Warstwa popiołu z ciał Żydów spalonych w krematoriach Treblinki i Auschwitz jest do dzisiaj na sercu każdego z nas.
Przemówienie wygłoszone 27 stycznia 2022 r. podczas kieleckich uroczystości Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu
20 stycznia 1942 roku, w pewnej willi w podberlińskiej miejscowości Wansee, szefowie głównych instytucji rządowych III Rzeszy w niespełna 90 minut ustalili plan „organizacyjnych, logistycznych i materialnych działań zmierzających do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej w Europie”.
Jedną z najważniejszych decyzji stało się ustalenie „kto jest Żydem”. Było to ważne. Pozwalało bezbłędnie zidentyfikować i zabić tych, których unicestwić należało, zgodnie z przyjętą wcześniej ideologią oraz podjętymi decyzjami.
Nie uczymy młodszych pokoleń, jak mają żyć, by okropności z przeszłości nigdy się nie powtórzyły. Nie uczymy, bo sami tak żyć nie umiemy
Siedem miesięcy od tej konferencji zgładzono uwięzionych w kieleckim getcie Żydów, mieszkańców naszego miasta, a także osadzonych w nim Żydów z innych miejsc regionu, z Polski, jak również spoza kraju. W sumie dwadzieścia jeden tysięcy ludzi. W ciągu trzech sierpniowych dni. Starców i dzieci. Kobiety i mężczyzn. Bogaczy i nędzarzy. Wykształconych i niewykształconych. Wierzących i niewierzących. Religijnych ortodoksów i komunistów. Zdrowych i chorych. Silnych i słabych. Wszystkich. Bo byli Żydami. Tymi samymi Żydami, którzy budowali to miasto, tworzyli jego instytucje, gospodarkę, oświatę, kulturę, handel, finanse. Dwadzieścia jeden tysięcy. Jedna trzecia mieszkańców naszego miasta.
W komorze gazowej Treblinki Niemcy zabili naczelnego rabina Kielc z lat 1915-1939 , urodzonego w Kielcach Abele Abrama Rapaporta, męża pobożnego, mądrego, bardzo zaangażowanego w budowanie przyjaznych stosunków z polskimi i chrześcijańskimi sąsiadami. W Auschwitz niemieccy zbrodniarze zamordowali majora Mojżesza Pelca – lekarza, społecznika, miejskiego radnego, piłsudczyka i legionistę, utrzymującego przyjazne relacje z marszałkiem Piłsudskiem, który nie raz odwiedzał go w Kielcach. Syn Mojżesza – w Polsce Janusz, w Izraelu Johanan – kilka lat później odnalazł zabójcę swojego ojca, żyjącego spokojnie w podwiedeńskiej wsi, i go zastrzelił.
Niemcy unicestwili wszystkich, wszystkich, którzy Żydami byli, lub których za Żydów uznali. Przeżyła garstka.
Warstwa popiołu z ciał kieleckich Żydów spalonych w krematoriach Treblinki i Auschwitz jest do dzisiaj na sercu każdego z nas. Każdego, niezależnie czy o tym wie, czy nie wie, czy to odczuwa, czy też nie, czy sobie tego życzy, czy stanowczo temu zaprzecza. To popiół, który nie pozwala nam pozostać spokojnymi. Nie trzeba być winnym, by czuć się winnym. Nie trzeba być świadomym tego, że nosi się w sobie poczucie winy, jeśli wcześniej za nas i bez nas poczucie winy wyparto, zatarto i zaprzeczono winie. Albo też sami, z własnej woli i z powodu własnych przekonań, poczucie winy wyparliśmy, zatarliśmy, zaprzeczyliśmy jej.
A czego jesteśmy winni? Winni jesteśmy niepamięci. Winni jesteśmy nieczułości na cierpienie. Winni jesteśmy niezrozumienia czym była Zagłada, winni jesteśmy jej pomniejszania przez nieuprawnione porównania, zestawienia, pomniejszania. Winni jesteśmy, że niewiele nauczyliśmy się z tego ponurego doświadczenia ludzkości i człowieczeństwa. Że nadal jest wiele zagrożeń wynikających z nienawiści, fanatyzmu, rasizmu i uprzedzeń.
Winni jesteśmy, bo niewystarczająco uczymy dzieci, młodzież szkolną, studentów pamięci o ofiarach: mężczyznach, kobietach i dzieciach, których pozbawiono praw, którzy byli prześladowani i mordowani. Nie uczymy młodszych pokoleń, jak mają żyć, by okropności z przeszłości nigdy się nie powtórzyły. Nie uczymy, bo sami tak żyć nie umiemy.
Kilka dni temu Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła deklarację wzywającą rządy wszystkich krajów świata do przeciwstawiania się antysemityzmowi i negowaniu Holokaustu „w całości lub częściowo”, jak napisano. Deklaracja stwierdza, że negowaniem Holokaustu są „celowe wysiłki, by usprawiedliwić albo minimalizować skutki Holokaustu i jego najważniejszych elementów, w tym kolaborantów (…), rażące umniejszanie liczby ofiar, sprzeczne ze źródłami próby obwiniania Żydów o przyczynianie się do Zagłady, oświadczenia i wypowiedzi, które przedstawiają Holokaust jako pozytywne wydarzenia”.
Jest więc według ONZ negowaniem Holokaustu przemilczanie lub pomniejszanie udziału tych córek i synów naszego narodu, którzy nękali, szantażowali, ograbiali, denuncjowali, wydawali oprawcom, brali udział w nagonkach, a także sami mordowali Żydów, lub denuncjowali polskich sąsiadów niosących Żydom pomoc. Robili tak czy to z powodu zadawnionej nienawiści, czy nieposkromionej zachłanności, czy też dla obu tych przyczyn.
Niedługo przed swoją śmiercią Doktor Marek Edelman powiedział: „(…) to znaczy, że nie dość dobrze uczymy, system edukacyjny jest zły. Bo nienawiść dużo łatwiej wzbudzić, niż skłonić do miłości. Nienawiść jest łatwa. Miłość wymaga wysiłku i poświęcenia. Pozwalamy, żeby na ulicach miast demokratycznych krajów, w imię swobód demokratycznych, odbywały się marsze nienawiści i nietolerancji. To zły znak. I to nie jest demokracja, bo demokracja nie polega na przyzwoleniu na zło, nawet najmniejsze, bo ono może nie wiadomo kiedy urosnąć. Musimy uczyć w szkołach, w przedszkolach, na uniwersytetach, że zło jest złem, że nienawiść jest złem i że miłość jest obowiązkiem. Musimy walczyć ze złem tak, żeby ten, który czyni zło, zrozumiał, że nie będzie dla niego litości”.
W imię tych dwudziestu jeden tysięcy zamordowanych mieszkańców Kielc, wcześniej udręczonych fizycznie, psychicznie i duchowo, opuszczonych w swoim cierpieniu, w ich imię, w nasze imię, abyśmy mogli usunąć ze swoich serc ich popioły – zróbmy wszystko, żeby zło nie zwyciężało. Nie uczmy młodych nienawiści, ale uczmy ich miłości, uczmy ich człowieczeństwa. Sami bądźmy dla siebie ludźmi. Zacznijmy od tego, że będziemy dla siebie samych ludźmi. I mówmy prawdę.
Mistyczny rabin z Kalifornii, Shlomo Carlebach, powiedział: „Problemem świata nie są źli ludzie, oni byli, są i będą aż po kres. Problem tkwi w tym, że dobrzy ludzie nie jednoczą się, nie są razem i dlatego nie mają sił, by zwyciężać. Zjednoczenie dobra to potężne światło, tak potężne, że usuwa cały mrok ze świata. Nie potrzeba tak naprawdę walczyć ze złem. Wystarczy nasycić świat dobrem, a zło po prostu w nim utonie, rozpuści się”.
Tytuł od redakcji
Przeczytaj też: „Kto został w tyle, tego strzelano”. Krwawy szlak u progu wolności
Czy to nie jest wezwanie do polityki historycznej? Zaznaczam, że to nie jest zarzut.
„Winni jesteśmy, bo niewystarczająco uczymy dzieci, młodzież szkolną, studentów pamięci o ofiarach.” – Pozwolę sobie się nie zgodzić! Ilość wiedzy przekazywanej w szkole w tym temacie jest ogromna, a wręcz przytłaczająca. W mojej szkole, zaledwie 20 lat temu temat holokaustu zajmował z dobry rok, w tym lektury często dla dzieci niewyobrażalne, z makabrycznymi opisami, wycieczki do obozów, przedstawienia w teatrze. Program nie zmienił się zasadniczo. Również kultura w Polsce jest przesiąknięta tym tematem, ilość odwołań, wystaw, konferencji, festiwali, filmów. Ten tekst to banały, które dobrze się przy takich okazjach powtarza, brzmią pompatycznie. Nie można zapomnieć tak o Holokauście Żydów jak i o niczyjej innej tragedii i zagładzie w II WŚ, jednak obecne pokolenia dzieci nigdy nie będą patrzeć na to z tą samą bezpośredniością, co pokolenia wcześniejsze, które miały kontakt z ofiarami i świadkami tego co się stało. Oczywiście należy dbać by ludzie nie dopuścili do podobnej sytuacji, ale od czasu II WŚ podobne sytuacje uż miały miejsce – w Kambodży, w Rwandzie, w byłej Jugosławii. Jednoczenie się dobra jest pięknym postulatem, ale najwięcej zła dzieje się tam gdzie pojawia się poczucie zagrożenia. To strach wyzwala obojętność i zgodę na zło. Istotnym jest by uczyć ludzi jak odróżniać realne zagrożenia od manipulacji. Uczyć zdrowego krytycyzmu (nie podważania dla zasady, raczej ostrożności w ocenach).