Pytam od czasu do czasu mądrych ludzi, skąd się wziął niesłychany sukces gospodarczy Irlandii. Różne padają odpowiedzi: że niskie podatki dla firm przyciągają inwestycje; że korzystne położenie między Europą i Ameryką powoduje, iż zarówno Amerykanie, jak i Europejczycy chętnie tam inwestują; że wielu wpływowych Irlandczyków mieszka w USA i podtrzymuje kontakty gospodarcze z ojczyzną; że wielu wykształconych w Ameryce ekspertów, którzy tam zdobyli też praktykę, wróciło do Irlandii; że powszechna znajomość języka angielskiego ułatwia kontakty ze światowym biznesem itd.
We wszystkim pewno jest wiele prawdy, ale przecież przez ponad pół wieku po ostatecznym odzyskaniu niepodległości Irlandia miała podobne warunki, a wlokła się w ogonie rankingów europejskich. Dlaczego teraz – gdzieś od początku lat 90. ubiegłego stulecia – potrafi wykorzystywać swoje szanse, a wcześniej tkwiła w biedzie i niedorozwoju (jak na warunki Zachodu oczywiście)?
Innym spektakularnym sukcesem gospodarczym jest niemiecka Bawaria. Przed wojną i zaraz po niej Bawaria była jednym z najbiedniejszych regionów w Niemczech. Przeważało tam rolnictwo i raczkujący przemysł turystyczny. Bardzo słaby był przemysł i energetyka. Istniała jedna niewielka kopalnia węgla brunatnego, a przy niej elektrownia. Koniec wojny przyniósł jeszcze dwa poważne problemy: ok. 2 mln przesiedleńców (głównie z czeskich Sudetów, ale i naszych ziem zachodnich) oraz ok.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” lato 2016 (dostępnym także jako e-book).