Jak wynika z dokumentów powstających w gabinetach Urzędu do Spraw Wyznań, „Tygodnik Powszechny” nie spełniał nadziei władz i był postrzegany jako jądro ruchu Znak, które – choć podejmuje spór z kardynałem Wyszyńskim – to nie daje się użyć ani do poprowadzenia sporu między katolicką inteligencją a episkopatem, ani nie chce legitymizować systemu pod względem ideologicznym. […]
Cytowana w książce Graczyka opinia krakowskiej cenzury z 1964 r. jest z pewnością mniej miarodajna niż opracowania centralnego Urzędu do Spraw Wyznań. Składane władzy trybuty rocznicowe Graczyk traktuje jako wyraz istotnego stanowiska, abstrahując od innych tekstów, które się wówczas w piśmie ukazywały, oraz nie znając kontekstu – ocen pisma i roli środowiska formułowanych w partyjnej kuchni w Warszawie.
Trzeba zatem postawić pytanie: kto trafniej opisuje pozycję ideową i rolę „Tygodnika Powszechnego” w systemie politycznym PRL – Roman Graczyk, piszący dziś o „prokomunistycznej” linii pisma do roku 1976, czy KC PZPR, diagnozujący znacznie wcześniej jego opozycyjny charakter i programujący działania w kierunku ograniczania „TP”? Czy analitycy partyjni byli w błędzie, uznając, że „pismo wypracowało sobie cały system przemyślnej krytyki ideologicznej, społecznej i ustrojowej” oraz doceniając „wyspecjalizowany i zręczny charakter dywersji ideowo-politycznej stosowanej przez pismo” (oba cytaty z publikowanego niżej dokumentu z roku 1963). Czy władze partyjne myliły się, uznając ruch Znak – na czele z jego największym organem – za obce ciało w systemie? Mylili się także czytelnicy, uznający pisma ruchu Znak (chociaż podlegające cenzurze) za oazę niezależności i enklawę wolności?
Cały tekst w miesięczniku WIĘŹ nr 4/2011 (dostępny także w wersji elektronicznej jako e-book)