Zima 2024, nr 4

Zamów

Kierownictwo duchowe nie zwalnia z odpowiedzialności

ks. Bartosz Rajewski

Każdego miesiąca przychodzi kilka osób, które proszą o kierownictwo duchowe. Rezygnują, gdy dowiadują się, że nikt im nie powie, jak mają żyć.

„Nie mogę się nadziwić, że są takie osoby wierzące, którym tak bardzo zależy, tak bardzo pragną, aby jakaś część ludzi znalazła się w piekle. Tu nie chodzi o to czy piekło istnieje. Jezus wyraźnie o nim mówi. Niemniej w oczach wielu piekło ma być gwarantem prawdziwej karności i posłuszeństwa. I przeraża ich myśl, że miłość Boga jest darmowa. Chcą, aby sprawiedliwość, rozumiana często po ludzku a przypisywana Bogu, była bezwzględnie zachowana” – napisał na Facebooku Dariusz Piórkowski SJ.

To słuszna, choć – patrząc przez pryzmat chrześcijaństwa – bardzo smutna diagnoza. Dodałbym do tego jeszcze coś jeszcze: strach przed odpowiedzialnością. Mnóstwo ludzi boi się wzięcia odpowiedzialności za własne życie. A jasno określone zasady i reguły, trwałe i niezmienne (białe jest białe, czarne jest czarne; dotąd jest grzech lekki, odtąd ciężki; za to pójdę do nieba, a za to na pewno do piekła), pomagają im z tym lękiem się uporać. Zwalniają z autorefleksji i osądu sumienia.

Mówienie ludziom, jak mają żyć, wielu duchownych postrzega jako swoją misję – choć ma to niewiele wspólnego z Ewangelią

ks. Bartosz Rajewski

Udostępnij tekst

Każdego miesiąca przychodzi po kilka osób, które proszą o kierownictwo duchowe. Zasadniczo wszyscy rezygnują, gdy dowiadują się, że nikt im nie powie, jakich wyborów dokonać, krótko mówiąc: jak mają żyć. Dlatego nie dziwię się, że coraz większym powodzeniem cieszą się duchowni gnostycy, którzy właśnie to robią i którzy znają odpowiedź na wszystkie pytania. Ludzie tego potrzebują. Nawet za cenę utraty wolności. Bo jeśli nie ma wolności, nie ma też odpowiedzialności.

Z tego też powodu tak wielkim powodzeniem cieszą się prywatne objawienia, zwłaszcza zaś te z Medziugorie. Tam wszystko jest jasne. „Matka Boża – Gospa” codziennie ustami „widzących” mówi, jak żyć. Niestety, mówienie ludziom, jak mają żyć, wielu duchownych postrzega jako swoją misję – choć ma to niewiele wspólnego z Ewangelią. Ona jest trudna – daje możliwość wyboru i przestrzeń wolności. I stoi w opozycji do klerykalizmu, ale o tym zaraz. „Daj już spokój z tą Ewangelią!” – powiedział mi wczoraj znajomy. „Nie widzisz czego chcą ludzie? Czepiacie się z Terlikowskim tego czy innego księdza, bo zazdrościcie, że za nim idą tłumy i ma ludzi, którzy w ogień za nim pójdą” – dodał.

Tłumy. To tłumy są najważniejsze. Nie Ewangelia czy wierność Kościołowi. Ważne jest to, czego chcą ludzie i na co jest popyt. A jak na coś jest popyt, to można jeszcze na tym zarobić.

To nic, że takie np. objawienia z Medziugorie (lecz także wiele innych obecnie promowanych) nie są uznane przez Kościół. To nic, że jeszcze do niedawna, wbrew zakazowi Kościoła, organizowano tam liczne parafialne pielgrzymki, co było jednoznacznym znakiem nieposłuszeństwa. To nic, że to miejsce (i wydarzenia z nim związane) dzieli Kościół, a bardzo często osoby, które są pod wpływem „duchowości Medziugorie” za nic mają nauczanie tegoż Kościoła i tradycję liturgiczną. Najistotniejsze, że ciągną tam tłumy.

Czyż nie było podobnie z innymi miejscami, choćby tylko w Polsce, do których ciągnęły (i ciągną wbrew Kościołowi) tłumy? Suspendowany ks. Piotr Natanek i jego sekta w Grzechyni. Ks. Daniel Galus i jego sekta w Czatachowie. Albo dominikanin Paweł M., do którego też przychodziły tłumy, a który przed laty w prowadzonym przez siebie duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu stworzył sektę. Na informacje o nadużyciach, także natury seksualnej, jakich dopuszczał się Paweł M., nikt nie reagował tylko dlatego, że do duszpasterstwa ciągnęły tłumy. I żeby było jasne – nie jest moją intencją postawienie znaku równości między Medziugorie a wspomnianymi sektami. Chcę jedynie pokazać, jak często zgubne dla Kościoła okazuje się kryterium „tłumów”. Nie „tłumy” bowiem świadczą o Bożym pochodzeniu, godziwości i autentyczności danego zjawiska czy wydarzenia, lecz wierność Ewangelii i nauczaniu Kościoła.

Dodać trzeba coś, co często umyka. To wizja duchowości i Kościoła na wskroś klerykalna. Świeccy są według niej nauczani, karmieni sakramentami, powinni słuchać, a jeśli chcą wziąć na siebie część odpowiedzialności, stają się… niebezpieczni. Klerykalizm to choroba, która toczy Kościół. Papież Franciszek od początku pontyfikatu robi wszystko, by Kościół z niej wyleczyć. Ta wizja czy sposób postrzegania Kościoła musi się zmienić; od wiernych wymaga to nawrócenia. Na razie jednak każdy, kto nie zgadza się z klerykalną duchowością, uważany jest za niebezpiecznego progresistę.

Czy w końcu zrozumiemy, że w Kościele nie tłumy są najważniejsze? Że Kościół to sakrament zbawienia, znak obecności Boga i Jego działania? Że to przestrzeń, w której człowiek odkrywa i w wolności (!) rozwija więź z Bogiem, który to Bóg niczego bardziej nie pragnie, jak dobra człowieka i jego szczęścia? „Chcemy, by Bóg był taki jak my” – napisał we wspomnianym na początku poście o. Dariusz. To dlatego – piszę o tym w książce „Zgorszeni Bogiem” – niektórzy z nas czują się zgorszeni Bogiem, którego Jezus objawia na kartach Ewangelii.

On objawia nam oblicze Boga Miłosiernego, który nie jest taki jak my. To nas gorszy. Nas, radykalnych obrońców wiary i strażników moralności, zwolenników wykorzeniania zła w każdym miejscu i o każdej porze, walecznych tropicieli rozmaitych śmiercionośnych ideologii i wszelkiej maści izmów: konsumpcjonizmu, materializmu, postmodernizmu, genderyzmu itp.

Gorszy nas – współczesnych kryptomanichejczyków, z łatwością dzielących ludzi na dzieci światłości i ciemności, walczących, zbawiających świat i próbujących własnymi sposobami wypracować sobie wieczną nagrodę.

Wesprzyj Więź

Gorszy nas, gdy nie pojmujemy, że – jak przypomina nam papież Franciszek – „zbawienie ofiarowane nam przez Boga jest dziełem Jego miłosierdzia. Nie ma takiego ludzkiego działania, niezależnie od tego, jak mogłoby być dobre, przez które moglibyśmy zasłużyć na tak wielki dar”. W końcu gorszy też nas, którzy życzylibyśmy sobie Boga srogiego, bezdusznego, surowego i okrutnego.

Powiedzmy sobie szczerze: taki Bóg wielu z nas gorszy. I będzie nas gorszył, jeśli nie zaczniemy poważnie traktować Ewangelii. To ona jest najważniejsza. Nie prywatne objawienia ani duchowni mówiący ludziom, jak żyć. Nawet jeśli idą za nimi tłumy.

Przeczytaj także: Ksiądz Chmielewski i „ewangelia” lęku

Podziel się

16
1
Wiadomość

Powiedział prawdę, dzięki temu my ją już znamy i wiemy jak żyć…
Czy ks. Rajewskiemu na pewno o taka reakcję na jego artykuł chodziło?
Może o cos całkowicie odwrotnego?

Kościół ma ten sam problem co cała kultura ludzka. Kiedyś przekaz odbywał się pionowo, od tych, którzy coś wiedzieli do mniej oświeconych, którzy godzili się że nie są oświeceni. Dzisiaj, głównie dzięki Sieci każdy może uważać, że jest wystarczająco mądry i chłonąc „mądrość” od innych, którym wydaje się dokładnie to samo.
Kiedyś autorytet Oświeconych wystarczał by nie oświeceni zaczynali podążać ich śladem i się uczyć. Dzisiaj oskarżają i o spisek i gardzenie ludem. Kiedyś, gdy o 20.00 nadawano Odyseję w odcinkach w kolejkach dyskutowano czy Circe pozwoli Odysowi odpłynąć. Dzisiaj nie oglądanie kolejnych produkcji na niczego nie wymagających jest dowodem na tfu! elitaryzm.
Żądamy łatwego, prostego rozwiązania, wytłumaczenia, bez trudnych problemów. Kto stawia przede mną trudne pytania wywyższa się ponad mnie. Ja chce dostać prosta receptę na żylaki, celulitis, zbawienie, dobre życie. Między wierszami tego artykułu tez pokazała mi się reklama treści „Mając 60 usunęłam wszystkie zmarszczki banalnym domowym trikiem”. Prywatne objawienia, stadionowi prorocy, internetowi guru są takimi prostymi trikami. Oni się nie wynoszą, oni maja proste rozwiązania.

Jeden z przekazów ks.Rajewskiego to ostrzezenie przed tworzacymi sie sektami w Kosciele, tworzonymi przez suspendowanych ksiezy, ktorzy za nic mają kary na nich nakladane , to ostrzezenie dla ludzi aby za takimi kaplanami…. nie podązali a szli za Jezusem aby nie tkwili w grzechu. Dlatego uwazam iz to ostrzezenie jest bardzo wazne poniewaz biskupi tych suspendowanych ksiezy za bardzo nie przejmują sie ludzmi uczestniczacymi w spotkaniach z tymi ukaranymi kaplanami. No wlasnie, wiernosc Ewangelii a jej tej wiernosci nie ma u takich ksiezy, ktorzy prowadza ludzi na manowce w stronę zła. Ewangelia musi byc na pierwszym miejscu a nie tłumy.

„Ewangelia musi byc na pierwszym miejscu a nie tłumy”. @Tomasz, zadam proste pytanie: a jeżeli dla jakiegoś bpa Ewangelia nie jest na pierwszym miejscu, co wtedy, należy być mu posłusznym czy nie?

Z Ewangelii wg Sw Mateusza :” Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! „

Panie Konan Ewangelia wg Sw Mateusza o tym mowi, dlatego dałem ten ważny cytat. I mówie tak o abp… Dziędze ze Szczecina, mojego miasta , nie dotyczy to wszystkich biskupów, o reszcie biskupów powinny mówic osoby z ich diecezji.

Analogicznie ostrzega się nas przed oszustwami metodą na wnuczka, policjanta. Niedawno czytałem, że na taki haczyk pewien ksiądz stracił 200 tysięcy. Chcielibyśmy mieć pewność, że ścieżka życiowa jaką podążamy jest słuszna. Od maleńkości karmi nas się propagandą i ideologią, ta religijna jest szczególnie indoktrynująca. Czy ktoś żyjący z nawracania powie, – pomyśl. Czy Bóg w swej nieskończoności potrzebuje wybrańców, by głosili jego słowo i je interpretowali. Czy nie potrafi dotrzeć do każdego z osobna, bez pomocy proroków, świętych pism, cudownych znaków?
Samodzielne myślenie jest wrogiem religii, tak nas wytresowano. Tymczasem autor tekstu przestrzega, nie dajmy się zwodzić, prawda jest gdzie indziej. Gdzie się pytam. Jeśli w ewangelii, to czy trudno ją wydobyć i przekazać prostym zrozumiałym językiem? A może zakopana, przytłamszona siedzi gdzieś w mojej głowie, jeśli sam jej nie wydobędę, ciągle będą mnie oszukiwać na wnuczka… .

Przypomnę, że Kościół uznał pierwsze objawienia w Medjugorje za prawdziwe a o trwających się nie wypowiada (bo trwają). Maryja w Medjugorje daje następujące rady jak żyć: Eucharystia, Spowiedż św. , Słowo Boże , Post i Różaniec. Która z tych rad tak bardzo Księdza bulwersuje?

Ukazał się list biskupa Ratka Pericia, podtrzymujący negatywne stanowisko władz diecezji w sprawie domniemanych nadprzyrodzonych zjawisk. Już sam tytuł listu biskupa znamionuje, jaka jest jego ogólna wymowa. Brzmi on: „Pierwsze siedem dni 'objawień’ w Medjugorie”. Słowo „objawienia” ujęte jest w liście biskupa Pericia w cudzysłów, a analiza pierwszych siedmiu dni ma na celu obalić objawienia już u ich zarania. Biskup Perić drobiazgowo wymienia sprzeczności między relacjami widzących, niespełnione obietnice widzianej w objawieniach Maryi (na przykład brak obiecanego źródła wody w miejscu objawień), dziwne zachowania widzianej Gospy nieprzystające świętej na przykład drżenie rąk. Ordynariusz mostarsko-duvnijski zwraca również uwagę, że opisy wyglądu postaci Maryi przedstawiane przez „widzących” nie dość, że przeczą sobie nawzajem, to jeszcze nie odpowiadają opisom matki Chrystusa zawartym na kartach Ewangelii. Tekst biskupa Pericia z 28 lutego, utrzymany bardziej w tonie zaangażowanej publicystyki niż listu pasterskiego, zawiera między innymi stwierdzenie: „Po niemal czterech dekadach nie istnieje żaden znak (…) tylko fantazje!”. Perić nawiązuje też do relacji „widzących”, wedle których Gospa pozwalała im dotykać swoich szat, a nawet chodzić po swoim rozciągniętym po ziemi welonie. „Takie historie o dotykaniu Matki Bożej, jej ubrania, chodzenia po jej welonie wywołują wrażenie i przekonanie, że chodzi o coś niegodnego, nieautentycznego i skandalicznego. Nie ma to nic wspólnego z katolicką Matką Bożą!” – konstatuje ordynariusz mostarsko-duvnijski. Jego stanowisko jest tak stanowcze, że nie tylko nie potwierdza objawień, ale jednoznacznie im zaprzecza. „Biorąc pod uwagę wszystko to, co przestudiowała i zbadała kuria diecezjalna, włącznie z badaniem pierwszych siedmiu dni rzekomych objawień, można ze spokojem stwierdzić: Matka Boża nie objawiła się w Medjugorie!” – list biskupa Pericia.

Iluż znam katolików, którzy korzystają z KIEROWNICTWA duchowego ze szkodą dla siebie i w gruncie rzeczy dla księdza i Kościoła też to jest szkoda. Pytają się kierownika o wszystko. Jakże słowo kierownik tutaj pasuje! Pytają co zrobić z tym. Co zrobić z tamtym. A czy iść na te studia czy tamte. Czy mieć jeszcze więcej dzieci. A może jeszcze poczekać. Moje dwie najbliższe przyjaciółki tak żyją. To jest straszne! I one się mnie pytają czemu ja nie chcę tak żyć. Im jest dobrze z tym, że to ksiądz zdecydował czy mają urodzić z mężem kolejne dziecko. Dla mnie jest niedowyobrażenia taka ingerencja. Wg mnie ociera się to o nadużycie władzy i powinno podlegać karze kanonicznej.

Mam trochę inne zdanie. W filmie „Uśmiech Mony Lisy” młoda nauczycielka chce wyrwać uczennice z konwencji. Okazuje się jednak, że najzdolniejsza z nich chce zrezygnować ze studiów i w tej konwencji żyć, to jest jej szczęście. Ludzie mają różną konstrukcję psychiczną. Dziś uczy się nas, że najważniejsze to odkryć własną drogę, być samostanowiącym. I temu nie zaprzeczam, ale nie każdego na to stać. Czy to wada? Czy wyrwanie z niej jest zawsze dobrem? Człowiek, któremu w kościele mówią – musisz słuchać własnego sumienia – zaczyna się czuć w tym kościele przeraźliwie samotny. Chciałby być w relacji nie tylko z Bogiem ale też człowiekiem, a każą mu stać na jednych, własnych nogach, samemu szukać, samemu czytać. Dlatego wybiera kogoś do kogo może przylgnąć. Ale błędem jest myślenie, że wystarczy powiedzieć „nie o to chodzi”. On i tak będzie chciał przylgnąć. Dla takich osób potrzebne jest miejsce gdzie będą mogli to zrobić i dojrzeć, a nie mówienie, że ich potrzeba jest błędem duchowym. Ludzie, którzy są w sektach doświadczają ogromnego szczęścia emocjonalnego. Bliskość, pewność. Sekty walą się po czasie. Zawsze, bo to zatrute źródło, ale póki pijesz zaspokajasz pragnienie. Jeśli ci się przerwie to dalej będziesz pragnąć. Nie tego to innego. Nie można spragnionemu powiedzieć „nie chciej pić”. Kościołowi pozostaje dawanie narzędzi rozpoznawania trucizny i powolne cierpliwe nauczanie duchowego rozwoju. Nie stawianie wyzwań, którym podołają tylko najlepsi.

@Basia, to jest znany już od dawna problem. W książkach o Harrym Potterze jego koleżanka angażuje się w walkę o wyzwolenie Skrzatów – stworków, które pracują za darmo w domach bogaczy, bo tak je ukształtowano. Nie potrafi zrozumieć, że one są „szczęśliwe”, że pan je bije, poniewiera i zmusza do pracy ponad siły, a gdy Skrzat umrze, to jego marzeniem jest by ucięli mu głowę i powiesili jak trofeum. I ona nie umie zrozumieć, czemu nie potrafi ich wyzwolić i że one chcą żyć w tym układzie. A odpowiedzią nie jest, że chcą, a że zostali tak ukształtowani, by tego pragnąć, bo nie widzą innej możliwości. Trochę jak z niewolnikiem, który nie chce uciec ku wolności, bo wolność to ukrywanie się przed prawem i żebranie o jedzenie, gdy na plantacji może biją, ale jeść dają.

Ludzi należy zawsze wychowywać do samodzielności, a nie żerować na nieumiejętności podejmowania decyzji. Tym bardziej, gdy ta niemożność służy zaspokajaniu potrzeby władzy przez różnej maści „kierowników”.

Myślę, że wiem o czym piszesz Basiu. Rozumiem to w ten sposób, że nie można zabrać czegoś, nie dając nic w zamian. I się tym zgadzam. Natomiast „tym czymś w zamian” ja nie widzę bezmyślnego wykonywania kierowniczych decyzji kierownika duchowego….tylko uczenie tych osób poprzez malutkie wpierw decyzję samodzielności. Przecież ów ksiądz mógłby się przyczynić do wzrostu dojrzałości danej osoby, a nie jej pogłębiać. Np. przychodzi niedojrzała osoba do księdza i pyta na jakie studia mam iść. To taki kierownik duchowy przecież nie musi jej powiedzieć: idź na matematykę, bo kiedyś wygrałeś konkurs, więc pewnie w tym jesteś dobry. Ale przecież można żądać zadanie przypatrzenia się sobie, zastanowienia się nad swoimi zdolnościami, co chciałoby się robić….lub chociaż poprzez negację: czego na bank nie chciałoby się robić. Cokolwiek. Coś co pchnęłoby te konkretną osobę choć o troszeczkę ku większej dojrzałości i samostanowienia.

Panie Tomaszu, tak pewnie twierdzący że Matka Boża nie objawiła się w Medjugorie -musi Pan znaleźć sposób żeby Matka Boża się do tej Pana diagnozy dostosowała. A ja. Rajewskiego proszę o spokojne i rzetelne zapoznanie się z treściami objawień – to prośba o modlitwę, post, nawrócenie. Może spróbować to zrobić?

W przypadku Medjugorje, wielu ludzi kieruje się emocjami, zupełnie pomijając stanowisko Kościoła, które od wielu lat jest niezmienne. Biskup Mostaru-Duvna, Jego Ekscelencja Ratko Perić (obecnie biskup emerytowany), z całą stanowczością stwierdzał wielokrotnie – objawienia w Medjugorje są oszustwem! Zarówno on, jak i bp. Pavao Žanić (w latach osiemdziesiątych pełnił funkcję biskupa diecezjalnego), wydali negatywne oświadczenia w sprawie rzekomych „objawień” w Medjugorje. Bp. Perić wypowiedział się jasno – Constat de non supernaturalitate [stwierdza się, że nie są nadprzyrodzone]
To, czy objawienia mają charakter nadprzyrodzony, można ustalić dopiero po ich zakończeniu, gdyż nigdy nie wiadomo, czy nie wydarzy się coś jeszcze, co pokaże rzekome objawienia w innym świetle. Jak wiadomo, „objawienia” trwają nadal, jednak wszystko, co zbadały ustanowione komisje, zaprzecza ich autentyczności i Bożemu pochodzeniu. Zarówno przebieg tych objawień, okoliczności, forma, treść orędzi oraz postawa widzących, a także owoce, nasuwają bardzo wiele wątpliwości. Najbardziej niepokojące jest to, że u źródeł tychże objawień, stoi całkowite nieposłuszeństwo zwierzchnikom Kościoła Katolickiego.

Biskup Mostaru-Duvna, Jego Ekscelencja Ratko Perić (obecnie biskup emerytowany), z całą stanowczością stwierdzał wielokrotnie – objawienia w Medjugorje są oszustwem! Uważa on, że wydarzenia medjugorskie są formą manipulacji ze strony fałszywych wizjonerów i księży, którzy czerpią niemałe korzyści z oszukanych milionów katolików, odwiedzających to miejsce. Poprzedni ordynariusz, Jego Ekscelencja Pavao Žanić, również potępiał finansowe machlojki, uprawiane w Medjugorje.
Biorąc pod uwagę wszystko, co ta diecezjalna kancelaria do tej pory zbadała i przestudiowała, w tym pierwsze siedem dni rzekomych objawień, możemy powiedzieć: nie było żadnych objawień Matki Bożej w Medjugorje”.
Także Stolica Apostolska wyrażała w tym czasie kilkakrotnie swoje zdanie w tej kwestii, podtrzymując stanowisko biskupów jugosławiańskich, a potem bośniackich i chorwackich. W 1985 r. ówczesny Sekretarz Kongregacji Nauki Wiary, abp. Alberto Bovone (późniejszy kardynał), ponownie przypomniał włoskim biskupom, aby nie organizowali oficjalnych pielgrzymek do Medjugorje. Stanowisko to podtrzymywał również jego następca w kongregacji, abp. Tarcisio Bertone (późniejszy Watykański Sekretarz Stanu), który podkreślał, że jakakolwiek pielgrzymka do tego miejsca jest niedopuszczalna, ponieważ to sugerowałoby uznanie „objawień” za prawdziwe, oraz byłoby sprzeczne ze stanowiskiem biskupów miejsca.
W związku z tym, biskup Žanić przedstawił w 1990 r. swoje negatywne stanowisko w tej sprawie. Wydał oświadczenie, w którym zawarł wiele niepokojących faktów, aby obudzić sumienia tych, którzy bronią Medjugorje. Wyszczególnił je w 28 punktach. Poniżej wymienione jest kilkanaście z nich. Zostały one ujęte skrótowo.

Opiekunami widzących są franciszkanie, mający na koncie liczne skandale obyczajowe i nieposłuszeństwo wobec biskupa diecezjalnego.
Widzący twierdzą, że „Gospa” broniła jednego z kontrowersyjnych franciszkanów i oznajmiła 13 razy, iż wyrzucony z Zakonu kapłan – mający romans z siostrą zakonną, jest niewinny.
Niektórzy duchowni, kilku zakonników i osoby świeckie ze wspólnot charyzmatycznych, podtrzymywali medjugorskie kłamstwo, w celu korzyści materialnych.
Manipulowano ilością cudownych uzdrowień, jednak po zbadaniu przez komisję lekarską wybranych przypadków, nie stwierdzono cudu.
Wielokrotnie z ust „widzących” wychodziły kłamstwa.
W zapiskach jednej z „widzących” występuje wiele rażących błędów teologicznych.
Manipulowano i wykorzystywano objawienia do własnych celów, zwłaszcza do tego, aby bronić zbuntowanych franciszkanów.
Używano Matki Bożej w spisku prowadzącym do ośmieszenia i obalenia biskupa.
Podważano autorytet zwierzchników Kościoła. „Widzący” twierdzili, że Matka Boża nakazuje biskupowi, aby był posłuszny Jej, a nie papieżowi.
„Wizjonerzy” podważali swoją wiarygodność, przez twierdzenie z całą stanowczością, iż są pewni, że objawia im się Matka Boża, co wskazuje na całkowity brak pokory.
Jedna z „widzących” często tłumaczyła się niepamięcią jakiegoś szczegółu z objawień, zazwyczaj tego, który potem nie sprawdził się.
Wykorzystywano Medjugorje – domniemane miejsce objawień Maryi, dla niemoralnych celów.

Do czego Pan pije? „Dzieci lgną”. To zdanie jest prawdą w wielu przypadkach, niegodziwością jest to lgnięcie wykorzystać! Krzywdy, braki, tęsknoty popychają ludzi do szukania opiekunów, powierników, kogoś kto okaże miłość, pokarze drogę. Wykorzystanie takiej słabości jest podłością.

@Marek2 To zależy na czym takie wykorzystanie polega i jaki rodzaj manipulacji został użyty. Kradzież na wnuka czy „oszust z Tindera” to poziom przestępstwa. Wykorzystanie osoby np. w kryzysie też może nim być (jak w przypadku Pawła M.) ale wybranie za kogoś pracy czy inne nadmierne przewodnictwo oczywiście nie.

Opiekunowie pseudowidzących, to franciszkanie: Ivica Vego, Ivan Prusina, Jozo Zovko, Tomislav Vlasic. Zakonnik Jozo Zovko, suspendowany, otrzymał zakaz wchodzenia do kościoła (w Medjugorie). Ten były ksiądz ma na sumieniu wykorzystywanie seksualne pielgrzymów, urządzanie seansów spirytystycznych. Najbardziej kontrowersyjny jest Tomislav Vlašić, były proboszcz parafii w Medjugorje. W liście do papieża Jana Pawła II przedstawił się następująco: „Jestem ojciec Tomislav Vlašić, ten, który według Boskiej Opatrzności kieruje wizjonerami z Medjugorie”. Ma on dziecko z zakonnicą, s. Rufiną (Manda Kozul). Został suspendowany i wydalony z Zakonu Franciszkanów. Obecnie Vlasic jest członkiem grupy o podłożu ezoteryczno – okultystycznym, Caritas of Birmingham, zwanej Central Nucleus (Więcej na ten temat na: https://www.medjugorje.ws/en/articles/marija-pavlovic-lunetti-tomislav-vlasic-caritas-of-birmingham-friend-of-medjugorje-terry-colafrancesco/

Bardzo duże zastrzeżenia budzi wiarygodność „widzących”. Wielokrotnie z ich ust wychodziły kłamstwa. Zarówno rozmowa, jak i przysięga, którą składali (na krzyż) były nagrane na taśmę. Po przesłuchaniu Mirjany Dragićević, wyszło na jaw wiele kłamstw, które, jak się okazało, były ucieczką od niewygodnej prawdy. Zeznała ona, że poszli opiekować się owcami, a tak naprawdę, spotkali się, by palić papierosy, o czym powiedział ksiądz z ich parafii. Mówiła też o rzekomym cudzie zegarka, którego wskazówki w momencie objawienia zwariowały, co okazało się także sprzeczne z prawdą, gdyż zegarmistrz stwierdził zniszczenie zegarka poprzez jego upadnięcie. Mirjana twierdziła też, że Matka Boża powiedziała, że wszystkie wyznania religijne są równe, co jest sprzeczne z nauką Kościoła Katolickiego.

Ad. 6. Rażące błędy teologiczne stwierdzono po przesłuchaniu Vicki Ivanković, głównej „widzącej”, która prowadziła dzienniczek. Jeden z zapisków dotyczył historii pewnego taksówkarza, który wpadł na zakrwawionego mężczyznę, a ten dał taksówkarzowi zakrwawioną chusteczkę i powiedział: „Rzuć to w rzekę”. Taksówkarz spotkał później kobietę ubraną na czarno. Ta go zatrzymała i poprosiła, by dał jej chusteczkę. Dał jej swoją, ale ona powiedziała: „Nie tą, tylko zakrwawioną chusteczkę”. Dał jej więc chusteczkę, której chciała, a ona wówczas powiedziała: „Gdybyś rzucił ją w rzekę, to byłby koniec świata. Vicka Ivanković napisała też w swoim dzienniku, że zapytała „Matkę Bożą”, czy to wydarzenie jest prawdą, a Ona odpowiedziała, że ​​to prawda, a także wytłumaczyła, że: „Ten człowiek pokryty krwią był moim synem Jezusem, a ja (Matka Boża), byłam kobietą ubraną na czarno”. [Z tych bzdur wynika, że ​​Jezus chce zniszczyć świat, jeśli chusteczka zostanie wrzucona do rzeki i że to Matka Boża ratuje świat!] Widać tu bardzo wyraźne zaniedbanie w podstawowej wiedzy katechetycznej, a także ośmieszanie i sprowadzanie do absurdu wiary katolickiej

Panie Tomaszu, konflikt pomiędzy klerem diecezjalnym a franciszkanami w Hercegowinie doczekał się wielu szczegółowych analiz, których nie będę tutaj wklejał. Nawet w Wikipedii można trochę przeczytać o tych sprawach i ich uwarunkowaniach historycznych. Nota bene Tomislav Vlasic nie był proboszczem w Medjugorje, a informacje o tym, że Jozo Zovko wykorzystywał seksualnie pielgrzymów to fake news rozpowszechniany przez przeciwników podczas jego wizyty w USA. Oczywiście w Sieci możemy znaleźć wiele argumentów za i przeciw, prawdziwych i fałszywych, powielanych przez zwolenników i przeciwników Medjugorje i to zarówno na stronach tradycjonalistów jak i „postępowców”, o czym Pan dobrze wie wklejając np. argumentację ze strony Twojradom.pl „Medjugorje – miejsce licznych „objawień” zbudowane na kłamstwie, wielkiej pysze i nieposłuszeństwie zwierzchnikom Kościoła Katolickiego”. Lecz faktem są natomiast miliony pielrzymów, niezliczone spowiedzi, nawrócenia, rozdane komunie św, i odprawione Msze św. Wielu ludzi zmieniło swoje życie , zaczęło się modlić, korzystać z sakramentów, czytać Pismo św. To są owoce tego miejsca. Nie będę polemizował z argumentami, że jakiś zakonnik ma dziecko itp. Przecież nawet wśród apostołów też znalazł się zdrajca i co to zmienia?

Cała dyskusja pod artykułem ks. Rajewskiego skupiła się na Medjugorje, a przecież chyba nie był to główny zamysł Autora, który jak zrozumiałem, użył Medjugorje jako przykładu : „(…) Nie „tłumy” bowiem świadczą o Bożym pochodzeniu, godziwości i autentyczności danego zjawiska czy wydarzenia, lecz wierność Ewangelii i nauczaniu Kościoła.” Dlatego wziąłem udział w tej dyskusji, bo ja w Medjugorju nie widzę niczego co przeciwstawiałoby się Ewangelii i nauczaniu Kościoła. Podobnego zdania był abp. Hoser, którego Papież Franciszek tam wysłał : https://stacja7.pl/rozmowy/abp-hoser-medjugorie-apokalipsa-toczy-sie-teraz/

Czy Pan może coś takiego wskazać?

„Lecz faktem są natomiast miliony pielrzymów, niezliczone spowiedzi, nawrócenia, rozdane komunie św, i odprawione Msze św. Wielu ludzi zmieniło swoje życie , zaczęło się modlić, korzystać z sakramentów, czytać Pismo św. To są owoce tego miejsca. ”
Czyli, nieważne czy prawda czy nie, grunt że działa. Czy cud czy złudzenie, najważniejsze ze,ludzie się do czegoś modlą i poprawiają.
Miły utylitaryzm. Czy nie obawia się Pan, że niedaleko stąd do przekonania, że nieważne czy Bóg istnieje tak czy inaczej, najważniejsze że ludzie są lepsi?

Nie mówię ze zle , tu chodzi ze w tym miejscu nie ma zadnych objawień i byl zakaz Watykanu organizowania tam pielgrzyek i cos sie zmienilo gdy ludzie nadal tam jezdzili i stad to jest MIEJSCE MODLITWY a nie objawień.

Drzewo nie może być złe. Zło i dobro to skutek posiadania wolnej woli. Drzewo jej nie posiada.

@ Ryszard jak jesz owoc to może być smaczny i dobry, a po czasie cię brzuch rozboli. Owoce Medjugorie nie są dobrze rozpoznane. Bajowa wiara nie jest dobrym owocem.

Niestety, poprzedni mój komentarz nie ukazał się, więc w skrócie: powiela Pan fake newsy ze strony twojradom.pl. Przykładowo: Tomislaw Vlasić nie był proboszczem w Medjugorje a Jozo Zovko nie napastował seksualnie pielgrzymów.
Ksiądz Bartosz Rajewski użył Medjugorje jako przykładu kościoła atrakcyjnego dla ludzi goniącymi za cudownościami i pseudoobjawieniami, o mentalności sekciarskiej . Pisze: „Nie „tłumy” bowiem świadczą o Bożym pochodzeniu, godziwości i autentyczności danego zjawiska czy wydarzenia, lecz wierność Ewangelii i nauczaniu Kościoła.” To oczywiście prawda, ale gdzie w Medjugorje zaprzeczenie Ewangelii i nauce kościoła?
Wysłannik Papieża Franciszka abp. Hoser takich odstępstw nie znalazł w Medjugorje lecz w kościele na zachodzie Europy, gdzie jego zdaniem panuje socjologizm i psychologizm a sakrament pokuty zanikła w obawie przed kulpabizacją.
Polecam wywiad z ks. abp. Hoserem: https://stacja7.pl/rozmowy/abp-hoser-medjugorie-apokalipsa-toczy-sie-teraz/

Pewnie znowu moderacja mnie wytnie, a co tam. Rozgorzała dyskusja o prawdziwości objawień, jedni że prawdziwe inni, że ściema, jeszcze inni, że nie ma znaczenia prawda czy fałsz ważne, by prowadziły nas jedynie słuszną drogą. Jest w naszym Kościele wiele ciemnych kart, choćby handel odpustami, rozgrzeszeniami, sakramentami i zbawieniem ogólnie rzecz biorąc. Harrisa jeszcze ktoś pamięta. Dziś wyklęty, a niegdyś trzeba było się zapisywać do kolejki na jego spotkanie w kościele. Ileż to istnień uzdrowił, cudów naczynił. Mam znajomą, bardzo praktyczna, zaradna i racjonalna kobieta. Do dziś jej nikt nie przekona, że był to szarlatan, przecież uzdrowił jej syna. Ja tam cudów czepiał się nie będę, nie przeszkadzają mi wierzenia innych tak długo, puki nie wchodzą na moje „podwórko” Nie sądzę aby mój Bóg majstrował przy naszym życiu, bawił się z nami w robienie cudów, urządzał sobie szopki kręcąc słońcem, urządzając święte strumyki, cudowne miejsca. jeśli ktoś to wierzy jego sprawa, takie fajerwerki są czysto pogańskie. Jeśli ktoś z tej perspektywy kształtuje sobie obraz Najwyższego, to współczuję. Aby uzmysłowić absurd tego typu percepcji, posłużę się często powtarzanym znakiem, widzianym przez grupę pokutników. Chodzi o wirujące słońce. Widzi go pewna grupa krzyczy cud, a słoneczko świeci na niebie dla wielu innych, o tym samym czasie, oglądane z różnych zakątków niczego nie są świadomi, tylko ta wybrana grupka w wybranym miejscu widzi cud. Zowią to psychozą tłumu i dość łatwo wyjaśniają zjawisko naukowcy. Kościół się broni przed cudami jak może, bo zdecydowana większość deklarowanych, jest tak absurdalna, że aż zadziwiająca. Pamiętajmy jednak, że człowiek to istota, którą ogranicza tylko jego wyobraźnia.

@willac. Wyobraźnia. „A nic nie daje większej władzy nad ludźmi niż kłamstwo. Bo ludzie synku, żyją wyobrażeniami. A tymi można sterować. Ta władza, to jedyne co się liczy” Michael Ende „Nie kończąca się opowieść”. Tylko bajka dla dzieci …

Kościół sam sobie ten dół wykopał. Kiedy czytamy o św. Faustynie czy innych cudach piszący rozwodzą się o tym jak to hierarchia biedakom nie wierzyła ale się przekonała. A potem zdziwienie, że wierzą choć Watykan nie potwierdza.