Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Przeor wrocławskich dominikanów: Zależy nam na oczyszczeniu

Może ktoś cierpi w milczeniu, bo uważa, że tak będzie lepiej dla Kościoła. Ale to nieprawda. Dla Kościoła lepiej, by takie sprawy zostały ujawnione i wyjaśnione – mówi o. Wojciech Delik, przełożony klasztoru, który dwa tygodnie ujawnił nadużycia zakonnika sprzed kilkunastu lat.

7 marca polscy dominikanie opublikowali dwa komunikaty – jeden podpisany przez prowincjała o. Pawła Kozackiego, drugi – przez braci Konwentu św. Wojciecha we Wrocławiu. Dotyczą duszpasterza akademickiego z lat 1996-2000, który stosował wobec wiernych przemoc fizyczną, psychiczną, duchową i seksualną, oraz rozliczenia innych możliwych tego typu nadużyć w zakonie.

Teraz o sprawie mówi o. Wojciech Delik, przeor klasztoru dominikanów we Wrocławiu. Rozmowa Ewy Wilczyńskiej ukazała się we wrocławskiej „Gazecie Wyborczej”.

O. Delik zapewnia, że wielu dominikanów „nic nie wiedziało, inni bardzo mało”. „Ja sam słyszałem, że doszło do jakiejś manipulacji, być może przekroczenia granic. Więc te sankcje, że brat nie odprawiał mszy i nie wygłaszał kazań, chociaż był dobrym kaznodzieją, wydawały się proporcjonalne do przewinień” – przyznaje.

„Zastanawiałem się wprawdzie, czy zostawienie go w zakonie i pilnowanie latami było najlepszą drogą. Ale znałem takie precedensy ze świata anglosaskiego, że kongregacja pytała braci o zdanie i to im zostawiała decyzję. I jeżeli winny współpracował, przechodził terapię i chciał poddać się kontroli, a często także był osobą starszą, to się go zostawiało” – wyjaśnia.

Dominikanin zaznacza, że „poznając sprawę, dowiadując się szczegółów”, widzi, że „kara nie była jednak wystarczająca”. „Zaczęły się pojawiać sygnały, że [oskarżony] łamie zakazy, że doszło do jakiejś krzywdy. Jego dawne ofiary zgłaszały też, że rani je jego obecność w przestrzeni publicznej” – relacjonuje. 

„Dalej nie wiemy wprawdzie wszystkiego, ale to, co wiemy, jest wystarczające, by się wstydzić i przepraszać. Zdecydowaliśmy się działać, bo tego wymaga sprawiedliwość, uczciwość i same osoby pokrzywdzone tego oczekiwały” – podkreśla przeor wrocławskich dominikanów. 

Zapowiada też powstanie komisji, która zbada sprawę. „Nie jestem kanonistą, ale na moje wyczucie jako przełożonego jego [oskarżonego] przewinienia są więcej niż wystarczające, by rozpocząć proces o wydalenie ze stanu kapłańskiego i zakonu” – mówi.

A co ze skrzywdzonymi? „Może ktoś cierpi w milczeniu, bo uważa, że tak będzie lepiej dla Kościoła. Ale to nieprawda. Dla Kościoła lepiej, by takie sprawy zostały ujawnione i wyjaśnione. Oczywiście, jeżeli ktoś został skrzywdzony przez dominikanów, to niekoniecznie musi chcieć się tutaj zgłosić, to zupełnie naturalny odruch. Można pójść do franciszkanów, episkopatu, mediów, gdziekolwiek. Nam zależy jednak na oczyszczeniu i to jest początek tej drogi. Dokąd nas ona doprowadzi, tego jeszcze nie wiemy” – stwierdza o. Delik.

Wesprzyj Więź

W jego ocenie „Polska w kwestiach prewencji jest jednak opóźniona. Gubi nas pewność, że u nas jest lepiej, inaczej, niepowtarzalnie”. „No i faktycznie jest niepowtarzalnie, ale w negatywnym znaczeniu, bo z taką sytuacją jak tutaj wcześniej się nie spotkałem” – przyznaje.

Przeczytaj też: W Kościele zbyt wolno uczymy się na błędach

DJ

Zranieni w Kościele

Podziel się

12
8
Wiadomość

Można?- można. Myśleć inaczej. Do porównania komentarze pod artykułem o abp Dziędze. I dobrze. Jakimkolwiek. Czy tak wygląda nadzieja na zmianę myślenia? PR czy Prawda – zobaczymy.

Są też historie, że ktoś został skrzywdzony nie przez dominikanów i nawet nie przez osoby duchowne. A u dominikanów wyleczył rany. Dziękuję. – to nie oddaje tego co dominikanom zawdzięczam. Nie poddaję tym wpisem, w żaden sposób w wątpliwość historii do których o.Delik nawiązuje i rozumiem dobrze jak taka krzywda boli.

Znam ten temat od 20 lat od jednej z osób poszkodowanych. Dobrze pamiętam historię wyjazdu ojca P. do Chin. Boże, kto na to pozwolił?
Rzeczywiście przez te wszystkie lata próbowano za wszelką cenę sprawę wyciszyć. Trudno mi uwierzyć, że jakiś polski (!) dominikanin nie wiedział o tej sprawie. Z tego co wiem, poszkodowane rozmawiały przed 20 laty ze wszystkimi instancjami dominikanów w Polsce. Może o. Delik o tym nie słyszał, ale wielu innych na pewno.
Dlaczego więc dopiero teraz otwiera się ten temat?
BTW. Rekolekcje (lub odniesienia do prelekcji ojca P.) można znaleźć w internecie, również na stronie Więzi.

Może na fali przemyśleń, co niektóre klasztory dominikańskie zastanowią się nad sprawą nabożeństw podczas których ksiądz usiłuje wprawić w trans wiernych, a potem biega po kościele wymachując monstrancją, szczególnie chętnie nad osobami, które płaczą.

I może też czas się przyjrzeć linii myślenia Marie – Dominique Phillipe OP załozyciela wspólnoty św Jana https://wiez.pl/2019/11/08/wspolnota-sw-jana-odcina-sie-od-swojego-zalozyciela/
czy też Thomasa Phillipe OP od Jeana Vaniera I Arki …
https://wiez.pl/2020/02/22/jean-vanier-wykorzystywal-seksualnie-kobiety-arka-przedstawia-rezultaty-sledztwa/
Mistyka erotyka mariologia. Wygląda to podobnie … we Wrocławiu.
Pytanie: jak sam zakon dominikanów ocenia dorobek teologiczny swych oskarżonych współbraci?
Ponieważ w przypadku sprawy wrocławskiej nie skończyło się tylko na duszpasterstwie.

„W twórczości teologicznej Marie-Dominique Philippe’a znalazłem prawdy, które karmiły moje życie wiary i pomagały zrozumieć moje doświadczenia” – to jeden z wpisów o.Pawła jakie można znaleźć w internecie

Dlaczego nikt nie pisze wprost imienia i nazwiska sprawcy i głównego bohatera tej historii. Trzeba skończyć z ukrywaniem prawdy i zła. Dla mnie, osoby wierzącej, związanej z wrocławskimi dominikanami i pamietajacej wspomniane czasy to szok.

W 1984? Był wtedy w nowicjacie, ewentualnie pod koniec już na studiach w Krakowie. Chodziłem z Pawłem do LO. Maturę zdawaliśmy w 1982. Całkiem normalny, fajny, wesoły gość. Potem też się spotkaliśmy regularnie. Jakoś trudno było dostrzec, że jest totalnie pokręcony. Być może umiał się dobrze maskować. Być może miał po prostu odloty, może schizofrenia. Wiedziałem, że wyleciał z Wrocka, ale nie mówiło się dokładnie dlaczego. Jak poznaję kolejne relacje i świadectwa jestem w szoku.

ja pamiętam dobrze o. Pawła z kościoła OP na Freta z lat ok. 2005-2010, i robił wrażenie bardzo spokojnego, kulturalnego, delikatnego i uduchowionego, pobożnego człowieka. Niewysoki, z miłą chłopięcą twarzą. Nie do wiary, że mogły się dziać takie rzeczy, jak opisane w artykule. Może faktycznie to kwestia zdrowia, jakiejś mniemanej 'misji’, bo przecież tak zuchwałe zachowanie mogło łatwo zostać zdemaskowane, a jednak do niego dochodziło.

Przeczytalem kiedys zdanie: „Zlo nie dlatego zwycieza, ze jest takie silne, tylko ze ci „dobrzy” sa tacy wygodni”. Ciekaw jestem, jak sie do tego odnosza teraz ci „dobrzy” dominikanie z Wroclawia, ktorzy przy tam mieszkali? Nie slyszeli tych krzykow bitych i gwalconych dziewczyn? Nie chcieli ich slyszec? Z relacji wynika, ze o. przeor wykorzystywal sam sytuacje i kazal tym studentkom myc wlasny samochod w ramach ich pokuty. Co on teraz na to powie?

W takim razie, skoro owczesny przeor zyje, to ciekaw jestem jego wersji zeznan… „Nie pamietam, nie slyszalem, nie znam tego czlowieka, bylem wtedy na pielgrzymce w Ziemi Swietej”?

No właśnie. Postawa przeora oraz o. Zięby najbardziej w tym wszystkim mrozi. Bo jakby to po prostu chodziło o niewyżytego seksualnie manipulanta z chorą teologią pod kopułą, to instytucja postawiłaby tamę tym strasznym rzeczom i wariat by może stamtąd odszedł po prostu, zanim narobił TAKICH szkód. Bo przeor i inni nie dopuszczaliby do upokarzania studentów, do dziwnych „liturgicznych” praktyk, do niekończącego się przesiadywania dziewczyn z duszpasterstwa u księdza… Przecież to WSZYSTKO są złe rzeczy! Co dobrego miało niby wnieść w życie studentek uzależnienie od praktyk religijnych i zaniedbywanie przy tym swojego normalnego życia? Już samo tracenie młodości na chorą dewocję i relację z księdzem powinno być moim zdaniem piętnowane, a tutaj z artykułu na Onecie to wygląda, że księża się z tego podśmiewywali, a niekiedy wręcz wykorzystywali. I też dzięki temu to sekciarstwo mogło kwitnąć! Ogólny brak chrześcijańskiej miłości bliźniego, bym powiedziała. Okropnie smutne.

Myślę, że szczególnie znamienna jest to postawa o. Zięby. Paweł był jego protegowanym i bardziej dbał o niego niż o ofiary i rozwiązanie całej tej sytuacji. Myślę też, że nie bez przyczyny temat odżył 2mce po śmierci o. Zięby. On był bardzo wpływowy i silny, a to przecież korpo, więc wszyscy siedzieli cicho.

Zgadzam się, jest znamienna i co gorsza nie bardzo mnie dziwi. Ale reszta ekipy też nie była OK, jak wynika z artykułu. Przeor, który każe studentce myć swój samochód?!!! Księża katoliccy nie reagujący na „tłuczenie żarówek w celu wypędzenia szatana”?!!! Ludzie! Gdzie my żyjemy?!! I cała wspólnota, która nie reaguje na to, że dziewczyny przesiadują w klasztorze dniami i nocami? I nie, wcale nie chodzi mi tu o kontekst obyczajowy. Dla mnie samo poświęcanie przez świeckich TAKIEJ ilości czasu w kościele jest ZŁE. Nawet jak ktoś byłby przez księży zatrudniony, to aż tyle w robocie nie powinien przebywać! No i cała ta przedziwna niby „duchowość”. Wygląda, że nikt na to nie reagował. W najlepszym wypadku pozostali dominikanie akceptowali robienie dzieciakom wody z mózgu, a przecież mówią na nich „ojcowie”. Żenada jak nie wiem co.

Samo umycie samochodu to chyba nic złego. Znam ten klimat. Jak się było na miejscu, to czasami proszono o pomoc. Wtedy była wielka akcja dary z zachodu i pracy było na prawdę mnóstwo, rozpakowywanie tirów, pakowanie paczek, roznoszenie do domów. A i też czasami się posprzątało tu i tam, pomogło w kuchni. Odnośnie przesiadywania, to tak czasami to wygląda, msza rano, spotkanie wieczorem, potem jakaś akcja, bywało, że ktoś spał w duszpasterstwie, sporadycznie, na matach w śpiworze. U nas raczej nic złego się nie działo. Jak ktoś daleko mieszka to czasami nie opłaca się wracać. Pewnie to nie jest dobre i odciąga ludzi od rzeczywistości, ale niektórych takie życie kręci. Mają niefajnie w domu lub są przyjedzni. Duszpasterstwo potrafi być atrakcyjne. Jeśli człowiek nie uzależni się od tego wszystkiego to problemu nie ma. Dziewczyny też latały za duszpasterzem. Zawsze ich więcej w takich miejscach. Na ten temat kiedyś nawet gdzieś pisał o. Pawłowski. Myślę, że trzeba mieć mocny kręgosłup moralny, aby sprawy nie poszły w złym kierunku, tym bardziej jak różnica wieku jest prawie żadna. Taki był kiedyś model.

oczywiście. Profesjonaliści (osoby duchowne) powinny szczegołnie zwracać uwagę, by ich świeccy podopieczni spełniali należycie obowiązki stanu – uczyli się, studiowali, pracowali, zajmowali rodziną, itd. A co do meritum, to wszyscy mieszkańcy klasztoru w tamtych latach powinni być przesłuchani przez organa ścigania w charakterze świadków

no cóż, drodzy bracia dominikanie, Papież powinien rozważyć czasową kasatę waszego zakonu w Polsce. Może kilka lat pracy w świecie dodałoby wam trochę perspektywy. Przez cztery lata nikt nie zauważył tej patologii? A o. Paweł funkcjonował latami na Freta, wydając się jakże pobożnym zakonnikiem.

Jakim trzeba byc nieczulym i malo inteligentnym, pozbawionym empatii i wspolczucia, albo samemu trzeba byc zlym, by na takie zlo przyzwalac. Jak mozna nie pomoc ofiarom i nie powstrzymac przestepcy. Obrzydliwosc i zgorszenie, a kary wiadomo, dokladnie w Biblii wymienione. Nie pisze tego jako wrog Kosciola, pisze jako Jego czesc, bijace serce, jestem wierzaca na wskros. I wierze, ze Bog nas rozliczy, ksiezy, rodzicow, jak zajmowalismy sie Jego dziecmi, my Jego namiestnicy tu na ziemi. Czasami blagam o milosierdzie, czasami prosze o sprawiedliwosc.