Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Ani jednej więcej”. Komentarze po śmierci 30-letniej Izabeli

Manifestacja „Ani jednej więcej” przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego. Warszawa, 5 listopada 2021. Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Pytamy publicystów, ekspertów, rodziców o komentarz po śmierci 30-letniej Izabeli, która dwa tygodnie temu zmarła w szpitalu w Pszczynie. Odpowiadają Sebastian Duda, Maria Libura, Mateusz Burzyk, Andrzej Figas oraz osoby, które wolały pozostać anonimowe.

Nieczułość postawy pro-life 

Sebastian Duda – filozof, teolog, publicysta; mąż, ojciec dwóch nastoletnich synów

Czuję smutek. Jest też we mnie przerażenie. Trudno od siebie odeprzeć myśl o bólu, jakiego doświadczają bliscy zmarłej kobiety. Nie mamy jeszcze pełnej wiedzy o medycznych przyczynach tego zgonu. Jednak już samo podejrzenie, że kobieta umarła, bo lekarze bali się prawnych konsekwencji swoich ewentualnych działań, budzi olbrzymi niepokój. Wiem, że bliskim zmarłej należy się przede wszystkim współczucie. Natomiast sprawa śmierci kobiety powinna zostać rzetelnie wyjaśniona zarówno przez odpowiednie instytucje medyczne, jak i przez wymiar sprawiedliwości.

Należy wciąż pamiętać, że heroizm nie może być uznawany za moralny imperatyw. Decyzja o ewentualnym poświęceniu własnego zdrowia i życia dla zdrowia i życia innej osoby powinna być autonomiczna. Nie wolno do niej przymuszać prawem czy intencjonalnym niestosowaniem medycznych procedur. Co znaczy, że życie matki trzeba ratować w pierwszej kolejności. Bardzo mnie dziwi, że nie wszyscy chcą przyjąć taką perspektywę. A nie chcą jej przyjąć, bo wedle ich założeń jest ona „skierowana przeciw życiu”. To nieporozumienie, a czasem nawet wyraz fundamentalizmu „pro-life”, w którym niestety moralna ignorancja łączona jest z impertynencją moralną oraz nieczułością na dramat innych.

Kościół niedostatecznie tłumaczy w Polsce, czym jest „ochrona życia”. Ona nie odnosi się przecież tylko do czasu przed narodzeniem. Życie narodzonych, życie matki też powinny być objęte ochroną. Przykazaniem chrześcijan jest „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Ewangelia mówi też o „największej miłości”, gdy ktoś „życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. To wezwanie Chrystusa nie jest jednak i nie może być zasadą prawa. 

Tymczasem wielu chrześcijan w Polsce zdaje się myśleć w ten sposób. Chcą uczynić z ewangelicznej zasady „największej miłości” przesłankę prawnych przepisów antyaborcyjnych. Tworzą w ten sposób przymus, w którym nie ma już miejsca na oparty na wolności ewangeliczny heroizm. W tym sensie Kościół, który nie wyjaśnia dostatecznie sensu zasady „największej miłości”, ponosi odpowiedzialność za skutki jej niewłaściwego stosowania. 

Dążenie do prawnej ochrony życia nie może wiązać się z postulatem prawnego przymusu postaw heroicznych. Jeśli katolicy tego nie rozumieją lub nie są w stanie przyjąć tego do wiadomości, ponoszą odpowiedzialność za dramat osób, które z takim przymusem w przestrzeni społecznej się stykają (nawet jeśli wyraża się on bardziej w ogólnospołecznym klimacie niż w konkretnych decyzjach politycznych bądź rozwiązaniach prawnych – w Polsce zresztą ów rubikon został już przekroczony).

Fundamentalizm „pro-life” łączy moralną ignorancję z impertynencją moralną oraz nieczułością na dramat innych

Sebastian Duda

Udostępnij tekst

Wielu zwolenników postawy „pro-life” nie zauważa bądź nie chce dziś zauważyć szybko postępujących zmian odnośnie kwestii aborcyjnych. Rozmawiałem ostatnio z młodym znajomym, którego dziewczyna zaszła z nim w ciążę. Posiadanie dziecka było dla niego niełatwym wyzwaniem, ale chciał je podjąć. Po tygodniu dowiedział się, że dziewczyna bez jego wiedzy i zgody pozbyła się ciąży z pomocą wczesnoporonnej tabletki zakupionej w internecie. Gdy o tym usłyszałem, wpadłem w przygnębienie. Co ma bowiem do powiedzenia takim ludziom jak mój młody znajomy i jego partnerka Kaja Godek czy inni aktywiści dążący do zaostrzenia prawa antyaborcyjnego? Te dwa światy kompletnie do siebie nie przylegają. Świadome niezauważanie tego jest absurdem, podobnie jak przymykanie oczu na turystykę aborcyjną czy postawę „pro-choice” dużej części młodego pokolenia.

Głoszenie Ewangelii tym ludziom za pomocą rozwiązań prawnych promowanych np. przez „Ordo Iuris” jest po prostu iluzją. W ten sposób nie chroni się na dłuższą metę ani moralności „pro-life”, ani samego życia. Coraz częstszym skutkiem takich działań już jest odrzucanie Ewangelii przez wielu, którzy wcale nie są szczególnie predestynowani do tego, by Ewangelii się radykalnie sprzeciwiać.

Kluczowa jest „medycyna defensywna”

Maria Libura – kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej

Śmierć pacjentki w szpitalu w Pszczynie wymaga dokładnego wyjaśnienia, nie tylko w kontekście sporów o wyrok Trybunału Konstytucyjnego, ale też – a może przede wszystkim – rzeczywistej jakości opieki nad kobietą w ciąży w naszym kraju. 

Ujawnione przez rodzinę SMS-y wskazują, że warto zbadać zarówno trop możliwych zaniedbań w opiece nad pacjentką, która miała sama kontrolować sobie ciepłotę ciała własnym termometrem i poprzez inną pacjentkę alarmować personel o pogorszeniu własnego stanu (sic!), jak i ten związany z decyzją lekarzy, by czekać z interwencją „aż coś się zacznie dziać”. 

Medialny spór o interpretację tej postawy wytycza stosunek do wyroku TK w sprawie aborcji. Jego przeciwnicy uznają zaniechanie za skutek ograniczenia przesłanek do przerwania ciąży, podczas gdy obrońcy zwracają uwagę na to, że rzeczony wyrok nie zmienił dopuszczalności aborcji w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia kobiety. Sęk w tym, że bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia jest szeroką i nieostrą kategorią, która może wydaje się precyzyjna na papierze, ale w praktyce podatna jest na bardzo szeroką lub radykalnie zawężającą interpretację, co nie ułatwia jej stosowania, szczególnie w obecnych warunkach funkcjonowania ochrony zdrowia w Polsce. 

Tu dochodzimy do sprawy kluczowej, która niknie w tym sporze: jest nią niezwykle groźne zjawisko „medycyny defensywnej”, czyli ukierunkowanej na unikanie ewentualnych oskarżeń i spraw sądowych. Zjawisko to narasta wraz z pogłębianiem się w kraju kryzysu w systemie ochrony zdrowia: same braki kadrowe powodują, że praca na niektórych oddziałach szpitalnych jest stąpaniem po kruchym lodzie. W przypadku tej niesłychanej tragedii warto byłoby podnieść także ten problem.

„Za życiem” to fałszywe uproszczenie

Mateusz Burzyk – redaktor miesięcznika „Znak”, ojciec i mąż.

Najbardziej obawiam się, że z tej tragicznej śmierci nie wyciągniemy żadnych wniosków.

Od 30 lat spieramy się w Polsce o to, czy być za aborcją lub przeciw niej, zamiast dyskutować o rozwiązaniach, które umożliwią rzetelną edukację seksualną, pozwolą odpowiedzialnie planować rodzicielstwo, zapewnią niezamożnym kobietom dostęp do lekarzy, badań w trakcie ciąży i wsparcia psychologicznego w sytuacjach konfliktowych. Potrzebna jest rzeczywista pomoc dla samotnych rodziców oraz rodzin wychowujących dzieci z dysfunkcjami, a także sprawny system adopcyjny. Pisaliśmy o tym w numerze „Znaku” pt. „Za wyborem i życiem” (maj 2021), argumentując, że perspektywę dyskusji wokół aborcji trzeba znacząco poszerzyć.

Państwo powinno tworzyć prawo, które pomaga podejmować decyzje w trudnych sytuacjach. Powinno stwarzać warunki, w których kobiety, rodzice i lekarze nie będą się bać, będą za to dostrzegać różne możliwości działania. Oczywiście rozwiązanie sporu przez wprowadzenie zakazu prawnego jest wygodne, bo cała odpowiedzialność spoczywa wtedy na osobie, która go złamie. Jednak za bezpieczne warunki do płodzenia, rodzenia i wychowywania dzieci odpowiada wiele więcej osób, cała infrastruktura, a ramy do dyskusji na ten temat tworzymy my wszyscy.

Zmarła w pszczyńskim szpitalu 30-letnia kobieta była już matką, osierociła kilkuletnią córkę, a jej mąż został młodym wdowcem. Gdy o tym przeczytałem, pomyślałem: „ani jednej więcej”. W tragicznych okolicznościach widzimy tu, że sformułowanie „za życiem” stanowi fałszywe uproszczenie. Sytuacje konfliktowe wokół ciąży dotyczą więcej niż jednego życia, a więc nie tylko tego nienarodzonego. Trzeba chcieć to dostrzec. Kościół oraz najbardziej głośna część katolików wyraźnie tego unika, patrząc na sprawę dogmatycznie i zerojedynkowo.

Do wyobraźni przemówił mi przykład z Niemiec, gdzie prawo umożliwia przerywanie ciąży na wczesnym etapie, po odbyciu konsultacji i uzyskaniu zaświadczenia z uprawnionej poradni. Opisywaliśmy go w „Znaku”. W to poradnictwo zaangażowali się także niemieccy katolicy, ale Jan Paweł II sprzeciwił się ich działalności. Szacuje się, że przed papieską interwencją udawało się w Niemczech zapobiec ok. 5-6 tys. aborcji rocznie. Było to możliwe dzięki wsparciu psychologicznemu i informacjom o pomocy socjalnej dla młodych matek. Działająca – obecnie już niezależnie od Kościoła instytucjonalnego – sieć poradni Donum Vitae udowadnia, że postawa „za wyborem” może być jednocześnie postawą „za życiem”.

Z decyzji Trybunału Konstytucyjnego ucieszyło się wielu katolików, często różniących się w innych sprawach, w tym hierarchowie. Jednocześnie kobietom nie zaproponowano żadnego wsparcia, nawet o nim nie pomyślano – w dramatycznych czasem sytuacjach są pozostawione same sobie, bez pomocy. Oczekuje się, że będą rodzić nawet martwe płody, ale bez towarzyszenia, bez wsparcia psychologicznego, a nawet bez miejsca, gdzie w szpitalu mogłyby spokojnie przeżyć utratę dziecka. Nie słyszałem, by po wprowadzeniu zakazu w kościołach przeprowadzano zbiórki na hospicja perinatalne. Słyszałem za to od znajomych rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, że osoby zbierające pod kościołami podpisy pod projektem „Stop aborcji” nie przejawiają żadnej troski o pomoc dla nich. Taka postawa przypomina mi cytat z Ewangelii: „nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie”.

Przyjęto perspektywę Piłata

Odpowiedź anonimowa matki trójki dzieci; zajmuje się komunikacją w branży nowych technologii

Nie mamy pełnej wiedzy o sytuacji w szpitalu, ale z tego, co wiadomo, w tym przypadku nie chodziło o abortowanie dziecka z wadami, tylko o ratowanie życia matki. O ile wiem, ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego tego nie zakazuje. 

Odejście wód nie daje żadnych szans na przeżycie dziecku na tym etapie ciąży, nawet zdrowemu, za to stanowi poważne zagrożenie sepsą, czyli zagrożenie życia i zdrowia matki – zagrożenie dobra, którego wskazanie uzasadnia przerwanie ciąży.

Jak czytamy w uzasadnieniu wyroku Trybunału, „ocena dopuszczalności aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, a więc możliwości poświęcania dobra leżącego po stronie dziecka, wymaga wskazania analogicznego dobra po stronie matki, czyli sytuacji zagrożenia jej życia i zdrowia”.

Przeciąganie sytuacji przez lekarzy odbieram więc jako wybranie przede wszystkim własnego dobra, niejako na wszelki wypadek – żeby nie trzeba było udowadniać, że życie matki było naprawdę zagrożone.

W szpitalu przyjęto perspektywę Piłata, umycia rąk. Smuci mnie, że w dyskusji skupiamy się głównie na „winie” TK, pomijając wątek braku wystarczających działań ze strony lekarzy, którzy z łatwością mogli uzasadnić decyzję po prostu ratowaniem życia. Mogli nawet nie dokonywać aborcji, lecz – jak w innych przypadkach całkowitego odejścia wód i braku akcji porodowej – zakończyć ciążę cesarskim cięciem i walczyć o życie dziecka poza łonem matki.

Nie widzę sensu mieszania do tego Kościoła czy kwestii postawy „za życiem”. To nie jest ten przypadek. To jednoznaczna sytuacja: po odejściu wód, przy tym stanie dziecka (wady), nie miało ono szans na przeżycie w łonie, za to nierozwiązanie ciąży tak długo po odejściu wód to po prostu narażenie matki na śmierć. W efekcie pozbawiono życia dwoje ludzi, z których tylko jedno nie miał szans, by żyć. W moim odczuciu uczciwy dyskurs nakazuje mówienie o winie lekarzy, którzy nie szukali rozwiązania, lecz wybrali najwygodniejszą dla siebie drogę. Oraz – pośrednio – politycy. Za postawienie lekarzy w dwuznacznej sytuacji. 

Cyniczne zagrywki polityków

Andrzej Figas – mąż i ojciec, chrześcijanin; menedżer wyższego szczebla w branży technologicznej

Jestem zły, że po raz kolejny beztrosko szafuje się ludzkim życiem i steruje ludzkimi losami dla korzyści politycznych. Nigdy nie rozumiałem, jak można mówić, że jest się po stronie życia, gdy kończy się to podwójną śmiercią. 

Było dla mnie oczywiste, że szybko znajdzie się usprawiedliwienie, że to wina lekarzy. System, w którym działają ludzie musi być prosty do zrozumienia i nie wpływać na większe prawdopodobieństwo wystąpienia ludzkich błędów, które i tak jest duże. Obwinianie lekarzy przez polityków jest cyniczną zagrywką, bo ci sami politycy tworzą reguły systemu, który skazuje ludzi na porażkę przez jego skomplikowanie i oderwanie od rzeczywistości. System ma wspierać ludzi i pomagać im podejmować decyzje, a nie odwrotnie. 

Kościół też jest częścią i współtwórcą tego systemu – i w tym sensie jest współodpowiedzialny. Rozumiem, że wartości bliskie Kościołowi są takie a nie inne i Kościół ma pełne prawo do ich propagowania. Ale między propagowaniem a wymuszaniem jest dosyć duża różnica. Według mnie Kościół powinien wspierać ludzi w trudnej sytuacji, a nie okładać ich kijem. Chociaż szczerze mówiąc, obecnie polski Kościół jest tak skompromitowany moralnie, że nie obchodzi mnie, co ma do powiedzenia w jakiejkolwiek sprawie.

Natomiast sama wyznawana wiara chyba nie ma tu zbyt wiele do rzeczy. Liczą się wybory polityczne. Jeżeli ktoś głosuje na osoby, które demolują ludzkie życiorysy w ramach politycznej gry, to tak – staje się współodpowiedzialny.

Gdzie są obrońcy życia poczętego w sytuacji wyrzucania kobiet w ciąży na zimno i głód!?

Odpowiedź anonimowa pracownika wyższego szczebla w sektorze bankowym

Zachowanie lekarzy, które doprowadziło do tej tragedii, jest dla mnie skandaliczne. Z maili śp. Izabeli wyraźnie wynika, że argumentem dla nich była obawa przed karą lub źle odczytana w sumieniu postawa „za życiem”. Bez refleksji, które życie w tym momencie było ważniejsze.

Niestety Kościół instytucjonalny przyczynia się do atmosfery, w której ludzie podejmują podobne decyzje. Wywiera presję zarówno na sumienia lekarzy, jak i na prawodawców. W związku z tym jest współodpowiedzialny.

Wesprzyj Więź

Czy my, czyli wszyscy (świeccy) katolicy także jesteśmy współodpowiedzialni? Za tę konkretnie sytuację? Trudno mi odpowiedzieć. Jeśli lekarze bardziej obawiali się kary niż sumienia, to większą winę przypisałbym jednak politykom.

Natomiast na marginesie tej sprawy – i odpowiedzialności katolików – niezrozumiałe jest dla mnie milczenie Kościoła (z pewnymi tylko wyjątkami) wobec tego, co dzieje się na granicy. Gdzie są obrońcy życia poczętego w sytuacji wyrzucania kobiet w ciąży na zimno i głód!? Życzyłbym sobie, żeby na każdej dosłownie mszy były modlitwy w intencji migrantów i uchodźców.

Przeczytaj także: Śmierć na granicy niczego nie zmieniła. A teraz zgony będą częstsze

Podziel się

24
7
Wiadomość

Jestem głęboko przekonany o racji argumentów, które przedstawił P. A. Figas. Kościół w osobach hierarchów i większości duchowieństwa poszedł na tragiczną łatwiznę. Dostał kij od rządzącej partii i okłada nim wiernych i nazywa to duszpasterstwem. To ma być duszpasterstwo, to ma być pochylenie się nad dramatami wiernych? To jest ocean głupoty i lenistwa, to jest to, co napisał P. S. Duda – impertynencja moralna, ignorancja moralna i nieczułość wobec cierpienia innych. A przecież to nie dotyczy tylko tego tematu! To nie jest żadną miarą przypadek, że najbardziej medialni są biskupi typu biskup od „tęczowej zarazy”, a jeszcze nie dawno biskup „flaszka” i paru im podobnych. Ich moralne łajdactwo i bezczelność spotyka się z pobożnym, a jakże, milczeniem pozostałych biskupów. Zapewne czynią to z obawy o jedność ich wspólnoty mając jednocześnie w głębokim niepoważaniu faktyczne dobro Kościoła. Ciągle czekam, pewnie naiwnie, że znajdzie się choćby tych dziesięciu i publicznie nazwie zło, złem. Czekam choćby na jednego. Ludzie co wam grozi? Czekam kiedy ubierzecie się w te wasze dostojne stroje i pojedziecie pod granicę białoruską, by zaświadczyć, że jesteście pasterzami Kościoła powszechnego. Może jak was pogonią żandarmi, to oczy wam się otworzą.

Zatem katolicy „Więzi” chcą przywrócenia słuszności prawa do zabijania poczętych dzieci z wadą, a nawet niektórzy chcą pełnego prawa do zabijania do 12 tyg. A potem przekonują o znieczuleniu – oczywiście nie własnym.

Do P. Forysiaka pytanie: Dlaczego Pan kłamie? Przecież doskonale Pan wie, że nie chodzi w tym konkretnym przypadku o żadne zabijanie. Stwierdzenie, że katolicy z „Więzi” chcą przywrócenia prawa do zabijania poczętych dzieci z wadą, a niektórzy do zabijania dzieci poczętych w ogóle, jest zwyczajną podłością i oszczerstwem.

Wyrok Trybunału dotyczy aborcji z powodu wady lub śmiertelnej choroby, zatem całe te larum jest nie na temat. Pani wpis jest prawdopodobnie świadectwem manipulacyjnej proaborcyjnej kampanii, starającej się przekonać że wyrok dotyczy zagrożenia życia matki.

Bardzo udany kawałek i chętnie do niego wrócę. Dodam od siebie. Jeśli lekarz czyta przywołany wyżej fragment uzasadnienia wyroku TK to słusznie odczytuje że wybierać mu wolno pomiędzy dobrami tej samej wagi – czyli kosztem życia może uratować tylko życie zagrożone. Jeśli ustawa zawiera termin „bezpośrednie ” zagrożenie dla matki – to słowo to stanowi klucz do wyjaśnienia strategii obranej w tym przypadku tj. wyczekiwania aż zgrozenie z potencjalnego stanie się bezpośrednie. Nie jest to jednak wina lekarza, ale cynicznego polityka i prawnika który dobrze wiedział co zapisuje w ustawie. Alarmował o tym św.p. Romuald Dębski ( opowiadający się za aborcja lekarz słynący z ratowania najtrudniejszych ciąż) mówiąc że kiedy zagrożenie dla matki stanie się ” bezpośrednie” ratowanie jej jest już ruletką. Chyba zaczadzeni ideologią posłowie nie słuchali. Osobiście mam ogromne pretensje do ludzi, którzy wspierali tą zmianę. Słysząc list Episkopatu o konieczności zmiany prawa wyszłam z kościoła i już do niego nigdy nie wrócę, stałam się zwolenniczką aborcji na życzenie ( na pewno w prawie, chyba też w życiu) bo uważam że tylko świadomy wybór matki gwarantuje zdrowie dziecka ( inaczej FAS albo beczka), sama na pewno już nie urodzę- szybciej się przejadę do sąsiadów ale teraz boję się o córkę. Przecież w tym kraju strach być w ciąży- lepiej żeby poczekała aż te diabły przeminą albo wyjechała jak wielu.

To nie miało uderzyć w zwolenników aborcji na życzenie. To jest projekt trzymania polskiego społeczeństwa pod butem a ofiarami mają być matki, żony, partnerki – w zasadzie całe rodziny, ale dla cynicznych polityków to statystyka, wypadek itd. Inny poważny problem to ignorowanie detali i sygnałów przez pseudoprofesjonalny personel medyczny co często prowadzi do tragedii. Zmarginalizowana rola pielęgniarek w patriarchalnym świecie polskich lekarzy też wiele mówi o naszym chorym systemie zdrowia. Gdyby miały większy poziom autonomii a zatem i doświadczenia sytuacja miałaby szansę dążenia ku normalizacji.

~pb: racja! jak powiedział szanowny poseł Suski: „to biologia”. To, co wyczyniają politycy partii rządzącej jest tak potworne, że ja własnym oczom i uszom nie wierzę! I jeszcze bardziej nie wierzę, że społeczeństwo pozostaje ślepe i głuche. Chyba nas dobrze znieczulili biskupi swoim duszpasterstwem…
I drugi raz – racja – jeżeli chodzi o system medyczny w Polsce. Lekarze specjalnie nie oddają władzy (uprawnień) pielęgniarkom, traktują je z góry, protekcjonalnie, wykorzystują. Chyba to jednak standard w Polsce: lekarz traktuje z buta pielęgniarkę, ksiądz – wiernego, urzędnik – petenta, polityk – wyborcę. Zaczynam powoli przychylać się do twierdzenia Niemców przed 2. wojną światową, (upraszczając), że Polacy nie są zdolni do samodzielnego rządzenia.

Niestety też od jakiegoś czasu mam tak ponure myśli. My się świetnie czujemy w walce, ale w czasie pokoju kiepsko nam idzie. Nasza niepodległość może być rolą chwilowego przypadku- niekoniecznie zadbamy o nią na dłużej.

Panie Rafale, podobnie jak Pan, nie widzę pasterzy, nie widzę kościoła. Pustka. Pasterze karmili wiernych tzw. ewangelią, sami pozostając jej głodni i dławiąc się własnym codziennym życiem. Zastanawiam się, czy dziś krucjaty za tzw. życiem, z różańcem w ręku i znaczkiem na piersiach, wyjadą na granicę Białoruską, czy do Pszczyny?

To Polska Konstytucja mowi o ochronie życia! Pani Jolanto! Kazde życie jest świete, kazde życie jest darem! 5 NIE ZABIJAJ!! Kto dał nam prawo decydować kto ma żyć a kto nie? W USA zabito juz 62 MILIONY NIEWINNYCH DZIECI! Mamy wszyscy krew na rękach bo nie bronimy życia gdy my sami żyjemy! Jestesmy egoistami! Papież Franciszek ostatnio powiedział co o takich ludziach sądzi, którzy z wygody zabijają swe dzieci!

Panie Marku, ale po co taki komentarz?
Prawo i tak chroni osoby narodzone nie zależnie od płci.
Nikt nie twierdzi, że życie dziecka w łonie matki jest ważniejsze niż życie matki, tylko że jest tak samo ważne.
Dzieci nienarodzone nie wyjdą na ulice, żeby domagać się podstawowej sprawiedliwości wobec nich i chyba dlatego są traktowane w nierówny sposób.
Zawsze były i będą tragiczne sytuacje, w których śmierć kogoś mogła być uniknięta. Ale nie trzeba za każdym razem winić ustaw prawnych, Kościoła, połowę społeczeństwa itd.

Tylko źe Kościół stoi za zmianą ustawy. Zamiast apelować, zachęcać, nauczać, namawiać poszedł na skróty drogą ustawy, strachu przed prokuraturą i sądem. Teraz już jego Słowo nie ma sensu, zastąpiła je pałka. Każda zmarła kobieta obciąża Kościół. A lekarze bali się irracjonalnej nienawiści prolajferow. Oni by nie patrzyli na to, że to dziecko było skazane na śmierć, że można było ratować tylko matkę. Lekarzy okrzyknięto by mordercami tak jak nazywani są lekarze apelujący o szczepienie się. Za taką atmosferę Kościół też odpowiada. Nie umiał mówić o miłości do nienarodzonych językiem miłości skierowanym do już urodzonych.

~Krzysztof: śmierć pani Izabeli z Pszczyny pokazuje, że prawo NIE chroni osób narodzonych, jak Pan twierdzi. Rzekome życie dziecka (które nie mogło przeżyć bez wód płodowych) okazało się ważniejsze od życia matki, nie „tak samo ważne”.
Słabo, że przechodzi Pan do porządku dziennego nad śmiercią kobiety (matki, żony, córki) – „zawsze były i będą tragiczne sytuacje”. Takie znieczulenie i oczywiście obrona Kościoła mogą świadczyć o zawodzie – może ksiądz?

Panie Tomaszu, ma Pan rację co do zasady. Rzecz w tym, że osobom deklarują się jako obrońcy życia w ogóle chyba nie przychodzi do głowy, że możliwość wyboru to nie przymus. Nie piję alkoholu, mniejsza z tym, z jakiego powodu. Na przyjęciach odwracam kieliszek. Mam wybór, podejmuję świadomą decyzję.
W Polsce w poprzednim systemie prawnym nikogo nie zmuszano do aborcji. Należało pracować nad umiejętnością dokonywania świadomego wyboru. I tu Kościół poniósł porażkę, więc najłatwiejsze było wsparcie ( wpłynięcie) na zależnych od Kościoła działaczy. Prawie wszyscy zadowoleni. I teraz mamy martwą matkę, martwe dziecko, wdowca z sierotą. Nadal wszyscy są zadowoleni?
W kwestiach wykorzystywania seksualnego nieletnich zachowuje Pan slusznie- pryncypialne stanowisko. Jest to spowodowane Pańskim tragicznym doświadczeniem. Czemu nie przyjmie Pan, że kobiety ( i mężczyźni) , których dotyczy problem, są niezdolni do zajęcia dojrzałego, chrześcijańskiego stanowiska.? W wolności- pozwólmy ludziom być dorosłymi! Idea bycia „dziecieciem Bożym” jest dobra dla osmiolatka. Dorosły, tez dojrzały w swojej wierze człowiek, podejmuje wolne decyzje. Sam za nie odpowiada. Inna rzecz, jakie to wygodne i jakie katolickie- wykaz grzechów ,najlepiej na karteczce i brak osobistej odpowiedzialności. Wieczne dziecięctwo, najlepiej wspomagane prawem państwowym, żebyśmy wiedzieli, co dobre, a co złe. Do wolności wyswobodzil nas Chrystus.

@Monika. Rozumiem, że wobec przymusu płacenia podatków nie ma Pani obiekcji i nie postuluje Pani żeby obywatel miał w tej gestii wolny wybór? Ale wobec życia człowiek nie powinien mieć obowiązku? A co ma uśmiercanie dzieci (aborcja, czyli dosłownie poronienie, jest tylko terminem stanowiącym zasłonę) do wolności w Chrystusie, o której Pani mówi. Czy to nowy zwrot zasłaniający zachowanie prawa do zabijania poczętych dzieci?

Nie do wolności a KU wolności wyswobodził nas Chrystus. Z listu do Galatów. Napisane jest takze : ” Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” Z 1 listu Sw. Piotra. Nie rozumiem Pani, pisze Pani : wszyscy zadowoleni .

Z czego? Ta Pani chciała swiadomie tą ciażę ,to dziecko donosić do konca! A stało się inaczej i nie jest to wina Koscioła! Ani działaczy! Tak zadziałała biologia organizmu kobiety. To lekarze powinni zadziałać wczesniej. Pamietajmy ze jestesmy Dziecmi Bozymi, wszyscy, niezaleznie czy jestesmy wierzacy czy nie a życie tu na ziemi to krotka wedrówka! I gdzie spędzimy wieczność? Jakoś nikt o tym nie pamięta… tu jesteśmy gośmi na krótkiej wedrówce. Mamy przejść przez życie dobrze czyniąc. Wiem , ja inaczej patrzę niż wielu ludzi, bo moja przeszłość ma wpływ na terazniejszość i jestem w tym Naszym Kosciele trochę ponad dwa lata.
Zapomnielismy o 10 przykazaniach. A one nie są nasze a Bóg nam je dał . Dla żartu? Czy aby one miały udział w naszym życiu?

Chciałabym zwrócić uwagę tak samego Kościoła Katolickiego, jak i jego wiernych, na zagadnienie fundamentalizmu.

Fundamentalizm jest wtedy, gdy przesłanką do stanowienia prawa, pisania ustaw, staje się *wiara* w pewien fakt. W przypadku katolicyzmu jest to wiara o wstępowaniu duszy w ciało z chwilą poczęcia.

Ogromnie szanuję tę wiarę i z całą stanowczością będę bronić prawa do jej osobistego wyznawania. Jednak zawsze z zastrzeżeniem, że inne wyznania — inne odłamy chrześcijaństwa, inne religie — nakreślają tę cezurę początku człowieczeństwa inaczej.

Ba, sam Kościół Katolicki na przestrzeni wieków wielokrotnie zmieniał w tej sprawie zdanie, ogłaszając nowe i zmienione dogmaty.

Warto jednak zastanowić się, drodzy katolicy, czy chcielibyście żyć w kraju, w którym prawo jest stanowione w myśl innej religii? Na przykład takiej, która wierzy, że transfuzja krwi jest zbrodniczym grzechem i należy jej zakazać? Zgaduję, że nie. Pozwalacie zatem, aby każdy we własnym sumieniu rozstrzygnął, czy transfuzja jest grzechem. Brakuje jednak tej samej tolerancji i tej samej wiary w ludzkie sumienie, gdy przychodzi do kwestii początku człowieczeństwa: dogmatycznie uznaliście, że dusza wstępuje w ciało „z chwilą poczęcia” i według tej wiary stanowicie prawo.

Tak nie wolno. To jest nie tylko niesłuszne i złe, ale i przeciwskuteczne. Wierzące katoliczki nie przerwą przecież ciąży, bo w swoim sumieniu będą wiedziały i wierzyły, że człowiek zaczyna się w chwili poczęcia. A kobiety innych wyznań lub niewierzące nakreślą ramy swojego sumienia inaczej: uznają, że człowieczeństwo zaczyna się (i kończy) wraz z biciem serca albo wraz z pojawieniem się (i ustaniem) aktywności mózgu.

Proszę was, nie narzucajcie dogmatu w formie prawa. Powierzcie los „dzieci nienarodzonych” miłosierdziu Boga i uwierzcie w sumienie swojego bliźniego oraz słuszność jego wyboru.

Inaczej ciągle umierać będą nie tylko kobiety, ale i dzieci, które umrzeć wcale nie musiały – tak jak opisana w artykule ciąża terminowana środkiem wczesnoporonnym przez spanikowaną zapewnie dziewczynę, która wiedziała, że jeśli się zawaha, jeśli przegapi moment „wczesnoporonny”, to nikt jej już drugi raz wyboru nie da. Ile takich dzieci mogłoby się urodzić, gdyby matki nie musiały się bać?

Tak, całkowicie się z pani Agnieszki wypowiedzią zgadzam. Na dodatek, NASZE ponoć na wskroś etyczne i bogobojne obecne prawo pozwala o dziwo, na dokonywanie aborcji dzieci , które zostały poczęte podczas gwałtu. Jakaś niekonsekwencja? Oj, oj !!! Cóż winne są te w większości zdrowe dzieci?!!! Jak wszystkie dzieci ratujemy, to wszystkie, bez wyjątku i”wtrącania” się ciężarnej kobiety, i liczenia się z jej kondycją psychiczną, fizyczną i duchową .!!! Dochodzimy więc do jakiejś ściany. Czy tego pragnie Pan Bóg, którzy jest miłością? Czy przemoc jest metodą na miłość? Dziecko ma być owocem miłości i musi być kochane. Jeśli tak nie jest, to albo musimy mu tę miłość zapewnić uzdalniając się do tego lub oddając takie dziecko innym, którzy je pokochają. Jednak i okres ciąży jak wiemy, nie jest bez znaczenia dla człowieka. Dajmy wiec wolność wyboru urodzenia dziecka z miłości, zarówno tego dziecka, które jest niepełnosprawne i tego zdrowego ( z gwałtu lub nie). Niech przyszła matka otoczona również miłością i szacunkiem będzie miała w swoim sumieniu przestrzeń wolności decydowania. Grzech zabicia człowieka w łonie matki jest straszny, ale spowodowanie śmierci matki i nota bene obywatelki danego państwa z powodu przestrzegania prawa, jest chyba bardziej naganne w państwie prawa. Oczywiście „państwo” zrobi wszystko, by zrzucić winę na pech, zaniechanie, błędy innych. Konsekwencją obarczyć ludzi z końca łańcuszka powiązań z ową winą. To horror i terror.
Na koniec zacytuję piękne zdanie p. Agnieszki, pod którym się również i ja
podpisuję.
„..Proszę was, nie narzucajcie dogmatu w formie prawa. Powierzcie los „dzieci nienarodzonych” miłosierdziu Boga i uwierzcie w sumienie swojego bliźniego oraz słuszność jego wyboru.”

Kiedyś moje poglądy na kwestię aborcji były bardziej radykalne, w tym czasie polubiłam na FB profil pro-life, niedługo po tym ze zdumieniem i odrazą zobaczyłam jak na tym profilu pojawiają się treści antyimigranckie, gdzie z pogardą podchodziło się do ludzi, tylko dlatego, że byli obcy. Takie postawy obserwuję ciągle, bardzo często ludzie z nakładkami „wygrało życie” wyrażają się z pogardą o życiu spoza chrześcijańskiego kręgu kulturowego. Nie pojmuję tej hipokryzji, która pozwala niektórym czuć moralną wyższość, bo „bronią życia” nienarodzonego, zaś to co będzie po narodzeniu to już nie ich sprawa. Gdzie są nowe hospicja perinatalne, opieka psychologiczna dla kobiet w ciąży patologicznej oraz po poronieniu czy śmierci dziecka i dla ich rodzin? Gdzie pomoc i opieka wytchnieniowa dla rodzin z dziećmi z niepełnosprawnościami? Większość tego typu działań podejmują organizacje pozarządowe, zaś „obrońcy życia” ograniczają się do zaostrzania prawa, jak Piłat umywają ręce od całej reszty, a „pomagam” zawsze powinno poprzedzać „zabraniam”.

W pewnych środowiskach kościelnych problem dramatycznych wyborów kobiet i manifestowania pro -life sprowadzono do serdeuszek, ikonek, emotikonek… Takie manifesty czynią środowiska, które z założenia nie planują potomstwa ( np. zakony żeńskie). To graficzne ujęcie tematu przedstawia również stan rozumienia spraw związanych z życiem.
Hipokryzja, która pozwala niektórym czuć moralną wyższość, bo „bronią życia” nienarodzonego”, jest substytutem nierealizowania się na płaszczyźnie rodzicielstwa i poszukiwania dla tego substytutu, między innymi w wąsko pojętej obronie życia bez ponoszenia za nie odpowiedzialności. Tzw. obrona życia, widziana bardzo wąsko, tj. w zakresie prawnym, pozbawionym całego systemu wsparcia i obecności kościoła w życiu kobiety, jest treścią zastępczą, częściowo ideologią , częściowo rekompensatą osobistych strat. Z kosztami przerzucanymi na innych.
Kościół w Polsce przez tyle lat istnienia nie stworzył systemowego wsparcia dla kobiet, jest nieobecny w przestrzeni pro- life, nie uczestniczy na żadnym etapie trudnych decyzji kobiet.Istnieją państwa, gdzie taką decyzję kobieta podejmuje po wsparciu psychologa, lekarza i osoby duchownej ( w państwie wyznaniowym).
Kościół w Polsce głosi ideologie, za którą nie bierze odpowiedzialności. Płacą kobiety.

Kościół Katolicki w Polsce prowadzi:

Dla dzieci i młodzieży obciążonych ubóstwem: 92 domy dziecka,
27 domów matki i dziecka,
27 burs,
378 świetlic terapeutycznych,
30 centrów interwencji kryzysowej,
105 podwórkowych klubów,
257 ośrodków kolonijnych,
21 telefonów zaufania
65 funduszów stypendialnych.

Dla osób starszych:
160 domów pomocy społecznej,
69 klubów seniora,
67 środowiskowych domów samopomocy.

Dla osób uzależnionych:
62 punkty konsultacyjne dotyczące problemów alkoholowych,
21 ośrodków terapii uzależnień dla dorosłych, a 10 dla dzieci.

Dla osób niepełnosprawnych:
116 wypożyczalni sprzętu rehabilitacyjnego, 108 warsztatów terapii zajęciowej oraz
18 zakładów aktywności zawodowej,
81 gabinetów rehabilitacyjnych,
16 centrów opieki dziennej
34 ośrodki wychowawcze.

Dla bezdomnych:
302 punkty pomocy doraźnej,
286 punktów wydawania odzieży,
121 mieszkań chronionych,
61 schronisk dla kobiet i mężczyzn, łaźnie, przytuliska, ogrzewalnie i noclegownie.

Dla bezrobotnych:
8 centrów aktywizacji,
12 klubów integracji społecznej,
6 świetlic,
20 spółdzielni socjalnych.

Dla migrantów i uchodźców:
15 diecezjalnych centrów pomocy migrantom i uchodźcom,
2 domy dla repatriantów
12 innych ośrodków pomocowych.

Ponadto instytucje kościelne prowadzą:
122 stacje opieki medycznej,
63 zakłady opiekuńczo-lecznicze,
61 hospicjów domowych,
40 hospicjów stacjonarnych,
270 jadłodajni,
19 aptek,
21 poradni środowiskowych.
Działa również 110 magazynów w ramach programu dystrybucji nadwyżek żywności PEAD i 92 magazyny do przechowywania ubrań i sprzętu.

Charytatywna działalność zgromadzeń zakonnych

Po 1989 r. zakony podjęły ogromny wysiłek odtwarzania odebranych im dzieł. W większości to się udało. Według danych z końca 2016 r. żeńskie zgromadzenia zakonne prowadzą m.in.
30 zakładów opiekuńczo-leczniczych,
17 gabinetów lekarskich,
8 zakładów rehabilitacyjnych,
2 hospicja,
65 ośrodków wychowawczych,
65 domów dziecka,
54 domy pomocy społecznej dla dzieci,
62 dla dorosłych,
14 placówek zapewniających całodobową opiekę niepełnosprawnym, osiem domów dla matek z małymi dziećmi, dwa przytuliska dla bezdomnych,
ponad 80 stołówek dla biednych.
Oprócz tego 31 okien życia.

Siostry zakonne pracują w 121 szpitalach, 20 przychodniach i 23 hospicjach prowadzonych przez inne podmioty.

Jako lekarki pracuje 34 sióstr, a jako pielęgniarki 1162 (dane na koniec 2018 r.).

Zakony męskie prowadzą również działalność charytatywną. Wśród prowadzonych przez nie dzieł jest:
6 szpitali,
12 hospicjów,
8 przychodni i ośrodków zdrowia,
24 domy opieki,
14 młodzieżowych ośrodków wychowawczych 13 ośrodków terapii dla osób uzależnionych.

Wiele ośrodków charytatywnych zlokalizowanych jest przy parafiach i wspólnotach zakonnych, jak np. 76 poradni psychologiczno-pedagogicznych, 126 świetlic dla dzieci, 49 kuchni dla ubogich, 38 ośrodków pomocy rodzinie oraz 30 warsztatów terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych.

Caritas Polska wraz z Caritas diecezjalnymi prowadzą przeszło 900 placówek oraz ponad 1100 różnych działań, projektów, akcji – nie tylko w Polsce, ale także poza granicami.

Pomoc rodzinie i dzieciom
Najbardziej znaną akcją Caritas w Polsce, prowadzoną przez wszystkie Caritas diecezjalne, jest Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom. Na przestrzeni 25 lat Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom to ponad 50 mln świec i kilka pokoleń dzieci, które otrzymały pomoc dzięki akcji.

Z funduszy zebranych przez Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom finansowana jest w dużej mierze Wakacyjna Akcja Caritas. Jej celem jest wyrównywanie szans rozwojowych i społecznych najbiedniejszych dzieci. Wakacje organizowane są we wszystkich rejonach Polski, a turnus trwa przeciętnie dwa tygodnie. Diecezjalne Caritas dysponują własnymi ośrodkami wypoczynkowymi. W 2018 r. z Wakacyjnej Akcji Caritas skorzystało ok. 30 tys. dzieci. Caritas Polska organizuje również kolonie wakacyjne dla polskich dzieci z Litwy, Białorusi i Ukrainy.

Do tego wyprawki i stypendia dla dzieci ubogich

Caritas utworzyła również profesjonalne placówki opiekuńczo-wychowawcze dla niepełnosprawnych, do których trzeba zaliczyć Stacje Opieki Caritas, ośrodki rehabilitacyjne, zakłady pielęgnacyjno-opiekuńcze, domy dziennego pobytu itp.
Jest to ok.
160 stacji opieki,
14 poradni lekarskich,
66 stacjonarnych zakładów rehabilitacyjnych, 44 hospicja,
114 wypożyczalni sprzętu medycznego.

Oczekiwanemu przez demografów wzrostowi liczby osób starszych w Polsce towarzyszyć będzie ogólny spadek liczby ludności. Odsetek osób w wieku 65 lat i więcej wzrośnie w Polsce do roku 2035 do 23,22 proc. Diecezjalne oddziały Caritas prowadzą środowiskowe domy opieki, domy dziennego pobytu, świetlice parafialne dla seniorów, domy pomocy społecznej oraz kluby seniora.

Do tego mamy pomoc dla bezdomnych, patrole medyczne oraz pomoc dla migrantów i uchodźców.

Pomoc żywnościowa
Caritas Polska jako organizacja partnerska uczestniczy w ogólnopolskim Programie Operacyjnym Pomoc Żywnościowa 2014–2020. W jego ramach Caritas z 26 diecezji, od 1 sierpnia 2017 r. do 30 czerwca 2018 r., przekazały najbardziej potrzebującym 14 417 ton produktów spożywczych o wartości ponad 60 mln zł – 282 tys. osobom. Pomoc żywnościową można uzyskać w 700 punktach. Głównie są to parafie, ośrodki pomocy społecznej i jadłodajnie. Wydano w nich w tym okresie 3,065 mln posiłków oraz 1,215 mln paczek żywnościowych. Ponadto zorganizowano 1352 warsztaty kulinarne, dietetyczne i dotyczące przeciwdziałania marnowaniu żywności, w których uczestniczyło 31 tys. osób.

Zbiórki żywności „Tak, pomagam!”
Co roku przed świętami Wielkiej Nocy i Bożego Narodzenia organizowane są zbiórki żywności w ok. 2500 supermarketach w całej Polsce. Po ostatniej zbiórce w marcu 2018 r. blisko 450 tys. kg żywności trafiło do ok. 45 tys. osób z rodzin wielodzietnych, samotnych rodziców, bezdomnych i chorych oraz do placówek prowadzonych przez Caritas. XV Bożonarodzeniowa Zbiórka Żywności będzie miała miejsce 7–8 grudnia. W każdą ze zbiórek zaangażowanych jest ok. 25 tys. wolontariuszy z Parafialnych Zespołów Caritas i Szkolnych Kół Caritas. Zbierają oni żywność w sklepach Biedronka, Tesco, Carrefour, Lewiatan, POLOmarket, Stokrotka oraz Intermarché.

W 2018 r. wolontariusze Caritas zebrali ponad 85 700 kg żywności, którą przekazali w postaci paczek dla 8 tys. starszych osób potrzebujących.

Caritas w Polsce współpracuje z siecią Biedronka od 2006 r. W programie uczestniczy 30 Caritas diecezjalnych oraz organizacje współpracujące, które deklarują gotowość odbierania i dystrybucji żywności z 500 sklepów sieci Biedronka oraz innych supermarketów. W programie pomoc w postaci paczek i posiłków otrzymuje codziennie ok. 10 tys. osób.

Na koniec jeszcze dodam, że od powstania okien życia do chwili obecnej uratowano w nich blisko 100 dzieci.

W wielu kościołach w całej Polsce są prowadzone też inne akcje mające na celu pomoc bliźniemu, wspieranie kultury oraz propagowanie wiary chrześcijańskiej.

Oprócz tego jest bardzo wiele tego co jeszcze bardziej istotne, czyli głoszenie Dobrej Nowiny, sakramenty, katechizacja itp.

całość tutaj:
https://portalwarszawski.com.pl/2020/11/25/co-kosciol-katolicki-robi-dla-kobiet-i-dzieci/

Napisałam: „nie stworzył systemowego wsparcia dla kobiet”, a Pan Wojtek wypisał domy bezrobotnych, opieki, salki katechetyczne i półparafialne ogniska…a nawet akcje wspierające kulturę chrześcijańską. Kościół na wszystko ma raport i kwit, tylko gdy chodzi o udostępnienie ich sądowi, to okazuje się, że zaginął. Jeżeli każdy z biskupów pojechał z takim kwitem do Watykanu, to ho ho ho! Tylko rzeczywistość, którą oglądamy jest zupełnie inna. Nie wątpię w umiejętności epistolarne księży, tworzenia statystyk, raportów i spisów.
System opieki dla kobiet oznacza stworzenie warunków, w których towarzyszy się kobiecie w decyzji [ bez presji ideologicznej], następnie w przyjęciu konsekwencji tych decyzji, świadczeniu pomocy materialnej, psychologicznej i każdej innej, która pozwoli jej podjąć zadania rodzicielstwa. System pomocy nie zastępuje matki, nie polega na oddaniu dziecka do domów opieki, ale kompleksowym towarzyszącym wsparciu rodzicielstwa, bez zastępowania jego biologicznych rodziców i wywierania na nich presji ideologicznej.
Wymaga to fachowej wiedzy psychologicznej, dobrze wykształconych psychologów, a nie psychologów „czekoladopodobnych” np. jakiś pedagogo psychologów, którzy z psychologią nie mają nic wspólnego, a samo pojęcie jest wytrychem, dla tych którzy nie mają wykształcenia, a mają ambicje działać w tym zakresie i najczęściej opowiadają bzdury. Nie mają nic istotnego do powiedzenia i bazują na emocjach.

Pan Wojek ukazał całość działalności Koscioła, a nim wszyscy jestesmy , i dobrze ze taka całość działalności została pokazana , ze to całe spektrum.

Pani M mija sie z prawdą! Jest od lat w Szczecinie fundacja Małych stópek! Prowadzi domy samotnej matki i czyni tak od lat! I kształci tez młodzież praktycznie jak bronić życia i jak pomagać kobietom! A takich domów prowadzonych w całej Polsce jest duzo. Szefem fundacji Małych Stópek jest ks. Tomasz Kancelarczyk a w fundacji jest duza ilość młodych ludzi. Wiec proszę pisać jak jest naprawdę. 5 NIE ZABIJAJ! To nie jest ideologia!

Panie Tomaszu, to nie chodzi o pojedyncze akcje i zrywy, nie chodzi o doraźną pomoc i grosze na pieluchy. Chodzi o państwowy system wsparcia dający zabezpieczenie i stabilizację rodzicom osób niepełnosprawnych w przyszłości. Jak państwo do ich potrzeb się odniosło, patrz: demonstracje rodziców tych osób w sejmie. Miałam na myśli przemyślaną pomoc państwa, a nie pojedynczych fundacji, w których rodzice uzależnieni są od dorywczych akcji, mających różny przebieg i powodzenie. Nie można stanowić prawa, nie dając instrumentów i narzędzi pomocowych utrzymania go dłużej niż w akcji porodu. Jeżeli państwo tworzy państwo, musi przyjąć przynajmniej materialne koszty i konsekwencje.
„Nie zbijaj” włączone w politykę konkretnej partii poszło na służbę jej korzyści i przynosi konkretne „owoce”. Jakie? Takie, jak widać.

Świetny artykuł. Miło poczytać wypowiedzi ludzi o tak wrażliwym sumieniu. Wrażliwość, inteligencja, mądrość, roztropność, sprawiedliwość, przenikliwość, dobro… Jeszcze kilka wersów, a być może zachce się Czytelniczkom wrócić na tzw. łono przez duże „ł”.
Zaraz, zaraz… Dlaczego ten tekst ukazuje się o całe sześć lat za późno? Gdzie byliście w październiku 2016, gdy stałyśmy przez trzy godziny w tym cholernym deszczu…?!