Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Skazani na dojrzałość Protokół z zebrania sygnatariuszy Listu z 20 sierpnia 1980

W kilka tygodni po podpisaniu porozumień sierpniowych, w czasie gdy organizowała się “Solidarność”, ale jeszcze nie była zalegalizowana formalnie, w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej zebrało się około stu osób reprezentujących różne kręgi opozycyjnej inteligencji. Większość z nich 20 sierpnia 1980 r. podpisała apel do władz i strajkujących, którego autorzy pisali: “Raz jeszcze okazało się, że polskim narodem nie można rządzić nie słuchając jego głosu. Robotnicy polscy z dojrzałością i determinacją walczą o prawo swoje i nas wszystkich do lepszego i godniejszego życia. W tej walce miejsce całej postępowej inteligencji jest po ich stronie”. Do władz i strajkujących robotników zwracali się o wejście na drogę rozmów i kompromisu. Jednocześnie podkreślali, że “niezbędne jest uznanie prawa załóg do wyłonienia autentycznych reprezentacji związkowych w drodze wyborów”. Z tekstem tego apelu Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek udali się do strajkującej Stoczni Gdańskiej, gdzie zaczęli tworzyć komisję ekspertów, by wesprzeć komitet strajkowy w rozmowach z komisją rządową.

W sierpniu, a następnie we wrześniu – gdy w setkach fabryk, zakładów, uczelni i urzędów tworzyły się zręby “Solidarności” – budowano intelektualno-doradcze zaplecze nowych związków. Szczególną w tym rolę odgrywały trzy przedsierpniowe środowiska opozycyjne – Towarzystwo Kursów Naukowych, Konwersatorium “Doświadczenie i Przyszłość” oraz kierownictwo warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Większość sygnatariuszy apelu z 20 sierpnia była związana z tymi właśnie środowiskami. Istniało też czwarte, najbardziej dynamiczne środowisko opozycyjne, skupione wokół Komitetu Samoobrony Społecznej “KOR”. Dla nikogo zorientowanego w nastrojach i podziałach w obrębie organizatorów “Solidarności” nie było tajemnicą, że istnieje napięcie między trzema pierwszymi a czwartym ośrodkiem opozycji. Różne były tego powody, ale może najważniejszy dawał się sprowadzić do przekonania większości sygnatariuszy apelu 20 sierpnia, że korowcy są nadmiernie radykalni, a dla władz PRL i Moskwy stanowią synonim kontrrewolucji, nie powinni zatem eksponować swojej aktywności w nowych związkach, gdyż utrudnia to oswojenie władz PRL z powstaniem wielkiej niezależnej organizacji społecznej i może je prowokować do złamania kompromisu. Działacze KSS “KOR”, którzy słusznie uważali się za głównych organizatorów przedsierpniowej opozycji, w tym zaczątków wolnych związków zawodowych, widzieli w takiej argumentacji przejaw czarnej niewdzięczności, a zarazem przesadnych obaw. Nie zamierzali usunąć się w cień. Co więcej, dysponowali wieloma ludźmi niezwykle przydatnymi i skutecznymi w działalności organizacyjnej oraz zdolnymi do myślenia kategoriami politycznymi.

Zebranie w warszawskim KIK, zwołane na 11 października 1980 r., było próbą wymiany myśli, złagodzenia napięć i stworzenia nieformalnego porozumienia między przedstawicielami tych orientacji. Problem strategii tworzonego ruchu został poruszony w niektórych przemówieniach, zwłaszcza Tadeusza Mazowieckiego, Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia i Andrzeja Wielowieyskiego. Spór, o którym wspomniałem, wydobyły zwłaszcza te ostatnie głosy. Czy nowy związek ma być ruchem, który via facti tworzy nową przestrzeń aktywności społecznej i w ślad za tym wymusza zmiany prawa, jak sugerował Kuroń, czy też powinien się raczej ograniczyć do działania w ramach istniejącego prawa, dążąc drogą układów i kompromisów z rządzącymi do poszerzania ram wolności? Te dwie przeciwstawne koncepcje były reprezentowane w “Solidarności” od początku jej istnienia przez wszystkie następne lata, choć linie podziałów personalnych się zmieniały, a Jacek Kuroń nie był bynajmniej politykiem lekceważącym potrzebę kompromisu.

Głównym tematem debaty były zadania stojące przed środowiskami twórczymi, w nowych warunkach, powstawania wielkiego niezależnego ruchu robotniczego. Interesujące były wypowiedzi określające stan kultury oficjalnej oraz ogromne nadzieje wiązane z powstaniem “Solidarności” – nadzieje na wielkie ożywienie myśli, twórczości, upowszechnienie kultury i ponowne związanie pozrywanych wątków tradycji narodowej. Ta debata znakomicie oddaje nastrój tych miesięcy, kiedy powstawały zręby nowej Polski, nowego klimatu ideowego, nowych nadziei. Bo przecież od początku – i nie tylko warszawskim oraz krakowskim intelektualistom – chodziło o coś więcej, niż tylko o samorządny związek zawodowy.

Byłem na tym spotkaniu jako pracownik KIK. Na prośbę Marcina Króla, jednego z organizatorów zebrania, sporządziłem protokół. Notowałem możliwie najpilniej kolejne wypowiedzi, nie korzystałem natomiast z magnetofonu. Powstał zapis, dość wierny, choć nie dosłowny. Maszynopis przekazałem Marcinowi Królowi, dla siebie zachowując kopię. Obecnie jest ona podstawą publikacji.

Andrzej Friszke

W prezydium określonym przez zagajającego Stanisława Stommę jako “techniczne”, a nie prestiżowe” zasiadają: Bronisław Geremek, Aleksander Gieysztor, Andrzej Kijowski, Stanisław Stomma, Klemens Szaniawski, Jacek Woźniakowski.

Stanisław Stomma wyjaśnia, że zebranie to jest niejako “samozwańcze”; odbywa się z inicjatywy grupy sygnatariuszy Apelu, ale bez porozumienia ze wszystkimi. Celem spotkania jest zastanowienie nad dewiacjami współczesnej polskiej kultury. Stanisław Stomma zapowiada referaty prof. A. Gieysztora, J. Woźniakowskiego, A. Kijowskiego. Na wstępie prosi o zabranie głosu przewodniczącego NSZZ “Solidarność” (Regionu Mazowsze) Zbigniewa Bujaka oraz redaktora Mazowieckiego.

Zbigniew Bujak: Twórcy kultury mają swój wielki wkład w budowanie Związku “Solidarność”. Wyraził nadzieję, że wystąpienie zebranych będzie dość jednolite, tak jak dość jednolicie wystąpili robotnicy.

Tadeusz Mazowiecki: Choć działaliśmy1 na własną odpowiedzialność, działaliśmy zgodnie z sensem i duchem podpisanego apelu. Pełne świadectwo tego, co robiliśmy, jest potrzebne. Było to wielkie przeżycie i wielkie doświadczenie. Zobaczyliśmy tam i przeżyliśmy dwa wymiary realizmu – pojmowany intelektualnie czy politycznie i ten, który wynikał z wielkiego poczucia siły. Myślę, że ten fenomen jest wielkim faktem polskiej kultury, który wymaga analiz także w literaturze. Istnieje wielkie zapotrzebowanie nie tylko na wypowiedzi ludzi pióra, ale i bezpośrednią ich pomoc. Uzyskanie autentycznej reprezentacji zawodowej w Polsce jest wielkim faktem. Trzeba ten fakt wypełnić treścią, i tu jest miejsce także dla ludzi kultury, którzy muszą mu dawać swe wartości i swą pracę. To, co nastąpiło 31 sierpnia, było wyrazem i fenomenem polskiej dojrzałości. Chodzi o to, by to, co zostało uzyskane, było też utrzymane. Przed nami wielka odpowiedzialność za zdanie tego egzaminu dojrzałości. Kiedyś mówiliśmy, że my, Polacy, jesteśmy skazani na wielkość, teraz musimy powiedzieć, że jesteśmy skazani na dojrzałość.

Mogą być różne sposoby wyrażania opinii i praw, ale nikt nie ma prawa mówić, że istnieje jeden program i jedno stanowisko. Społeczeństwo domagać się będzie uszanowania praw, wyrażania się w kulturze. Mamy prawo jednym głosem mówić, że wszyscy jesteśmy Polską.

Aleksander Gieysztor mówi o tradycji i współczesnej postaci kultury narodowej. Nawiązuje do wyrażonej przez Stanisława Ossowskiego koncepcji dwóch kręgów świadomości narodowej. Krąg węższy posiada pełniejszą świadomość i poczucie misji przekazywania wartości kręgowi szerszemu. Zwraca uwagę na zachwaszczanie języka oraz na kłamliwość i infantylizm przekazywanej społeczeństwu informacji. Polacy odwracają się od słowa kłamliwego. Tygodniki społeczno-polityczne drukują obecnie językiem ludzi dorosłych, lecz dziennik TV nadal ma “przedpole” w postaci wieczorynki dla dzieci2. Łatwiej o rozrywkę niż wielkie dzieła literatury. W masowym przekazie spłyca się historię, koncentrując uwagę na dość taniej anegdocie patriotycznej. Obok spustoszeń dokonanych przez cenzurę istnieje niewłaściwy dobór tytułów popularyzacyjnych. PWN powinno stanąć pod pręgierzem za tę działalność. W historii nowszej i najnowszej panuje spłycenie i skrzywienie perspektywy.

Należy żądać likwidacji prohibitów na dzieła kultury stworzone poza krajem. Są one tworzone w kontekście i stanowią istotny przekaźnik treści światowej kultury. Ułatwiają wyjście polskiej kultury z opłotków.

Jacek Woźniakowski zwraca uwagę na nałogi myślowe, które przywykliśmy traktować jako stan naturalny. Pierwszy z nich to etatyzm, czyli ostateczna zgoda na to, że szafarzem kultury jest państwo. Jest tendencja do antropomorfizacji państwa. Dobrze jest jednak sobie przypomnieć, że państwo nie może być ani twórcą, ani szafarzem kultury. Jest ono tylko dysponentem funduszy społecznych, dysponentem, czyli rozdysponowującym. Państwo jest tylko funkcjonariuszem płacącym w naszym imieniu.

Wczoraj przeczytałem projekt nowej ustawy o cenzurze, stworzony przez grono osób czcigodnych. Znalazł się tam punkt o potrzebie konfiskowania treści nawołujących do przestępstwa lub pochwalających przestępstwo. Ale dlaczego państwo ma decydować, co jest namawianiem do przestępstwa? Od tego są sądy.

Referent przytacza problem Funduszu Literatury stworzonego z sum wpływających jako ekwiwalent za dawno wygasłe prawa autorskie pisarzy zmarłych (np. Sienkiewicza). Są to kwoty znaczne. ZLP3 od dawna pragnie mieć te pieniądze w swej dyspozycji, ale Ministerstwo Kultury do tego nie chce dopuścić i samo dysponuje Funduszem.

Kultura oficjalna to tylko ta część kultury, która wytwarzana jest jako ornament władzy. Cała pozostała kultura jest nieoficjalna.

J. Woźniakowski przytacza historię walki o wydanie tomu poezji Czesława Miłosza4. Wydawnictwo ZNAK ma prawa pierwodruku. Miłosz pragnie wejść na rynek polski właśnie za pośrednictwem Wyd. ZNAK. Dopiero w dalszej kolejności drukowałyby go inne wydawnictwa. Co roku wydawnictwo umieszcza w planie wydawniczym tomik “Gdzie słońce wschodzi i kędy zapada”. Skreślają tę pozycję z planów wydawniczych od siedmiu lat. Dnia 8 września Woźniakowski wystosował kolejny list do redaktora naczelnego “Zarządu Wydawnictw”, przewidujący Nagrodę Nobla dla Miłosza i proszący o zgodę na wydanie tomu. Przedstawia szczegółowo perypetie związane z trudnością podjęcia pozytywnej decyzji w tej materii (“Zarząd Wydawnictw”, Merker5 itp.).

Wszyscy walczący o wolność kultury walczą o wolność dla wszystkich. U nas normalne mechanizmy społeczno-polityczne nie broniły przed ludźmi, którym nie można zaufać. Stąd taka biegunowość ocen. Aby jej uniknąć, trzeba zagwarantować naprawdę funkcjonującą krytykę i jawność życia publicznego. Nastąpiła petryfikacja programów i szyldów. Potrzebne jest żywe nawiązywanie do tradycji narodowej.

Jest rzeczą nadzwyczajną uświadomić sobie, jak różni ludzie brali udział w sztafecie walki o autentyczne wartości kultury (młodzież AK, socjaliści, Kościół, działacze katoliccy, b. działacze partyjni, studenci, robotnicy).

Ważne jest mieć świadomość, że jesteśmy ogniwem w kulturze polskiej i nie jesteśmy ogniwem ostatnim.

Nie jest naszą rzeczą wydawanie wyroków, bo hybrydyzacja naszej kultury jest rzeczą cenną. Ale bez znajomości prawdy wszelkie nawoływanie, by nie sądzić, jest jałowe. Prawda jest elementarnym warunkiem kultury.

Andrzej Kijowski odczytuje na wstępie tekst telegramu, który w imieniu zebranych ma być wysłany do Czesława Miłosza. Potem przechodzi do referatu. Oglądamy kryzys państwa ideologicznego, opartego na nadrzędności jego form. Celem jego było usunięcie antagonistów. Po 1956 trzeba jednak było dopuścić antagonistów – kolejno. Ta mutacja nie polega na przystosowywaniu systemu, lecz na wyczerpywaniu się jego ideologii. Z absolutnego przeświadczenia o wyższości nie zostało nic. Tylko argumenty o konieczności zachowania pokoju wewnętrznego i zewnętrznego, którego nie da się zachować bez utrzymania systemu. Po wyczerpaniu ideologii pierwotnej pojawia się wtórna – utożsamienie państwa z narodem i socjalizmem. Wszystko uległo zmianom prócz odruchu odrzucania antagonistów. Widać to w działalności a) cenzury, b) ministerstwa kultury i jego agend (wydawnictwa, zarządu kinematografii, teatrów, bibliotek, domów książki itp.). W strukturze związków twórczych, organizacji szkolnictwa, w kształtowaniu obrazu historii i kultury narodowej. Nie jest to ani ideologia narodowa, ani socjalistyczna – bo ta zmierza ku likwidacji państwa jako produktu antagonistycznych stosunków społecznych. Przeto Kijowski wnosi o resocjalizację Polski i jej kultury.

Przechodząc do postulatów proponuje:

1.
Stworzenie urzędu cenzora przy prokuraturze wojewódzkiej i uchwalenie przepisów upoważniających prokuratora do konfiskaty utworu na wniosek cenzora oparty na uzasadnieniu sprzeczności tekstu z Konstytucją. Od decyzji tej winno przysługiwać odwołanie do sądu.

2.
Zapewnienie placówkom kulturalnym, redakcjom itp. samorządności organizacyjnej i finansowej, osobowości prawnej oraz zagwarantowanie działalności w oparciu o środki prawne własne i mecenasów (np. organizacji samorządowych, uniwersytetów, przedsiębiorstw).

3.
Przyznanie pełnej samorządności związkom twórczym. Należy stworzyć warunki prawne dla powstawania nowych stowarzyszeń, aby życie kulturalne mogło rodzić się wszędzie tam, gdzie są ludzie pragnący tworzyć. Odpowiedzialność przed urzędami zmienić na odpowiedzialność prawną. Gwarancje ustrojowe powinny nadzorować niezawisłe sądy.

Panuje dezintegracja, rozproszenie mechanizmów publikacji. Resocjalizacja kultury stworzy warunki dla jedności ze społeczeństwem w jego ruchach obronnych i roszczeniach.

Klemens Szaniawski, obejmując po przerwie przewodnictwo obrad, odczytuje proponowany skład Komisji Wnioskowej, mającej zająć się zredagowaniem rezolucji: Stefan Amsterdamski, Andrzej Drawicz, Krzysztof Kozłowski, Jerzy Szacki, Wojciech Karpiński.

Prof. Szaniawski otwiera dyskusję.

Zdzisław Najder: Antropologizujemy państwo, ale też identyfikujemy je z jego przedstawicielami. Przypisujemy państwu byt idealny. Jesteśmy przyzwyczajeni do ocen krańcowych, ale jest to cecha grup żyjących zamkniętym życiem politycznym. Tam, gdzie nie mogą się wytwarzać mechanizmy kontrolne, tak być musi.

Przypływ dóbr kultury z zagranicy do kraju jest bardzo ograniczony i odbywa się tylko nielegalnie. Odtworzenie kontaktu z tymi, którzy nie chcieli pójść na kompromis, ma wartość. Historycznie kultura polska była wielokształtna. Teraz nie mamy tego bogactwa, m.in. narodowego i religijnego. Ale pluralizm mamy choćby z tego powodu, że wielu ludzi, żyjąc na emigracji, ma przeżycie odmienne, choć do jedności kultury się poczuwają.

Postulaty trzeba układać nie tyle dla władz, co dla siebie. I przede wszystkim trzeba coś robić. Wysyłanie postulatów do władz bez podejmowania działań praktycznych jest jałowe. Władze mogą się zgodzić na to, co i tak jest już zrobione. Postuluje, by stowarzyszenia twórcze spróbowały przejąć na swą rzecz kontakty zagraniczne. Oderwanie literatury emigracyjnej od społeczeństwa w kraju to wielka tragedia dla nas i dla nich.

Stefan Kisielewski zaczął od przeczytania listy nazwisk, które w ciągu pięciu lat zostały skreślone przez cenzurę w jego felietonach. Państwo komunistyczne stworzyło zasadę niechęci do wroga i chęć unicestwienia go. Unicestwienie wroga sprowadza się obecnie do pełnego jego przemilczenia.

Następnie Kisielewski przeczytał zestaw nazwisk dawnych mistrzów kultury (literatów, historyków, ideologów), którzy nie są wydawani, a często nawet nie są wspominani. Mówca powołał się na swój drukowany w “Spotkaniach” esej o czterech literaturach: krajowej, emigracyjnej, krajowej wydawanej za granicą i krajowej drukowanej poza cenzurą6. Podział literatury polskiej na nurty zaczął się jeszcze w 1939 r. W kontekście omawiania tych podziałów Kisielewski przyznaje, że wydał w Instytucie Literackim kilka książek jako Tomasz Staliński. Przedstawiając dorobek literatury emigracyjnej ocenia “Główne nurty marksizmu” Leszka Kołakowskiego jako najlepszą i najobszerniejszą historię światowego marksizmu.

W zakończeniu podkreśla, że nie wolno odcinać się od tych, którzy przez lata ostatnie starali się przybliżyć polskiemu społeczeństwu dorobek emigracji (KOR, NOWa).

Edward Lipiński podkreśla, że przekonanie o konieczności unicestwienia przeciwnika jest dziedzictwem myśli leninowskiej. Takiej koncepcji sprzeciwialiśmy się. Społeczeństwo polskie dało i daje obecnie wyraz takiej jedności, jak w innych rzadkich wypadkach historycznych – w 1920 i 1939 r. Ta chwila jest dowodem jednomyślności narodu, jednomyślności w przeciwstawianiu się zagrożeniu, jakie panowanie komunistyczne stworzyło dla narodu polskiego. Była to społeczna rewolucja przeciw panującemu w Polsce ustrojowi.

Od dłuższego czasu widzi niepokojące zjawiska w życiu opozycji. Jesteśmy przeciwni partyjnej jedności narodu. W walce o wolność jednostki, o prawa człowieka nie może być różnic między Kościołem a KOR-em. Twierdzi, że inicjatorzy Apelu z 20 VIII postanowili nie zwracać się o podpis do członków KSS-KOR. Dlaczego? Według krążących plotek kardynał Wyszyński miał powiedzieć Wałęsie: tylko nie słuchajcie tych KORowców. Nie wie, czy to prawda, ale byłoby to bardzo niepokojące (słowo “niepokojące” mocno akcentuje). Jest zwolennikiem pluralizmu, ale nie ma powodu, by w sprawach kardynalnych – walki o wolność – była taktyka i dzielenie się.

Adolf Juzwenko przypomina, że warunki pracy stały się przyczyną społecznej eksplozji. Pełne głoszenie prawdy jest najważniejsze, także w nauczaniu, a to możliwe będzie tylko przy pełnym dostępie do literatury przedmiotu. Przez lata przyzwyczailiśmy się do autocenzury. Sala uczelni bardzo często przestaje być salą uniwersytecką, a zaczyna być państwową. Należy z tym zerwać. Nagroda dla Miłosza według korespondenta polskiej TV w Rzymie nie zaskoczyła włoskiej opinii publicznej. Zaskoczyła natomiast opinię polską. Podniesienie świadomości historycznej całego społeczeństwa, szczególnie młodzieży, jest niezwykle ważne. Konieczne jest udostępnienie historykom archiwów, wszystkich archiwów. Wydanie źródeł i pamiętników dotyczących historii najnowszej byłoby pierwszym ważnym krokiem w powiązaniu przerwanego łańcucha świadomości historycznej.

Krzysztof Śliwiński oddał hołd wydawnictwom niecenzurowanym – twórcom nieoficjalnego nurtu kultury. Nie być nurtem publicznym, oznacza być niedopuszczonym przez aparat państwowy, ale także oznacza pozostawać w jaskrawej mniejszości, choćby wobec ogólnie przyjętej tradycji. Wyraża nadzieję, że to co przez władze było zepchnięte do podziemia, wejdzie do życia oficjalnego. Ważne jest jednak zawsze istnienie inicjatywy “pirackiej”, pozapublicznej, nawet w państwie bardzo liberalnym. Istotne jest, aby potrzebę taką docenił nurt życia oficjalnego. Choćby liberalizacja w Polsce poszła bardzo daleko, to przecież obok twórczości literackiej istnieć musi nurt tradycji politycznej, myśli politycznej. Nie wolno dopuścić, by był on spychany na margines głębszy niż będzie to konieczne. Kończąc, zwraca uwagę na inny margines, który powinien być doceniony i uznany. Jest potrzebne, by byli wśród nas i ci, którzy tworzą kulturę polską, ale są protestantami, prawosławnymi i Żydami.

Andrzej Drawicz zauważył, że to zebranie jest jakby odbiciem potencjalnego sejmu polskiego – tyle tu różnych odcieni ideowych. Przemawiający reprezentują różne poglądy i ważne jest, by pamiętali bardziej o tym, co łączy, niż o tym, co dzieli. Pojawia się znów problem nawróconych. Wywołuje to różne zastrzeżenia. Ale pamiętać trzeba, że prócz płatnych łajdaków są ogromne rzesze tych, którzy swą lepszą stronę ukrywali, a teraz mogą ją uzewnętrznić. Nie należy ich odrzucać. A limine nie kwestionujmy niczyjej dobrej woli. Nie wolno odmówić ludziom prawa do ewolucji. Przypomina napaści propagandystów na pisarzy, którzy kiedyś byli komunistami, a później stali się demokratami. Nie powtarzajmy obecnie tych ataków. Zaznacza, że prześladowanie za poglądy jest naganne niezależnie od tego, czy z poglądami tymi się solidaryzujemy. Część TKN próbowała zainicjować protest Towarzystwa przeciwko aresztowaniu Leszka Moczulskiego7. Natrafili jednak na niechęć. Jest objawem bardzo niepokojącym, gdy bronimy tylko tych, których poglądy są nam bliskie. Prosi, by następni mówcy się do tego ustosunkowali.

Pomiędzy działaczami “Solidarności” są ludzie wybitni, apelować należy, by dali z siebie wszystko i skupili uwagę na osiągnięciu tego, co możliwe.

Zawiadamia, że TKN przygotowuje się do podjęcia działalności i prosi o pomoc, np. lokale. Apeluje też o przystępowanie do Towarzystwa.

Karol Modzelewski nawiązuje do wypowiedzi Z. Bujaka i T. Mazowieckiego. Potrzeba nam realizmu dwustronnego i władzy, i społeczeństwa. Realizm, istniejący obecnie, może łatwo ulec zwichnięciu. Nie tylko zresztą przez odmowę uznania realiów przez społeczeństwo, ale i przez niezdolność władzy do uznania realiów społecznych. Określenie się intelektualistów wobec wymogów tego realizmu jest bardzo potrzebne. Czujemy się częścią społeczeństwa tak aktywnego od sierpnia. Ale też wszyscy do pewnego stopnia jesteśmy ludźmi establishmentu. Przeto musimy wyraźnie reprezentować ten dwustronny realizm. Przyznaje, że nie wierzył w realność pierwszego punktu żądań MKS-u8. Siła społeczna okazała się jeszcze potężniejsza w czasie godzinnego strajku piątkowego9. Strajkowali teraz ci, którzy przedtem nie strajkowali. Była to lekcja owocna dla władz, ale i dla nas.

Musimy się wzorować na lekarskiej zasadzie: pomagać i nie szkodzić. To, co obecnie uzyskujemy, wywalczyła nam siła ruchu robotniczego. Trwałość naszych zdobyczy zależna jest od trwałości i rozwoju ruchu społecznego klasy robotniczej.

Wszyscy chcielibyśmy zniknięcia cenzury, bo funkcjonuje ona w sposób niedopuszczalny. Największe straty wywołuje w opisywaniu zjawisk dnia bieżącego. Ale samo istnienie cenzury to realizm, który powinniśmy uznać.

Powinniśmy też zastanowić się nad naszymi sprawami w kategoriach interesu. Przekreślenie pomarcowych represji, nadanie autonomii uczelniom łatwo na razie daje się realizować. To samo dotyczy programów nauczania. Powinniśmy jednak pamiętać, że dobra te odebrano nam w 1968 roku i nie mieliśmy sił, by ich obronić. Więc także w kategoriach partykularnego interesu świata kultury leży trwałość zachodzących zmian strukturalnych. Jeśli nietrwałe okażą się związki zawodowe, nietrwałe okażą się również zdobycze w dziedzinie kultury, praw uniwersytetów.

Michał Komar zwraca uwagę, że od półtora miesiąca władza dziękuje władzy, a społeczeństwo tejże władzy, że nie strzelała do robotników. Jest to typ dziękczynienia na najniższym poziomie. Ten typ to sygnał społecznego poczucia normy, że jedynym kryterium polityki jest użycie siły. Między polityką a użyciem siły został postawiony znak równości.

Krążą opinie, by wobec winnych korupcji wyciągnąć nadzwyczajnie ostre konsekwencje prawne. Przestrzega przed erozją pojęcia prawa w tej materii. Mogłoby bowiem dojść do uznania “prawa rewolucyjnego”, czyli bezprawia. Podobne dewiacje pojęciowe wiążą się z zapomnieniem tradycji myśli politycznej. W ciągu 30 lat nie wydano np. dzieł Mochnackiego. Proponuje stworzyć biblioteczkę polskiej myśli politycznej.

Andrzej Grzegorczyk wyraża uznanie dla wypowiedzi K. Modzelewskiego oraz polemizuje z tezami referatu A. Kijowskiego.

Jacek Kuroń twierdzi, że jedność kultury polskiej była najbardziej narażona przez rozkład więzi społecznych. Brak wspólnego działania powodował brak wspólnych przeżyć. Dlatego słabo docierały do społeczeństwa treści publikowanych utworów. Jeśli jednak obecnie powstanie dzieło o strajku, będzie ono wspólnym przeżyciem społecznym.

Powstające ruchy społeczne potrzebują ludzi kultury. Udział ludzi kultury w tych ruchach tworzy więź społeczną.

Państwo działało poza prawem, przeto obecnie zaznacza się silne pragnienie praworządności. Lecz to, co się działo, samo w sobie było tworzeniem prawa. Np. “Robotnik”, który krótko przed wybuchem sierpniowym osiągnął nakład 50 tys. egzemplarzy, a następnie “Solidarność” w stoczni. To było tworzenie faktów dokonanych, także prawnych. Możemy narzekać na cenzurę, ale wolnym działaniem trzeba ją znosić, publikując poza cenzurą.

Mówimy o ruchu robotniczym, ale silny jest już także ruch rolników, ruch spółdzielczy, powstaje samorząd gospodarczy. Ruch pracowników kultury jest ruchem walki o samorządność. Nie czekając na ustalenia władz, trzeba w tych warunkach tworzyć kulturę we wszystkich jej przejawach dla tych ruchów i poprzez nie.

Władysław Bartoszewski solidaryzuje się z nacechowaną wielkim realizmem wypowiedzią K. Modzelewskiego. Najważniejszym zadaniem jest obecnie obrona podpisanych porozumień i ich urealnienie, także przez rozbudowę kół studenckich, naukowych, spółdzielczości. Wyraża uznanie ludziom, którzy przestali błądzić. Oby były to odmiany trwałe. Rozmiar przemiany jest jednak sprawą indywidualną. W tym kontekście omawia casus Moczulskiego. Uznając prawo ludzi do zmiany poglądów, w pełni popiera obronę Moczulskiego przed uwięzieniem. Przypomina, że w 1974 w mieszkaniu prof. Lipińskiego podpisywał wraz z Antonim Słonimskim, Marią Ossowską i innymi apel o zwolnienie działaczy Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Różniliśmy się w poglądach z działaczami Ruchu, ale uznaliśmy konieczność walki o ich uwolnienie. Wyraża nadzieję, że zostanie zaprzestana praktyka wydawania paszportów jako nagród lub ich niewydawania w charakterze kar.

Nawiązując do wypowiedzi prof. Lipińskiego i innych wyraża przekonanie, że każda grupa ma prawo zabiegania o uznanie swego programu, ale istnieje potrzeba jedności moralnej. Wiele środowisk uczestniczyło w tworzeniu nowej świadomości społecznej, a zasługi KORu są bardzo wyraźne. Powinniśmy z wielkim szacunkiem odnosić się do tych ludzi. Potrzeba poczucia solidarności głębszego od taktycznych rozbieżności.

Małgorzata Palester-Chlebowczyk podniosła problem krzywd wyrządzonych wielu ludziom w 1968 roku. Trzeba zabiegać o zadośćuczynienie tym krzywdom. Wiąże się z tym problemem postępująca degradacja zabytków kultury żydowskiej – synagog, cmentarzy itp. Konieczne jest podjęcie inicjatywy ratowania tych zabytków nie tylko poprzez aktywność społeczną, ale i działanie zinstytucjonalizowane.

Andrzej Micewski porównuje przedstawione obecnie w prasie zachodniej dwa poglądy na szanse ewolucji komunizmu. Autor jednego – M. Dżilas – uważa komunizm za ustrój niereformowalny. Wyraziciel drugiego – Hegedüs – uznaje reformowalność ustroju w kierunku poszerzenia zakresu samorządności. Osobiście bliski Micewskiemu jest pogląd drugi, zgodny zresztą z bliską mu zasadą personalizmu. Podkreśla jednak w ślad za K. Modzelewskim konieczność poczucia realizmu tak rządzących, jak i rządzonych. Dlatego też należy uznać ramy umowy gdańskiej za nieprzekraczalne.

Nawiązując do wcześniejszych wypowiedzi zaznacza, że nikogo nie można wykluczać z odnowy, ale też potrzebny jest pluralizm w ramach środowisk odnowy.

Adam Michnik polemizując z przedmówcą twierdzi, iż spór Hegedüsa z Dżilasem jest zastanowieniem się nad realizmem reformy odgórnej. Zmiany obecne są odmienne, a ramy porozumień z przełomu sierpnia i września są wyznaczone również przez uwarunkowania zewnętrzne.

Podkreśla, że jedynie przekonujący jest punkt widzenia geopolityczny. Możliwości społeczeństwa kończą się tam, gdzie naruszony jest militarny, polityczny i ideologiczny interes ZSRR. W oparciu o zrozumienie tego faktu należy artykułować społeczne żądania. Ale też, jeśli ludziom wyznacza się granice możliwości, trzeba im wyraźnie mówić, dlaczego one istnieją.

Prof. Lipińskiemu chodziło o uznanie, że jeżeli mowa jest o pluralizmie, to przecież są miejsca i problemy, w których różnic być nie może. Na podstawie rozmowy z jednym z inicjatorów Apelu 20 sierpnia odbytej krótko przed jego – Michnika – aresztowaniem, świadczy, że intencją organizatorów nie było zamykanie listy dla członków KOR10.

Michnik podkreśla, że nie należy wyłączać ludzi o dobrych intencjach, nie należy być zbyt podejrzliwym wobec “nawróconych”, ale nie wolno robić kompromisów w zasadach kompromisu.

Podkreśla potrzebę zademonstrowania niepokoju wobec aresztowania Leszka Moczulskiego i apeluje, by Komisja Redakcyjna wniosła tę sprawę do przewidywanej rezolucji.

Obecny obraz prasy polskiej przekraczać może oczekiwania. Przykładem mogą być ostatnie numery “Kultury” i “Polityki”. Do tego pozytywnego obrazu wkracza jednak element niepokojący, czego przykładem jest artykuł Horodyńskiego, rzucający oszczerstwa na Jacka Kuronia. Trzeba się takim praktykom kategorycznie przeciwstawić, gdyż mają walor również ogólniejszy. Trzeba jak najszybciej odzyskać dla kraju literaturę emigracyjną. Nie może być przestępstwem posiadanie “Kultury” i innych wydawnictw emigracyjnych.

Zwraca uwagę, że ustawa o cenzurze może stać się narzędziem represjonowania wydawnictw niezależnych. Projekt ustawy przewiduje kary pieniężne za wydawanie poza zasięgiem cenzury. Tym sposobem wydawnictwa niezależne uległyby zniszczeniu za pomocą represji finansowych. Trzeba przyjąć jakąś formułę kompromisową i zagwarantować tolerancję dla potrzebnej przecież szerszej strefy między nożycami cenzora a kodeksem karnym.

Stanisława Grabska zwróciła uwagę na formułę obowiązującej obecnie propagandy. Kłamie się nadal, czego wyrazem jest głoszenie, że porozumienia są przestrzegane, a strajk ostrzegawczy był niepotrzebny11. Kłamie się mówiąc, że statut “Solidarności” jest sprzeczny z Konstytucją. Trzeba mieć nadzieję, że zacznie się mówić całą prawdę. Grabska ma poczucie, że kultura chrześcijańska była i jest jeszcze nadal wpisana w margines kultury. Ten stan rzeczy powinien ulec zmianie, wyraża nadzieję, że w środowiskach krytycznych jest miejsce na wielość i dialog.

Roman Zimand zgłasza wnioski zebrania. Pierwszy – aby uchwalić wniosek do Rady Państwa o ułaskawienie braci Kowalczyków12 (prof. Szaniawski poddaje wniosek pod głosowanie. Uchwalony jednomyślnie. W międzyczasie Paweł Hertz wyjaśnia, że sprawa była już podniesiona przez ZG ZLP). Wniosek drugi – o zaprzestanie zagłuszania Radia Wolna Europa, niezagłuszanego w latach 1956-1972. Mówca wniosek motywuje dodatkowo trudnościami energetycznymi przeżywanymi przez kraj.

Na zakończenie prof. Zimand zwraca uwagę, że w utrzymaniu istniejącego status quo Polski zainteresowani są nie tylko Rosjanie. Zainteresowani są wszyscy sygnatariusze układów w Teheranie i Jałcie, czego wyrazem była tchórzliwa reakcja zachodniej prasy na wydarzenia sierpniowe.

Andrzej Wielowieyski podkreśla, że są granice wyznaczające skuteczność parcia społecznego. Polemizuje z J. Kuroniem, który sformułował zasadę działania poprzez fakty dokonane. Tą drogą nie można stworzyć praworządnego państwa. Mogą być sytuacje, gdy tworzenie faktów dokonanych jest konieczne, lecz są to sytuacje wyjątkowe, skrajne i nie mogą być przyjęte jako metoda tworzenia samorządności społecznej. Nie jest jednak też możliwe usypianie społeczeństwa fikcyjnymi umowami i ugodami. Przed wieloma stać będzie wybór: konfrontacja czy kompromis.

Jan Józef Lipski polemizując z wypowiedzią A. Wielowieyskiego twierdzi, że dla tej władzy to, co niedozwolone, jest zakazane. Dlatego tworzenie nowych faktów będzie konieczne. Potrzebna jest taka kultura prawna, która orzeka, że co nie jest zakazane, jest dozwolone.

Stanisław Stomma, zamykając zebranie, wyraża poparcie dla podniesionych przez Małgorzatę Palester-Chlebowczyk problemów. Dziękuje władzom Klubu Inteligencji Katolickiej za udostępnienie sal na to i inne zebrania.

Protokołował Andrzej Friszke

______________________
1 Chodzi o Komisję Ekspertów przy Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym w Stoczni Gdańskiej.

2 Uwaga ta odnosi się do niezwykle propagandowej, wręcz dziecinnej, formuły ówczesnego Dziennika Telewizyjnego.

3 ZLP – Związek Literatów Polskich.

4 Czesław Miłosz 4 października otrzymał literacką Nagrodę Nobla.

5 Aleksander Merker był jednym z dyrektorów w Urzędzie do Spraw Wyznań, natomiast plan wydawniczy Znaku podlegał corocznemu zatwierdzeniu przez ów Urząd.

6 S. Kisielewski: “Kiedy spotkają się piśmiennicze nurty? (Szkic)”, “Spotkania” nr 6, styczeń 1979.

7 Leszek Moczulski, przywódca Konfederacji Polski Niepodległej, został aresztowany 23 września 1980 r. W elitach opozycyjnych istniał spór, w jakim stopniu ryzykować chwiejny cały czas kompromis z władzami, w imię walki o uwolnienie jedynego wówczas więźnia politycznego.

8 Pierwszy z 21 postulatów gdańskiego MKS brzmiał: “Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców Wolnych Związków Zawodowych, wynikająca z ratyfikowanych przez PRL Konwencji nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotyczącej wolności związkowych”.

9 3 października na wezwanie Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ “Solidarność” odbył się w całym kraju godzinny strajk powszechny. Jego celem było sprawdzenie siły i rozległości wpływów Związku oraz przełamanie utrudnień mnożonych przed “Solidarnością” ze strony administracji, zwłaszcza terenowej.

Wesprzyj Więź

10 Adam Michnik powołuje się na rozmowy prowadzone w okresie zbierania podpisów pod wspomnianym we wstępie apelem 64 z 20 sierpnia. Tego dnia Michnik został aresztowany obok około 20 innych działaczy KSS “KOR”. Wolność odzyskał po podpisaniu porozumienia 31 sierpnia 1980 r.

11 Por. przyp. 9.

12 W 1972 r. bracia Jerzy i Ryszard Kowalczykowie zostali skazani, jeden na karę śmierci, drugi na 25 lat więzienia, za wysadzenie w powietrze auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Powodem tego czynu była chęć zamanifestowania sprzeciwu wobec odbywających się w tym miejscu uroczystości ku czci MO i SB. Wybuch uszkodził aulę, choć nikt nie odniósł obrażeń. Drakoński wyrok pobudził środowiska inteligencji opozycyjnej, które w apelach do władz wzywały do złagodzenia wyroków. Z podobnymi apelami wystąpiły władze kościelne. Władze PRL zamieniły wyrok śmierci na karę dożywotniego więzienia.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.