Jesień 2024, nr 3

Zamów

A jednak samooczyszczenie Kościoła?

Kard. Henryk Gulbinowicz podczas mszy z okazji 1050. rocznicy Chrztu Polski 28 lipca 2016 roku na Jasnej Górze. Fot. episkopat.pl

Polska stała się kościelnym poligonem doświadczalnym wprowadzania rozliczalności biskupów.  

Sankcje dyscyplinarne nałożone przez Stolicę Apostolską na 97-letniego kardynała Henryka Gulbinowicza to bardzo ważna informacja nie tylko w odniesieniu do samego hierarchy, lecz także w szerszym kontekście. Na niektóre z aspektów sprawy wskazał już trafnie w swoim komentarzu na tych łamach Krzysztof Bramorski. Chciałbym dorzucić do jego uwag tylko jeden dodatkowy aspekt.

Ogłoszona wczoraj decyzja pozwala ożywić przekonanie, że instytucje kościelne bywają jednak zdolne do samorozliczenia. Wiara w taką zdolność niemal całkowicie już podupadła, ale w tym przypadku mamy jednak do czynienia z sytuacją jakościowo nową.

Po pierwsze, zarzuty wobec sędziwego wrocławskiego kardynała nie były opisywane w mediach tak szczegółowo, jak w przypadkach innych hierarchów. Temat ten był znany, ale materiału dostępnego publicystom pozostawało niewiele. Coś więcej wiadomo było na temat możliwej współpracy ks. Gulbinowicza ze Służbą Bezpieczeństwa, dużo mniej – o zarzutach natury obyczajowej. A jednak okazało się, że – również pomimo braku wzmożonego nacisku medialnego – w ramach kościelnego dochodzenia zdołano zgromadzić materiał wystarczający do nałożenia surowych sankcji dyscyplinarnych.

Kard. Gulbinowicza przed infamią nie uchroniły ani zasługi z przeszłości, ani wysoka pozycja w hierarchii, ani odejście na emeryturę, ani podeszły wiek

Po drugie, wbrew powierzchownym reakcjom wielu osób mamy tu do czynienia z werdyktem o dużej wadze. Są to sankcje naprawdę surowe, choć tylko symboliczne. Ale Kościół mówi najskuteczniej właśnie językiem symboli! Czyny będące podstawą tej decyzji są przecież przedawnione, także na gruncie prawa kanonicznego. A dla kościelnego hierarchy w randze kardynała nałożone sankcje dyscyplinarne – zakaz używania insygniów biskupich oraz pozbawienie prawa do nabożeństwa pogrzebowego w katedrze i pochówku w katedrze – mają olbrzymie znaczenie. Najwyższe władze Kościoła mówią tu wprost: ten biskup nie może być nawet po śmierci potraktowany jak inni.

Jeszcze większe znaczenie mogą mieć te sankcje jako przestroga w odniesieniu do innych duchownych, którzy mają na sumieniu podobne czyny i zaniedbania. Na przykładzie kard. Gulbinowicza okazuje się bowiem, że przed kościelną odpowiedzialnością oraz infamią nie uchroniły ani realne zasługi z przeszłości, ani wysoka pozycja w hierarchii, ani odejście na emeryturę, ani podeszły wiek.

Od dawna twierdzę, że kluczowym elementem dla odzyskania przez Kościół wiarygodności moralnej jest wprowadzenie rozliczalności osób piastujących odpowiedzialne funkcje w hierarchii. Wczorajsza decyzja jest krokiem w tym kierunku. Znamienne, że nie jest ona pochodną decyzji Konferencji Episkopatu Polski, lecz przepisów watykańskich. KEP mogła przecież (ale nie chciała) – wzorem innych krajowych episkopatów – samodzielnie powołać niezależną komisję historyczną, umożliwić jej członkom przeanalizowanie kościelnych archiwów i w ten bolesny sposób odzyskać wiarygodność.

Stało się jednak inaczej. Polska stała się poligonem doświadczalnym rozliczalności biskupów na mocy papieskiego motu proprio „Vos estis lux mundi”, które wprowadziło możliwość zaskarżania (przez dowolną osobę) czynów „polegających na działaniach lub zaniechaniach, mających na celu zakłócanie lub uniknięcie dochodzeń cywilnych lub kanonicznych, administracyjnych lub karnych, przeciwko duchownemu lub zakonnikowi” w związku z przestępstwami seksualnymi popełnionymi wobec osób małoletnich i bezradnych, a także z nadużyciem władzy, przy zastosowaniu przemocy lub groźby.

Znamienne, że rozliczenie jest pochodną przepisów watykańskich, a nie decyzji Konferencji Episkopatu Polski

Wśród kanonistów panuje przekonanie, że w żadnym innym kraju nie pojawiło się tyle zgłoszeń na mocy „Vos estis lux mundi” jak w Polsce. Watykańska decyzja w sprawie byłego metropolity wrocławskiego to dowód, że słusznie zatem robią ci, którzy – korzystając z istniejących możliwości prawnych – składają w kościelnych urzędach zawiadomienia o możliwych przestępstwach i zaniedbaniach hierarchów.

Historia ta może więc służyć odrodzeniu nadziei na samooczyszczenie Kościoła, ale to dopiero początek długiej drogi. Z kardynała Gulbinowicza nie można zrobić kozła ofiarnego, na którego zrzuci się wszelkie zło przeszłości – tak samo jak bp Edward Janiak nie może być jedynym ukaranym hierarchą spośród obecnie urzędujących biskupów (gdyż inni mają na sumieniu podobne, albo i większe winy).

Wesprzyj Więź

Dodać jeszcze trzeba, że watykański szczyt z lutego 2019 r. mówił o konieczności wprowadzenia w zarządzaniu Kościoła nie tylko odpowiedzialności i rozliczalności, lecz także przejrzystości. Pod tym względem wciąż niewiele się zmieniło. Komunikat Nuncjatury Apostolskiej – starym, utrwalonym watykańskim zwyczajem – nawet słowem nie uzasadnia podjętych decyzji. Mowa jedynie o przeprowadzeniu „dochodzenia w sprawie oskarżeń wysuwanych pod adresem kard. Henryka Gulbinowicza”  oraz o „przeanalizowaniu innych zarzutów dotyczących przeszłości kardynała”. Wiadomo, że kardynał został ukarany. Nie wiadomo za co.

Tak czynić we współczesnym świecie nie można. Bez przejrzystości nie da się skutecznie wprowadzić w życie rozliczalności.

Przeczytaj także śledztwo dziennikarskie Zbigniewa Nosowskiego:
Przeczekamy i prosimy o przeczekanie. Odc. 1: Kościelny rezerwat niedostępności

Podziel się

Wiadomość

Za dwa tygodnie ma się ukazać zapowiadana od kilku miesięcy książka IPN o współpracy kard.Gulbinowicza z SB (nie w charakterze tajnego współpracownika). Nie wiadomo, jakie kompromaty wypadną z szafy. To mogło mieć wpływ na postępowanie Kościoła w tej sprawie. Więc podstawy do optymizmu są kruche.
Notabene, przeczytałem podlinkowaną informację o tej współpracy z SB. Nie można o niej mówić nie wspominając o fakcie ukrycia i przechowania przez kard.Gulbinowicza 80 mln. zł. ze składek Solidarności wypłaconych w gotówce z banku tuż przed stanem wojennym i z których finansowało się podziemie antykomunistyczne. Komuniści dostali wtedy szału, rozkręcili ogromne śledztwo – nieskuteczne. Oznacza to, że kardynał z SB rozmawiał, ale nie był przez nich sterowany. Tamtych zasług nic nie przekreśla.

Nie wierzę w samooczyszczenie, ono już trwa od stuleci. Z jakim skutkiem, widać. Tylko wolne sądy mogą pomóc. Teraz wyjaśnia się dlaczego PIS niszczy wymiar sprawiedliwości i chce sądów na putinowski wzór.

Niekoniecznie oczyszczenie… co to za mentalność, czym w istocie jest tradycja pochówku w katedrze?! Kimże są biskupi, ja nie zwykłymi ludźmi, tyle że żyjącymi w wygodach i pałacach? Czym różnią się od wszystkich innych, o których pochówku w katedrach, kościołach nawet przez myśl tej mentalności nie przejdzie? To nie oczyszczenie, to upadek i ruina, „kamień na kamieniu się nie ostanie”, ale jest nadzieja – „królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy”!

„Wiadomo, że kardynał został ukarany. Nie wiadomo za co”.

Owszem, wiadomo. Można o tym przeczytać w sobotnim L’Osservatore Romano: molestowanie, akty homoseksualne, współpraca z komunistyczną służbą bezpieczeństwa.