Umarła po swojemu: bez zapowiedzi, nie chcąc robić nikomu kłopotu, niemal w marszu. „Do końca była wierna modlitwie i obowiązkom, i przez to zawsze blisko Pana” – mówił ks. Kazimierz Olszewski. Przyjmowała okoliczności i warunki dawane przez Boga bez buntu porzucając swoje pomysły na życie – szła wiernie za Panem.
Na pogrzeb s. Rut, w czwartek 7 września, mimo zimna i deszczu, przybyło wiele osób. Mszy w kaplicy w Laskach przewodniczył ks. bp Bronisław Dembowski, z którym przecież blisko współpracowała w czasie stanu wojennego na Piwnej. Siostra Rut, która lubiła po sobie zastawiać uśmiech, swoją historię opowiadaną bliskim zakończyłaby fraszką własnego autorstwa:
Siostra Rut
wyciągnęła nogi
pisząc nekrologi
ciało laskowskiej ziemi
duszę oddaje Bogu
prosząc: by nikt już dla niej nie pisał nekrologu!
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” zima 2017 (dostępnym także jako e-book).