Jedną z moich nadziei w kryzysie wywołanym pandemią jest to, że wrócimy do kontaktu z rzeczywistością.
Fragment książki Franciszka „Powróćmy do marzeń. Droga ku lepszej przyszłości”, która 15 grudnia ukazuje nakładem Wydawnictwa Rafael
Czasem, kiedy myślę o wyzwaniach, które są przed nami, czuję się przygnieciony. Ale nigdy nie czuję beznadziei. Nie jesteśmy sami. Jesteśmy przesiewani. Tak, i jest to bolesne, wielu z nas czuje bezsilność, a nawet strach. Ale w tym kryzysie jest też szansa, by wyjść z niego lepszym.
To, o co Pan prosi nas dzisiaj, to kultura posługi, nie kultura odrzucenia. Ale nie możemy służyć innym, jeśli ich rzeczywistość do nas najpierw nie przemówi.
Aby dojść do tego punktu, musisz otworzyć oczy i pozwolić, by cierpienie dookoła dotknęło cię, tak abyś usłyszał Ducha Bożego, który mówi do ciebie z marginesu. Dlatego właśnie muszę cię ostrzec przed trzema katastrofalnymi drogami ucieczki od rzeczywistości blokującymi łączność z tą rzeczywistością, a szczególnie blokującymi działanie Ducha Świętego. Myślę o narcyzmie, zniechęceniu i pesymizmie.
Narcyzm prowadzi cię przed lustro, abyś patrzył na siebie, aby wszystko na tobie się skoncentrowało, a gdy wszystko kręci się wokół ciebie, to wszystko, co widzisz. Kończysz więc tak zakochany w obrazie, który sobie stworzyłeś, że toniesz w swoim własnym odbiciu. Wiadomości są dobre tylko wtedy, jeśli dotyczą ciebie osobiście; złe stają się natomiast wówczas, gdy to ty jesteś największą ofiarą.
Pesymizm jest jak drzwi, którymi trzaskasz przed nosem przyszłości i nowościom, które może ona przynieść
Zniechęcenie prowadzi cię do lamentowania i narzekania na wszystko, tak że nie widzisz już tego, co jest wokół ciebie, co oferują ci inni, bo myślisz tylko o tym, co straciłeś. Zniechęcenie prowadzi do smutku w życiu duchowym; jest robakiem, który podgryza cię od środka, a w końcu zamyka cię w sobie, tak że nie możesz zobaczyć niczego poza sobą.
Pesymizm z kolei jest jak drzwi, którymi trzaskasz przed nosem przyszłości i nowościom, które może przynieść; jest jak drzwi, których otwarcia odmawiasz, aby przypadkiem pewnego dnia coś nowego nie pojawiło się na ich progu.
Są to trzy drogi, które cię blokują, paraliżują i powodują, że koncentrujesz się na rzeczach powstrzymujących cię przed pójściem naprzód. W gruncie rzeczy wolą złudzenia, które maskują rzeczywistość, zamiast odkrywać wszystko to, co możemy osiągnąć. Są to głosy syren, które sprawiają, że stajesz się sobie obcy. Aby działać przeciwko nim, musisz zaangażować się w małe, konkretne, pozytywne działania, które możesz podjąć, bez względu na to, czy siejesz nadzieję, czy pracujesz na rzecz sprawiedliwości.
Jedną z moich nadziei w tym kryzysie jest to, że wrócimy do kontaktu z rzeczywistością. Potrzebujemy przejścia – ze świata wirtualnego do rzeczywistości, od abstrakcji do konkretu, od przymiotnika do rzeczownika. Jest tak wiele braci i sióstr „z krwi i kości”, prawdziwych ludzi z nazwiskami i twarzami pozbawionych absolutnie wszystkiego, których nie byliśmy w stanie ani zobaczyć, ani rozpoznać, bo tak bardzo byliśmy skupieni wyłącznie na sobie. Teraz niektóre klapki z naszych oczu spadły i mamy szansę popatrzeć na to na nowo.
Kryzys spowodował, że uwidoczniła się kultura odrzucenia. Środki ochrony zdrowia związane z koronawirusem pokazały, ile naszych braci i sióstr nie ma mieszkań, w których możliwy jest dystans społeczny, ani czystej wody do mycia. Pomyśl o tak wielu rodzinach żyjących jeden na drugim w naszych miastach, w villas miseria, jak w Argentynie nazywamy slumsy i prowizoryczne osiedla z baraków w wielu miejscach na całym świecie. Pomyśl o ośrodkach przetrzymywania migrantów i obozach dla uchodźców, w których stłoczeni ludzie mogą spędzać lata niemile widziani w jakimkolwiek miejscu. Pomyśl, że odmawia im się najbardziej elementarnych praw: do higieny, do pożywienia, do godnego życia, i że obozy dla uchodźców zamieniają ich marzenia o lepszym życiu w sale tortur.
Rozmawiając podczas pandemii z kilkoma kapłanami posługującymi w slumsach, pytałem ich, jak rodziny w prowizorycznym baraku dostosują się do zasad społecznego dystansu, aby uniknąć zakażenia; jak będą przestrzegać zasad sanitarnych bez czystej wody? Kryzys uwidacznia te niesprawiedliwości. Co my z nimi zrobimy?
Gdy COVID dotrze do obozu dla uchodźców, może spowodować katastrofę. Myślę na przykład o obozach na wyspie Lesbos, którą odwiedziłem w 2016 roku z moimi braćmi Bartłomiejem i Hieronimem , a także o migrantach wykorzystywanych w Libii, co widziałem w relacjach filmowych. Musisz zapytać: czy to dramat wirusa, czy może dramat, który pandemia po prostu odsłoniła? Czy to jest epidemia koronawirusa i kryzys ekonomiczny, czy otwarcie nam oczu na to, jak traktujemy te wszystkie ludzkie dramaty?
Popatrz na statystyki ONZ: dzieci w Afryce bez szans na edukację, dzieci głodujące w Jemenie i tak wiele innych tragicznych historii. Popatrz tylko na te dzieci. To oczywiste, że kiedy przez COVID utknęliśmy w miejscu, musimy wreszcie o tym wszystkim pomyśleć. Tym, co mnie martwi, jest to, że już teraz kreśli się plany, aby odbudować socjoekonomiczną strukturę sprzed pandemii, ignorując wszystkie te tragedie.
Musimy znaleźć drogę dla odrzuconych, aby to oni stali się ambasadorami nowej przyszłości. Musimy włączyć ich we wspólny projekt świata, który nie daje zysków tylko garstce rządzących i podejmujących decyzje. Musimy zmienić sposób działania społeczeństwa w obliczu pandemii.
Kiedy mówię o zmianie, nie mam na myśli tylko tego, że możemy lepiej zadbać o tę czy tamtą grupę ludzi. Mam na myśli to, że ludzie, którzy teraz są na krawędzi, staną się bohaterami zmiany społecznej.
Właśnie to jest w moim sercu.
Tytuł od redakcji