Jak my, którzy lata 1939-1945 znamy wyłącznie z przekazów rodzinnych, książek oraz filmów, wyobrażamy sobie wojnę? Sądzę, że w naturalnym odruchu obsadzamy siebie w roli czynnych uczestników walk: żołnierzy i żołnierek, członkiń i członków ruchu oporu, powstańców. Głośna książka, która próbowała przeciwstawić temu wszystkiemu los cywila, czyli Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego, do dziś chyba wywołuje kontrowersje z tego właśnie powodu (wiele osób nie pamięta, że w recenzjach atakowali ją jako „defetystyczną” entuzjaści Mieczysława Moczara). No więc wystawa gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej w podobny, co Białoszewski, sposób, przeciwdziała naszej skłonności. To nie muzeum wojska, lecz wojny. Skupia się więc przede wszystkim na doświadczeniu… większości. To znaczy na walce z poczuciem bezradności, na destrukcji bezpiecznego świata, na klęsce głodu, śmierci od ostrzału czy bomb, na grozie eksterminacji.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” lato 2017 (dostępnym także jako e-book).