Badania przeprowadzone przez amerykańskich naukowców1 mówią, że dziecko w Stanach Zjednoczonych spędza dziennie przed telewizorem przeciętne od dwóch i pół godziny (dzieci do piętnastego roku życia) do czterech godzin (młodzież powyżej piętnastu lat). Dziecko, które kończy szkołę podstawową, ma za sobą przeciętnie ok. ośmiu tysięcy morderstw i stu tysięcy aktów przemocy obejrzanych w TV, młodzież kończąca szkołę średnią – ok. osiemnastu tysięcy morderstw.
Badania nad zawartością programów TV prowadzone w ramach National Television Violence Study wykazały, że: większość programów TV zawiera sceny przemocy; sprawcy przemocy pozostają bezkarni w 73% scen przemocy, przemoc częściej jest nagradzana niż karana; 47% scen zawierających przemoc nie pokazuje ran ofiary, tylko 16% pokazuje długofalowe efekty przemocy; 1/4 aktów przemocy dokonywana jest z użyciem broni palnej; tylko 4% programów TV zawiera treści przeciw przemocy; TV publiczna znacznie rzadziej pokazuje przemoc (18% programów) niż tzw. kanały kablowe (85% programów); większość scen przemocy pokazywana jest w filmach fabularnych; tylko 13% programów, które opowiadają o przemocy, pokazuje alternatywne sposoby zachowań.
Istnieje wiele dobrze udokumentowanych badań naukowych, pokazujących zależność pomiędzy oglądaniem przemocy w TV a agresywnym zachowaniem u dzieci. Wskazują one, że zależność między oglądaniem przemocy w TV a agresywnym zachowaniem u dzieci ma charakter przyczynowy.
Oto niektóre skutki oglądania przemocy w TV: powstawanie urazów psychologicznych w postaci lęków, depresji, gniewu, dysocjacji i tzw. zespołu stresu pourazowego; tworzenie się obrazu świata, który jest zagrażający i nieprzyjazny ludziom; oswajanie ze scenami przemocy i zobojętnienie na przemoc w życiu codziennym (tzw. emocjonalna desentyzacja); nasilenie zachowań agresywnych.
Wydaje się, że opisana diagnoza dotyczyć może nie tylko społeczeństwa amerykańskiego. Rozwój telewizji kablowej i satelitarnej, powszechny dostęp dzieci i młodzieży do większości kanałów oraz długi czas spędzany przed telewizorem – to elementy naszej codzienności. Sytuacja ta skłania do refleksji nad obecnością okrucieństwa w mediach oraz jej wpływem na dzieci i młodzież, a także na dorosłych.
Media i zło
Nie jest jasna relacja pomiędzy coraz większą „konsumpcją telewizyjną” a potrzebami człowieka. Czy za wzrost oglądalności TV odpowiada tylko jej większa dostępność? Czy może jakąś rolę odgrywają tu potrzeby człowieka? A jeśli tak, to jakie i czy w ogóle telewizja może zaspokajać potrzeby?
Nasuwa się tu pewne porównanie. Dziecko ogląda zza szyby sterty ciastek, tortów, czekolad. Nie stać go na kupno choćby najmniejszej. Potrzeba jest jednak tak silna, że dziecko stoi i patrzy. Oglądanie jest odbiciem tej potrzeby. Jednak samo oglądanie nie zaspokoi potrzeby dziecka. Problemem zatem jest nie tyle pragnienie, co jakiś brak, pragnienie nie zaspokojone lub niemożność zaspokojenia pragnień. Oglądanie staje się ekwiwalentem spełnienia, lecz samo w sobie odzwierciedla tylko głęboki deficyt. W rzeczywistości mnoży pragnienia, rozbudza fantazję, wytwarza potrzeby zastępcze. Jedną z nich jest potrzeba oglądania, która wypiera jakąś potrzebę pierwotną. W tym sensie „konsumpcja telewizyjna” nie przynosi zaspokojenia – jest raczej oszukaniem głodu, tak jak „jedzenie trawy”.
O jaki głód chodzi? Otto Kernberg pisał: Serge Moscovici (1981) stwierdził, że usprawiedliwione byłoby odniesienie Freudowskiej psychologii tłumu (1921) do osób, które przesiadują samotnie lub w małych grupach, czytając gazety, oglądając telewizję albo słuchając radia, ponieważ świadomość, że to, co ogląda lub słyszy jednostka, jest także oglądane i słuchane przez olbrzymią publiczność, sprawia, że jednostka czuje się częścią tłumu. Mówiąc krótko, mass media pozwalają na jednoczasowy dopływ informacji, dający jednostce natychmiastowe poczucie przynależności do grupy. Dopóki radio zapewnia szybszy dostęp do informacji niż prasa, a telewizja umożliwia natychmiastową relację oglądającego z oglądanym, radio i telewizja są szczególnie aktywne w nadawaniu indywidualnemu odbiorcy statusu członka grupy.
W potrzebie oglądania TV Kernberg odkrywa zatem inną represjonowaną i nie zaspokojoną potrzebę – potrzebę przynależności. Ta zaś wynikać może z braku poczucia jakiejkolwiek trwałej, stabilnej, wspierającej relacji z drugim człowiekiem. W tym sensie potrzeba patrzenia w ekran telewizora staje się odzwierciedleniem głębokiej egzystencjalnej samotności. Paradoks polega jednak na tym, że taka ucieczka od samotności prowadzi do jeszcze większej samotności. Tezę tę wydają się potwierdzać niektóre badania, cytowane przez Singera, Slovak i ich współpracowników, z których wynika, że nadmierne oglądanie telewizji dotyczy całych rodzin. Telewizja trafia tu w jakąś relacyjną pustkę. Inne badania wskazują na związek między nadmiernym oglądaniem telewizji a biedą i słabym wykształceniem rodziców. Wówczas brakowi relacji między ludźmi może towarzyszyć rodzaj pustki społecznej, którą niesie ze sobą bieda – nieumiejętność stawiania sobie celów i dążenia do nich, brak możliwości zmiany status quo lub brak wiedzy o sposobach takiej zmiany i nieznajomość odpowiednich wzorców.
Uczucia „nałogowego widza” są zawsze ambiwalentne. Wszakże zaspokojenie dotyczy tylko powierzchownych, wtórnych potrzeb, podczas gdy potrzeby pierwotne nadal pozostają nie spełnione. Nie można wiecznie stać przed wystawami cukierni. Dlatego metaforę dziecka za szybą można zastąpić inną – dziecka, które kradnie i niszczy. Zazdrość i zawiść zwracają się wtedy przeciw obiektowi pożądania. Uczucia te są tak silne, że nie ma już potrzeby posiadania, przynależności – istnieje potrzeba niszczenia.
Jeśli istotnie uczucia widza oscylują między pożądaniem i zazdrością, to trzeba przyznać, że repertuar telewizyjny wychodzi im naprzeciw, oscylując między nierealistycznym spełnieniem, jakie niosą z sobą telenowele, reklamy, pornografia i okrucieństwem tzw. filmów akcji, thrillerów, a także zwykłych kreskówek. Stąd niedaleko już do postawienia tezy o „środowisku medialnym” człowieka, w którym spotyka się on ze światem własnych snów – światem koszmarów i nierealnych, niezaspokajalnych pragnień. Istnieje jednak zasadnicza różnica pomiędzy światem medialnym i światem snów. Otóż świat medialny może być postrzegany tak samo, jak świat rzeczywisty. Wiedza realna miesza się zatem z wiedzą medialną, tworząc w świadomości człowieka jakiś pośredni, trzeci obraz świata i samego siebie w nim.
Jaki będzie to obraz? Dużo zależy od rezultatu spotkania, a także od zawartości „środowiska medialnego”. Cytowani wyżej autorzy amerykańscy podnoszą kwestię powstawania obrazu świata, który jest miejscem nieprzychylnym, a nawet wrogim człowiekowi. Proponują opis tego świata w kategoriach urazu psychologicznego, depresji, lęku oraz agresji i pozbawienia wrażliwości emocjonalnej. Zapewne telewizja nie jest tutaj jedynym winowajcą, wszakże bardzo wiele jej programów edukacyjnych, kulturalnych, publicystycznych, a także filmów fabularnych przynosi głębokie rozumienie człowieka. Jednak zwłaszcza telewizje komercyjne mogą stać się pułapką dla wielu nie zaspokojonych potrzeb, a może nawet dla rozwoju dziecka.
Obraz świata – obraz siebie – obraz ciała
Otto Kernberg w następujący sposób charakteryzuje kulturę masową obecną w mediach: Transmitowaną przez mass media kulturę masową cechuje prostota i wyraźne ograniczone wymagania intelektualne wobec konsumenta. Język i autorytet telewizji skierowane są do potencjalnie pasywnego, jednorodnego i „nie poinformowanego” tłumu. (.) Kultura masowa proponuje uregulowaną, niezmienną, prostą i bezkompromisową moralność; istnieją ostateczne (rodzicielskie) autorytety, które decydują o tym, co jest dobre, a co złe, agresja jest tolerowana tylko jako usprawiedliwiony sprzeciw lub kara dla przestępcy; zwyczajową moralność grupową przyjmuje się z założenia; a sentymentalizm chroni przed głębią emocjonalną, która z perspektywy dziecięcej moralności byłaby przytłaczająca. Nawet gdy agresja wydaje się zasadniczym tematem, okpienie przez bohatera potężnych potworów łączy tolerancję dla sadyzmu z triumfem superego okresu utajenia.
W rozważaniach Kernberga zwracają uwagę co najmniej trzy aspekty kultury masowej obecnej w telewizji:
1.
Rola autorytetu. Kultura masowa chce być autorytetem, także moralnym, i rości sobie pretensje do jednoznacznych, często prymitywnych rozstrzygnięć o tym, co jest piękne lub brzydkie, dobre lub złe, prawdziwe lub fałszywe.
2.
Dychotomia myślenia. Podłożem opisanych wyżej rozstrzygnięć są tzw. rozszczepienia, a więc ujęcia w kategoriach dychotomii zjawisk o wiele bardziej skomplikowanych. Kernberg używa tu określenia „moralności kiczu”, w której jednoznaczność wypowiedzi pociąga za sobą utratę głębi rozumienia człowieka.
3.
Infantylizm postaw. Chociaż większość produkcji tzw. kultury masowej odnosi się do ludzi dorosłych, to jednak treściowo opiera się na bardzo infantylnych, często nie zaspokojonych potrzebach. W tym sensie kultura masowa łatwo może być przyswajana przez dzieci, które nie posiadają jeszcze zdolności rozróżniania świata infantylnego od refleksyjnego świata dorosłych. To co u dorosłego jest chwilową regresją, u dziecka stanowić może jedyną emocjonalną rzeczywistość. Stąd też bierze się zachłanność dzieci na takie medialne produkcje jak thrillery, filmy akcji, erotyka. Nie wiedzą one najczęściej, że tzw. świat dorosłych, z którym spotykają się w mediach, nie ma nic wspólnego z dojrzałym człowieczeństwem i rządzą w nim „dziecinne wartości”.
W rzeczywistości ludzkiej spotykają się zatem wartości realne i medialne. Ich systemy różnią się tak samo, jak świat fantazji różni się od świata realnego, a moralność infantylna od dojrzałej. W pewnych wypadkach oba systemy pozostają w zgodzie, kiedy indziej zaś w konflikcie. Jeden z bardziej wyrazistych opisów takiego konfliktu zamieścili Glenn Waller i Julie Shaw w artykule przedstawiającym powstawanie tzw. zaburzeń obrazu własnego ciała. Autorzy ci zauważają, że media wywierają silny wpływ na obraz samego siebie, w tym na obraz własnego ciała. Rzecz dotyczy młodych ludzi w wieku dorastania, kiedy zmienia się wygląd i w pewien sposób „na nowo” kształtuje się tożsamość osoby. Zdaniem Wallera i Shaw oglądanie TV wywołuje silne przeżycia emocjonalne, wśród których istotną rolę odgrywają niezadowolenie z własnego ciała oraz pragnienie dorównania nierealistycznym ideałom lansowanym w mediach. Pragnienie to jest tym większe, im bardziej samoocena osoby zależy od tzw. doskonałego ciała – medialnego ideału piękna.
Ideał medialny nie jest jednak ideałem rzeczywistym i dlatego zbliżanie się ku niemu wymaga nienaturalnych sposobów. Dla kobiet jest to najczęściej restrykcyjna dieta, dla mężczyzn anaboliki i godziny spędzane w siłowniach. Psychiatrzy często spotykają się z ofiarami medialnego ideału piękna, gdy ciało jest już całkowicie wyniszczone, a osoba czuje się otyła, lub też (jak u mężczyzn) gdy mięśnie są monstrualnie rozbudowane, a pacjent uważa, że grozi mu wychudzenie i niedobór „masy mięśniowej”. W opisanym przypadku ciało i myślenie o ciele stają się najważniejszą treścią życia. Nie chodzi jednak o ciało realne, ale o perfekcyjny ideał. Jego cechy mają w jakiś sposób charakter medialny – jest niematerialne, nieuchwytne, zwraca uwagę innych, budzi zazdrość. Oczywiście podobnie jak w przypadku agresji – to nie telewizja wywołuje te zaburzenia. Wydaje się, że pierwotne są tu jakieś bardzo głębokie problemy z własną tożsamością. Jednakże fakt, że powyższe zaburzenia nie występują poza kulturą Zachodu i społeczeństwami o silnym stopniu akulturacji, dowodzi, iż media stanowią ważny katalizator tego procesu.
Być zauważonym lub umrzeć
Dziecko stojące za szybą i wpatrujące się w słodycze nie jest całkowicie bez szans. Istnieje możliwość, że właściciel cukierni zauważy je, zwłaszcza gdy dziecko wyda mu się sympatyczne, ożywione, uśmiechnięte i głodne. Być może da mu słodycze „za darmo”. Czy jednak rzeczywiście będzie to „za darmo”?
Aby być dostrzeżone, dziecko musi wzbudzić sympatię. Aby wzbudzić sympatię, musi coś odegrać, a zatem na chwilę stać się aktorem. Wtedy „spektakl” przenosi się na drugą stronę ekranu. To nie wystawa sklepu jest teraz oglądana, ale samo dziecko. Pytanie „czy rzeczywiście za darmo?” można zastąpić innymi: co dziecko musi odegrać i jaki jest koszt tej gry? Odwrócenie perspektywy jest tym bardziej istotne, że z chwilą, gdy dziecko podejmuje grę, to już nie jego potrzeby są zaspokajane, ale to ono zaspokaja potrzeby innych. Czyje i jakie potrzeby zaspokaja dziecko? Czy w zaspokajaniu potrzeb innych nie traci ono kontaktu z własnymi potrzebami? Wydaje się, że właśnie w tym momencie dziecko bardzo łatwo staje się obiektem manipulacji lub nadużyć. Czasem „słodycze” okazują się już niepotrzebne, wystarcza sam fakt bycia dostrzeżonym, zauważonym. To na jakiś czas zaspokaja w dziecku wewnętrzny głód relacji.
Podobny dramat rozgrywa się między dzieckiem-widzem a anonimową produkcją medialną. Bohater telewizyjny to ten, który został dostrzeżony i stał się sławny. Skupił na sobie uwagę innych i jego udziałem jest to wszystko, co potrafi wytworzyć najbardziej zachłanna i wybujała fantazja dziecka – pokonał potężnych wrogów i posiadł wyłączne prawo do pełnej gratyfikacji. Bohater telewizyjny i jego emblematy stają się zatem jakimś ważnym wzorcem identyfikacji. Wzorcem, który wiele obiecuje – nade wszystko ochronę przed samotnością, pustką i lękiem, które charakteryzują świat relacji dziecka-widza.
Dziecko powoli zaczyna przeistaczać się z widza w bohatera. Przykładem mogą być tzw. gangi wideo, które stosują przemoc lub niszczą dobra publiczne tylko po to, aby działania te nagrać na kasety i później oglądać je we własnym telewizorze. Podobnym zjawiskiem jest ruch graffiti, którego ideologią jest malowanie własnego symbolu w jak największej liczbie kopii wszędzie, gdzie tylko znak taki daje się umieścić. Nie być kimś anonimowym, być dostrzeżonym (artyści używają tu pojęcia „zaistnieć”), wyróżnić się i jednocześnie jakkolwiek bądź określić własną tożsamość – to pragnienia towarzyszące młodzieży, która stara się budować własne środowisko, a czasem po prostu wydobyć się z relacyjnej pustki. Agresja jest tu jednocześnie emblematem i wyznacznikiem dotychczasowych, frustrujących doświadczeń. Bardzo trudne, a może nawet niemożliwe wydaje się w takim przypadku zerwanie emblematu „na siłę”.
Rzeczywistość wewnętrzna i środowisko symboliczne człowieka
Książki Donalda W. Winnicotta pomagają rozumieć rzeczywistość psychiczną dzieci. Autor ten zwrócił uwagę na znaczenie zabawek, bajek, kołysanek, fantazji i iluzji w rozwoju dziecka. W zasadzie chodzi tu o coś pośredniego między rzeczywistością wewnętrzną i zewnętrzną, o miejsce w którym spotykają się wyobraźnia i świat realny, gdzie rozmawiają ze sobą pluszowe misie, gdzie głodne lalki zostają nakarmione, kolejka zabiera niewidzialnych podróżnych, a kartonowe pudełka przeistaczają się w stupiętrowe wieżowce. Ten „trzeci świat” nazwał on strefą pośredniczącą, a obiekty w niej zawarte – obiektami pośredniczącymi. Aby rzeczywistość ta mogła zaistnieć, potrzebna jest bliskość matki i taka więź, która stopniowo otwiera dziecko na świat realny. Wraz z rozwojem dziecka znaczenie obiektów pośredniczących słabnie, zabawki zostają zapomniane, a przeżyte doświadczenia stają się elementami świata kultury i religii. Można powiedzieć, że świat człowieka dorosłego stale czerpie z tych pierwszych, wczesnodziecięcych doświadczeń. Wyraziście opisał to Paweł Lisicki: Są tęsknoty pierwsze, nienazwane i niewyraźne, ukryte w ogrodach dzieciństwa. Przeczucia spokoju, radości, cichej pełni. Co je zbudziło? Może raz usłyszane, intensywne gruchanie gołębi w słoneczny dzień albo plusk deszczu w wiosenny poranek, albo cień pustego kościoła i pozostawiony w nim zapach kadzidła. Może twarze o rysach szlachetnych i ciepłych, głos bliskiej osoby przyzywający nasze imię? Przeczucia te mogą całymi latami trwać utajone, nie zyskując określonego kształtu, by w końcu wskutek szczególnego zrządzenia losu, pod wpływem późniejszej dojrzałej refleksji, objawić swe znaczenie.2
Świat obiektów pośredniczących odgrywa istotną rolę w rozwoju dziecka, pomaga mu bez szkody przyjąć rzeczywistość taką, jaka jest. Przynosi ukojenie w chwilach trudnych – frustracji, lęku, samotności. Nie sposób jednak ominąć tutaj pytania podstawowego: jaki wpływ wywierają media, a przede wszystkim telewizja, na ową strefę pośredniczącą? Wydaje się, że przynajmniej dwie kwestie wymagają tu omówienia. To zagadnienie kreacji i zagadnienie więzi.
Dziecko bawiąc się kreuje własny świat. Lalki zaczynają mówić, a pluszowe misie poruszać się. Przedmioty-zabawki ożywają, śmieją się, płaczą, podejmują działania. Można powiedzieć, że ożywia je własna aktywność dziecka. To dziecko wnosi w nie swoje życie, nadaje zabawie kierunek i sens. Nawet wtedy, gdy matka na moment się oddala, dziecko zajęte zabawą tworzy, utrzymuje i chroni żywą więź. Ta chwila rozłąki wydaje się konieczna, gdyż życie przynosi ze sobą potrzebę coraz dłuższej i częstszej konfrontacji z własną samotnością, aż do odkrycia, że jest się istotą oddzielną, samodzielną.
Świat mediów czasem wyprzedza to naturalne odkrycie, ponieważ aktywność własna dziecka zostaje tu zredukowana do minimum, jakim jest obsługa pilota TV. W tym wypadku to nie dziecko kreuje świat – świat jest już wykreowany, gotowy. Dziecko chłonie ten świat, ale samo pozostaje bierne. U niektórych dzieci (tzw. heavy watchers) zmniejsza się nie tylko zdolność do kreowania własnych światów pośredniczących, ale wręcz dramatycznie zamiera ich własna aktywność.
Wiadomo, jak dzieci lubią opowiadanie bajek, nieraz wielokrotnie tej samej bajki – istotna jest tu więc nie tylko jej treść, ale i fakt opowiadania. Opowiadanie, czyli mówienie: mówienie z wyobraźni, ale też w kontakcie z uczuciami dziecka, z jego wewnętrznym światem, mówienie przerywane dziesiątkami pytań, mówienie dziecku zasłuchanemu, ale i temu, które pozornie śpi (ale przerywa sen natychmiast, gdy kończy się opowiadanie), mówienie dziecku zajętemu czymś innym, np. zabawą, rysowaniem, wreszcie opowiadanie dziecku, które mówi do siebie, powtarza. Opowiadanie bajek jest przejawem więzi. Dopiero w tym środowisku pojawić się mogą akty kreacji własnej dziecka.
Telewizja zamiast więzi oznacza zamieranie żywej relacji albo zmianę żywej relacji na sztuczną. Zamiast opowiadania – mówiące automaty. Gdyby zamilkły, co pozostanie w zamian? Cisza? Pustka?. Metafora dziecka i słodyczy za szybą staje się jaśniejsza. Pragnienie słodyczy i uczucie pustki to symbole braku, nawet nie braku więzi, coraz częściej jakiegokolwiek braku obiektu więzi. W tym sensie być może w ogóle nie ma „winy medialnej”, być może tzw. kultura popularna musiała się pojawić, aby zapełnić powstającą pustkę. Skąd pustka?. Pytanie pozostaje otwarte.
*
Artykuł powyższy nie jest krytyką mediów, nie jest też krytyką telewizji. Stanowi próbę rozumienia wpływu telewizji na dzieci, zwłaszcza te, które odczuwają brak więzi i które w dramatyczny nieraz sposób starają się ten niedosyt przekroczyć.
Rozwój mediów, coraz większa ilość informacji przekazywanych przez media, konkurencja na rynku informacji i tzw. walka o widza – zjawiska te sprzyjają agresywnym i regresywnym formom przekazu. W pewien sposób informacja medialna wypiera informację realną (a więc opartą na własnym doświadczeniu lub osobowym przekazie). Proces wydaje się nieuchronny, choć nie zawsze musi być niekorzystny. Problem polega na tym, jak pogodzić wiedzę medialną z własnym doświadczeniem rzeczywistości, oraz jak unikać negatywnych konsekwencji wpływu mediów – zadanie szczególnie trudne w odniesieniu do dzieci. Cytowani wcześniej G. Waller i J. Shaw za utopijne uważają próby „zmiany mediów” lub „zmiany jednostek”, możliwe jest jednak ośmielanie ludzi w krytycznym podejściu i stawianiu pytań wobec przekazów medialnych. Być może w dobie „upadku autorytetów”, niepostrzeżenie media stały się nowym, anonimowym autorytetem, który – jak każdy autorytet – wymaga zakwestionowania. Tym bardziej że jego anonimowość grozi rozproszeniem odpowiedzialności za przekazywane treści.
___________________________
1 Grupa naukowców z Ohio kierowana przez dr. Marka I. Singera oraz dr Karen Slovak opublikowała w październikowym (1998 r.) numerze „Journal of American Academy of Child and Adolescent Psychiatry” artykuł, przedstawiający stan badań nad wpływem telewizji na dzieci. Autorów interesuje zagadnienie konsekwencji negatywnego wpływu – a więc psychologicznego urazu i powstawania zachowań agresywnych.
2 Paweł Lisicki: „Ikona, czyli okno”, „Fronda” 1998 nr 11-12, s. 287.
___________________________
Cezary Żechowski – ur. w 1965 r., psychiatra dzieci i młodzieży, asystent w Klinice Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Mieszka w Warszawie.