Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Przerażona Europa

Paryż. Fot. Pedro Lastra / Unsplash

W swojej długiej historii Europa przyzwyczaiła się skutecznie chronić swoich granic, kontrolować sytuację wewnętrzną. Obecna coraz bardziej wymyka się jej spod kontroli – mówi prof. Georges Mink z Kolegium Europejskiego w Natolinie.

Natalia Pochroń: Francuski poeta i prozaik Paul Valéry napisał w 1931 roku, że „historia jest najbardziej niebezpiecznym produktem, który stworzyła chemia intelektu”. Czy rzeczywiście? 

Prof. Georges Mink: Oczywiście, że tak. Chociaż Paul Valéry napisał to odnosząc się do trudnej sytuacji z początków XX wieku, jego słowa znajdują zastosowanie również obecnie. Z tym że dzisiaj słowo „historia” zasadniej by zastąpić wyrażeniem „polityka historyczna”. Tak sparafrazowane zdanie idealnie opisuje to, jak funkcjonuje dziś zbiorowa pamięć historyczna i w jaki sposób jest instrumentalizowana oraz wykorzystywana przez różne grupy do osiągania konkretnych korzyści. To właśnie rozgrywana na różne sposoby i upolityczniana pamięć historyczna jest tak bardzo szkodliwa. Historia to rzecz zupełnie oddzielna. Sama w sobie, jako dziedzina naukowa z ogromnymi tradycjami metodologicznymi i epistemologicznymi, jest źródłem cennej wiedzy, bardzo potrzebnej społeczeństwom do odkrywania ich przeszłych losów i kształtowania tożsamości.

W jaki sposób historia wpływa na to, jak Polacy postrzegają samych siebie jako naród?

– Ciężko tu wskazać jednoznaczny obraz Polski, wspólny dla wszystkich jej mieszkańców. Polacy mają do niej stosunek bardzo osobisty, ale z tego powodu również zróżnicowany. Możemy więc zauważyć cały wachlarz postaw – od patriotyzmu krytycznego, który Jan Józef Lipski definiował jako patriotyzm gotowy do rewizji własnej wiedzy i przyjmowania odpowiedzialności za wyrządzone przez siebie zło, do patriotyzmu martyrologicznego, przedstawiającego wyidealizowany i bezkrytyczny obraz narodu. Obie te postawy są obecne w świadomości Polaków i uaktywniają się w zależności od okoliczności. 

Pamięć historyczna była w Polsce przez długi czas marginalizowana, zamiatana pod dywan. Dzisiaj coraz mocniej dochodzi do głosu i okazuje się, że jest jeszcze wiele trudnych aspektów, które nie zostały odpowiednio przepracowane, ciągle bolą Polaków

prof. Georges Mink

Udostępnij tekst

Czy któraś z nich jest dominująca?

– Myślę, że nie, przy czym trzeba tu zauważyć jedno. Okres komunizmu sprawił, że pamięć historyczna była w Polsce przez długi czas marginalizowana, zamiatana pod dywan. Dzisiaj coraz mocniej dochodzi do głosu i okazuje się, że jest jeszcze wiele trudnych aspektów, które nie zostały odpowiednio przepracowane, ciągle bolą Polaków. Nad nimi bez wątpienia należy się pochylić. Można to jednak zrobić na dwa sposoby – albo z dobrych, szlachetnych pobudek, by skonfrontować się z własną – również tą najtrudniejszą – historią, i wzmocnić poczucie narodowej tożsamości, albo celem pobudzenia pewnego resentymentu czy frustracji. Wszystko zależy od przyjętej narracji.

A ta bywa bardzo różna. Z jednej strony przedstawia się Polskę jako przedmurze chrześcijaństwa, kraj, który ochronił Zachód przez osmańską i sowiecką nawałą, serce cywilizacji zachodniej. Z drugiej jednak, szczególnie w latach dziewięćdziesiątych, zauważany był pewien „kompleks wschodniości”, wyrażający się choćby w hasłach „powrotu do Europy” czy „zrestartowania historii”. Skąd u Polaków taka zmiana postrzegania własnego miejsca w Europie?

– Ciężko tu posługiwać się obiektywnymi kryteriami. Z jednej strony są oczywiście tacy, którzy odwołują się to tego stereotypu przedmurza chrześcijaństwa – chociaż moim zdaniem jest on wyolbrzymiony, w podobny sposób mogłoby określić się co najmniej kilka krajów europejskich, jak np. Hiszpania czy Węgry. Jest to więc jedynie wycinek narracji, wykorzystywany do pobudzenia pewnych nastrojów czy sentymentów, podkreślenia naszej przynależności do szeroko pojętego Zachodu. 

Z drugiej strony transformacji lat dziewięćdziesiątych w Polsce faktycznie towarzyszyły hasła powrotu do Europy, odcięcia się od bagażu wschodnich doświadczeń. W tym sensie można powiedzieć, że w 1989 roku nastąpił pewien cud – Polakom udało się porozumieć, by wyjść z komunizmu w kierunku zachodniej demokracji. Sytuacja wychodzenia Polski z komunizmu była bez wątpienia szczególna – przy jednym stole spotkali się kaci i ofiary. Podwójny życiorys członków władzy komunistycznej – będących jednocześnie uczestnikami opresyjnego systemu, ale i partnerami rozmów – spowodował pewną trudność pociągnięcia ich do odpowiedzialności, a tym samym – rozliczenia się z historią. 

Stąd luka w pamięci historycznej oraz trudność jednoznacznej oceny własnej tożsamości. Zrywając w tak szczególny sposób z komunizmem, Polacy przestali już być częścią bloku wschodniego, jednocześnie jednak nie do końca czuli się jeszcze częścią Zachodu.

A dziś – po transformacji ustrojowej i integracji ze strukturami unijnymi – Polska jest bardziej wschodnia czy zachodnia? 

– Dla mnie rozstrzygnięcie tego dylematu leży na poziomie narracji. Jeśli spojrzymy wyłącznie pod kątem geografii, to Polska jest bez wątpienia położona bardziej na wschodzie niż na zachodzie Europy. Patrząc jednak z aksjologicznego punktu widzenia lub przez pryzmat czy to gospodarki, czy różnych kategorii i wskaźników socjologiczno-demograficznych, daleko jest Polsce do wschodnich wzorców. Są oczywiście tacy, którzy uważają, że pod względem rządów czy konkretnych posunięć politycznych Polska zbliża się do modelu wschodniego. Są jednak i tacy, którzy przekonują, że Polska jest najbardziej zachodnim ze wszystkich zachodnich krajów, a to dlatego, że niejednokrotnie przelewała krew za Zachód i to kwalifikuje ją do miana najbardziej zachodniego męczennika. Wszystko zależy tak naprawdę od perspektywy, z jakiej spojrzy się na ten temat. 

Nigdy nie zapomnę jednak, jak na prośbę byłego premiera Francji Laurenta Fabiusa, który prowadził wówczas kampanię przeciwko europejskiej konstytucji, zaprosiłem na jedno z organizowanych przez niego spotkań Adama Michnika. Zapytany o to, co myśli na temat rozszerzenia Unii Europejskiej o kraje Europy Środkowo-Wschodniej, powiedział, że woli być ariergardą Europy, niż awangardą Azji. Myślę, że podobne przekonanie podziela wielu Polaków.

Czy Europa Wschodnia została wynaleziona przez Europę Zachodnią? 

– Rzeczywiście pojawiła się taka teza, postawił ją w latach dziewięćdziesiątych amerykański historyk Larry Wolff, w swojej słynnej książce „Wynalezienie Europy Wschodniej. Mapa cywilizacji w dobie Oświecenia”. Przekonywał w niej, że podział na Europę Zachodnią i Wschodnią jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych stereotypów europejskich i że Europa Wschodnia jest produktem zachodnioeuropejskich myślicieli Oświecenia. Ci, jego zdaniem, mieli problem z odniesieniem się do peryferii Europy, więc skonstruowali mit Europy Wschodniej, odstającej ich zdaniem od cywilizacji zachodniej. Ja jednak nie jestem przekonany do takiej narracji. Uważam, że jest to zbyt duże uproszczenie i prowadzi do stygmatyzacji – całkowicie nieuprawnionej i bezzasadnej. 

W historii utrwalił się jednak mit „gorszej” Europy Wschodniej, którą należy „ucywilizować” i „uporządkować” według zachodnich wzorców. Czy taki paradygmat myślenia o Europie Wschodniej jest jeszcze dziś aktualny, wpływa w jakiś sposób na nasze wyobrażenia kulturowe?

– Myślę, że nie. Obecnie nie jest to już naukowy paradygmat, a jeśli funkcjonuje, to ewentualnie w postaci stygmatu. Natomiast rzeczywiście były okresy w historii, kiedy takie myślenie było powszechne. Ów podział na Wschód i Zachód Europy rozważano nie tylko w kategoriach abstrakcyjnych, na poziomie świadomości, co wręcz pojawiały się próby jego obiektywizowania różnymi wskaźnikami – dochodu per capita, rozwoju przemysłowego, formy gospodarki. Obecnie jednak raczej się od tego odchodzi. Powołując się jeszcze na Oskara Haleckiego czy już na współczesnych myślicieli – nie jest to podział operacyjny. Dzisiaj mówi się raczej o Europie Środkowej czy Centralnej, to znacznie bardziej adekwatne określenie. 

Dla Europy jako całości ważne znaczenie miał rok 2004 i włączenie do struktur unijnych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Brytyjski historyk Timothy Garton Ash pisał wówczas w triumfalnym tonie, że „rozszerzenie Unii Europejskiej na Wschód to bezprecedensowy krok ku wolnej, niepodzielnej Europie”. Czy udało się stworzyć taką Europę? 

– Zasadniczo tak. Udało się włączyć do wspólnoty europejskiej kraje Europy Środkowej, zniwelować dysproporcje rozwoje czy przewijający się wcześniej kompleks niższości tych państw, chcących dorównać zachodnim wzorcom cywilizacji. Dzięki procesom normatywnym dokonało się pewne zjednoczenie Europy wokół wspólnych zasad i wartości, a także wokół wspólnych interesów. Wyrazem tego są różne sojusze państw, harmonizujących w ten sposób swoje stanowiska i wypracowujących wspólny głos, jak np. Grupa Wyszehradzka. Tak długo, jak takie związki mieszczą się w ramach przyjętych zasad unijnych, jest to naturalne i pożądane zjawisko. Niestety jednak mogą prowadzić również do pewnej fragmentaryzacji Unii Europejskiej, rozbijania jej od środka. Najlepszym przykładem tego typu tendencji są dobiegające ostatnimi czasy z różnych państw członkowskich głosy postulujące absolutny prymat suwerenności narodowej nad interesami wspólnotowymi, przekonujące o konieczności skoncentrowania się na interesach wewnętrznych.

Czy to szersza tendencja? Możemy zauważyć pewną regionalizację Europy, zwrot państw europejskich ku własnym interesom narodowym?

– Pojawiają się takie tendencje. Przeżywamy obecnie dość trudny czas dla integracji europejskiej, w którym to do głosu, szczególnie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, dochodzą coraz częściej ugrupowania populistyczne, przedstawiające Brukselę jako nową Moskwę, pozbawiającą wolności czy narzucającą odgórnie ustalony porządek. Tego typu narracja i wszelkie radykalne głosy szczególną popularność zyskują w trudnym okresie, jakim jest niewątpliwie obecny czas walki z pandemią czy kryzys migracyjny. Wykorzystywanie tego typu argumentów i odwoływanie się do pewnych zaszłości historycznych wpływa destabilizująco na integralność Europy, osłabia zespół wartości właściwych dla niej od wieków i potwierdzonych przez państwa członkowskie w traktatach normatywnych. 

Ostatnio coraz częściej słyszy się głosy, że pozycja Europy i – mówiąc szerzej – zachodniej cywilizacji, jest kwestionowana i marginalizowana, podporządkowywana rywalizacji między Zachodem a resztą świata. Słusznie? 

– Uważam, że jest to część składowa narracji podważającej zasadność integracji europejskiej czy też kierunki, w jakich ona postępuje. Zachodni model demokracji liberalnej czy europejska forma gospodarki wciąż pozostają atrakcyjne i jawią się jako niedościgniony wzór dla krajów z tych części świata, gdzie panuje duża bieda czy regres gospodarczy. Natomiast nie sposób oczywiście nie zauważyć, że Europa stoi dzisiaj przed kilkoma poważnymi wyzwaniami, z którymi musi się zmierzyć. Jednym z ważniejszych jest niewątpliwie kryzys migracyjny. 

W swojej długiej historii Europa przyzwyczaiła się skutecznie chronić swoich granic, kontrolować sytuację wewnętrzną. Obecna coraz bardziej wymyka się jej spod kontroli. Ogromne i gwałtowne fale migracyjne oraz postępujące za nimi widmo kryzysu gospodarczego przerażają Europę, stawiają w nowej, nieznanej rzeczywistości i kwestionują zasady zarządzania, do których przywykła. Te trudności wewnętrze potęgowane są dodatkowo przez niepewności dochodzące z zewnątrz, na skutek dynamicznie zmieniającej się sytuacji geopolitycznej, zmieniającej również jej pozycję w świecie.

W jaki sposób? 

– To tak naprawdę dopiero się okaże. Możemy jednak wskazać kilka głównych wyzwań i zagrożeń dla Europy. Z jednej strony są to Chiny i ich strategia gospodarczego podbijania świata. Dziś Chińczycy otwarcie przyznają, że taki jest ich cel. Mówili o tym zresztą od dawna, ale nikt nie chciał ich wcześniej słuchać, nikt nie traktował tych głosów poważnie i nie docenił znaczenia chińskich deklaracji. Dzisiaj Europa mimowolnie musi się z nimi skonfrontować, nie będąc do tego nijak przygotowana. Dotychczas pewną przeciwwagą dla chińskich ambicji były Stany Zjednoczone, występujące z pozycji supermocarstwa broniącego równowagi na świecie. Dzisiaj jednak one również czują się w pewnym sensie zagrożone, trudno oszacować ich zdolność do obrony zachodnich wartości. No i do tego dochodzi sfrustrowany imperializm rosyjski. Podejmowane w latach dziewięćdziesiątych procesy demokratyzacji Rosji czy stworzenia w niej gospodarki rynkowej nie powiodły się – złoty okres Jelcyna szybko się skończył i wróciła ona znów do etapu mocarstwa. Co prawda ulokowane jest ono na glinianych nogach, ale pewne sektory posiada bardzo dobrze rozwinięte. No i co najważniejsze – dysponuje surowcami, które są niezwykle skuteczną bronią w rozgrywce geopolitycznej.  

Europa znalazła się w samym centrum tej niepewnej rzeczywistości, została niejako włączona do geopolitycznej rozgrywki. Prędzej czy później będzie musiała się do tej sytuacji ustosunkować.

Czy jest na tyle silna by pokonać podziały i stanąć w obronie swoich wartości i interesów? 

– Ciężko powiedzieć. Z całą pewnością Europa ma silne atuty i mogłaby stać się ważnym aktorem w tym układzie sił – ogromny rynek, technologie, wysoki poziom wykształcenia obywateli, wreszcie wartości, które jednoczą ją od wieków i decydują o jej sile. Słowem – ma wszystko, czego potrzeba, by stać się znaczącym graczem, zdecydowanie rozdającym karty i broniącym swoich interesów. Zjednoczona i przemawiająca wspólnym językiem mogłaby efektywnie wzmacniać sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, z Wielką Brytanią, ale i odważnie stawiać czoła rosyjskiemu imperializmowi oraz popierać tendencje demokratyczne na świecie. 

Wesprzyj Więź

Aby jednak tak się stało, musi porzucić wszelkie zaszłości czy podziały i stworzyć spójną całość, połączoną wspólnymi zasadami i wartościami. Do tego jednak dość długa droga.

Georges Mink – ur. 1946, politolog, socjolog francuski polskiego pochodzenia, profesor Francuskiej Akademii Nauk (CNRS) i Kolegium Europejskiego w Natolinie, wykładowca w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu, prezes International Council for Central and East European Studies. Napisał wiele książek i artykułów o Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej

Materiał powstał we współpracy z Kolegium Europejskim w Natolinie. Interesuje cię Europa? Aplikuj

Podziel się

3
Wiadomość