Zima 2024, nr 4

Zamów

Król nie z tego świata i teoretyczni chrześcijanie

Biskup Damian Muskus. Fot. Magda Dobrzyniak

Dopuszczają się bluźnierstwa ci, którzy biorą Chrystusa na sztandary, by w ten sposób legitymizować wprowadzanie podziałów.

„Królestwo moje nie jest z tego świata” – odpowiada Jezus Piłatowi, gdy ten próbuje się od Niego dowiedzieć, czy jest królem. Nie z tego świata, a więc właściwie skąd? „Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom” – wyjaśnia Jezus, wyraźnie wskazując, że Jego panowanie rządzi się innymi prawami niż ludzka władza.

Nie jest więc to władza zapewniająca korzyści, przepych, oderwanie od problemów zwykłych ludzi. Nie jest to też władza podporządkowująca sobie podwładnych wszelkimi metodami. Władza, o której mówi Jezus, posługuje się innymi narzędziami. A są to: miłość, troska, służba, prawda.

Czy naprawdę dopuścili Jezusa do władzy nad swoimi sercami ludzie, którzy zamykają oczy i uszy na nieszczęście bliźnich, od miesięcy krzyczące z nagłówków mediów?

bp Damian Muskus

Udostępnij tekst

Życie społeczne jest splotem rozmaitych więzów i zależności. Czy są one tworzone z miłością? Czy my wszyscy – niezależnie, kim jesteśmy i jaki zakres odpowiedzialności nam powierzono – rzeczywiście wykonujemy swoją misję z myślą o najsłabszych, troszcząc się o nich i spalając w służbie? Czy mamy odwagę upominać się o władzę ewangeliczną, to znaczy taką, która buduje i chroni?

Co to jednak znaczy wybrać Jezusa na swojego Króla? Jakie konsekwencje niesie dla Jego uczniów fakt, że jest to Król, który upodobał sobie w tym, co odrzucone przez świat, niepozorne i słabe? Czy nie nazbyt często mieszają się nam pojęcia władzy doczesnej i władzy „nie z tego świata”? Czy nie zwycięża skłonność do umacniania ziemskich wpływów i znaczenia kosztem ewangelicznego panowania, którego naczelną zasadą jest miłość i wypływające z niej służba, pokora i łagodność, a także posłuszeństwo Duchowi Świętemu?

To nie słowne deklaracje świadczą o tym wyborze, ale postawy i czyny, codzienne decyzje i wybory. Dopuszczają się bluźnierstwa ci, którzy biorą Chrystusa na sztandary, by w ten sposób legitymizować wprowadzanie podziałów, czy też uprawomocnić własne ambicje i dążenia, niewiele mające wspólnego z Ewangelią.

Czy naprawdę dopuścili Jezusa do władzy nad swoimi sercami ludzie, którzy zamykają oczy i uszy na nieszczęście bliźnich, wprost krzyczące od miesięcy z nagłówków środków społecznego przekazu? Czy to rzeczywiście Jezus jest Królem tych, którzy są obojętni na łzy ludzi doświadczających przemocy, niesprawiedliwości, tułaczki i głodu?

Popatrzmy na nastroje panujące na naszych ulicach, na granicach, w instytucjach publicznych i w rodzinnych domach. Czy wśród nas nie ma zbyt wielu teoretycznych chrześcijan, a więc takich, dla których Ewangelia jest piękna tylko w czytaniu?

Wesprzyj Więź

Tak, Jezusowe królestwo nie jest stąd. Ale my, Jego uczniowie, w tym świecie żyjemy. Czy nie po to nas powołał, byśmy w doczesność wnosili światło nie z tego świata?

Tekst ukazał się na Facebooku pt. „Dwa światy Króla”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Obłuda, czyli strach przed prawdą, dotyczy także Kościoła

Podziel się

15
4
Wiadomość

Zanim się stworzy nowe pojęcie religijne np: „cywilizacja śmierci” czy „Chrystus Król” dobrze jest się zastanowić, do czego może zostać ono wykorzystane. I najlepiej po takim namyśle jest dać sobie na wstrzymanie. Chrześcijaństwo może obyć się bez takich wynalazków którymi rozmaici szaleńcy zaczną szybko rozbijać innym głowy.

Królewskość Jezusa, a za nim nas wszystkich, ma odkrywać prawdę o naszej godności, nie zaś opisywać władczość. Ale rzeczywiście, powszechna i uprawniona konotacja tego terminu z władcą „imperialnym” zwodzi na manowce mnóstwo katolików.

Z cywilizacją śmierci to inna sprawa. W ustach Jana Pawła II to było proroctwo o przyszłości cywilizacji, która dopiero co odrzuciła chrześcijaństwo – już zaistniała, ale jej przyszłość dopiero się nam objawi. Jest prawdziwe.

Tyle że wykorzystywane jako pałka do walenia po łbach wszystkich, którzy ośmielą się być Inni niż wzór Polaka-katolika z przemów o. Rydzyka. To nie proroctwo, to narzędzie niszczenia, to wichajster uniemożliwiający zrozumienie świata, analizę rzeczywistości.