rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Świat bez Herberta jest pusty

Zbigniew Herbert (przed 1983 r.). Fot. Wikimedia commons / na licencji CC

Odkąd głos Pana Cogito ucichł w jego warszawskim mieszkaniu, nie ma u kogo szukać odpowiedzi na najważniejsze, choć bolesne pytania.

Byłam wtedy studentką polonistyki, internet dopiero się rozpędzał, o śmierci poety dowiedziałam się rankiem, z gazet. Pamiętam pierwszą refleksję: nie zdążyli z Noblem… I drugą, że grzmotami żegnał się świat z tym, którego pióro niejeden raz zmąciło sielankowy spokój umysłu leniwego czytelnika. Błysk, grzmot i piorun jego strof szarpał pogodzonych z bylejakością, odpornych na Dekalog, nieczułych na powracające, fundamentalne pytania Pana Cogito.

Świat bez Zbigniewa Herberta jest pusty. Odkąd głos Pana Cogito ucichł w warszawskim mieszkaniu, nie ma u kogo szukać odpowiedzi na najważniejsze, choć bolesne pytania.

Jeszcze nikt nie podjął wyzwania, jeszcze się nikt nie zaczął mierzyć. Poeci kłaniają się przed publiką, czytelnicy czerpią z nakładów, ale gładkie odpowiedzi nie wyczerpują wołających z samego dna serca pytań.

Pustka po Herbercie wciąż jest raną i wyrzutem sumienia. Zwłaszcza dla tych, którzy lubią nagradzać uległych. I nikt jeszcze nie podniósł „drewnianego patyka, którym przez 73 lata uderzał w deskę”, nikt nie znalazł kołatki Mistrza „od niestrzeżonych ogrodów”.

Kiedy o 4 nad ranem 28 lipca 1998 r. umierał, nad Warszawą przetaczała się gwałtowna burza. Nie wiadomo, czy ją słyszał. Od miesięcy w oddychaniu pomagał mu respirator, miał rurkę w tchawicy, nie mógł mówić. Ale w ostatnim roku życia potrafił jeszcze dokończyć i wydać dziewiąty tom wierszy.

W maju świat poetycki ujrzał „Epilog burzy”. W lipcu Epilog Poety.

Jeszcze dzień przed śmiercią zdążył poprosić odwiedzającego go ks. Wiesława Niewęgłowskiego o spowiedź. Ksiądz wspominał, że uspokoił się po niej i rozpogodził, i wyznał, że Chrystus rozumie jego cierpienia…

Nie było Im łatwo. Wychowany w katolickim domu lwowskich tradycji szukał na własną rękę. I był wobec Boga boleśnie uczciwy.

Nie powinien przysyłać syna – pisał w „Rozmyślaniach Pana Cogito o odkupieniu”.

zbyt wielu widziało
przebite dłonie syna
jego zwykłą skórę

zapisane to było
aby nas pojednać
najgorszym pojednaniem

zbyt wiele nozdrzy
chłonęło z lubością
zapach jego strachu
nie wolno schodzić
nisko
bratać się krwią

nie powinien przysyłać syna
lepiej było królować
w barokowym pałacu z marmurowych chmur
na tronie przerażenia
z berłem śmierci

W krótkich strofach zawarł to samo, co kard. Ratzinger we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo”: „Dużo łatwiej byłoby wierzyć w «coś» wiecznego, tajemniczego i oddalonego niż w Boga z przebitymi dłońmi”.

A w jednym z „Brewiarzy” Herbert zapisał wyznanie, które – choć surowe wobec samego siebie – potwierdza, że wciąż jednak się do Niego odzywał i wypatrywał Go na tej ostatniej prostej:

Wesprzyj Więź

Panie,
wiem że dni moje są policzone
zostało ich niewiele
tyle żebym jeszcze zdążył zebrać piasek
którym przykryją mi twarz

nie zdążę już
zadośćuczynić skrzywdzonym
ani przeprosić tych wszystkich
którym wyrządziłem zło
dlatego smutna jest moja dusza
(…)
dlaczego
życie moje
nie było jak kręgi na wodzie
obudzonym w nieskończonych głębiach
początkiem który rośnie
układa się w słoje stopnie fałdy
by skonać spokojnie
u twoich nieodgadnionych kolan

Przeczytaj też: Pożegnać utracone, czyli Kawafis pociesza Antoniusza

Podziel się

3
Wiadomość

Kilka tygodni temu poeta i pisarz Jarosław Marek Rymkiewicz opublikował na łamach “Gazety Polskiej” swój głośny wiersz pt. “Krew”. Zdaniem wielu doskonale oddaje on hańbę smoleńskiego pseudośledztwa i wydarzeń poprzedzających tragedię 10 kwietnia 2010 roku, w tym tajnych układów Tusk-Putin. Dziś przypominamy ten przepiękny i przeszywający serce utwór ilustrując go wstrząsającym rysunkiem Andrzeja Krauzego – przygotowanym specjalnie dla wPolityce.pl. Tak artysta podsumowuje mijający rok.
REKLAMA

KREW

Krew rozlepiona na afiszach
Krew na chodnikach i na ścianach
Krew – jak poranna wtedy cisza
Krew – czarne plamy na ekranach

Krew na kamiennych szarych płytach
Na białych rękawiczkach Tuska
Krew która o nic was nie pyta
Krew jak złamana w sadzie brzózka

I jak na polach polne maki
I nad polami białe chmury
Jak narodowi dane znaki
Oni wznosili się do góry

Krew na fotelach tupolewa
Zmywana szlauchem o świtaniu
Jeszcze wam ona pieśń zaśpiewa
To będzie pieśń o zmartwychwstaniu

18 października 2013
Pociesza tylko jedno, rodza sie nowi poeci, dzieki Ci Boze. Jakbym czytal Herberta.

Szanowna Pani moze Pani napisac lepszy, Wiez napewno Pani to umozliwi. Pani mowi tak jak poslowie PO, ta ustawa jest marna, pisana na kolanie itd i tp. Prosze sie pochwalic lepszym tekstem. Krytykowac jest bowiem najlatwiej.

Panie Kamilu, słowo “lapidarnie” z poprzedniego mojego komentarza nie odnosiło się do Pana wpisu, którego nawet nie czytałam, a tekstu o Herbercie. Tak, więc Pan może dalej tworzyć, jeżeli tylko redakcja ” Więzi” pozwoli.

Tytuł za mocny, sugerujący obecnie panujacy nihilizm. Zamiast pusty inne słowo/a. Np. Bardziej zobojętnialy na sens. Mniej dociekliwy. Itp. Lapidarny od lapis kamień znaczy krótki, bo na kamieniu da się napisać tylko sentebcję.

Szanowny Panie, napisałam wystarczająco sporo. W życiu mam co robić, nie chcę więcej. Publikacje w naturalny sposób poddaje się ocenie i nie ma w tym nic złego, dlatego ” Wieź” udostępnia miejsce na komentarze, poza tym ma wystarczająco dużo osób, które piszą dobrze o literaturze, lubię czytać innych, nie siebie. A tak przy okazji, jak jesteśmy przy recenzjach i ocenie, Pan również może popracować nad swoimi komentarzami ….