W ostatnim numerze WIĘZI zamieszczono szereg wypowiedzi poświęconych niedawno wydanym pracom Jana T. Grossa, Barbary Engelking oraz mojej własnej. Ton tych wypowiedzi jest wyważony (z wyjątkiem niezawodnego Jana Żaryna, na którego fajerwerki zawsze można w takich wypadkach liczyć) i zdaje się wskazywać na konieczność dalszych badań w kierunku wytyczonym przez omawiane trzy publikacje.
Dlatego zmartwiło mnie słowo wstępne redaktora naczelnego WIĘZI, który pisze: „w sporach o przeszłość polsko-żydowską ujawniają się radykalne różnice w podejściu do historii. Niewątpliwie ‘kustosze narodowej niewinności’ nie zrozumieją się z ‘tropicielami narodowej winy’, świadomie rozbijającymi polskie samozadowolenie. Wydaje się, że oba te podejścia zdominowały całą debatę. Obie strony twierdzą, że występują w imię prawdy. Chodzi im jednak tylko o tę część prawdy, która potwierdza ich stanowisko”.
Słowa red. Nosowskiego niemile mnie zdziwiły, gdyż bije z nich tzw. moral equivalence, czyli „równoznaczność moralna”. Ot, ci mówią jedno, tamci ¬coś innego, a prawda leży zapewne gdzieś pośrodku – zdaje się sugerować redaktor.
Niestety, prawda nie leży pośrodku. Prawda leży w tysiącach płytkich (z reguły nieoznakowanych) mogił, którymi usłana jest polska prowincja. W mogiłach tych znajdują się szczątki polskich Żydów wymordowanych przez Polaków bądź też wydanych na śmierć przez Polaków w ręce polskich „granatowych” policjantów lub w ręce niemieckich żandarmów.
Cały tekst w miesięczniku WIĘŹ nr 8-9/2011 (dostępny także w wersji elektronicznej jako e-book)