Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wina z ojca na syna, a nawet wnuka

Prezydent Andrzej Duda w Parlamencie Europejskim 11 marca 2015 r. © European Union 2015 - European Parliament"

Słowa prezydenta Dudy oskarżające osoby aktywne publicznie za winy ich przodków to pozorny moralizm, w istocie kierujący się przeciwko podstawom moralnym kultury, której rzekomo broni.

To nie jest mój osobisty problem: moi rodzice nie walczyli z „żołnierzami wyklętymi”, bo najpierw studiowali, a potem uczyli podstaw elektroniki i nawet nie należeli do PZPR. Nie walczyli też z „żołnierzami wyklętymi” moi dziadkowie, bo obaj zginęli na wojnie (jeden walczył w kampanii wrześniowej, drugi współzakładał konspiracyjne „Wigry”); ani babcie, bo jedna po wojnie uczyła wiejskie dzieci, a druga imała się rozmaitych prac, od prowadzenia bufetu na lotnisku po urzędowanie w księgowości na Politechnice Warszawskiej, żeby, będąc wdową, utrzymać się z trójką dzieci. Co do pradziadków, to jeden był w Dwudziestoleciu współtwórcą, a potem rektorem odnowionej SGGW, a drugi – kolejarzem w Galicji. Prababcie prowadziły domy…

Czy już zauważyłeś, Czytelniku, co się dzieje? To, co powyżej, to klasyczne wyjaśnianie, że się nie jest wielbłądem. Ale żeby wypowiadać się w jakimś sporze, warto jednak ustalić, czy jesteśmy w nim przymusowym przedmiotem, czy też, na podstawie wolnej decyzji, podmiotem sporu. Choć sam spór wydaje mi się intelektualnie miałki, a moralnie wstrętny.

Pan prezydent w wywiadzie dla TVP Historia powiedział tak: „Bardzo wiele wpływowych miejsc we współczesnej Polsce zwłaszcza po 1989 r. w mediach i innych wpływowych instytucjach, fundacjach, zajmują osoby, których rodzice czy dziadkowie aktywnie walczyli z  Żołnierzami Wyklętymi w ramach utrwalania ustroju komunistycznego, czyli krótko mówiąc, byli zdrajcami – dzisiaj byśmy tak powiedzieli wprost, ja w każdym razie bym tak powiedział. […] Miejmy tego świadomość, że dzisiaj dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk w różnych miejscach. Nigdy nie będą chcieli się zgodzić na to, żeby prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną, będą zawsze przeciwko temu walczyli” (przytaczam za relacją Dziennik.pl)

No to dla czystości wywodu zostawmy na boku kwestię oceny „żołnierzy wyklętych”: przyjmijmy, że ich zbrojna działalność w 1945 r. była bez wyjątku i we wszystkich szczegółach szlachetna – i tym samym, że ludzie, którzy opowiedzieli się po przeciwnej stronie, nie mieli absolutnie żadnych zupełnie argumentów, czyli że byli bezdyskusyjnymi i świadomymi własnego zaprzaństwa zdrajcami Ojczyzny. W porządku, roboczo przyjmijmy, że była to walka jednoznacznego dobra z oczywistym złem.

Nawet obóz polityczny prezydenta przyznaje milcząco, że można w trakcie życia zmienić poglądy na słuszne

I przy takim założeniu przyjrzyjmy się tej wizji. Rodzi się dziecko ZŁYCH LUDZI. I załóżmy – a to w przypadku pokolenia urodzonego po wojnie nie jest założenie pozbawione empirii – że następnie dziecko to buntuje się przeciwko aksjologii rodziców. Co ma zrobić, żeby jako siedemdziesięciolatek nie narazić się panu prezydentowi? Czy dobrze rozumiem, że w gruncie rzeczy powinno nic nie robić, zaszyć się w kątku i udawać przez całe życie, że go nie ma? Bo aktywne przeciwdziałanie skutkom tego, co robili rodzice, czyli branie udziału w opozycji antykomunistycznej (co nieraz powodowało zajęcie po 1989 roku eksponowanego stanowiska) naraża je tylko na zarzut, że zinfiltrowało szlachetny ruch, od urodzenia dotknięte przekazaną mu w genach winą?

Ale idźmy dalej, bo pan prezydent nie zatrzymał się na pokoleniu dzieci. To dziecko dorosło i ono ma z kolei dzieci. To już wnuki tamtych złych ludzi. Nie mylę się chyba, że i na nim – zdaniem obecnych władz – ciąży owa wina, uniemożliwiając mu jakiekolwiek publiczne działanie? Bo w tle jest dziadek, który był zdrajcą? I w gruncie rzeczy wszystko jedno, jakie wybory podejmuje wnuk? A w każdym razie jakiekolwiek „eksponowane stanowisko” jest mu wzbronione, czy tak? Ponieważ… No właśnie, co z uzasadnieniem? To, co osiągamy w życiu, od nas zależy – czy od naszych przodków? Można się od nich wyzwolić, czy nie?

A przecież nawet obóz pana prezydenta przyznaje milcząco, że można w trakcie życia zmienić poglądy – co tam poglądy dziadków, własne poglądy! – i nawrócić się. To np. casus sędziego Andrzeja Kryże (podsekretarz stanu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, natomiast wcześniej, do rozwiązania, członek PZPR i, nawiasem mówiąc, syn stalinowskiego sędziego, uczestniczącego m.in. w mordzie sądowym na rotmistrzu Pileckim – por. Wikipedia), Stanisława Piotrowicza (członek PZPR od 1978 roku, prokurator oskarżający opozycję w stanie wojennym), a nawet Antoniego Macierewicza (w młodości – trockista), nie wspominając o Marcinie Wolskim czy Krzysztofie Czabańskim (w swoim czasie członkowie PZPR). Czy więc poprawnie rozumuję, że istnieje metoda na skuteczne oczyszczenie się zarówno z własnych win, jak z win rodziców, dziadków i pradziadków (!) – pod warunkiem mianowicie, że znajdziemy się we wspomnianym obozie politycznym pana prezydenta? Czy przypadkiem to rozumowanie, odwołujące się z pozoru do etyki (co prawda niechrześcijańskiej, ale o to na razie mniejsza), w ostatecznym rozrachunku nie jest po prostu narzędziem moralnego szantażu?

Znów jednak „dla dobra śledztwa” odłóżmy na bok tę oczywistą niekonsekwencję. Przyjrzyjmy się samej idei dziedziczenia winy. Tak, w tradycji judeochrześcijańskiej istnieje JEDEN GRZECH, który się dziedziczy, a mianowicie tzw. grzech pierworodny. Wszystkie pozostałe popełnia się na własne konto i nie obciążają one krewnych, czy potomków (ideę tzw. grzechu pokoleniowego odrzucił zdecydowanie w 2015 r. Episkopat Polski – zob. tutaj). Bez tego założenia lądujemy bez ratunku w świecie deterministycznym, w którym o naszym losie decydują NIEODWOŁALNIE decyzje rodziców, o ich losie – znów nieodwołanie – decyzje ich z kolei rodziców i tak dalej. To jest myślenie rodem z marksizmu-engelsizmu (i praktyki stalinowskiej!), któremu zresztą wymyka się sam Marks, bo przecież jego rodzice doprawdy nie pochodzili z proletariatu. Temu myśleniu przeciwstawia się konsekwentnie cała tradycja Kościoła Powszechnego, którego święci w ogromnej części buntowali się przeciwko aksjologii domu rodzinnego. Inaczej musielibyśmy stwierdzić, że fałszywymi świętymi są Franciszek z Asyżu, Agnieszka męczennica, Augustyn z Hippony, żeby już o Pawle z Tarsu nie wspominać.

Nawet liczni święci buntowali się przeciwko aksjologii domu rodzinnego

Zawzięty obrońca tego typu myślenia może bronić się na dwa sposoby. Jeden: istnieje sentyment do przodków i potomek z założenia będzie ich bronił. Naprawdę? A Niklas Frank, syn generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich? A, żeby z przeciwnej strony rzecz pokazać, Patricia Hearst, córka magnata prasowego? Józef Stalin, wychowywany na prawosławnego księdza? Janis Joplin, która miała być grzeczną dziewczynką? Z zachowaniem proporcji: któryś z braci Kurskich (za mało wiem o ich domu rodzinnym, żeby ustalić, który)? Świat jest pełen zbuntowanych dzieci. Nie twierdzę, że klimat domu rodzinnego jest dla nas nieważny. Owszem, jest ważny, gdyż musimy go albo przyjąć, albo odrzucić (plus możliwości pośrednie). I nieraz ludzie decydują się na to ostatnie rozwiązanie. Ten sposób obrony słów pana prezydenta jest po prostu niezgodny z empirią.

Wesprzyj Więź

Drugi sposób obrony to dostrzeganie (odłożonej przeze mnie kilka akapitów temu) skomplikowania, jakoby rzekomego, sytuacji powojennej, to widomy dowód na niewygasłe sentymenty. Ale tu znów fakty mówią inaczej. O kontrowersyjnych biografiach niemałej części „żołnierzy wyklętych” mówią historycy, których KREW JEST CZYSTA. Podkreślam złośliwie to wyrażenie, gdyż w słowach prezydenta Andrzeja Dudy widać wyraźnie, daj Boże nieuświadomiony, swoisty rasizm: przekonanie, że pokrewieństwo znaczy więcej, niż nasze świadome decyzje życiowe. Chyba że staniemy się chwalcami prezesa Kaczyńskiego.

Jest mi bardzo przykro, ale nie umiem pozbyć się w tym momencie skojarzenia z aforyzmem pewnego zbrodniarza, który miał powiedzieć: „To ja decyduję, kto tu jest Żydem”. Nie chodzi mi, rzecz jasna, o zrównywanie PiS z NSDAP – należy znać miarę, inaczej zrelatywizujemy zło nazizmu. Nie da się porównać zjełczałego masła i kurary, że niby jedno i drugie szkodzi. Chodzi mi tylko o fakt, że uruchomiono myślenie, udrapowane w szaty moralizmu, a w istocie kierujące się przeciwko podstawom moralnym kultury, której rzekomo broni.

Tekst pierwotnie ukazał się w blogu autora pod adresem jerzysosnowski.pl 

Podziel się

Wiadomość

Pan Prezydent, nie ma prawa obrażania. Kompletnie jestem zdołowany Jego zachowaniem. Jezuniu!…. Facet powinien być poza wszystkie hołoty,, którzy plują, a stał się jednym z nich. Bo go rodzice po katolicku wychowali?

Tezy wygloszone przez Dude (nie moge uzyc slowa Prezydent…za to przepraszam) sa po raz drugi oficjalnie wygloszone i po raz pierwszy po liscie Episkopatu. Smiem twierdzic na tej podstawie, ze porownanie wspolnosci dzialania „zjelczalego masla i curary”….juz niedlugo beda mialy tozsame znaczenie. A przywolujac ich projekty o dlugoletnim rzadzeniu……musimy zdac sobie sprawe…ze umysly zostaly juz zatrute i wydaja swoje owoce.

Zaczynając od wypowiedzi pana Dudy, o tym, że po 89roku wiele ważnych stanowisk zajmują dzieci i potomkowie tych,którzy zwalczali Żołnierzy wyklętych, Autor tekstu poszedł dalej ze swoją interpretacją wypowiedzi prezydenta, jak to „wina z ojca na syna a nawet wnuka…”
Zgadzam się z Autorem, że każdy ma prawo zmiany zdania,zrewidowania swoich poglądów.
Niemniej nie widzę gdzie w wypowiedzi Pana Dudy jest jednoznaczne stwierdzenie, że i dzieci i wnuki winne są czynów ich ojców i dziadków.
Odnajduję tam jedynie stwierdzenie ogolnikowe,niestety bardzo często zgodne z prawdą, że dzieci i wnuki dbając o dobre imię swych przodków nie chcą dopuścić do tego by niewygodna prawda ujrzała światło dzienne. I tyle. Reszta to jak pisałem na początku piękna interpretacja Autora, który barwnie rozwija wizję jak to się prezydent będzie mścił na dzieciach i wnukach…

Takie „ogólnikowe stwierdzenia” wypowiada się w określonym celu. To nie jest gadka szmatka u cioci na imieninach tylko konkretna, przemyślana wypowiedź głowy państwa. Jej cel jest oczywisty, bądźmy szczerzy i nie udawajmy głupszych od siebie. Chodzi o utrwalanie w swoim elektoracie myślenia o „prawdziwych” i „nieprawdziwych” Polakach. Tylko w ten sposób przedstawicie tzw „dobrej zmiany” mogą uniknąć kompletnej nielogiczności swojego zwracania jednych Polaków przeciw drugim będąc jednocześnie partią odwołującą się do ojczyzny, patriotyzmu, jedności narodowej. Jak można jednocześnie bronić Polski i Polaków atakując cześć spośród tych Polaków wlasnie? Tylko pokazując że „tamci” to zdrajcy i nieprawdziwi Polacy. Stąd te wszystkie „targowice” „gorsze sorty” itd. Są to zabiegi czysto PRowe, podobnie jak komentowana wypowiedz prezydenta. To tak jakby ktoś na oficjalnym państwowym stanowisku powiedział: „wśród muzułmanów jest wielu terrorystów”. Prawda? Pewnie prawda, chociaż równie prawdziwe jest ze wśród chrześcijan, ateistów i innych rownież. Ale tego typu wypowiedzi mają swój określony cel, ktory przy odrobinie obiektywizmu, którego Panu życzę, jest łatwo dostrzegalny. Pozdrawiam

No cóż ja bym zaczął jeszcze wcześniej ,jakieś tysiąc lat temu kiedy to niektórzy z polan zdradzili swoich braci i zaczęli służyć kościołowi katolickiemu. Osiem wieków trwała religijna wojna domowa w czasie której pod byle pretekstem więziono,torturowano ,palono czy w inny sposób mordowano niewiernych więc może zacznijmy od tych zdrajców i sług kościoła a jak rozliczymy te tysiąc lat to te czterdzieści zajmie nam tylko chwila. 😀

Zgadzam się z p. Szymonem Ołowiem, że jest autor nadinterpretuje wypowiedź Prezydenta w celu z góry założonym.
„Miejmy tego świadomość, że dzisiaj dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk w różnych miejscach. „. Czy to jest nieprawda? Ale jak z tej wypowiedzi można logicznie wywnioskować, że oni wszyscy są zdrajcami, to nie wiem, może ktoś mi wytłumaczy, ale bez teorii o sortach itd., czysty logiczny wywód…

Panie Piotrze, odpowiedź daje sam pan Duda w dalszej części swojej wypowiedzi, którą należy jednak interpretować w kontekście ulubionej przez PiS odpowiedzialności zbiorowej. A mianowicie: jeśli ktokolwiek krytykuje działalność któregokolwiek z tzw. żołnierzy wyklętych to oznacza to ni mniej ni więcej tylko, że jest potomkiem zdrajcy. Wszyscy, którzy zajmują ważne stanowiska (dodatkowo ciekawe, że wśród nich zostały wymienione fundacje), a pokuszą się o krytykę polityki historycznej PiS, która opiera się na wymazywaniu z tej historii bandyckich zbrodni niektórych z tzw. żołnierzy wyklętych, muszą być gotowi na zaliczenie ich do grona potomków zdrajców. Bo jedynie właśnie ci potomkowie mogą chcieć krytykować. Nikt inny nie ma powodów. Skoro z kolei podejmują się tej krytyki, to oznacza, że walczą o dobre imię swoich przodków-zdrajców, nie chcą dopuścić do ujawnienia ich win. Co za tym idzie, tym razem osobiście dokonują ponownej zdrady. A zdrajców należy z eksponowanych stanowisk odsunąć.
Czy wystarczająco logiczny wywód Panu zaproponowałam?

„Czysty, logiczny wywód”. Właśnie takie usprawiedliwianie Pana Dudy jest czystą manipulacją – by nie rzec, oszustwem. Tę wypowiedź należy rozumieć jednoznacznie negatywnie w kontekście całej pisowskiej retoryki i działań łamiących zapisy Konstytucji. To zaczyna się dyktatura. Kto tego broni jest naiwny, wariantem lub kanalią. Życzę zdrowia. A będzie potrzebne.

„Miejmy swiadomosc, ze dzisiaj dzieci i znajomi niekompetetnych poslow PIS, ktorzy walczyli o zdobycie wladzy w Polsce, zasiadaja w spolkach i zajmuja wiele eskponowanych stanowisk w roznych miejscach.” Czy jest to zdanie nacechowane pejoratywnie w stosunku do tych dzieci czy tez nie?
PISowskie rzniecie glupa. Klasyk.

Jak to się stało że rodzice Jarosława i Lecha Kaczynskich (ich ojciec podobno żołnierz AK) dostali całą willę w latach 50-tych? Bo zazwyczaj osoby związane z II RP byli surowo tępieni.

Może przy okazji Andrzej Duda by to wyjaśnił?

Dziwię się, że „Więź” zamieszcza artykuł, skądinąd bardzo zgrabnie napisany, który mistrzowsko i precyzyjnie wypacza rzeczywistość. Wypowiedź Pana Prezydenta, zacytowana w artykule, dotyczy ujawniania prawdy o osobach, które ” w ramach utrwalania ustroju komunistycznego” walczyły z Żołnierzami Wyklętymi. Zaś główna teza artykułu prowadzi czytelnika do wniosku, jakoby Pan Prezydent zrzucał winę tych osób na ich dzieci i wnuki. Czy redaktor Naczelny nie ma pojęcia o zasadach logicznej wypowiedzi? Czy jest to raczej świadoma manipulacja nie tylko Autora artykułu, ale też Redakcji? Droga Redakcjo, przez wiele lat „Więź ” była intelektualną wyspą na mapie PRL-owskiej nowomowy. W dzisiejszych czasach nadal jest ogromne zapotrzebowanie na myśl i dyskusję. Bez nich nie uleczymy ran po stalinizmie i PRL-u. Bo nie oszukujmy się, te rany są i dzielą społeczeństwo.Ale do katharsis, jakim może być publiczne nazwanie zła po imieniu, potrzeba argumentów i logicznego wywodu, nie manipulacji.

Szanowna Pani!
Też byśmy chcieli, żeby było tak jak Pani pisze. Niestety, w wypowiedzi prezydenta był wyraźny determinizm. Proszę przeczytać to zdanie:
„NIGDY nie będą chcieli się zgodzić na to, żeby prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną, będą ZAWSZE przeciwko temu walczyli”.

Jak już pomrą wszyscy powiązani z PRL-em, będziemy żyć szczęśliwie i dostatnio (również intelektualnie)! Chyba, że Jaśnie nam Panujący usankcjonują (obowiązującą w KRLD) odpowiedzialność za 'zdradę’, do trzeciego pokolenia. Wtedy ja, 28 letnia osoba, również będę musiała ponieść konsekwencje członkostwa w PZPR mojego dziadka, który zmarł dużo wcześniej zanim pojawiłam się na świecie…no ale jak mus to mus 😉

Przepraszam , ale czy człowiek , może inaczej , czy za człowieka który popełnił jakiekolwiek przestępstwo , przed sądem odpowiada cała rodzina ? czy On sam ? Tak wogóle zapewne Wszyscy wiedzą , lub widzieli , jakie majątki ma rodzina po byłych zbrodniarzach hitlerowskich , zabrać im i puścić boso na ulicę ?!!!!! ludzie opanujcie się , niech się wszyscy zajmą sprawami bierzącymi i będzie ok , życie toczy się dalej pozdrawiam

nie wiem czy ktoś czytał cały wywiad którego fragmenty są przedmiotem niniejszych filozoficznych dywagacji więc posyłam linka 😉 na początku wzbogaciłbym owe dywagacje o realia,konkrety np lekturę powiązań resortowych dzieci służb,mediów,polityków… o historie geszeftów smutnych panów np. z WSI z tzw. elytą (i na siłę kreowanymi „autorytetami”), której to przedstawiciele oświadczają beztrosko ze Państwo nasze istnieje tylko teoretycznie i w ogóle H,D i kamieni kupa itpitd… nieśmiało mniemam, że przesadne filozofowanie i teoretyzowanie w oparciu o fragmenty wywiadu nie jest wskazane lepiej skupić się na konkretnych osobach i zdarzeniach historycznych ale do tego trzeba trochę wysiłku by odpowiednią wiedzę zdobyć 😉 pozdro hej! http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/wywiady/art,104,wywiad-prezydenta-rp-dla-tvp-historia.html

Niedaleko pada jablko od jabloni. Jak syn, ojciec i wnuk ida w slady dziadka to prezydent ma racje, a jak nie ida to sie mija z prawda, a ze historia zna rozne przypadki, to kazdy trzeba z osobna rozpatrzyc.

Jerzy Klechta
Pan Prezydent „palnął”. Nie ma usprawiedliwienia. Nie sądzę wszak, że „palnął” nieświadomie. On zwrócił się do licznego elekoratu, wypełnionego „tłuszczą ” łaknącą krwawych jatek. Jest to wypróbowany sposób zdobywania popularności wśród mas o prowieniencji dość paskudnej.

Zgadza sie. Nic takiego PAD Nie powiedzial. Tezeba my wytykac blędy, ktore robi, a nie blędy rzekome, wydumane. Chyba ze celowo ktoś chce ośmieszyć wszelką opozycje I zrobić preen dla wroga.

zgadza sie. Nic takiego PAD Nie powiedzial. Trzeba mu wytykac blędy, ktore robi, a nie blędy rzekome, wydumane. Chyba ze celowo ktoś chce ośmieszyć wszelką opozycje I zrobić prezent dla wroga.