Dziwnym trafem ta instalacja wywołuje bardzo pozytywne komentarze moich znajomych z obrzeży Kościoła albo nawet sytuujących się poza nim.
Ten tekst będzie trochę na przekór trendowi dominującemu w innych komentarzach, ale nie do końca na przekór. Ta szopka mi się naprawdę podoba. Oczywiście tegoroczna szopka na Placu św. Piotra.
Nie będę cytował często niewybrednych wypowiedzi ogromnej części katolickiego internetu, która nie zostawiła na tej instalacji suchej nitki, a jej pomysłodawców i wykonawców odżegnała skutecznie od czci i wiary. Dostało się oczywiście także papieżowi Franciszkowi, bo przecież – jakże by inaczej – to jego wina, a sama szopka doskonale ilustruje jego pragnienie zniszczenia Kościoła i świętej tradycji. Znamy to, znamy.
W liście „Admirabile signum” nie kto inny jak właśnie Franciszek pisze o znaczeniu i wartości żłóbka. Czytamy: „To naprawdę realizacja twórczej wyobraźni, która wykorzystuje najbardziej różnorodne materiały do tworzenia małych arcydzieł piękna”.
W odniesieniu do sztuki współczesnej pytanie o piękno jest pytaniem trudnym, ponieważ sztuka ta programowo kwestionuje klasyczne kanony piękna, reinterpretuje je, przetwarza i z nimi dyskutuje. Funkcja estetyczna wcale w sztuce współczesnej nie musi być dominująca.
Znamienne jest to, że tzw. sztuka kościelna powstała na przełomie XIX i XX wieku jako sztuka osobna, własna sztuka Kościoła. Dlaczego tak się stało? O ile we wcześniejszych okresach Kościół przejmował tendencje artystyczne, o tyle modernizm postawił je do kąta wyznaczonego przez gotyk i romanizm, które stały się nostalgicznymi stylami Kościoła.
Nasze gusta sacro-estetyczne to w większości – niestety – późne wnuki kiczu, a czasami wręcz jego bezpośredni spadkobiercy
Modernizm spotkał się z nieufnością, by nie powiedzieć – odrzuceniem przez Kościół. Owszem, są przykłady ciekawej symbiozy modernizmu z sacrum, ale to raczej wyjątki. Znamienne, że prof. H. Kiereś w haśle „Antysztuka” pomieszczonym w „Powszechnej encyklopedii filozofii” wyliczył wszystko, co w sztuce się pojawiło od poł. XIX w.
Moim zdaniem upowszechnienie kiczu było reakcją na modernizm. Myślę także o kiczu w Kościele. Kicz bowiem to ładność zamiast trudnego współczesnego piękna, sztuka bezpieczna zamiast sztuki artystycznych wyzwań, „sztuka szczęścia” – jak pisał Abraham Moles, akceptacja artystycznej namiastki. Myślę, że nasze gusta sacro-estetyczne to w większości – niestety – późne wnuki kiczu, a czasami wręcz jego bezpośredni spadkobiercy. Wystarczy przejechać się przez Polskę i pooglądać współczesne kościoły.
Tegoroczna szopka watykańska nie epatuje uproszczonym pięknem rodem ze sklepów z paryskiego Placu Saint Sulpice (tzw. sztuka sulpicjańska) czy naszych rodzimych sklepów z dewocjonaliami. Nie. Nie są to także figury od sztancy z nowosolskiego zagłębia betonowych krasnali i figur ogrodowych. Te by się pewno bardziej podobały. Bo swojskie. Szopka z Castelli składa się wykonanych z ceramiki figur większych niż naturalne postaci ludzkie. Jest ona nie tylko symbolem kultury regionu Abruzja, lecz także dziełem sztuki współczesnej, mającej jednak swe korzenie w tradycyjnej obróbce ceramiki właściwej dla Castelli. Figury są zbudowane z pierścieniowych modułów, nałożonych na siebie i tworzących cylindryczne popiersia.
W szopce można odnaleźć nawiązania do sztuki starożytnej, greckiej i sumeryjskiej, a także do rzeźby starożytnego Egiptu. Figury są dziełem uczniów i nauczycieli dawnego Instytutu Sztuki „F.A. Grue”, obecnie państwowego liceum artystycznego designu. W latach 1965-1975 tematyka bożonarodzeniowa była elementem nauczania w Instytucie. Na placu św. Piotra będą pokazane jedynie niektóre figury z kolekcji liczącej 54 sztuki.
Taka jest artystyczna geneza tej instalacji. Ważna, bo jedna z reguł interpretacji sztuki każe ją postrzegać w szerokiej perspektywie tradycji artystycznych. Żadne dzieło nie rodzi się w próżni, ale swój prawdziwy początek ma poza sobą.
Dominuje w nas syndrom „sztuki kościelnej” jako artystycznego getta wymyślonego na przełomie XIX i XX wieku
Nie będę zbytnio przekonywał do artystycznej wielkości tego dzieła. Trzeba by o tym bowiem podyskutować poza kategoriami „podoba mi się” – „nie podoba mi się”. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien element języka artystycznego. Te ceramiczne postaci charakteryzują się zamierzoną deformacją kształtów, a zwłaszcza proporcji. Deformacja – która nie wiedzieć czemu ma zawsze pejoratywne konotacje – jest jednym z zabiegów właściwych dla ikonizacji.
Jeśli się dobrze przyjrzeć ikonom (ale nie tylko, bo przecież także sztuce gotyckiej czy romańskiej), proporcje ciała są często świadomie zaburzone, twarze wydłużone, pociągłe, kończyny nieadekwatne do reszty ciała itd. Człowiek ikoniczny to nie jest proporcjonalny, realistyczny czy mimetyczny człowiek witruwiański. Ikonizacja chętnie się posługuje się hiperbolizacją proporcji, które wykraczają poza koło zakreślone przez mistrza Leonarda z Vinci.
I jeszcze jedna myśl. Dziwnym trafem ta szopka wywołuje bardzo pozytywne komentarze moich znajomych z obrzeży Kościoła albo nawet sytuujących się poza nim. To też znamienne. Ona daje im do myślenia, nawet jeśli to „tylko” myślenie w kategoriach artystycznych, a nie religijnych. Ale kto to wie? Dominuje w nas syndrom „sztuki kościelnej” jako artystycznego getta wymyślonego na przełomie XIX i XX wieku. To jest – moim zdaniem – myślenie przedapokaliptyczne, przetrwalnikowe.
Jestem przekonany, że potrzeba nam jednak o wiele bardziej myślenia dialogowego i to zwłaszcza w przestrzeni sztuki, która przez wieki była płaszczyzną ideowego transferu miedzy religią a kulturą. Z wnętrza kulturowego getta trudno się ewangelizuje.
W liście papieża Franciszka czytamy: „Nie ma znaczenia, w jaki sposób urządzony jest żłóbek. Może być zawsze taki sam, albo przerabiany co roku. Liczy się to, aby przemawiał do naszego życia. Wszędzie i w jakiejkolwiek formie, żłóbek mówi o miłości Boga – Boga, który stał się dzieckiem, aby nam powiedzieć, jak blisko jest każdego człowieka, niezależnie od stanu, w którym się on znajduje”.
No właśnie. Przekonani o Bożej miłości i tak są przekonani. Może taki język przemówi do tych nieprzekonanych? A przynajmniej da im do myślenia? Bo nie przejdą obojętnie, jak coraz bardziej obojętnie mijają tradycyjne szopki.
„Liczy się to, aby przemawiał do naszego życia.” Do mnie nie przemawia.
Wprawdzie niewiele widać na zamieszczonym zdjęciu lecz b. szczegółowy opis ks. Andrzeja Draguły wyjaśnia sens artystyczny tegorocznej szopki. papież Franciszek z pewnością zatwierdził ten projekt i słusznie . Ilość róznych kwiatuszków etc przekroczyła już dawno ramy nawet kiczu. Zanikły okoliczności urodzin Jezusa w tak ubogim otoczeniu. Ciągle coś podkolorowywano. Dość tego supermarketowego pokazywania urodzin wcielonego Dobra.
Ta szopka, to policzek dla Kościoła. Płakać mi się chciało z żalu, gdy zobaczyłam te brzydkie figury
Ach! Fala krytyki oburzonych katolików, która wylała się z powodu szopki watykańskiej, to po prostu miód na serce publicystów Więzi! Wręcz pławią się w hektolitrach pomyj, które oburzeni prostaczkowie wylewają na Watykan, a gdy nadpłynie kolejna fala wzbudzona przez katolickich zatwardziałych publicystów, maja już gotowe łódki, by surfować po morzy oburzenia. Można wreszcie poskakać po głowach „zaściankowych”, choć zaścianków już nie ma i „dorobnomieszczańskich” choć nie są z miast drobnych i „filistrów”, choć słowa sprzed 100 lat nikt już nie rozumie. Co za radość w Redakcji! Papież dał Więzi piękny prezent na Święta Czegośtamczegoś! Co prawda wyszło przy okazji, że cała ta szopka jest efektem opróżniania szkolnego magazynu z prac uczniowskich zalegających tam od lat siedemdziesiątych, przez co nieco trąci myszką, ale nic to! Ważne, że można szpilę wsadzić zacofanym katolikom, którzy chcieli by szopki w stylu Franciszka – tego świętego.
Do Zenona: a może byś się zastanowił, Ty i Tobie podobni, nad swoim stanem umysłowym? Znamienne, że autor artykułu ani razu nie użył słów „zaściankowe”, ” drobnomieszczaństwo”, „filister”… Zamiast pozować na samozwańczego „rycerza tradycji”, jakie by one nie były (może i nawet nie mając świadomości, że tradycje nie zawsze są czymś pozytywnym, tylko przez sam fakt bycia tradycjami) warto zdobyć się na choćby odrobinę refleksyjności…
Zgadzam się. Jako ciekawostkę podam fakt, że kiedy pokazałem zdjęcia watykańskiej szopki pięcioletniemu synowi, to on wykrzyczał, że go okłamuję. A może warto posłuchać dzieci, tych naszych najmniejszych braci.
A jeśli dziecko, Twój najmniejszy brat, skonstatuje coś nie po Twojej myśli? 🙂
W pytaniu jest „a może”, co nie zakłada bezwzględności takiego działania.
Brawo, Zenon!
Ja się na sztuce nie znam. Powiem tylko, że nasze najstarsze dziecko wymyśliło samodzielnie prezent świąteczny dla dziadków – Betlejem zbudowane w grze Minecraft. Trochę tak nie wiedziałam, co zrobić, bo z jednej strony postarał się chłopak i ja jego intencję artystyczną rozumiem. Z drugiej…no cóż, no trochę kwadratowa ta Święta Rodzina wyszła… Ale teraz, jakby ktoś miał jakieś wątpliwości, zawsze mogę powiedzieć, że dziecko jest „w trendzie”. I to jakim!
Znajomi byli razem z dziecmi (mieszkam we Wloszech), dzieci sie rozplakaly a najmlodsza lat 3 powiedziala: „questi sono dei mostri!” (to sa jakies potwory)
Watykan jest miejscem uniwersalnym dla wszystkich Katolików na świecie. Dlatego papież stara się mówić językiem uniwersalnym, aby do każdego trafić. Język sztuki współczesnej jest językiem niszowym – tak jak sztuka współczesna. Zatem szopka która ma przemawiać językiem stuki współczesnej jest po porostu niezrozumiała. Zatem nie jest to „wina widzów”, ze dzieło nie przemawia ale niedoskonała wizja autora lub błędny wybór środka wyrazu. Z tego powodu zrezygnowano z łaciny jako języka liturgicznego – przestał być językiem uniwersalnym w Europie.
Dobrze, że można znaleźć jeszcze takie głosy, opierające się na refleksji.
Rolą Papieża jest mówienie o Jezusie. Nie wolno nam oceniać Papieża. Wolno nam jednakże zapytać gdzie jest Jezus ? Dziecko dla którego autorytetem jest ojciec i matka pyta gdzie ? jak ?. Najgorsze co można zrobić dziecku to „dawać mu sprzeczne informacje” cytat – poszukajcie kto to powiedział.
Jak ma przemawiać, jak nie przemawia. Tak jak nowe, puste, paskudnie zbudowane niektóre nowoczesne kościoły- powinny przemawiać, a nie robią tego.
„Nie będę zbytnio przekonywał do artystycznej wielkości tego dzieła. Trzeba by o tym bowiem podyskutować poza kategoriami „podoba mi się” – „nie podoba mi się”. – w takim razie jak mam odbierać sztukę? Jeżeli dzieło wzbudza we mnie niechęć , to znaczy że lubuję się w kiczu?
Abstrahując od tego, czy jest to antysztuka, czy czyszczenie magazynów ceramicznych, czy przekaz podprogowy, czy kij w oko ciemnogrodu, czy przypadek, jest to mimo wszystko słaba artystycznie praca.
Niektórzy mogą się bardziej odnaleźć w tej instalacji. Zdeformowani. Tylko, co dalej? Poszukają Formy, która ich pociągnie i będą chcieć się formować? Może po prostu usprawiedliwią tylko swoją deformację. I tak może być. Ja jestem po stronie dzieci. Dzieci płaczą jak widzą coś takiego.
Popieram Karolinę, ta szopka to robienie sobie szopki.
Myślę, że Watykan powinien sięgnąć do twórczości polskich rzemieślników tworzących pomniki Karola Wojtyły oraz zwrócić uwagę, że obok właściwości estetycznych najbardziej przemawia rozmiar – szopka powinna być gigantyczna i z betonu, żeby idealnie reprezentować impakt kulturowy współczesnego katolicyzmu.
Smutne to bardzo… Sztuka tworzona bez Miłości…. Na tej stronie piszą kapłani aż trudno uwierzyć.. Tak modernizm był potępiony przez Kościół
Proszę odróżniać modernizm jako nurt religijny w katolicyzmie na przełomie XIX i XX w. od modernizmu w jako nurtu w sztuce. Kiedy ten drugi został rzekomo potępiony przez Kościół? I dlaczego trudno uwierzyć, że istnieją księża lubiący sztukę XX stulecia? Skąd zarzut o „tworzeniu bez miłości”? Zna Pani autorów tej szopki i ich inspiracje? Czy masowa produkcja cukierkowych, kolorowych figurek do szopek odbywa się „z miłością”?
No w końcu Augustyna wyrzucono, ks. Pawlukiewicz zmarł to teraz światłe głowy uczelniane, profesorowie, dr-y, budowniczy modernistycznych kościołów od których ludzie uciekają (bo prosta dusza nie czuje prostoty tylko patrzy w złamane zwierciadło i po prostu się boi odbicia) w końcu mogą podnieść głowy. To właśnie Ci którzy nie mogą znieść odtrącenia, że ich sposób przekazywania prawdy nie dociera do ludzi. Zapomnieli, że ludzi pokochał Bóg, ponieważ są bardzo mu podobni są bardzo wrażliwi i czują kiedy ich się okłamuje. Przykre jest, jeżeli Watykan(nie napiszę Kościół) nie centralizuje Jezusa jako główną i najważniejszą postać tylko skupia się na sztuce i jej odbioru. Jezus umarł na Krzyżu. Krzyż to nie symbol lub sztuka, to rzeczywistość, to prawda. Czy Jezus bez Krzyża w Święto jego Męki jest prawdziwy ? Czy narodziny Jezusa bez Jezusa to prawda ? Szkoda, że tak światli i mądrzy ludzie pogubili się przez własną pychę bycia ważnymi.
Deformacja, sama w sobie nie jest zaletą i usprawiedliwieniem dla dzieła artystycznego. Koniec i kropka. Estetyki sklepu z dewocjonaliami nie lubię, co nie znaczy, ze wszystko co „przełamuje schemat” jest lepsze, czy z tego powodu tej wartości nabiera. Jaki szybki wniosek wyciągnął autor: ten, komu się nie podoba, to wielbiciel kiczu.
Ja nie wdaję się nigdy w mądre dysputy na temat sztuki, bo nie interesują mnie popularne trendy, wykreowane przez tak zwanych specjalistów. Najważniejszym jest, czy dane dzieło „przemawia do mnie”, czy nie… To akurat irytuje mnie, a to jest jeszcze gorzej, niż byłoby mi obojętne… Sztuka jest dla odbiorcy, a przynajmniej powinna być… Natomiast o gustach się nie dyskutuje (De gustibus non est disputandum).
A może o to właśnie chodzi? O uświadomienie ludziom, że jeśli nie potrafią spojrzeć poza „matrycą” cukierkowatego Jezuska, przesympatycznych pyszczków zwierzaczków i twarzyczek Świętej Rodziny w stylu „Barbie Family”, to właśnie owi krytycy są zakopanymi we własnych wyobrażeniach wiecznymi dziećmi? Ludźmi, którzy myślą, że w Niebie fruwają blondwłose aniołki z białymi skrzydełkami, rodem z jarmarcznych pocztówek?
Jakoś im opancerzony Michał Archanioł nie wadzi, chociaż też powinien być taki milusi.
,,Dziwnym trafem ta szopka wywołuje bardzo pozytywne komentarze moich znajomych z obrzeży Kościoła albo nawet sytuujących się poza nim. To też znamienne”
To raczej nie dziwi, że taka „sztuka” znajduje poklask u „nowoczesnych katolików” czy ludzi niewierzących, bo być może odpowiada ich własnym, być może błędnym wyobrażeniom na temat Dobra, Piękna i Prawdy.
Taki jest nasz polski katolicyzm – bezrefleksyjny tradycjonalizm. Już małe dzieci, które na co dzień bawią się nowoczesnymi zabawkami „potworkami”, w kościele oczekują słodziutkiego kiczu. Płaczą gdy go niema. Myślę, że bez negatywnego komentarza dorosłych bawiłyby się szopką, jak każdą inną ciekawostką.
Jezusa trzeba poszukać, jest. Poszukać trzeba też symboliki. Ilu jest jeszcze ludzi na świecie, dla których aniołowie to pucułowate bobaski ze skrzydełkami a Pan Bug brodaty dziadek?
Wiera wymaga wyobraźni i pokory, nikt nie widział Boga ani jego aniołów w rzeczywistej postaci.
Figury do szopki robili młodzi ludzie zaangażowani w sztukę – na pewno chcieli zrobić „dzieło”, jeśli to nie przemawia, to znaczy że zostali źle wychowani przez starszych (konserwatystów?), albo ich przerośli w religijnym rozwoju.