Czy Polski Ład wyraża nowy solidaryzm – na miarę naszych pandemicznych czasów? Chyba nie jesteśmy na to gotowi…
Cześć prospołecznych środowisk z pewnością nęci perspektywa choćby niewielkiego zwiększenia progresji podatkowej, a także znalezienia – przez zmiany w wysokości i sposobie naliczania składki zdrowotnej dla poszczególnych podatników – większych środków na dofinansowanie szczególnie obciążonej w tym czasie służby zdrowia. Degresywność systemu podatkowego faktycznie stanowi problem – podobnie jak niedofinansowanie publicznej opieki medycznej.
Z tej perspektywy niektóre założenia Polskiego Ładu mogą budzić entuzjazm. Czy to wystarczy, by poprzeć przygotowywane ustawy? Moim zdaniem – obok ich mocnych stron – należy jednak uwzględnić także kilka zastrzeżeń.
Korzyści wyższe niż straty? Być może odwrotnie
Po pierwsze, propozycje zmian fiskalnych będą oznaczały obniżenie – i to znaczne – dochodów samorządów. Choć aktualnie toczy się dyskusja nad ewentualnymi rekompensatami dla jednostek samorządu terytorialnego, wiele wskazuje, że te i tak okażą się stratne. Paradoksalnie, największy wpływ na to może mieć ten fiskalny aspekt Polskiego Ładu, który budzi najmniejsze kontrowersje, czyli podniesienie kwoty wolnej od podatku i podniesienie progu dochodowego dla drugiej stawki PIT.
I w tym wypadku kij ma jednak dwa końce: choć nieco więcej pieniędzy może zostać w części prywatnych kieszeni, istotnie mniej może znaleźć się w budżetach jednostek samorządu terytorialnego, od których zależy finansowanie i realizowanie licznych zadań publicznych na rzecz grup potrzebujących.
Dane GUS za 2020 rok wskazują na wzrost o 1 punkt procentowy (czyli grubo ponad 350 tys. osób) ubóstwa skrajnego względem poprzedniego roku
Finanse samorządów zostały już i tak dotknięte przez reformy (nie tylko) podatkowe minionych lat oraz skutki pandemii. Dalsze uszczuplanie ich zasobów może utrudnić realizację różnych zadań społecznych, których waga – za sprawą koronawirusa – dodatkowo wrosła.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy dodatkowe korzyści np. z wyższej kwoty wolnej dla osób i gospodarstw w trudniejszej sytuacji okażą się per saldo większe niż możliwe straty straty dla nich wynikłe z trudności finansowych gmin i powiatów, które zamieszkują. Przypomnijmy, że samorządy odpowiadają nie tylko za infrastrukturę lokalnych usług adresowanych do ogółu swych mieszkańców, dopłacają do systemu oświaty czy niektórych elementów służby zdrowia, lecz także odgrywają kluczową rolę w finansowaniu, organizacji i świadczeniu pomocy społecznej oraz szeroko rozumianego wsparcia społecznego. A to już ściśle wiąże się z prawami i interesami grup w trudniejszej sytuacji.
Dane GUS za 2020 rok wskazują na wzrost o 1 punkt procentowy (czyli grubo ponad 350 tys. osób) ubóstwa skrajnego względem poprzedniego roku, zaś inne źródła i świadectwa mówią o zwiększaniu się kolejnych problemów społecznych i życiowych, w obliczu których pomoc społeczna ma wiele do zrobienia. Tymczasem już wcześniej instytucje pomocy społecznej poruszały się w bardzo wąskich ekonomicznie ramach. Przekłada się to na trudności lokalowo-sprzętowe kadr tego sektora, na wielkość i jakość zatrudnienia nisko opłacanych pracowników, na niskie i trudno dostępne świadczenia, a także na nierealizowanie niektórych zadań przez część samorządów lub realizowanie ich w ograniczonym zakresie.
Jako przykład podajmy, że w świetle tegorocznego raportu NIK niepełna połowa powiatów prowadziła na swoim terenie centra interwencji kryzysowej, a jedynie część z nich działała w trybie całodobowym. Inne opracowanie NIK z 2018 roku pokazało, że aż jedna piąta nie świadczyła na swoim terenie usług opiekuńczych, mimo że jest to ich zadanie własne i ustawowy obowiązek. Polski Ład nie dość że nie dotyka tych i pokrewnych zagadnień, to jeszcze zakłada rozwiązania, których skutki mogą mogą pogłębić problemy sfery wsparcia społecznego.
Czy nie należałoby szukać innych rozwiązań
Po drugie, słuszność propozycji zmian podatkowych (nawet abstrahując od wpływu na finanse samorządów) z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej nie jest tak oczywista, jak się niektórym może wydawać. Zmiany są uzasadniane szukaniem dodatkowych środków na – w założeniach słuszne – cele publiczne, w szczególności zdrowotne. Można jednak dyskutować, czy właśnie tą proponowaną nam drogą należy zasilić publiczne fundusze, czy nie należałoby szukać innych rozwiązań.
Przykładowo można pomyśleć wprowadzaniu realnej progresji podatkowej w ramach trzeciej stawki, jaka funkcjonowała przed zniesieniem ich prawie półtorej dekady temu przez pierwszy rząd Prawa i Sprawiedliwości, poszerzeniu instrumentu tzw. daniny solidarnościowej dla najbogatszych, wprowadzonej przez rząd Zjednoczonej Prawicy przed trzema laty.
W finansach służy zdrowia można choćby przemyśleć pomysł przekierowania na zdrowie części środków pochodzących z akcyzy (o czym co jakiś czas wspomina publicznie Władysław Kosiniak-Kamysz) czy odciążenia budżetu służby zdrowia częścią kosztów, jakie generuje starzenie się społeczeństwa i wprowadzając osobny segment zabezpieczenia z tytułu opieki długoterminowej, zasilany odrębną, zależną od dochodu składką.
Możliwych rozwiązań jest wiele. Rząd wybrał jedną z nich i ma tu swoje argumenty, ale warto pokazywać także różne warianty realizacji podobnych celów. Dyskusja wokół Polskiego Ładu to dobry moment. Ważne, aby nie hamować planów i wysiłków podniesienia publicznych nakładów na zdrowie, ale pokazaniu różnych alternatywnych dróg do tego celu. Jeśli w agendzie nie pojawiają alternatywy lub nie zyskają wystarczającej politycznej nośności, nie należy zbyt łatwo torpedować rządowego pomysłu, nawet jeśli nie jest optymalny.
Zwiększenie publicznych wydatków na zdrowie w relacji do PKB wydaje się koniecznym (choć nie wystarczającym) warunkiem poprawiania sytuacji zdrowotnej w obliczu pandemii, wieloletnich zaniedbań i przyszłych wyzwań, choćby demograficznych. Koniecznym, nawet jeśli miałoby to pociągać za sobą dodatkowe obciążenia fiskalne przynajmniej niektórych grup społecznych.
Brak całościowego spojrzenia
Po trzecie, samo zwiększenie dochodów osób niezamożnych poprzez zwiększenie kwoty niepodlegającej opodatkowaniu, nie wszystkim spośród nich wyjdzie finansowo na dobre, jeśli nie będą temu towarzyszyły korekty w innych segmentach polityki wsparcia socjalnego. W ramach Instytutu Polityki Senioralnej pokazywaliśmy to dokładniej na przykładzie części emerytów i rencistów, którzy korzystają z usług opiekuńczych z pomocy społecznej. Podniesienie wysokości ich świadczeń emerytalnych może zwiększać kwotę przekroczenia progu dochodowego, od którego liczona jest wysokość współpłacenia za tego typu usługi. Może się więc okazać, że część osób zachowa więcej w kieszeni w ramach nieopodatkowanej emerytury, ale oszczędzoną kwotę wyda na droższe dla nich wówczas usługi lub też zmniejszy ich wymiar, co odbije się na zdrowiu czy zaspokojeniu podstawowych potrzeb społecznych.
Podobny problem może dotknąć osoby, które opiekują się wymagającymi tego bliskimi osobami starszymi i z tego tytułu pobierają zależny od kryterium dochodowego specjalny zasiłek opiekuńczy. Podniesienie świadczeń po stronie podopiecznych może w części przypadków oznaczać wypadnięcie opiekuna poza próg dochodowy i pozbawienie prawa do skromnego zasiłku.
Tego typu ryzykom można próbować zapobiegać równolegle do wzrostu świadczeń emerytalnych netto podnosząc inne świadczenia i progi dochodowe do nich uprawniające. Niestety na to się na razie nie zanosi. Rząd skierował już do Rady Dialogu Społecznego projekt, w którym nie jest przewidziane podniesienie progów dochodowych do świadczeń rodzinnych, a więc także specjalnego zasiłku opiekuńczego.
Może to sugerować brak całościowego spojrzenia na następstwa realizacji założeń Ładu – także te następstwa, które mogą dotknąć osoby w najtrudniejszej sytuacji – niezamożne i zależne od opieki lub taką opiekę wobec bliskich sprawujące. Ktoś może powiedzieć, że to szczegół i niszowy problem – ale czy w imię solidaryzmu społecznego właśnie na takie „niszowe” kwestie nie powinniśmy być uwrażliwieni szczególnie?
Ile zyskamy lub stracimy jako wspólnota
Po czwarte, problematyczne z punktu widzenia solidaryzmu wydaje się coś jeszcze. Coś, co wynika nie tyle z samej treści Polskiego Ładu, ile klimatu jaki się wokół niego wytworzył, stylów argumentacji oraz emocji ujawniających się w dyskusji. Mianowicie ujawniły się bardzo głębokie klasowe czy statusowe podziały, niechęć i nieufność.
Przyglądając się dyskusjom w mediach społecznościowych, wielokrotnie czytałem opinie wyrażane z wrogością i pogardą zarówno wobec grup, które słabiej sobie radzą ekonomicznie, jak i wobec tych, którzy zarabiają nieco lepiej. Niesprawiedliwie i krzywdząco o osobach niezamożnych korzystających ze świadczeń i przedstawianych jako przyszłych beneficjentów Polskiego Ładu mówiono nierzadko w kategoriach jedynie obciążenia wobec grup i jednostek rzekomo bardziej pracowitych, zaradnych, przedsiębiorczych. Ale także o osobach zamożniejszych nieraz w debacie mówiono – również stereotypowo i krzywdząco – jako o roszczeniowych i egoistycznych, których praca jest rzekomo lżejsza, a osiągnięcia są rezultatem wyższego wyjściowego statusu społecznego.
Tymczasem może punktem wyjścia dla solidaryzmu powinno być raczej uznanie wzajemnego wkładu społecznego i niedeprecjonowanie indywidualnych osiągnięć, potrzeb, aspiracji – bez względu na pozycję w strukturze społecznej. I nie chodzi o to, by w ogóle być ślepym na socjo-ekonomiczne podziały, ale byśmy próbowali o nich rozmawiać bez klasowych resentymentów.
Ponadto, od samego początku w tej debacie emocje rozpalało to, kto indywidualnie zyska, kto straci, zaś stosunkowo mało rozmawiamy o tym, czy i ile zyskamy lub stracimy jako wspólnota? Na ile realizacja tych założeń umocni solidarność społeczną wobec tych w trudniejszej sytuacji czy dostarczy narzędzi, by rozwiązywać problemy życia zbiorowego, a także jak te narzędzia najlepiej wspólnie wykorzystywać?
Nie jest to problem z samą treścią Polskiego Ładu, choć zapewne jego autorzy i propagatorzy mogliby zrobić więcej, by wzniecić ducha solidaryzmu w sferze publicznej. Jest to chyba jednak problem szerszy – może po prostu jeszcze nie jesteśmy gotowi jako społeczeństwo i opinia publiczna na postać nowego solidaryzmu?