Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Zaatlantycki anty-Gombrowicz

Andrzej Bobkowski: „Listy do Tymona Terleckiego 1956-1961”, oprac. i posłowie Nina Taylor-Terlecka, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2006, s. 251.

Kolejny, 192. tom Biblioteki „Więzi” to oryginalnie pomyślany i skomponowany przez wydawcę czwórgłos. Oprócz listów Barbary i Andrzeja Bobkowskich możemy przeczytać posłowie i rozbudowane przypisy Niny Taylor-Terleckiej, najlepiej mówiącej i piszącej po polsku Brytyjki. Wspomnianą polifonię uzupełnia Tymon Terlecki – nie tyle jako autor kilku krótkich listów, ile jako adresat korespondencji, a wiemy, że w tym gatunku komunikacji literackiej centralną kategorią jest osoba, do której się pisze. Książka potwierdza opinię – m.in. właśnie Tymona Terleckiego – że autor “Szkiców piórkiem” należy do czołówki polskich epistolografów. Ale czytelnicy tej książki najbardziej niecierpliwie czekali na załączone w aneksie listy żony pisarza Barbary z domu Birtus. I nie zawiedli się – sześćdziesiąt stron jej tekstów to lektura miejscami przejmująca oraz przynosząca sporo wiedzy o życiu, a nawet twórczości Andrzeja Bobkowskiego.

Barbara pozostawała wdową ponad dwadzieścia lat, dzielnie walcząc z przeciwnościami losu i czynnie opiekując się spuścizną męża. Jej samotne życie było raczej smutne, mimo iż starała się z humorem opisywać niektóre aspekty pobytu w stolicy Gwatemali. Nie mogła być wesoła egzystencja starzejącej się samotnej Polki, której krewni i przyjaciele znajdowali się w odległości tysięcy kilometrów, rozpamiętującej przedwczesną śmierć męża, z mozołem zarabiającej na utrzymanie godnego poziomu bytowania – w jednym z listów pisała, że już dziesięć lat nie miała urlopu. Mimo codziennej pracy wymagającej wysokich kwalifikacji (tłumaczenia, pisanie sprawozdań i ekspertyz w obcych językach) żyła w niedostatku, o czym świadczą m.in. uwagi w listach, iż nie stać jej było na kupowanie książek emigracyjnych i prenumerowanie „Wiadomości”. Nieliczne radości wdowiego okresu jej życia to publikacje utworów męża, korespondencja z przyjaciółmi i… koty, o których pisała chętnie i umiejętnie.

Z korespondencji Bobkowskich dowiadujemy się o jeszcze jednej sprawie, która była dla żony pisarza źródłem radości, a dla nas dużej wagi informacją biograficzną dotyczącą autora “Coco de Oro”. Jak wiemy z wcześniej wydanych tekstów Bobkowskiego, utrzymywali się oni dzięki konstruowaniu i sprzedaży latających modeli samolotów, w czym osiągał on spore sukcesy, biorąc udział w międzynarodowych zawodach sportowych w tej dziedzinie. Wytwarzając tego rodzaju zabawki skupił wokół siebie grono gwatemalskiej młodzieży, stając się dla nich wzorem postępowania i autorytetem w wielu sprawach. Wykorzystał to, aby ich wychowywać, przygotowując do życia, które cenił i sam praktykował – swobodnego i samodzielnego.

Można się było o tym wymiarze jego egzystencji dowiedzieć co nieco już z poprzednio wydanych zbiorów korespondencji, ale dopiero teraz listowe relacje Barbary ukazały moralne piękno i skuteczność działań formacyjnych Andrzeja Bobkowskiego: Jędrek był dla nich czymś w rodzaju mistrza – jak to raz napisałam Grydzewskiemu – Sokratesa, tyle samo ich uczył automodelizmu, co a może i więcej zasad moralnych i rozwijał ich intelektualnie. […] Jeden z tych chłopców, z prostej rodziny, który od dziesiątego roku życia Jędrka się trzymał, powiedział mi tak: . Przyznaję, że słowa te były dla mnie pewną pomocą. Zresztą jego pogrzeb był czymś naprawdę niezwykłym, serdeczność jakiej doznałam od tych chłopców, pomogła mi również stać prosto w tym momencie.

Nie można powstrzymać się od porównania sytuacji Bobkowskiego oraz innego wybitnego pisarza polskiego przebywającego na emigracji w Ameryce Łacińskiej, który stał się mistrzem dla grona młodych Latynosów. Myślę oczywiście o Gombrowiczu żyjącym w Buenos Aires w tym samym czasie. Ale więcej między nimi było różnic, jeśli chodzi o motywacje, styl i cele kreowania roli nauczyciela młodzieży. Gombrowicza ciągnęła do młodych fascynacja erotyczna, Bobkowskiego raczej uczucia ojcowskie (nie mieli z Barbarą biologicznych dzieci). Gombrowicz chciał dominować w zgodzie z jego rozpoznaniem relacji międzyludzkich, jakoby przybierających zawsze formę układu wyższy-niższy, natomiast Bobkowski służył chłopcom z Gwatemali swoją wiedzą i przykładem. Gombrowicz przeważnie był obojętny wobec nierelatywnych wartości i norm etycznych lub je kontestował, zwłaszcza w sferze erotycznej, Bobkowski respektował podstawowe wartości zachodniej kultury i rozumiał wolność jako świadome kształtowanie swojego istnienia, żeby realizować wartościowe cele pozaindywidualne.

Główna jednak odmienność ich biografii lokuje się w sferze recepcji – Gombrowicz ma od lat swoją legendę kogoś w rodzaju argentyńskiego Sokratesa, gdy o biografii Bobkowskiego wiedzieliśmy do niedawna bardzo mało, a o jego wpływie na młodych Gwatemalczyków prawie nic. Ta różnica spowodowana była nie tylko większą sławą Gombrowicza jako pisarza, ale też odmiennością środowisk, w jakich funkcjonowali. W Argentynie była spora Polonia, także składająca się z inteligentów, gdy Bobkowscy byli całkowicie wyizolowani z polskiego środowiska.

Decydująca okazała się przede wszystkim odmienność zainteresowań uczniów obu mistrzów. Gombrowicza otaczali młodzi artyści, niektórzy z nich okazali się w przyszłości pisarzami, gdy wielbiciele Bobkowskiego pełnili w dorosłym życiu inne role. Dlatego ludzie kontaktujący się z autorem „Kosmosu” zostawili sporo świadectw pisanych albo byli znani w polskiej społeczności emigracyjnej. Z tego powodu późniejsi badacze mogli zrekonstruować życie, legendę i twórczości Gombrowicza w Argentynie. W przypadku Bobkowskiego było to niemożliwe, gdyż nie zachowały się świadectwa pisane obserwatorów jego zaatlantyckiej aktywności wśród tubylców, a w swoich listach – tak jak w dziennikach – pisał o swoich zasługach bardzo powściągliwie. I właśnie dopiero publikacja korespondencji Barbary Bobkowskiej szkicuje sylwetkę kolejnego polskiego pisarza wywierającego magiczny wpływ na młodych autochtonów za Oceanem.

Z listów Barbary poznajemy też trochę, ale za to ważnych, informacji o utworach jej męża. Przede wszystkim korygują one nasze odczytywanie głównego dzieła, czyli „francuskiego” dziennika z lat II wojny światowej. Autor “Szkiców piórkiem” jawił się niektórym krytykom jako uosobienie anarchicznej wolności, szczególne pochwały zyskiwał za przypisywany mu styl bycia, rzekomo ignorujący wszelkie zewnętrzne zobowiązania, zwłaszcza obowiązki patriotyczne i konspiracyjne zaangażowania. Te pochwały (np. Andrzeja Stasiuka) bardzo by zdumiały Bobkowskiego, który w czasie hitlerowskiej okupacji prowadził wręcz tytaniczną pracę społeczną wśród Polaków, narażając się stale na represje nazistów i francuskich kolaborantów. O tym wymiarze jego biografii świadczyły już aneksy dołączone do tomu korespondencji Bobkowskiego i Giedroyca wydanego w 1997 roku.
Bobkowski z listów do Tymona Terleckiego jawi się dodatkowo jako surowy moralista i sojusznik londyńskiego środowiska w sporach dotyczących relacji intelektualistów emigracyjnych z krajem. Swoje credo światopoglądowe przedstawił w liście z sierpnia 1957 roku: Mnie interesuje postawa etyczna, etyka dzisiejszego człowieka, odwieczna etyka, która – chce Pan czy nie – wewnątrz każdego z nas sprowadza się w końcu do pola szachowego o białych i czarnych polach. Przyparty do muru umiem wydobyć tylko ‘tak” lub „nie” – reszta to dialektyka i kłamstwa. […] I dlatego wszelkie faszyzmy i nazizmy nie były w końcu tak potworne, jak komunizm, bo nie naruszały wewnętrznej warstwy.

Wesprzyj Więź

W listach Barbary pojawiają się fragmenty pogodniejsze, nawet humorystyczne, świadczące o jej naturalnym talencie literackim i mądrości wynikającej z długiego doświadczenia życiowego: Z nikim po polsku nie mówię. Za to moje kotki tylko po polsku miauczą, najmłodsza cudna Delfinka deklamuje, a nasz piękny kogut Jedynaczek, który daje się pieścić jak kot, gdacze najczystszą polszczyzną.

Kilka miesięcy przed “Listami” również w Bibliotece „Więzi” ukazał się opracowany przez Pawła Kądzielę tom Bobkowskiego “Z dziennika podróży”, zawierający teksty reportażowo-eseistyczne dotyczące Francji, Ameryki Środkowej, Stanów Zjednoczonych oraz wstrząsające zapiski z ostatnich lat życia naznaczonych chorobą nowotworową – świadectwo mężnego, prawdziwie chrześcijańskiego wchodzenia w śmierć. Poszczególne rozdziały tej książki były drukowane w pierwszym dziesięcioleciu po II wojnie światowej w czasopismach (większa część w emigracyjnych), a więc były praktycznie niedostępne współczesnym czytelnikom. A teraz dzięki pomysłowemu i pracowitemu wydawcy możemy przeczytać kawał świetnie napisanej prozy podróżniczej, którą warto porównać z pisarstwem tego typu Ryszarda Kapuścińskiego.

Im lepiej poznajemy życie Bobkowskiego, tym bardziej zyskuje on jako człowiek, coraz bardziej staje się dla nas etycznie wartościowy. A jest to zjawisko rzadkie w literaturze i kulturze współczesnej, gdzie niewielu wybitnych twórców okazuje się równie wybitnymi ludźmi. Złożyły się na to rozmaite czynniki, nie czas i miejsce na ich rozważanie, rzadko jednak istnieje zgodność między dziełem i życiem twórców. W ostatnich latach przeżywaliśmy sporo tego typu rozczarowań; nawet wybitni pisarze nie stroniący od moralistyki okazywali się marnymi ludźmi: donosicielami, karierowiczami czy dręczycielami najbliższych. A w przypadku Andrzeja Bobkowskiego jest zupełnie inaczej – to nie tylko konsekwentny antytotalitarysta i pożyteczny obywatel nowej ojczyzny, ale również piękna moralnie postać w życiu prywatnym.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.