Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Ukraińcy i Rosjanie mają wspólnie nieść krzyż podczas Drogi Krzyżowej w Koloseum. Ukraina protestuje

Franciszek podczas drogi krzyżowej 10 kwietnia 2020 roku w Watykanie. Fot. TVP/VOD

To pomysł niewłaściwy i dwuznaczny. Gesty pojednania między obu narodami będą możliwe dopiero, gdy skończy się wojna, a winni zbrodni przeciwko ludzkości zostaną skazani – mówi abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK).

W poniedziałek Watykan opublikował szczegóły dotyczące wielkopiątkowego nabożeństwa Drogi Krzyżowej, które po dwuletniej przerwie, spowodowanej pandemią, odbędzie się w rzymskim Koloseum.

W gronie rodzin, którym powierzono przygotowanie rozważań, a także niesienie krzyża pomiędzy kolejnymi stacjami, są przedstawiciele Ukrainy i Rosji. Jak informowało Radio Watykańskie, tekst rozważania przy XIII stacji – śmierci Jezusa – napisały przyjaciółki pracujące w Rzymie: Ukrainka Albina i Rosjanka Irina, one też – wraz z bliskimi – mają nieść krzyż przy przedostatniej stacji.

Na pomysł ten zareagował ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej Andrij Jurasz. „Ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej rozumie i podziela ogólne zaniepokojenie Ukrainy i wielu innych wspólnot, dotyczące pomysłu zebrania razem ukraińskich i rosyjskich kobiet do niesienia krzyża podczas piątkowej Drogi Krzyżowej w Koloseum. Pracujemy obecnie nad tą kwestią, próbując wyjaśnić trudności w jej realizacji i możliwe konsekwencje” – czytamy w jego wpisie na Twitterze.

Głos zabrał też abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK). – Uważam ten pomysł za niewłaściwy i dwuznaczny, niebiorący pod uwagę kontekstu wojskowej agresji rosyjskiej na Ukrainę. Dla ukraińskich grekokatolików teksty i gesty XIII stacji tej Drogi Krzyżowej są niezrozumiałe, a nawet obraźliwe, zwłaszcza, gdy spodziewamy się drugiego, jeszcze bardziej krwawego ataku wojsk rosyjskich na nasze miasta i wsie. Wiem, że również nasi bracia katolicy obrządku łacińskiego podzielają z nami te myśli i troski – stwierdził hierarcha w wypowiedzi dla Wydziału Informacji UKGK.

Ujawnił, że przekazał do Stolicy Apostolskiej liczne negatywne reakcje wielu biskupów, kapłanów, mnichów i świeckich z Ukrainy, przekonanych, że gesty pojednania między obu narodami będą możliwe dopiero, gdy skończy się wojna, a winni zbrodni przeciwko ludzkości zostaną skazani zgodnie z prawem.

Zwierzchnik UKGK poprosił Stolicę Apostolską o rewizję tego projektu. – Mam nadzieję, że moja prośba, prośba wiernych naszego Kościoła, prośba wiernych Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego na Ukrainie – zostaną wysłuchane – oświadczył abp Szewczuk.

Pomysłu broni natomiast o. Antonio Spadaro, jezuita, redaktor naczelny czasopisma „La Civiltà Cattolica”. – Papież Franciszek jest pasterzem, a nie politykiem. A tym, co stara się przekazać, jest przesłanie Ewangelii. Zatem w chwili takiej jak ta – bardzo trudnej, kiedy rzecz jasna ma miejsce agresja, kiedy mamy do czynienia z atakowanym i z agresorem – przesłaniem, jakie może dać Franciszek, jest prorocze przesłanie Ewangelii. To znaczy: przesłanie pojednania – przekonuje na antenie włoskiej telewizji RAI. – Stąd papieska decyzja, by poświęcić wspólnie Rosję i Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi. Stąd też decyzja, by zorganizować Drogę Krzyżową, podczas której dwie osoby, przyjaciółki – jedna Ukrainka, a druga Rosjanka – wspólnie w milczeniu niosą krzyż – dodaje.

Wesprzyj Więź

– Pojednanie nie jest czymś, co można sobie wyobrazić w krótkim czasie, być może będzie musiało minąć całe pokolenie. Jednak potrzeba, aby ktoś dał temu światu w tym momencie proroczy znak – zaznacza jezuita.

Przeczytaj też: Wojna nigdy nie jest rozwiązaniem, ale nie może być dziś innej alternatywy niż wspieranie Ukraińców

KAI, DJ

Podziel się

Wiadomość

Gdyby Franciszek od razu stanął po właściwej stronie i nazwał agresora to takie gesty by miały inną wartość i byłyby do obrona.
A tak to cóż, z chrześcijańskiej postawy wynika niestety kabaret podszyty podejrzeniami iż dwuznaczna postawa papieża jest wynikiem jakichś potajemnych powiązań Watykanu z Rosją.
Błąd. Najpierw podpadł kościelnej konserwatywnej „prawicy”, a teraz „lewicy”. Chyba już został całkiem sam.

Najgorsze, że nie padło z ust Franciszka potępienie Rosji i powiedzenie tego wprost z nazwaniem państwa, które jest agresorem.
Nawet na TT dzisiejszy wpis: „światowa potęga”, a nazwanie wprost, że Rosja morduje, gwałci, kradnie, jest agresorem nie padło. Tak jakby chęć zobaczenia się za wszelką cenę z Cyrylem było ważniejsze. A ten Cyryl „błogosławi” temu, co ruscy robią.
Nasi biskupi też dopiero po jakimś czasie byli w stanie napisać swój list z prośbą o wybaczenie. Tutaj Ukraińcy są zabijani cały czas, wywożeni, gwałceni- nie można obok siebie na zasadzie równości postawić. Dobrze na TT wyjaśnił to p. Terlikowski, jak bardzo Franciszek nie potrafi się w tej sprawie dobrze zachować, a watykańska dyplomacja to już w ogóle jest pomyłką.

Moralny chaos wśród wierzących wprowadza papież teraz tym pomysłem.
Ja zadaję sobie pytanie o fundamenty Ewangelii – naprawdę polegają na takim rozmywaniu rzeczywistości? Na wymuszaniu pojednania, kiedy Ukraina dalej płonie? I będzie gorzej.
Na czym one się w tej wspólnocie w ogóle opierają? Te zasady Ewangelii.
Chowanie głowy w piasek to częste zachowanie. Dyskrecja. Hipokryzja. Znam takich. Pozdrawiam.
Miłosierdzie dla niejednej osoby = każdego przestępcę obronię. Biedni rosyjscy chłopcy.
Dwuznaczna postawa Watykanu jest nie do obronienia. Widzę to od początku wojny w Ukrainie.
Ta obłuda była już wcześniej – przy pedofilii. Ale teraz krzyczy do mnie.
Papieża nawet nie stać na przyjechanie do Polski – nie mówiąc o Ukrainie.
Na Maltę pojechał. I teraz będzie jakieś szopki odstawiał – jak przedstawienie w przedszkolu.

Aby ochronić swoje sumienie przed rozmywaniem Prawdy dużo komentowałam.
Już nie da się mówić, że co my wiemy – bo prawosławni i grekokatolicy są wdzięczni papieżowi,
bo nazywa wojnę rzezią i masakrą. Karetki przysyła.
Nie – oni mają dość – ale co mają mówić oficjalnie.
Świetnie, że zareagowali w sprawie tego rozważania do Drogi Krzyżowej.
Bo tak – w piątek papież mówi – jedno w świątek drugie. Nie trzyma się to przysłowiowej …
Ale apologeci mile widziani. Zero. Nawet pani Białkowska zamilkła. Też ją przerosło.
Plus pan Parolin. Osobny przypadek do rozważenia. Wcześniej był Mc Carrick.
https://dorzeczy.pl/religia/288454/jest-szansa-na-poprawe-porozumienia-chiny-watykan.html
Oburzenie na Ukrainie jest widoczne – nie pomogą sympatyczne teksty broniące papieża.
Gdybym była gwałcona, nie chciałabym usłyszeć w momencie gwałtu, że mam się już zastanawiać jak przebaczyć oprawcy.
„Ostatecznie zapamiętamy nie słowa wrogów, ale milczenie przyjaciół.”
Martin Luther King.
Dla zdrowia warto przestać czytać te słowa Watykanu. Przestaję.

To tak pięknie pokazuje że chrześcijaństwo kompletnie utraciło swój moralny potencjał. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół” wydaje się zupełnie nieaktualne, a opowieści o pierwszych chrześcijanach, którzy rzucani lwom na pożarcie jeszcze na arenie błogosławili prześladowcom wydają się czystą fantastyką. Chrześcijaństwo wydaje się być systemem narzucającym ludziom ciężary nie do udźwignięcia w imię niejasno obiecanej przyszłej szczęśliwości.

btw, bo w „Niedzieli” tego nie przeczytacie 🙂 „Metropolita gdański abp Tadeusz Wojda przywrócił do pracy duszpasterskiej „w ograniczonym zakresie” księdza Arkadiusza Cz. Duchowny rozsyłał fotografie męskich genitaliów do swoich uczniów z gimnazjum, których miał uczyć religii. Poszkodowani mieli poniżej 15 lat.”

Można w takich sytuacjach dostrzec, jak bardzo Kościół katolicki jest związany z szeroko rozumianym Zachodem. Działa w zachodniej przestrzeni etycznej i kulturowej, względnie tam gdzie (jak np. w Afryce subsaharyjskiej) gdzie Zachód ma jeszcze stosunkowo silną pozycję. Ale już w obliczu działań takich państw jak Rosja czy Chiny, Kościół jest w dużej mierze bezradny. Nie „bezsilny” (Kościół potrafi przekuć słabość w siłę), ale właśnie bezradny – bez pomysłów, bez instrumentów działania, chyba też bez zaplecza pozwalającego na stworzenie jakiejś długofalowej strategii.

Pomysł z Drogą Krzyżową to właśnie oznaka tej bezradności. Oczywiście nieadekwatny do sytuacji, ale skoro nie wiadomo co robić, a coś przecież zrobić trzeba, to sięga się po stare sposoby, może tym razem zadziała? Rzeczywistość nie pierwszy raz zaskoczyła Kościół, ale tym razem może już nie być czasu na wieloletnie namysły i powolne wdrażanie zmian.