W codziennej pracy widzę, z jaką pewnością dziennikarze, zwłaszcza młodzi, podejmują każdy temat bynajmniej nie jako wyzwanie (to byłoby pół biedy, bo zakłada zmierzenie się z nim), ale jako „coś do załatwienia” – szybkiego przepytania paru ekspertów, zajrzenia do internetu i powklejania kilku danych, wreszcie sklejenia tego w zgrabny, kompaktowy materiał. Na koniec trzeba okrasić to stanowczym stand-up’em i skwitować wszystko nieznoszącą sprzeciwu miną. Tak mówi się o polityce i gospodarce, religii i sprawach społecznych, edukacji i problemach międzynarodowych.
Cały tekst w miesięczniku WIĘŹ nr 11-12/2011 (dostępny także w wersji elektronicznej jako e-book)