Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wyciszyć sumienie

Niedawno w Wielkiej Brytanii przebywała na wyjeździe studyjnym grupa polskich posłów z sejmowej Komisji Sprawiedliwości. W trakcie pewnej rozmowy jeden z naszych polityków zadał pytanie: „Jak dużym problem jest w Anglii korupcja wśród sędziów?”

Zdezorientowani gospodarze poprosili tłumacza o ponowne przetłumaczenie pytania. Gdy zostało ono ponownie postawione, wśród angielskich rozmówców zapanowała konsternacja. Przez dobrych kilkanaście chwil trwało krępujące milczenie. Wreszcie padła odpowiedź: „Nikomu w Wielkiej Brytanii nie mieści się głowie, aby sędzia mógł być skorumpowany”.

Zawód sędziego w Wielkiej Brytanii jest ukoronowaniem kariery wynikającej z pracy adwokata, prokuratora czy radcy prawnego. Nie zdarza się, aby sędzią został ktoś przed czterdziestym rokiem życia. Nie ma żadnych szans nikt, wobec kogo wysunięto nawet cień podejrzenia o nieetyczne zachowanie.

W Polsce pytania o przekupność prawników, jazdę samochodem po pijanemu, nieetyczne zachowania sędziów czy prokuratorów — nie budzą jakiegokolwiek zdziwienia. Nikogo nie rażą, nikomu nie wydają się niestosowne.

Rozmawiając z niektórymi prawnikami można odnieść wrażenie, że żyją w przekonaniu o szczególnej misji, jaką przyszło im wypełniać. Są natchnieni, uduchowieni, pełni wzniosłych formułek o humanizmie, dobru Rzeczypospolitej, służbie społeczeństwu. Jakby byli nie z tego świata, nie z tej rzeczywistości, z którą na co dzień obcujemy.

Inni raczej kojarzą się z amerykańskimi prawnikami, jakich znamy z książek Johna Grishama. Skórzane fotele i masywne dębowe meble w ekskluzywnych kancelariach, które pękają od rozbuchanego ego i cynicznej hipokryzji. W tych sensacyjnych powieściach czy filmach o prawnikach często rozgrywa się bitwa wewnątrz uśpionego sumienia, rozgrywka o szacunek dla samego siebie.

A gdzieś w głębokim tle tych obrazków jest zwykła codzienność wymiaru sprawiedliwości. Ciągnące się latami postępowania, choć we własnej obronie prawnicy potrafią działać szybko i zdecydowanie. W powszechnym mniemaniu wymiar sprawiedliwości zżera korupcja i łapownictwo. Tymczasem gdy patrzy się na orzeczenia korporacyjnych sądów dyscyplinarnych — nie jest to żaden problem. Badania opinii publicznej mówią coś zgoła odmiennego: Pracownia Badań Społecznych — 52% respondentów stwierdza, że korupcja w środowisku sędziowskim jest zjawiskiem powszechnym; Centrum Badania Opinii Społecznej — 82% badanych uważa, że przyczyną nieskuteczności sądów i prokuratury jest korupcja i łapownictwo. Do tego można dołożyć częsty brak kompetencji, niechlujstwo prawne. Mądre powiedzenie mówi, że jeśli dwie osoby mówią ci, że jesteś pijany, to lepiej idź spać.

Tymczasem w naszej rzeczywistości prawnicy są odgrodzeni od zwykłych ludzi chińskim murem. Kowalski boi się wymiaru sprawiedliwości, jego odhumanizowania, wręcz zimnej „nieludzkości” sądów. Może dzieje się tak właśnie dlatego, że prawnicy nie chcą rozmawiać o kategorii sumienia w ich pracy?

„Konflikt sumienia? Przez te wszystkie lata orzekania starałem się tak modelować swój sposób myślenia, aby nie zaprzątać sobie głowy sumieniem” — mówi sędzia Marek Celej, sędzia z dużym doświadczeniem, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Przyznaje on jednak, że zdarzają się sytuacje, kiedy sędzia musi zmierzyć się z dużym dyskomfortem psychicznym. „To sprawy karne, dotyczące okrutnych zabójstw. Wtedy gdy widzę, że na sali sądowej zasiada «bestia». Ale muszę być obiektywny, bezstronny. Te wszystkie zaangażowania, dotyczące odczuć religijnych, politycznych czy innych przekonań, muszę odsunąć na bok. Przecież pełnię bardzo wysoki urząd w imieniu Rzeczypospolitej. Dlatego my sędziowie musimy być ponad wpływy świata zewnętrznego”.

Sędzia Celej dobrze wie, że nie zawsze to się udaje, choćby wtedy, gdy przewodniczył sądowi orzekającemu w „sprawie Rywina”. Musiał nieraz upominać świadków, żeby nie ulegali wzorcom sejmowych dochodzeń i nie wygłaszali politycznych przemówień. „Gdy prowadzi się tak spektakularny proces, dobrze wiemy, jakie jest nastawienie społeczeństwa. Dlatego aby być bezstronnym, musimy wyciszyć sumienie”.

Prokurator Zenon Jaskólski nie widzi specjalnych powodów, by rozmyślać o sumieniu w swojej pracy. „Wszędzie trzeba zachowywać się przyzwoicie” — mówi. Ale prokuratorzy to grupa szczególnie narażona na konflikty sumienia. Tylko ostatnie tygodnie przynoszą pokaźny plon świadczący o tym, że w prokuraturze źle się dzieje. Naciski przy zatrzymaniu prezesa Orlenu, Andrzeja Modrzejewskiego, usłużność prokuratury wobec obozu władzy przy stawianiu zarzutów Lwu Rywinowi, kompromitacja prokuratorów prowadzących sprawę prezydenckiego ministra Marka Ungiera. Sami prokuratorzy mówią półgębkiem, że wolą nie podejmować wątków politycznych w przestępstwach kryminalnych. Od lat też z lewa i prawa powtarzany jest zarzut, że prokuratura działa na polityczne zlecenie. Nic dziwnego, że politycy bez cienia żenady ingerują w jej prace. Choćby wtedy, gdy SLD-owski minister sprawiedliwości Jerzy Jaskiernia blokował śledztwo w sprawie wykształcenia Aleksandra Kwaśniewskiego i w sprawie moskiewskich pieniędzy, albo gdy Hanna Suchocka naciskała na umorzenie śledztwa w sprawie inwigilowania antywałęsowskiej prawicy przez Urząd Ochrony Państwa.

Prokurator Jaskólski nic złego jednak nie dostrzega: „Ja nie spotykam się z naciskami, to są fakty medialne”.

BEZ KONFLIKTÓW SUMIENIA

Może zatem częściej o sumieniu myślą ci, którzy są najbliżej ludzi odczuwających wewnętrzne rozterki? Adwokat Marek Gromelski deklaruje: „Adwokat ma skłonność do pochylania się nad sobą z troską. Ale wyrzuty sumienia trzeba mieć tylko wtedy, gdy ten zawód wykonuje się niewłaściwie”. Tylko co to znaczy w przypadku adwokata „niewłaściwie”? Paradoksalnie, to co dla nieprawnika wydaje się oczywistym konfliktem sumienia, dla adwokata wcale tak oczywiste nie jest.

Gromelski opowiada o jednym ze swoich klientów. Adwokat miał pełną świadomość, że oskarżony popełnił straszliwy czyn, ale został uniewinniony z braku dowodów. „I wie pan co? Miałem z tego powodu wielką satysfakcję. Żadnych wyrzutów sumienia. Nie myślałem o tym jednym przypadku, że ktoś nie otrzymał należnej kary. Myślałem znacznie szerzej: oto prawu stało się dobrze. Bo adwokat broniąc człowieka, którego wina pozostaje nieudowodniona, jeśli nawet wie, że popełnił on przestępstwo, musi mieć świadomość, że broni prawa, porządku prawnego. Nawet porządku cywilizacji”. Inny adwokat Jacek Kondracki tłumaczy: „Adwokat nie jest od tego, aby klienta wykłamywać. Adwokat jest od tego, aby się stało zadość sprawiedliwości. Nawet jeśli wiem, że zawinił, bronię go na niewinność”.

Sumienie prawnika musi być jednak bardziej wyczulone niż u zwykłego człowieka. Prawnik ma większą wiedzę o uwarunkowaniach społecznych, moralnych i prawnych. Młody warszawski adwokat Marek Małecki, który był jednym z obrońców Lwa Rywina, bronił też w głośnej sprawie o zabójstwo w Kredyt Banku. Tłumaczy: „Kiedy bronię człowieka, który popełnił przestępstwo, nie udowadniam, że on tego nie zrobił. Szukam okoliczności łagodzących. Sprawcy trzeba dać szansę poprawy, naprawienia swojego życia”.

Prawnicy nie są jednak ludźmi z kamienia. Sędzia Celej wspomina, że w sprawie o utopienie czteroletniego Michałka skład sędziowski dobierano w ten sposób, aby nie znaleźli się w nim sędziowie mający małe dzieci.

Z kolei niektórzy adwokaci nie chcą brać każdej sprawy, choć wiedzą, że w ten sposób wystawiają sobie świadectwo braku profesjonalizmu. „Zdarzyło mi się odmówić pedofilowi. Nie potrafię przekroczyć tej bariery, choć wiem, że jako profesjonalista powinienem bronić do końca. Bo niejednokrotnie człowieka opuszcza rodzina, przyjaciele, a zostaje tylko adwokat. Ale pedofilia to jest tego rodzaju czyn, którego mentalnie nie jestem w stanie zrozumieć. Mogę zrozumieć zabójcę, gwałciciela. Pedofila nie. Jemu bardziej potrzebny jest lekarz, a nie adwokat” — deklaruje mecenas Jacek Kondracki. Innego zdania jest mecenas Gromelski: „Jestem właśnie jak lekarz. Nie mogę odmówić, muszę zająć się każdym problemem, każdą sprawą. Jeśli odmówię pedofilowi, to zaraz mogę uznać, że nie chcę bronić gwałciciela, a później może złodzieja. Muszę humanistycznie podchodzić do mojego zawodu”.

Sędzia Celej: „Do dziś przeżywam pierwszą karę izolacyjną, którą orzekłem. To było dwadzieścia lat temu, dwa i pół roku więzienia za włamania”. Dzisiaj orzekłby pan inną karę? — pytam. „Kara była słuszna. Gdybym miał dzisiejsze doświadczenie, może sankcja byłaby mniejsza” — odpowiada. W Polsce sędzią można zostać już w wieku 28–29 lat. Raczej trudno wówczas mówić o bogatym doświadczeniu życiowym.

Prokurator Jaskólski raczej nie ma rozterek wobec „klientów”, których oskarża on i jego koledzy: „Ludzie ci w przeważającej większości sami prosili się, aby zająć się ich losem” — mówi.

Dla adwokata pozostającego w szczególnym związku ze swoim klientem najtrudniejsze pytanie brzmi: „czy jesteś winien?” Część adwokatów uważa, że nie można go stawiać, aby nie rozpocząć rozprawy przed „sądem wewnętrznym”. „Na początku mojej pracy zapytałem starego adwokata, czy pyta klienta o winę — opowiada mecenas Kondracki. — Ten odpowiedział: «Nie pytam, bo nie chcę obciążać swojego sumienia»”.

PRZYZWOITY ETYKI NIE POTRZEBUJE?

Dziś w Polsce poprzeczka standardów moralnych wciąż jest znacznie obniżona. Kolejne afery Rywina i Orlenu uwrażliwiają na zło, ale jeszcze niedawno publicznie można było usłyszeć twierdzenia, że „pierwszy milion trzeba ukraść”.

Prawnicy okazali się częścią tego społeczeństwa. Kłopot w tym, że ich problemy z etyką i moralnością podmywały autorytet całego wymiaru sprawiedliwości. Przykładów nie brakuje. Były minister sprawiedliwości przez lata skrywał się za immunitetem, nie chcąc odpowiadać za spowodowanie wypadku. Warszawski sędzia Roman R. skazany został na cztery lata więzienia za spowodowanie po pijanemu wypadku, w którym zginął siedmioletni chłopiec. Sędzia Andrzej B. doprowadził do kolizji drogowej na Mazurach. Ewa S., sędzia i dyrektor Departamentu Kadr i Szkolenia w Ministerstwie Sprawiedliwości, spowodowała wypadek drogowy, w którym zostały ranne cztery osoby. W Lublinie sędziego Marka Cz. odsunięto od wykonywania czynności służbowych dopiero po tym, jak przyszedł na salę rozpraw pijany. Głośne są sprawy prokuratora Jerzego Hopa z Katowic czy sędziego Zbigniewa Wielkanowskiego z Torunia, podejrzewanego o kontakty z gangsterami.

Może gdyby środowiska prawnicze podejmowały próby oczyszczenia, Polacy mogliby mieć większe zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Jednak nic z tego. Środowisko sędziowskie solidarnie stanęło w obronie kolegi z Torunia, któremu udowodniono kompromitujące kontakty z gangsterem. Sąd dyscyplinarny nie uchylił immunitetu pewnemu sędziemu z Bełchatowa, mimo że spowodował wypadek po pijanemu, a policyjny alkomat wskazał u niego blisko 3 promile alkoholu. Powód? Alkomat nie miał atestu, a sędzia tłumaczył, że wypił symbolicznie.

Kłopot z etyką zaczyna się już na samym początku prawniczej drogi. Niedawno prasa ujawniła, że na studia prawnicze na Uniwersytecie Gdańskim dostawali się mimo niezdanych egzaminów dzieci dobrze ustosunkowanych rodziców, prokuratorów i sędziów. Jeśli przyszły sędzia czy prokurator tak startuje — czy może być w przyszłości przyzwoitym prawnikiem? To retoryczne pytanie. Mecenas Marek Małecki: „Wprowadzania zasad etyki brakuje mi już w procesie kształcenia prawników, na studiach. Gdy studiowałem prawo w Stanach Zjednoczonych zajęcia zaczynałem właśnie od zagadnień etycznych”. Dla porządku przypomnijmy, że dzieje się tak w kraju, który uchodzi za ojczyznę prawniczych hien. Związek pomiędzy poziomem moralnym pracowników a wykształceniem jest oczywisty.

Tymczasem każda prawnicza korporacja ma swój kodeks etyki. „On nie ma znaczenia, bo jak ktoś powiedział, kodeksy pojawiają się tam, gdzie nie ma etyki” — śmieje się mecenas Kondracki. Sędzia Marek Celej mówi, że gdy rok temu Krajowa Rada Sądownictwa przyjęła zbiór zasad etycznych, on był przeciwny uchwalaniu tego zbioru: „Dla mnie te zasady są w moim sumieniu. Etycznie muszę postępować nie tylko w życiu zawodowym, ale również osobistym. Sędziowie muszą zachowywać się godnie zawsze, nawet na emeryturze. Mnie zapala mi się czerwona lampka, nawet gdy przekraczam prędkość”. Jednak przewodnicząca sejmowej Komisji Sprawiedliwości Katarzyna Piekarska bagatelizuje: „Czarne owce są wszędzie. Ale w zawodach prawniczych większość legitymuje się wysoką etyką”.

Tylko co wtedy, gdy postępowanie trudno zmieścić w kodeksie etyki? Choćby gdy wielu prokuratorów teatralizuje swoje działania. Zyskują aplauz mediów, tym samym szybciej mogą zostać dostrzeżeni przez przełożonych. „Przychodzą do mnie i mówią: no może nie ma dowodów, ale przecież dobrze pan wie, że on jest zawodowym przestępcą” — opowiada Gromelski. Wtedy, jak sam przyznaje, odzywa się w nim sumienie: „Piszę skargi, protestuję. Nie mogę tego znieść. Dochodzi do tego, że prawnik potrzebny jest, aby bronić człowieka przed sądem, przed jego błędami, przed niechęcią sędziowską. Trzeba bronić człowieka nie tylko w sensie karnym, ale też dopilnować, aby prokuratura nie naruszała prawa”.

Poseł Zbigniew Ziobro obarcza odpowiedzialnością za ten stan korporacje prawnicze. „Brakuje odpowiedzialności. To przede wszystkim problem źle pojętej odpowiedzialności grupowej. Korporacyjne sądy dyscyplinarne nie działają dobrze” — przekonuje.

Czy sprawiedliwości może starczyć dla wszystkich? „Nie. Inaczej karę będzie oceniał pokrzywdzony, a inaczej sprawca. Ale po to są sędziowie, aby to wypośrodkować” — mówi sędzia Celej.

Nie będzie wcale przesadą, jeśli uznamy, że jedną z głównych przyczyn bezradności państwa polskiego jest trwający od lat kryzys wymiaru sprawiedliwości. Oczywiście można utyskiwać, że jest to odbicie ogólnego kryzysu — gospodarczego, politycznego czy moralnego. Z roku na rok wzrasta liczba spraw, które muszą rozstrzygać sądy. W 1990 roku było ich 2 miliony, dziś prawie 10 milionów.

Tylko że polscy prawnicy okopali się w swoich korporacyjnych twierdzach, w których choć przyjmują kodeksy etyczne, to jednak mają poważny problem z ich egzekwowaniem wobec samych siebie. Jak na przykład, jeśli nie fałszywą i źle rozumianą solidarnością grupową, wytłumaczyć, że ustawa umożliwiająca usuwanie dyspozycyjnych wobec władz PRL sędziów, skompromitowanych usłużnością wobec ówczesnych władz, pozostała całkowicie martwa? Lustrowana była wszak palestra, prokuratorzy poddali się weryfikacji, a wśród sędziów wciąż pozostają ci, którzy w latach osiemdziesiątych ferowali surowe wyroki w procesach politycznych.

W Polsce uważa się, że zawód sędziego, adwokata czy prokuratora jest zawodem wysokiego zaufania publicznego. Tymczasem chyba nikt nie ma wątpliwości, że nasz wymiar sprawiedliwości funkcjonuje bardzo źle. W dodatku kolejne afery z udziałem prawników potęgują poczucie kryzysu władzy sądowniczej, jednego z trzech filarów demokratycznego państwa. Oczywiście oceny wystawiane władzy ustawodawczej czy wykonawczej są równie kiepskie, ale też od zawodu posła, polityka czy ministra nie oczekuje się tak wiele, jak od prawnika.

Wesprzyj Więź

Cierpimy dziś w Polsce na przygnębiający kryzys sumienia. Dotyczy to chyba wszystkich dziedzin życia publicznego. Czy jednak od sędziego, prokuratora czy stającego w obronie innych ludzi adwokata można oczekiwać więcej? Chciałoby się. W jednej ze scen „Małego Księcia” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego pada stwierdzenie: Będziesz sądzić samego siebie. To najtrudniejsze. Znacznie trudniej jest sądzić siebie niż bliźniego. Jeśli potrafisz dobrze siebie osądzić, będziesz naprawdę mądry. Trzeba tego życzyć wszystkim. A szczególnie prawnikom.

Paweł Siennicki

Paweł Siennicki — ur. 1971, dziennikarz. Współautor książki „Towarzystwo Lwa Rywina”. Mieszka w Warszawie.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.