Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

I znowu ci biskupi…

Msza święta w Bazylice św. Piotra pod przewodnictwem kard. Zenona Grocholewskiego 23 października. Fot. Mazur/episkopat.pl

Episkopat wielokrotnie wyjaśniał, że Jezusa nie da się ogłosić królem Polski, bo nie ma do takiego aktu podstaw biblijnych i teologicznych. Ale cóż z tego: wszystko-lepiej-wiedzące media i tak głoszą, że dziś dokona się akt intronizacji Jezusa na króla Polski.

Czytam dzisiejsze nagłówki mediów: „Żyd królem Polski”, „znów będziemy »monarchią«”, „w Łagiewnikach będzie miała miejsce intronizacja Jezusa na króla Polski”. Akurat dzisiejsza ceremonia zdecydowanie nie jest w moim duchowym guście. Z pewnością jednak nie jest ona ogłaszaniem Jezusa Królem Polski. Mediom przydałoby się odrobinę elementarnej wiedzy.

Stanowisko episkopatu jest w tej kwestii bardzo jasne ‒ biskupi wskazują na duchowy wymiar poddania się pod panowanie Boga, co jest teologicznie poprawne i co wszystkie wyznania chrześcijańskie w różnych formach praktykują. Życie człowieka wierzącego jest przecież wysiłkiem poddawania się pod Boże kierownictwo. I powinno to dotyczyć całego życia, a nie tylko jego wybranych aspektów. Formy, w jakich ludzie wierzący wyrażają swój zamiar posłuszeństwa Bogu, mogą być różne, np. znane jest w Polsce z ruchu oazowego nabożeństwo przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela.

Dzisiejsza ceremonia w Łagiewnikach, w przeddzień liturgicznej uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata, została nazwana przez episkopat przyjęciem Jezusa za Króla i Pana. Bp Andrzej Czaja, który teologicznie kierował przygotowaniami, wielokrotnie wyjaśniał, dlaczego zrezygnowano ze słowa intronizacja, dlaczego nie da się ogłosić Syna Bożego królem Polski („Uznanie i ogłoszenie Chrystusa Królem Polski oznaczałoby nadanie Mu zawężającego tytułu, który ograniczałby rozumienie Jego władzy. Taki zabieg nie ma podstaw biblijnych, ani oparcia w nauczaniu Magisterium Kościoła”), dlaczego nie mówi się nawet o uznaniu Jezusa za Króla ‒ lecz właśnie o przyjęciu Go jako naszego Pana. W niektórych kręgach kościelnych pisano nawet z tego powodu o nim jako o biskupie jedynie w cudzysłowie.

Moda na obarczanie episkopatu winą za wszystkie problemy przypomina mi PiS-owskie gadanie o „winie Tuska”

Opolski biskup udzielił specjalnego wywiadu dla Radia Maryja i TV Trwam, jednoznacznie odrzucając ideę ogłaszania Boga ‒ Stworzyciela i Pana całego świata ‒ królem jakiegokolwiek kraju. Mówił o tym w wielu innych wypowiedziach. Tłumaczył: „Gdy z wiarą wyznaję, że Jezus jest Panem ‒ osiągam zbawienie. A gdy ogłaszam go, czy uznaję Królem Polski, to jest to akt polityczny i umniejszenie godności Chrystusa”. Cóż z tego: wszystko-lepiej-wiedzące media i tak głoszą, że dziś dokona się akt intronizacji Jezusa na króla Polski. I znowu winni są ci niedobrzy biskupi… Pseudointeligencka moda na obarczanie episkopatu winą za wszystkie problemy coraz bardziej przypomina mi PiS-owskie gadanie o „winie Tuska”. Cokolwiek źle działo się w Polsce ‒ wina Tuska; cokolwiek źle dzieje się w Kościele ‒ wina biskupów…

Wesprzyj Więź

Mam akurat wielki szacunek dla pracy wykonanej przez Konferencję Episkopatu Polski, aby w pewien sposób wyjść naprzeciw intensywnie oddolnie działającym ruchom intronizacyjnym, nie wypychać ich z Kościoła, podjąć to, co ważne w ich duchowości, a skorygować to, co niezgodne z Magisterium. Dialog ten był niełatwy, ponieważ środowiska intronizacyjne są bardzo mocno przywiązane do swojego języka i swojej wizji świata. Krótko mówiąc, biskupom chodziło o to, aby tych ludzi nie wepchnąć w ramiona ks. Natanka, który po zasuspendowaniu kontynuuje wszak swoją działalność i jeszcze bardziej mąci w głowach ludziom autentycznie pobożnym. Uważam takie podejście za bardzo trafne odczytanie pasterskiego obowiązku.

Rzecz jasna, na co wielokrotnie wskazywałem, brakuje w naszym Kościele analogicznej troski Konferencji Episkopatu Polski o tych katolików, którzy czują się wypychani z Kościoła z innych powodów, choćby przez podniosłe ceremonie państwowo-kościelne, narodowo-katolickie tyrady czy wspieranie sojuszu ołtarza z tronem. To jednak temat na inną okazję.

Do sposobu organizacji ceremonii w Łagiewnikach mam tylko jedno poważne zastrzeżenie. Jej organizator, kard. Stanisław Dziwisz, zaprosił specjalnie do udziału najwyższe władze państwowe. Co prawda, sama modlitwa będzie się dokonywała na kolanach przed Najświętszym Sakramentem, ale obecność w pierwszych ławach prezydenta, parlamentarzystów i rządu będzie jednoznacznie interpretowana politycznie, skądinąd zgodnie ze znaną doskonale ideologią obozu rządzącego. Zastanawiam się zresztą: czy gdyby akurat rządzili przedstawiciele innej partii, też by ich tak ochoczo i uroczyście zapraszano na dzisiejszą ceremonię?

Podziel się

Wiadomość

Tak tylko przywołam przekornie: „Najbardziej dobitnie królowanie Maryi zostało potwierdzone podczas ślubów Jana Kazimierza we Lwowie, który oddał Matce Bożej swoje państwo we władanie – mówił senator Czesław Ryszka z PiS. Przekonywał, że ogłoszenie wówczas Maryi królową Polski miało nie tylko znaczenie symboliczne, ale również prawne. – Żaden z monarchów, prezydent ani Sejm nie zakwestionował ani nie cofnął tego aktu prawnego. Najświętsza Panna posiada władzę w naszym państwie.” To mówi SENATOR PARTII RZĄDZĄCEJ!

Zbigniew Nosowski.Napisał Pan: „Zastanawiam się zresztą: czy gdyby akurat rządzili przedstawiciele innej partii, też by ich tak ochoczo i uroczyście zapraszano na dzisiejszą ceremonię?”
Zapytam wprost – o kogo Panu chodzi? Millera z SLD czy może Palikota?

Hm, mam wrażenie, że blisko mi do pseudointeligentów, którzy oskarżają biskupów o każde zło w Kościele. O każde oczywiście nie, ale jeśli dumnie, bardzo dumnie, ktoś uważa się za pasterza, korzysta z jego uprawnień, publicznie poucza nie w sprawach wiary, to ok., ale wobec tego niech też ponosi odpowiedzialność za to, co niepiękne. A z tym oględnie mówiąc, nie jest najlepiej.W świecie polityki, ale także kierowania firmą jest coś, co nazywa się odpowiedzialnością polityczną. Polega ona jak wiadomo na odpowiedzialności za zło, w którym dana osoba nie uczestniczyła, nie była bezpośrednio winna, ale to zło zdarzyło się na, jeśli tak można powiedzieć, jej terenie.Biskupi ponoszą, znowu jeśli tak można powiedzieć, odpowiedzialność religijną. I pytanie czy poczuwają się do tej odpowiedzialności? Według mnie w stopniu daleko niewystarczającym. Przecież uroczyście zapraszając obecne władze, biskupi doskonale wiedzieli, że zostanie to źle przez te władze wykorzystane. Ostatni rok doskonale pokazuje, że można z imieniem Boga na ustach czynić rzeczy podłe. Ostatni wyczyn posłanki PiS-u, która postuluje wprowadzenie lojalek dla ateistów, aż nadto dobrze to obrazuje. Nikt przecież nie bronił prezydentowi i premierowi przyjść na uroczystość w charakterze zwykłych pielgrzymów. Tylko oni się za takich nie uważają, wszak noszą korony na głowach.

Jezus miał się objawić mówiąc: „Jest ratunek dla Polski, jeśli Mnie uzna za swego Króla i Boga w zupełności przez Intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele.” Trudno zatem oczekiwać, by organizatorzy nie zaprosili przedstawicieli rządu… Generalnie cała ta inicjatywa jest dla mnie mało przekonująca.

Wszystko w powyższym tekście byłoby prawdziwe, GDYBY w komentarzu do Aktu Przyjęcia nie używano słowa „naród”. Połączenie tych dwóch pojęć: zupełnie nieobecnego w Nowym Testamencie „narodu” z „uznaniem za Pana” nadaje imprezie charakter polityczny, a nie duchowy. Wymiar duchowy jest indywidualny i nikt nie może za kogoś podjąć duchowych postanowień. Natomiast w owym Akcie samozwańczy liderzy „narodu” podejmują w imieniu owego narodu określone postanowienie. To czysta polityka, a nie żadna duchowość.

Panie Zbigniewie, pełna zgoda.
Niestety w trakcie dzisiejszej wizycie w kościele dowiedziałem się, że Jezus został królem Polski.
Mamy więc króla, prezydenta i naczelnika. Pytanie ile w tych dwóch ostatnich jest Chrystusa?
Ile w nas wszystkich jest Jezusa.. jego nauki i miłości do bliźnich?

Pseudointeligencka moda. To się nazywa postawa otwarcia na dialog! Panie Autorze szanowny: ma Pan swoje zdanie na temat „epidiaskopu” – Pana prawo. Ktoś inny może mieć inne. Nie musi się Pan z nim zgadzać. Ale deprecjonowanie tych, którzy majuą inne zdanie niż Pan świadczy o bezradności. Z przykrością stwierdzem, ze nie widzę większego szkodnika w Polsce po roku 1989 niż kościół katolicki. Chce Pan przerzucać się inwektywami?

czy to oznacza, że przed tą uroczystością katolik w Polsce nie uważała Jezusa z Nazaretu za swojego króla czy pana? I czy to oznacza, że inni katolicy, w innych krajach mają inny stosunek do Jezusa? Mniej pełny? Co oznacza słowo naród w tym akcie? czy wyklucza to, tak się wydaje, ludzi, obywateli polskich z tej koncepcji wspólnoty zwanej potocznie narodem, nie uznających wyjątkowej roli osoby Jezusa albo należących do innych denominacji chrześcijańskich? czy takie sformułowanie w akcie tak uroczyście celebrowanym w obecności Prezydenta RP, jako osoby urzędowej a nie prywatnej, nie oznacza wyraźne wskazanie na niższy status osób, które nie są członkami KRK?

Nie no, oczywiście wszystkiemu nie-winni są biedni biskupi, bo przecież POLITYCZNE odczytanie takiej oto deklaracji biskupiej:

„To Akt obejmujący całość naszego życia ludzkiego, chrze- ścijańskiego, w wymiarze osobistym, rodzinnym, społecznym, ale również w wymiarze życia politycznego, jako państwa, które obchodzi w tym roku 1050-lecie Chrztu. Proklamacja Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana to uroczystość usytuowana w perspektywie cnót teologalnych, a mianowicie wiary, miłości i nadziei. Jest potwierdzeniem naszej wiary, jest zobowiązaniem do takich relacji międzyludzkich, które odpowiadają właśnie kwalifikacji miłości. Rysuje perspektywę_naszej_przyszłości jako_Narodu,_jako_państwa, jako Kościoła,_który_jest_duszą_tego_państwa. Akt powinien przekładać się na wszystkie dziedziny życia, a nie tylko na jakiś ich wycinek.”

– jest wyłącznie niezrozumieniem ze strony interpretującego, prawda?

Maryja tez jest Krolowa Polski I Krolowa Swiata. I chyba Jej to nie przeszkadza.
Zenujacy artyskul, w ktorym autor nie potrafi ukryc prreferencji (czy antypatii) politycznych.
No I wreszcie kompletne niezrozumienie rzeczywistosci.
Polska jest jedynym europejskim krajem, w ktorym wladze zamiast legalizowac zwiazki homoseksualne I propagowac gender opowiadaja sie po drugiej stronie I daja swiadectwo wiary poprzez uczestnictwo w waznych uroczystosciach religijnych.