Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Od rządzących należy wymagać więcej

Podczas wizyty w placówce Straży Granicznej premier Mateusz Morawiecki spotkał się z żołnierzami i strażnikami granicznymi. Kuźnica Białostocka, 9 listopada 2021. Fot. Adam Guz / KPRM

Szef rządu i ministrowie powinni każdego dnia być w innej stolicy europejskiej. Na wschód Polski powinni przyjeżdżać wysocy przedstawiciele Unii oraz NATO. Według takiego schematu, gdy doszło do kolejnego kryzysu uchodźczego na granicy grecko-tureckiej, działał premier Grecji.

Słuszne są głosy o bezwzględnej konieczności zaangażowania w kryzys na granicy polsko-białoruskiej NATO oraz Unii Europejskiej. Jeżeli organizacje te nie są fasadowe i chcą być traktowane poważnie na arenie międzynarodowej, niezbędne z ich strony staje się coś więcej niż nie tylko „aktywne zaangażowanie” i wydawanie dyplomatycznych komunikatów. Mówiąc wprost, potrzeba operacji prewencyjno-humanitarnej struktur świata atlantyckiego.

Co jest największym sukcesem dzisiejszej narracji politycznej Moskwy i Mińska, szczególnie słyszalnej w czasie pandemii i po opuszczeniu Unii przez Wielką Brytanię? To, że znaczna część europejskich elit politycznych, a i zwykłych obywateli Starego Kontynentu, uwierzyła, że Zachód jako siła polityczna i militarna się skończył, że Unia i NATO istnieją tylko na papierze, a mniejsze i większe narody europejskie pogrążone w kryzysie COVID-owym nie mogą liczyć na nic więcej, jak tylko na siebie.

Sens Zachodu

United we stand, divided we fall. Z jednej strony, możliwa i wskazana operacja NATO powinna świadczyć o determinacji w kwestii ochrony wschodniej flanki NATO i Unii. Z drugiej zaś – postawić na pomoc humanitarną ludziom, którzy już znaleźli się na terytorium Polski i Unii. Na poziomie obronnym nie chodzi oczywiście o wielkie operacje w stylu dwóch interwencji NATO na Bałkanach w 1995 i 1999 roku. Na poziomie humanitarnym zaś, również nie idzie o „przyjmowanie w Polsce wszystkich migrantów”, jak malują ten obraz niektórzy komentatorzy.

Chodzi o zdecydowane wzmocnienie NATO-wskiej obecności w Polsce wschodniej, służącej działaniom osłonowym dla misji humanitarnej. Mówiąc konkretniej, dla organizacji tymczasowych hot-spotów i przyśpieszenia procedur sprawdzających oraz jakiejś formy korytarzy humanitarnych dalej na Zachód. Strefa Schengen, co wielokrotnie już dało się poznać i w czasie pandemii, i przed nią, nie jest dogmatem. Kolejnym elementem układanki powinny być najtwardsze możliwe sankcje wobec Mińska, idące także w kierunku, który w ostatnich miesiącach uparcie proponuje na forum unijnym szef dyplomacji litewskiej Gabrielius Landsbergis – pełnej solidarności unijnej w kwestii kryzysu oraz objęcia komunikacji lotniczej z Białorusią ścisłym europejskim embargo. Dodać do tego należy konieczność aktywnych działań dyplomacji zachodniej na kierunku bliskowschodnim w celu zatrzymania „turystyki migranckiej” z Iraku i Syrii.

Mobilizacja godnościowa i historyczna oparta o świętość granic, deklaracje o staniu murem za Strażą Graniczną i naszymi formacjami zbrojnymi, a także wyliczanie telefonicznych rozmów z europejskimi przywódcami, dość oczywiste w takiej sytuacji, nie powinny z pewnością wyczerpywać arsenału działań. Konieczna jest metodyczna ofensywa dyplomatyczna na poziomie kontynentalnym. Szef rządu i ministrowie powinni każdego dnia być w innej stolicy europejskiej. Na wschód Polski powinni przyjeżdżać wysocy przedstawiciele Komisji Europejskiej i cywilnych struktur NATO.

Według takiego schematu na początku marca 2020 roku, gdy doszło do kolejnego kryzysu uchodźczego na granicy grecko-tureckiej, działał premier Grecji Kyriakos Mitsotakis. Jednego dnia był w Wiedniu, gdzie ówczesny kanclerz Austrii zapewnił o pełnej solidarności z Atenami i natychmiastowym wyasygnowaniu ponad miliona euro ze specjalnego funduszu przeznaczonego na zwalczanie klęsk żywiołowych i katastrof poza granicami Austrii. Innego – w Berlinie lub Paryżu. Mitsotakis podkreślał tam bez żadnych ogródek, że „trwa atak Turcji na Europę”, a basen Morza Egejskiego i graniczna rzeka Ewros stanowią tarczę „Starego Kontynentu”. Na granicy grecko-tureckiej pojawiła się wraz z premierem Grecji szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, a poszczególni przywódcy europejscy popierali działania na rzecz zabezpieczenia logistycznego granic lądowej i morskiej. Polska jest obecnie w o tyle lepszej sytuacji od Greków, że zabezpieczać musi jedynie relatywnie niedługi odcinek granicy na lądzie.

Zawsze jest tak, że od rządzących należy wymagać więcej niż od aktualnej opozycji. Dlatego w kontekście obecnej sytuacji na granicy wypowiedzi publiczne w stylu atakujących opozycję tweetów rzeczniczki prasowej partii rządzącej czy jednej z członkiń Trybunału Konstytucyjnego lub wypowiedzi wicemarszałka Sejmu z ramienia stronnictwa sprawującego władzę są działaniami skrajnie bezrefleksyjnym. To woda na młyn polityki dwóch stolic na wschód od Warszawy. Jasna sprawa, że również opozycja powinna w tej sytuacji wyciszyć rywalizację polityczną z rządem.

Ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem konfliktu Polski z instytucjami Unii. Miniony tydzień zaś – między innymi pod znakiem debaty publicznej o Polsce w amerykańskim Kongresie. Cóż z tego, że debaty niskiej rangi – towarzyszącej wysłuchaniu na temat sytuacji politycznej w naszym regionie, zorganizowanemu przez Komisję Helsińską. Jednakże w jej trakcie pojawiły się, być może pierwsze od naszego wejścia do NATO, tak wyraźnie i motywowane politycznie, nie militarnie lub ekonomicznie, opinie dotyczące ograniczenia amerykańskiej obecności wojskowej w naszej części Europy. Są one złym sygnałem w momencie, gdy jedność polityczna, obronna i humanitarna świata Zachodu jest nam wszystkim potrzebna jak powietrze i świadczy o podstawowym sensie istnienia jego wspólnoty.

Kompas etyczny

Na poziomie działań moralnych mamy wyraźne stanowisko przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego oraz stanowiska innych Kościołów chrześcijańskich: Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP oraz akcję pomocy migrantom przebywającym na terenie Polski we współpracy z Prawosławnym Ordynariatem Polowym WP i Straży Granicznej. W szerszym i bardziej ogólnym kontekście od dłuższego czasu przychodzi mi jednak do głowy kilka cytatów z dzieł i autorów fundamentalnych dla polskiej i europejskiej kultury. Nie będą one odpowiedzią na pytanie, czy przyjmować uchodźców i w jakiej liczbie, nie wskażą, jak technicznie strzec granicy i naszej integralności terytorialnej. Nie są może tak widowiskowe, jak nakładki w mediach społecznościowych, ale – pozwalają, jeżeli chcemy, odnaleźć pewien podstawowy kompas etyczny w obecnej sytuacji.

„Pomoc chrześcijańska wszelkiemu narodowi jako bliźniemu” – Adam Mickiewicz, „Skład zasad”, pkt 15, rok 1849.

„Ktokolwiek stanie nogą na ziemi polskiej, jest tym samym wolny” – Hugo Kołłątaj, „Prawo polityczne narodu polskiego”, rok 1789.

„Wyodrębnianie, gardzenie, jakiekolwiek krzywdzenie ludzi budzi wzajemne niedocenianie się i nienawiści, czyli najsroższe zboczenia umysłowe i moralne” – Eliza Orzeszkowa, „O Żydach i kwestii żydowskiej”, rok 1882.

„Wykreślamy z naszego słownika słowo «obcy». Każdy jest nam bliski, każdy jest swój” – ks. Władysław Korniłowicz (1884 – 1946, współzałożyciel Lasek) do sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, rok nieznany.

Wesprzyj Więź

„Dobry uczynek Samarytanina jest odpowiedzią na konkretny krzyk konkretnego człowieka. To proste: ktoś woła o ratunek. Ranny leży w przydrożnym rowie. Jego ból ma szczególny charakter: nie jest wynikiem choroby, nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, podeszłego wieku, lecz bólem z powodu drugiego człowieka. To człowiek człowiekowi zgotował taki los. Właśnie ten fakt jest ważny, to właśnie w sposób szczególny porusza sumienia i wzywa do solidarności (…) przede wszystkim dla tych, których poranili inni ludzie i którzy cierpią cierpieniem możliwym do uniknięcia, przypadkowym i niepotrzebnym. (…) Miłosierny Samarytanin nawet nie biegnie, by pochwycić zbójców. Najpierw trzeba zaopatrzyć rany chorego. (…) Solidarność to bliskość – to braterstwo dla porażonych” – ks. Józef Tischner, „Etyka solidarności”, rok 1981.

„Zbyt wielkie dysproporcje ekonomiczne i społeczne oraz różnice ideologiczne powodują niechęci i spory i często zagrażają pokojowi. (…) Trzeba, żebyśmy zwrócili naszą uwagę na sytuację ludów, które zmierzają do rozwoju; znaczy to, otwarcie mówiąc, że trzeba, aby nasza miłość względem ubogich, którzy są na świecie, a jest ich mnóstwo niezliczone, stała się bardziej troskliwą, bardziej skuteczną i bardziej wielkoduszną. Przeciwstawiając się zatem nędzy i walcząc z niesprawiedliwymi warunkami bytu, nie tylko przyczyniamy się do materialnej pomyślności ludzi, ale wspieramy również ich rozwój duchowy i moralny, i tak służymy pożytkowi całej ludzkości. Pokój bowiem nie sprowadza się tylko do zaniechania wszelkiej wojny, jak gdyby opierał się na niestałej równowadze sił. Pokój wypracowuje się wytrwale, dzień po dniu, zachowując ustanowiony przez Boga porządek, który domaga się doskonalszej sprawiedliwości między ludźmi” – papież Paweł VI, encyklika „Populorum progressio” pkt 76, rok 1967.

Przeczytaj także: Śmierć na granicy niczego nie zmieniła. A teraz zgony będą częstsze

Podziel się

6
Wiadomość

Do autora : to unia nas, polski rzad wybrany w demokratycznych wyborach atakuje! To Tusk atakuje rząd i Polskę! Im gorzej w Polsce tym lepiej dla niego! Taka jest prawda! Tusk juz dawno zdradził Polskę! Osiem lat rządow PO I PSL zapomnielismy? PO nie umie sie zachowac jak opozycja na Litwie, ktora staneła murem za rządem i swym krajem!
Proszę takich kłamstw nie pisać autorze tego tekstu!