Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wśród kandydatów na nowego papieża nie ma alternatywy wobec linii Franciszka

Papież Franciszek. Fot. Long Thiên / Wikimedia Commons

Dlaczego papież Franciszek nie wybiera na kardynałów nikogo, kto by się z nim nie zgadzał?

W chwili śmierci Jana Pawła II, w kwietniu 2005 r., było 117 kardynałów poniżej 80. roku życia, uprawnionych do wyboru jego następcy. Dwóch z nich nie mogło uczestniczyć w konklawe ze względów zdrowotnych, co oznaczało, że w momencie rozpoczęcia konklawe do Kaplicy Sykstyńskiej przybyło 115 kardynałów.

Ponieważ Jan Paweł rządził przez niemal 27 lat, wszyscy z wyjątkiem dwóch z tych kardynałów byli mianowani przez niego – jedynie Joseph Ratzinger z Niemiec i William Baum ze Stanów Zjednoczonych otrzymali swoje birety kardynalskie z rąk papieża Pawła VI.

W tej grupie uderzające były dwie rzeczy: duża różnorodność stanowisk teologicznych i politycznych, które reprezentowali, w tym zarówno zdecydowani liberałowie, jak i zdecydowani konserwatyści. A także wysoki profil publiczny, jaki nosiło tak wielu kardynałów, wynikający z dziesięcioleci przywództwa w najbardziej widocznych katolickich instytucjach na świecie.

Być może w kolegium kardynalskim jest wielu kandydatów „zmiany”, ale ich poglądy nie miały jeszcze szansy ujawnić się publicznie

John L. Allen Jr.

Udostępnij tekst

Dla tych, którzy chcieliby bardziej postępowej alternatywy dla Jana Pawła II, istniało wiele wiarygodnych opcji. Należeli do nich Godfried Danneels z Belgii (zanim jego dziedzictwo zostało zmarnowane przez skandale związane z nadużyciami), Paul Poupard i Jean-Louis Tauran z Francji, Dionigi Tettamanzi z Włoch, Oscar Rodriguez Maradiaga z Hondurasu, Claudio Hummes z Brazylii, Karl Lehmann i Walter Kasper z Niemiec, Cormac Murphy-O’Connor z Wielkiej Brytanii, Josè da Cruz Policarpo z Portugalii … i oczywiście Jorge Mario Bergoglio z Argentyny, nawet jeśli wtedy nie było do końca jasne, jak bardzo się zmieni.

Nad nimi wszystkimi górowała postać kardynała Carlo Maria Martiniego z Mediolanu, jezuickiego purpurata, który przez co najmniej dwie dekady reprezentował „wielką nadzieję” liberalnego skrzydła Kościoła. To 12 znanych i utytułowanych duchownych, którzy mogliby reprezentować zmianę kierunku, wszyscy zostali wyniesieni do Kolegium Kardynalskiego przez Jana Pawła II – a nie jest to lista pełna.

Takie osoby stanowiły coś, co można nazwać „lojalną opozycją” wobec Jana Pawła II, czyli kardynałami, którzy podziwiali papieża, ale byli również znani z tego, że nie zgadzali się, zarówno publicznie, jak i prywatnie, z niektórymi aspektami jego pontyfikatu.

Ostatecznie konklawe opowiedziało się za kontynuacją, wybierając Josepha Ratzingera, ale nie było to spowodowane brakiem wiarygodnych alternatyw.

Po 27 sierpnia, kiedy papież Franciszek odbędzie swój kolejny konsystorz, będzie 132 kardynałów w wieku poniżej 80 lat, a więc uprawnionych do głosowania w konklawe, z czego 83 będzie mianowanych przez Franciszka – to bardzo blisko 87 osób, które musiałyby osiągnąć większość dwóch trzecich głosów, aby wybrać następnego papieża.

Dla przypomnienia, nic nie wskazuje na to, że pontyfikat papieża Franciszka zbliża się do końca. Papież odrzucił plotki o rezygnacji i, pomijając chroniczny problem z kolanem, wydaje się być w dobrej kondycji. Warto jednak zastanowić się nad obecnym układem sił w Kolegium Kardynalskim.

W grupie kardynałów-elektorów, którzy pojawią się po 27 sierpnia, łatwo zauważyć kandydatów „kontynuujących”, czyli takich, którzy stanowiliby konsolidację programu Franciszka. Trudniejsze jest wskazanie kandydatów „zmiany”, czyli pretendentów, którzy stanowiliby alternatywę, zwykle w nieco bardziej konserwatywnym, a przynajmniej ostrożniejszym kluczu.

Nieformalne badania obserwatorów Kościoła często wskazują dość krótką listę takich możliwości: kard. Wim Eijk z Utrechtu w Holandii, kard. Péter Erdő z Budapesztu na Węgrzech, kard. Marc Ouellet z Kanady, szef watykańskiej Dykasterii ds. Biskupów, kard. Mauro Piacenza z Włoch, szef watykańskiej Penitencjarii Apostolskiej, kard. Malcolm Ranjith z Kolombo w Sri Lance, kard. Robert Sarah z Gwinei, były prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.

Niezależnie od tego, co można sądzić o perspektywach tych sześciu postaci, oto uderzająca rzecz w tej liście: żaden z tych kardynałów nie został mianowany przez papieża Franciszka. Wszyscy otrzymali swoje birety kardynalskie z rąk Jana Pawła II lub Benedykta XVI. Innymi słowy, nawet wytrawni obserwatorzy kościelni mają trudności ze wskazaniem jednego kardynała mianowanego przez obecnego papieża, którego można by określić jako część „lojalnej opozycji”.

Krytycy bez wątpienia powiedzą, że ten brak wynika z tego, że papież Franciszek domaga się osobistej lojalności, wywyższając tylko te osoby, które się z nim zgadzają. Wskażą na przykład na arcybiskupów Jose Gomeza z Los Angeles, Ignatiusa Kaigamę z Abudży w Nigerii i Anthony’ego Fishera z Sydney jako arcybiskupów mających wiarygodne pretensje do biretu kardynalskiego, którzy znani są z tego, że skłaniają się choć trochę ku prawicy, a których jak dotąd pozostawiono na lodzie.

Istnieją jednak co najmniej trzy inne możliwe wyjaśnienia. Po pierwsze, ponieważ Franciszek kładzie nacisk na dawanie biretów kardynalskich na peryferiach świata, niezwykle duża część obecnego grona purpuratów jest w zasadzie nieznana. Być może w kolegium jest wielu kandydatów do „zmiany”, ale ich poglądy nie miały jeszcze szansy ujawnić się w pełni na arenie publicznej.

Po drugie, Jan Paweł miał szczęście odziedziczyć episkopat w późnych latach 70. i 80. ubiegłego wieku, w którym wciąż znajdowali się giganci epoki Soboru Watykańskiego II, czyli biskupi, którzy zdobyli pozycję po przełomowym wydarzeniu Kościoła katolickiego XX wieku. Takie talenty nie są równomiernie rozłożone w każdym pokoleniu i może nie jest sprawiedliwe obwinianie Franciszka za to, że nie znalazł tego, co nie istnieje.

Po trzecie, żyjemy w czasach takiego ekstremizmu politycznego, że cała koncepcja „lojalnej opozycji” jest trudniejsza do sprzedania niż w czasach Jana Pawła. Franciszek może mieć uzasadnione obawy, że jeśli wyniesie do Kolegium Kardynalskiego osobę o alternatywnych poglądach, część formuły „opozycja” może być bardziej wyrazista niż „lojalność”, co spowoduje jeszcze większy podział i rozproszenie.

Jakkolwiek by tego nie tłumaczyć, faktem jest, że dla tych, którzy chcą zerwać z podejściem papieża Franciszka, trudno jest teraz przewidzieć, kto mógłby być ich kandydatem.

Wesprzyj Więź

Oczywiście można by również argumentować, że po ponad 30 latach programu Jana Pawła II/Benedykta XVI nieuniknione było, że następny papież pójdzie w ich ślady… I wszyscy wiemy, co się okazało.

Tekst ukazał się 17 lipca na portalu „Crux”. Tłumaczenie Katolickiej Agencji Informacyjnej. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Rezygnacja Franciszka? To nie będzie koniec świata

Podziel się

2
2
Wiadomość

Kardynałowie albo z peryferii, gdzie nie ma tradycji chrześcijaństwa, albo tacy, którzy mają dziwne poglądy na temat płci lub grzechu nieczystości. Nie mogę się oprzeć, by nie przyglądać się temu wielkiemu kłamstwu toczącemu się na gąsienicach teologii.

Dotykasz bardzo istotnego tematu, którym jest „papierek lakmusowy” wojtyłowskiej teologii ciała. Zauważ, że nawet w swoim wpisie próbujesz oceniać kandydata przez pryzmat kryteriów, jakimi kierował się Jan Paweł II. Nieważne, co dany kardynał ma do powiedzenia, ważne, by nie lubił gejów i mówił, że seks bez ślubu jest zły. Reszta się nie liczy. To, jak zgubna była to droga historia już pokazała. Czemu więc nadal mamy brnąć w to samo?

Ja raczej jestem sfokusowany na czystości, Panie Jerzy. To świat żyje nieczystością i dopóki to się nie zmieni, będzię wciąż tarzał się w błocie, zamiast z niego wstać i iść za Chrystusem. By the way. Jestem żonaty . O czystości w seksie pisali różni mistycy, filozofowie i ludzie doświadczeni duchowo. Nie mieli na myśli wstrzemięźliwości w małżeństwie, ale o aspekt duchowy w małżeńskim współżyciu. Naprawdę nigdy się Pan z tym nie spotkał, chodząc już tak długo po ziemi?

@Robert
Tak długo chodzę po ziemi, że spotkałem się takimi rzeczami / zachowaniami, że byłby pan zaskoczony.

Słyszałem także o grzechu nieczystości w kapłaństwie (ciekawe czy pan o tym słyszał ?): pedofilia, współżycie z kobietami, mężczyznami, z prostytutkami zarówno damskimi jak męskimi i wiele innych nieczystych zachowań.

Mają nas prowadzić rzekomo do zbawienia… To niech się odpowiednio zachowują lub zrzucają sutanny.
Proste jak budowa cepa.

Osoba sama mająca „problemy z rozporkiem” nie będzie mi mówić jak mam żyć (ani ci ich koledzy oraz przełożeni, którym to nie przeszkadza). Najpierw niech sami się nauczą jak się żyje przyzwoicie.

A Pan jest na tyle czysty, że może nauczać i naucza o czystości?

@Robert
„A Pan jest na tyle czysty, że może nauczać i naucza o czystości?”

Czy ja kogokolwiek nauczam o czystości ?
Czy pan jest poważny ?
To pan wciąż „naucza” innych komentujących i się wywyższa jaki to pan „czysty” i „prawy”, jakie to „widzenia” pan ma czy też głosy w głowie. Jaki to z pana „arcy-katolik”. Teksty pełne złośliwości.
Ciekawym w jakich wizjach pan otrzymuje takie instrukcje ?

Ja wymagam tylko konsekwencji jeśli chodzi o duchownych:
nie daje się ? jest zboczeńcem ? degeneratem ? przestępcą ? to fora ze dwora !
Wykonując inny zawód też można żyć.

Pan wymaga od duchownych, a ja od Pana… Nie wolno mi, skoro Panu wolno?

@Robert
„Pan wymaga od duchownych, a ja od Pana… Nie wolno mi, skoro Panu wolno?”

Gdybym ja wymagał od pana to i pan by mógł ode mnie a ja od pana niczego nie wymagam. Wisi mi to, że tak kolokwialnie napiszę.

Czy ja pana pouczam co ma pan robić ze swoim rozporkiem ?
Mówię, że ma pan postępować tak czy inaczej ?

Mnie pańskie życie erotyczne nie interesuje. Niech pan się realizuje jak panu pasuje.

Mnie interesuje tylko zgodność tego czego mnie (sic!) duchowni nauczają z ambony a tego jak się sami prowadzą. Nie każdy musi być księdzem. Nie mówiąc już o przestępcach.

Jakież to dzisiaj pan miał widzenie ? Nauczać Jerzego2 co ma robić pod kołdrą ?

Współczesny Kościół też jest sfokusowany na czystości, bo to zwyczajnie wygodne. W przypadku innych grzechów trzeba by było dodatkowo zmierzyć się z konsekwencjami. Bo na przykład piętnując ksenofobię i rasizm nie wystarczy tylko mówić, ale również pomóc ludziom z granicy i obozów. Zaś z „czystością” nic nie trzeba. Wystarczy ograniczyć się do pustego krytykowania, zaglądania ludziom do łóżek i wymagania od innych, nie od siebie.

@Jerzy. Ale nie wymaga Pan ode mnie, bo najpierw nie wymaga od siebie. Co nie, Panie Jerzy? Takiemu to dobrze 🙂

@Robert
„Ale nie wymaga Pan ode mnie, bo najpierw nie wymaga od siebie”

Co ja wymagam od siebie to moja sprawa i sam o tym wiem najlepiej.

A od pana nie wymagam bo… jest mi pan zupełnie obojętny.
Nie interesują mnie osoby, które wywyższają się ponad innych i są pyszne (słyszał pan takie trudne słowo w swoich wizjach ?)

„po ponad 30 latach programu Jana Pawła II/Benedykta XVI nieuniknione było, że następny papież pójdzie w ich ślady… I wszyscy wiemy, co się okazało.”

Okazało się, że „Wielki” Jan Paweł II kompletnie zawalił sprawę Ameryki Południowej i Europy, co zaowocowało niespotykanym kryzysem. Podobnie też wyciął niemal całą katolicką teologię, próbując lansować swoją własną agendę, która była całkowicie niezrozumiała. Nic więc dziwnego, że następuje obecnie w Kościele „dewojtylizacja”, czyli próby usunięcia spuścizny Jana Pawła II. Dla Kościoła to dobrze.

Dwa dokumenty Kongregacji Doktryny Wiary z lat ’80 doceniały teologię wyzwolenia i rozumiały jej korzenie. Domagały się tylko korekty. Sprawę w swoje ręce wzięło Opus Dei (patrz np. działalność prymasa Peru, kard Cipriani) i dwuręcznym młotem rozwaliło całą teologie wyzwolenia nie dając ludowi bożemu niczego lepszego, niż dawali zielonoświątkowcy. Owszem, obciąża to Jana Pawła II i kard.Ratzinegera, ale nie bezpośrednio.

Problem w tym, że nie do końca rozumiały. Rozumiały z perspektywy papieża Polaka, dla którego istniał prosty podział, z dogmatem ontologicznego zła marksizmu. Zamiast przyjrzeć się realnym problemom Ameryki Południowej papież wolał to zniszczyć, bo mu się źle kojarzyło. Ta sprawa obciąża go bezpośrednio.

Ty jesteś walet pik. Zgadnij, co to znaczy? Błazen pyta.

Żeby mnie obrazić musiałbyś się bardziej wysilić. Proponuję troszkę lektury Gutiereza i Boffa, wówczas możemy wrócić do rozmowy na poziomie.

Czytałem też tę monografie naukową Gaj, Utopia wyzwolenia a Kościół Franciszka, w której autor bezwiednie popełnia błędy taktyczne w swej subtelniej strategii obrony postawy Franciszka

Znajomość tych lektur daje Ci lepsze argumenty, niż błaznowanie. Czemu więc ich nie wykorzystać?

@Wojtek. Są godniejsi ode mnie, by widzieć te argumenty z lektur i je wygłaszać bardziej profesjonalnie, choć wcale nie bardziej skutecznie. Ja z tych argumentów intelektualnych skręcam sobie słomiane berełko i wywijam nim dla zabawy.

Bronić Franciszka nie mam zamiaru, bo też widzę ogrom jego błędów. Ale błędy Franciszka nie sprawią, że nagle skandaliczna postawa Jana Pawła II stanie się dobra. Przeciwnie, ona sprawiła, że Ameryka Południowa jest dla katolicyzmu już nie do uratowania.

Franciszek na Kubie spotkał się z Cyrylem, nie z katolikami.
Zaś zarzut umacniania władzy należy kierować w stronę Jana Pawła II. To on wybierając między wspólnotami podstawowymi a władzą wolał wspierać prawicowe junty.
A sytuacja jest nie do uratowania o tyle, że wpływy pentekostalistów są tam na tyle potężne, że Franciszek wywiesił już białą flagę i przyjął taktykę pentekostalizacji katolicyzmu.

I tym zawiódł, rozczarował i zaskoczył katolików na Kubie. Czytałem o tym na kubańskich forach. Franciszek zupełnie nie umie odczytywać znaków i potrzeb duchowych w przeciwieństwie do JPII, który swymi pielgrzymkami dojeżdżał do samych serc.

Co pan przez to rozumie „Podobnie też wyciął niemal całą katolicką teologię, próbując lansować swoją własną agendę, która była całkowicie niezrozumiała”. Po prostu pytam.

Sobór Watykanski 2 był dziełem ponad 20 wielkich katolickich teologów. Spośród nich na palcach jednej ręki można policzyć tych, których Jan Paweł II NIE uciszył. A w schyłkowej fazie pontyfikatu polował już na płotki, bo nikt wielki się nie ostał. Modelowym przykładem był casus ks. Dupuis.
A w miejsce teologicznej pustyni Jan Paweł II próbował wciskać swoją teologię ciała. Spowodowało to, że katolicyzm zamiast zajmować się realnymi odpowiedziami na pytania stawiane przez świat okopał się w hasłach zakazu aborcji i nienawiści do LGBT. Inne tematy zeszły na dalszy plan.

Zadzwoniła do mnie pani z ubezpieczalni, z bardzo korzystną ofertą polisy na życie. Pytam co będę z tego miał. Ona, pańscy spadkobiercy dostaną 2 miliony złotych. Ponawiam pytanie, co ja z tego będę miał. Właściwie nic, bo pieniądze będą po pana śmierci, odpowiada. Tam w zaświatach będę maił satysfakcję, że się dzieci o kasę po mnie pożarły tyle, że wtedy guzik to już mnie będzie obchodzić, prawda. Podano ilu jest kardynałów przed 80 rokiem życia, ja bym wolał informację, jak jest średnia wieku tych co spośród siebie będą wybierać, jeśli przekracza 70 to ekscytacja tematem jest bezprzedmiotowa. Do 2030 roku wszyscy będą musieli wymienić Prawa Jazdy, już nie będzie bezterminowych. Lekarz zdecyduje, czy się nadajesz na kierowcę, jeśli nie to do dyspozycji jest kariera polityka, albo hierarchy kościelnego, zawsze jest wybór.

Realnym krzyżem tego pontyfikatu jest wewnętrzna opozycja wobec dobrych zmian w Kościele, które Franciszek mógłby wprowadzić, ratując to, co zniszczył Jan Paweł II (zahamowanie reform soborowych).