Zima 2024, nr 4

Zamów

Andrzej Szmidt, poeta o niepowtarzalnej wrażliwości

Andrzej Szmidt. Fot. Aldona Piekarska

Zrażony za młodu do wszelkich ideologii, żywo reagował na każdą fałszywą nutę w polskim życiu publicznym, tak w czasach PRL, jak i potem – po transformacji ustrojowej. 15 lat temu zmarł Andrzej Szmidt.

Dziś piętnasta rocznica śmierci Andrzeja Szmidta, wybitnego poety, obecnie zapomnianego, niedocenianego zresztą także za życia. Jedynie tytuł jego wiersza „Taki pejzaż”, wsławiony przez Ewę Demarczyk zachwycającym wykonaniem piosenki Zygmunta Koniecznego, stał się poniekąd „słowem skrzydlatym”, które fruwa sobie w kulturalnej pamięci – ostatnio zostało użyte choćby do zatytułowania wystawy Wilhelma Sasnala w Muzeum Polin.

Śpiew Demarczyk był zresztą tak ekspresyjny i piękny, że paradoksalnie nie sprzyjał odbiorowi samego wiersza, mądrego i gorzkiego. A nie był on czystą liryką, układanką słów. Napisany w roku 1957, mówił o losie zwykłych szarych ludzi, pokiereszowanych przez Historię, której „wiatry sieją / sosny krzywe / nieprzydatne / a prawdziwe”.

Taką „krzywą sosną” był sam Andrzej Szmidt, przez całe życie dzielnie radzący sobie (a czasem nieradzący) ze schizofrenią, poeta o niepowtarzalnej wrażliwości. Urodzony w Lyonie w roku 1933, jako dziecko doświadczył okropieństw wojny. Zrażony za młodu do wszelkich kłamliwych ideologii, był szczególnie wyczulony na los prostego człowieka i żywo reagował na każdą fałszywą nutę w polskim życiu, tak w czasach PRL, jak i potem – po transformacji ustrojowej.

Aż do końca był aktywnym uczestnikiem „Więziowej” ekipy. Najpierw pomagał Jerzemu Krzysztoniowi, a po jego śmierci sam prowadził dział poezji. Znamienne, że nasz symboliczny „Więziowy” herb, Don Kichot, pojawia się jako „bosy rycerz” w wierszu „Taki pejzaż”.

Kiedy Tadeusz Mazowiecki przygotowywał na krótko przed śmiercią swoją książkę-podsumowanie „Rok 1989 i lata następne” –autorski wybór wywiadów, przemówień i szkiców prezentujący jakby całościowo jego filozofię polityczną – zwrócił się do mnie z prośbą o tekst jednego z ostatnich wierszy Andrzeja Szmidta, który nie ukazał się w żadnym zbiorku.

Chodziło o utwór „Prognoza pogody”, napisany 22 marca 2004 r. – równie gorzki jak „Taki pejzaż”, a kończący się smutną przepowiednią: „(…) już nie potrafię cię / ojczyzno – / Jedno podejrzewam / limit cudów / w Historii naszej / został już wyczerpany – / będą deszcze”. Wiersz został włączony przez Mazowieckiego do jego książki, która wyszła drukiem w roku 2012. 

Dziś, z perspektywy minionego dziesięciolecia, trudno oprzeć się refleksji, że „Prognoza pogody” to utwór proroczy.

Zachęcam do przeczytania z uwagą obu wierszy Andrzeja Szmidta, można by rzec – najwcześniejszego i najpóźniejszego.

Taki pejzaż

Psy kulawe
stroją drogi
diabeł dziewkom
plącze nogi
ptaki drzewom
kwiaty czernią
po marzeniach
trupy biegną

taki pejzaż
taki pejzaż

rzadko zbrodniarz
łzą zapłacze
ślepy żebrak
znajdzie pracę
bosy rycerz
laur

taki pejzaż
taki pejzaż

wiatry sieją
sosny krzywe
nieprzydatne
a prawdziwe
głupek piosnkę
z nich wygładzi
snem napoi
gwiazdką zdradzi
będzie pejzaż
śpiewny rzewny

taki pejzaż
taki pejzaż

1957

Prognoza pogody

Tyle modnego krzyku
a teatralnego hałasu wokół
także siność
i wielkie zmęczenie powszechne
co aż dławi
że tchu brak

Coraz trudniej
mi patrzeć uważnie
stąd wiem mało
i już nie potrafię cię
ojczyzno –

Jedno podejrzewam
limit cudów
w Historii naszej
został już wyczerpany –

będą deszcze.

22 marca 2004

Podziel się

9
1
Wiadomość