, mówi Halík, nie jest Bogiem oczywistych i prostych odpowiedzi, widocznych gołym okiem śladów swej obecności. Równie mocno odsłania Stwórcę Jego nieobecność i trawiąca człowieka tęsknota za spotkaniem z Nim – Halík odważnie twierdzi, że każdy człowiek, także ateista i agnostyk, nie jest pozbawiony doświadczenia wiary, czy raczej potrzeby religijnego poszukiwania. Trwanie w wierze bądź rezygnacja z niej, stają się dopiero swoistą odpowiedzią na to pierwotne doświadczenie.
Myśl tę odważnie podejmuje autor, czyniąc ją inspirującym punktem wyjścia do dalszej refleksji nad korzeniami wiary. Zdaniem czeskiego teologa doświadczenie osamotnienia i „pustego nieba” jest wręcz koniecznym etapem na drodze do Boga. Wiara dojrzała winna mieć swój rytm, w którym znajdzie się czas i miejsce na wdech (cierpliwe trwanie przed Tajemnicą) i wydech (rezygnację, zwątpienie, zniecierpliwienie nieodgadnionym Bogiem). Dlatego też ateizm można rozumieć jako naturalny etap w drodze do spotkania z Ojcem. Halík nie definiuje bowiem wiary jako heroicznego aktu trwania przy niezmiennym, monumentalnie statycznym Bogu; taki Bóg jest raczej iluzorycznym schematem, wyobrażeniem, które ma niebezpieczną tendencję do obrastania w pozory dogmatu. Wiarę należy raczej rozumieć właśnie jako cierpliwe trwanie przed Bogiem, który jest pełen dynamizmu, a Jego interwencja w świat jawi się jako wydarzenie nieoczywiste, niespodziewane, z którym jednak łatwo przychodzi się nam oswajać.
Czeski duchowny chce wyrwać czytelnika z letargu oczywistości; ze świata, w którym sens jest nam klarownie podany, a jego odczytanie to jedynie kwestia czasu. Pośród wszechogarniającej płynności narracji, wielości interpretacji i zmienności ludzkich dziejów Halík odnajduje Boga, który sam jest Panem paradoksów, są to jednak paradoksy logiki miłości, która przekracza nasze przyzwyczajenia i skłonności do tworzenia Boga na swój obraz i podobieństwo. Co więcej, zdaniem czeskiego teologa te skrzywione wyobrażenia, które podczas zawirowań dziejów zwykliśmy ubierać w szaty tradycji, kondensują się wręcz w swoiste struktury grzechu, „poprzez które nie można już ujrzeć żywego Boga”. Stąd konieczność odnowienia i powrotu do tradycji Ojców Kapadockich, drogi negatywnej, w której pokora każe raczej trwać cierpliwie przed Bogiem, w zadziwieniu Go oglądać niż szukać poznania i rościć sobie prawo do zrozumienia tajemnicy Jego istnienia.
Właśnie tak rozumiana pokora każe Halíkowi uznać za świętym Augustynem, że jeśli Bóg, „który jest bliżej mnie, niż ja sam siebie”, jest Bogiem prawdziwie żywym i naprawdę w swym dynamizmie zaskakującym, to Jego milczenie jest stałą częścią ludzkiego doświadczenia wiary. Każdy musi zmierzyć się z tajemnicą Jego oddalenia. Konsekwentnie należy przyjąć, że nikt też nie może powiedzieć o sobie, że Go odnalazł – On jest zawsze „gdzie indziej”. Nigdy więc nikt nas nie zwolni od obowiązku interpretacji „milczącego nieba”. Dlatego też Tomáš Halík twierdzi, że główna różnica między wiarą a ateizmem polega na cierpliwości i wyrozumiałości wobec swych ograniczeń oraz danego nam czasu.
Wiara nie jest zatem posiadaniem większej części prawdy – wszak stoimy na progu Nieznanego. Czeski teolog definiuje wiarę właśnie jako cierpliwość, która towarzysząc nadziei i miłości pozwala ufnie trwać, bez obietnicy łatwych pocieszeń i odpowiedzi czy poczucia moralnej wyższości nad tym, który jeszcze nie odnalazł. Cierpliwe podglądanie Tajemnicy pociąga za sobą świadomość, że w moich tęsknych poszukiwaniach nie jestem sam, że mogę się inspirować odkryciami i doświadczeniami tych, którzy patrzą z innej perspektywy i z innym bagażem doświadczeń – także z doświadczeniami ateistów
Do wspólnego wędrowania w poszukiwaniu śladów obecności Boga autor zaprasza Zacheusza. Postać ta staje się archetypem tych wszystkich, którzy stojąc na uboczu i nie utożsamiając się w pełni z „odblaskami prawdy skandowanymi na ulicach”, są pobożni, lecz daleko im do pierwszych szeregów rozentuzjazmowanych tłumów. Wolą nieśmiało spoglądać z pewnego dystansu, by nie przegapić przeczuwanego kairosu, wydarzającego się wokół nich. Choć zdawać się może, że Zacheusz jest niepoprawnym indywidualistą, świadomie odcinającym się od zdeklarowanych zbiorowości, to jego postawa może mieć swe źródła w przekonaniu, że sam nie jest jeszcze gotowy, by stać w pierwszym szeregu, że jeszcze nie minął czas jego oczyszczenia i przygotowania do „weselnej uczty” (Mt 22, 1-14).
Nierzadko jednak to stojący w pierwszych szeregach zasłaniają Zacheuszom Jezusa, sprawiając, że ci – podobnie jak Praojciec Adam – nie mogą bądź nie chcą zrezygnować z oddalenia. Na stronicach Cierpliwości wobec Boga dostrzec można pewne braterstwo i zrozumienie wobec takiej postawy. Ks. Tomáš Halík zwraca uwagę na konieczność oddemonizowania wyobrażeń funkcjonujących na temat ateizmu i głębszej refleksji nad wielowątkowością ludzkich poszukiwań. Większa część Cierpliwości… koncentruje się właśnie na zadaniach, przed którymi stoi Kościół, jeśli chce być autentycznym świadkiem miłości Chrystusa, przekraczającej wszelkie granice.
Czym są, zdaniem czeskiego filozofa, mury, które sprawiają, że dzisiejszy Zacheusz woli stać z dala? Co sprawia, że chrześcijanie nie dostrzegają tych, którzy zza ich pleców nie są w stanie dostrzec Przechodzącego? Dlaczego Zacheusz, aby spotkać Jezusa musi wciąż zajmować miejsce poza wspólnotą? Zdaniem Halíka uczniowie Jezusa na nowo muszą zadać sobie fundamentalne pytanie o znaczenie i sens nadziei, którą zostali obdarowani. Jakie są źródła chrześcijańskiej wiary i jak należy je rozumieć (w jaki sposób nimi żyć!) w płynnym świecie współczesności? Co nowego, wciąż nie w pełni odczytanego, Chrystus chce zaproponować człowiekowi XXI wieku?
Świat nie potrzebuje dziś kolejnego wizerunku Boga zamkniętego w swej niezmierzonej doskonałości, schowanego w skorupie zawężającego schematu – taki Bóg jest pięknym pomnikiem, ale nie jest w stanie iść ze swym ludem. Czeski filozof pyta zatem, czy nie wyrządziliśmy sobie i światu krzywdy, tworząc Boga na miarę swych wyobrażeń. Zanadto Go oswoiliśmy i na swe nieszczęście uczyniliśmy oczywistym. Tymczasem jedynie to pamiętne pierwsze zdziwienie, powrót do pierwotnej miłości (Ap 2, 4), może być dla nas zbawienne.
Oswojenie Boga, Jego pozorna oczywistość, wiążą się również z problemem „kościelnego języka”, który niezauważalnie zawładnął naszym myśleniem o Niewysłowionym. Wiele nadużywanych pobożnych słów i teologicznych zwrotów zszarzało, straciło swój koloryt i polot, i zamiast przybliżać do Boga, przeszkadza w spotkaniu z Nim. Niewola schematów sprawia, że twórcze i przekonujące mówienie o nieoczywistym Bogu zdaje się być zadaniem nieosiągalnym, podobnie jak radosne dzielenie się dynamizmem Ewangelii. Zamiast tego dominuje nieprzekonująca nuda i inercja.
Tomáš Halík, podążając za myślą francuskiego teologa Josepha Moingt’a, twierdzi, że możemy ocalić dla siebie Boga tylko wtedy, gdy pozwolimy Mu być sobą. Oznacza to oderwanie się od pętającego schematu i poszukiwanie nowych sposób mówienia o Nim, zgodę na to, że jest On Panem nie tylko moim – bo pozwolić Bogu naprawdę iść ze mną, to też uznać, że idzie z innymi – także dla mnie obcymi. Istnieje przecież dziedzictwo Kościoła, które – nie będąc immanentną częścią jego tożsamości – z biegiem czasu staje się balastem spowalniającym spotkanie z Bogiem i bliźnim. Kościół winien mieć odwagę ten kłopotliwy ciężar nazwać i uwolnić się od niego. Tylko w ten sposób, rezygnując z nazbyt bliskiego i oczywistego „Boga ojców”, chrześcijanie mogą znaleźć swego Boga, który jest zawsze „tu i teraz”. W tym kontekście fascynująco i niezwykle świeżo może wybrzmieć Chrystusowe „pożyteczne jest dla Was moje odejście” (J 16, 7). Tylko Bóg, któremu pozwolimy odejść, może dać się odnaleźć.
Halík prowadzi czytelnika przez powyższe pytania, by razem z nim odkryć, że zarówno wierzący jak i niewierzący w Chrystusa zmagają się z nieoczywistością doświadczenia wiary i jej braku. Chrześcijanie stoją zatem przed zadaniem wspólnego, pokornego poszukiwania Boga, trwania przed Tajemnicą i wzajemnego inspirowania siebie nawzajem. Halík w wielu miejsca podkreśla, że nie jest jego intencją, i również nie powinno to być zamiarem Kościoła, by Zacheusza przerabiać na wzorcowego i typowego wyznawcę Chrystusa. Kościół potrzebuje swoich obrzeży, by nie stać się hermetyczną wspólnotą jednakowo sformatowanych jednostek, dryfującą w stronę sekty.
Zobaczyć Chrystusa oczami Zacheusza, słuchać Dobrej Nowiny jego uszami, wspólnie z nim przedzierać się przez gąszcze lęku i zwątpienia, wstydu i ciekawości – zdaniem Tomáša Halíka Kościoła nie stać na łatwe i lekkomyślne przekreślenie i odrzucenie tego inspirującego, świeżego doświadczenia religijnego, a wraz z nim rezygnację z samych Zacheuszów. Na tej drodze tęsknoty i zwątpienia towarzyszem stać się dla nas może nie tylko Zacheusz. Jest on wprawdzie postacią, wokół której czeski teolog konstruuje całą swą narrację, lecz tożsame doświadczenia nie są obce również kilkorgu innym postaciom biblijnych stronic. Pośród nich jest Maria Magdalena. Wytrwała miłość zaprowadziła ją przed opuszczony przez uczniów grób Pana. Jej wiara, która stała się cierpliwością trwania w czasie pustki i beznadziei, została wynagrodzona spotkaniem twarzą w twarz ze Zmartwychwstałym. Dlatego też jej głód obecności Pana czynią ją – zdaniem czeskiego duchownego – kolejną, obok Maryi, ikoną Kościoła; patronką świętej i namiętnej tęsknoty.
Doświadczenie pustki, mroku nocy i niewiary jest dane każdemu, kto na poważnie zmaga się z pytaniami o celowość swej egzystencji. Tomáš Halík przekonuje, że to doświadczenie staje się szansą do nawiązania trwałej wspólnoty z bliźnimi z obrzeża. Wspólnoty, w której będziemy mogli wspierać się nawzajem podczas pustynnej wędrówki do źródeł sensu i uczyć się cierpliwości potrzebnej na czas, trwającej nieustannie i doświadczanej przez każdego, ciszy Wielkiej Soboty.
Michał Buczek
Michał Buczek – ur. 1985. Student teologii i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Współpracownik Centrum Edukacji Obywatelskiej i WIĘZI. Mieszka w Warszawie.