Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Kardynał Dziwisz, czyli ucieczka od odpowiedzialności

Kard. Stanisław Dziwisz podczas Mszy św. w katedrze łódzkiej 5 października 2020. Fot. Episkopat.pl

Krakowski metropolita senior nie zrobił nic w sprawie skrzywdzonego przez księdza. I teraz zostaje mu tylko mówienie, że ma sumienie, ale niczego nie pamięta, dziś, najdalej wczoraj się dowiedział.

Myślę wciąż o wczorajszym wywiadzie z kardynałem Stanisławem Dziwiszem w TVN24 i mam nieodparte wrażenie, że to nie redaktor Piotr Kraśko zaorał kardynała. On zaorał sam siebie. Udawaniem, brakiem umiejętności wzięcia odpowiedzialności, mową trawą.

Wesprzyj Więź

Redaktor Kraśko i tak był łagodny i nie wytoczył dział, które mógł wytoczyć. Tak się bowiem składa, że w liście [ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego – red.], o którym była mowa, są sprawy z archidiecezji krakowskiej. I to była kompetencja kard. Dziwisza. Ale jej nie wykorzystał. Nie zrobił nic. I teraz zostaje mu tylko mówienie, że ma sumienie, ale niczego nie pamięta, dziś, najdalej wczoraj się dowiedział.

Tak, to jest takie ludzkie, każdy z nas próbuje uciec od odpowiedzialności, od swoich grzechów, od tego, w czym zawiódł. To jakoś zrozumiałe, ale nie trzeba udzielać wywiadu, żeby pokazać, że nie widzi się ofiar, i że jedyne o czym się myśli, to ucieczka od odpowiedzialności.

Tekst ukazał się pierwotnie na Facebooku

Podziel się

Wiadomość

Udawania Greka ciąg dalszy.

„Na pytania, jak to możliwe, że taki człowiek, jak ks. Degollado, miał aż tak duże wpływy w Watykanie, hierarcha odparł: „pierwsze słyszę o tym od pana, naprawdę. Jak te sprawy zaczęły wychodzić, pytam jednego współpracownika pana Maciela, czy on wiedział o tych sprawach. On mi powiedział szczerze: wierz mi, że myśmy w zakonie o tym nie wiedzieli. Potrafił się po prostu ukryć”.

Podkreślę: „(…)pierwsze słyszę o tym od pana, naprawdę”

Słowo „naprawdę” i „prawda” chyba Dziwisz rozumie inaczej niż reszta społeczeństwa…

Skończ Waść, wstydu oszczędź… sobie ! i Kościołowi !

Chyba się coś p. Jerzemu pomyliło.
„Kończ waść, wstydu oszczędź” wypowiedział Andrzej Kmicic, wyrażając podziw dla Wołodyjowskiego.
Ja nie widzę powodu, dlaczego p. Jerzy podziwia ks. Kadrynała. Polecam powrót do lektur szkolnych i właściwe używanie frazeologizmów.

@Michał
Nie, nie pomyliło mi się. Może tego jeszcze nie słyszałeś ale to jest „parafraza” właśnie tamtej wypowiedzi z filmu. De facto używane jako odwrócenie tamtego znaczenia.

W filmie Kmicic czyli tez „zły” mówi tą kwestię (dokładnie: „Kończ Waść, wstydu oszczędź” bez żadnego dodatku) do Wołodyjowskiego żeby skończył pojedynek aby to jemu zaoszczędził już więcej wstydu.

Ja kieruję te słowa jako parafrazę do Dziwisza aby to on sam zakończył swoje idiotyzmy i sam sobie już oszczędził wstydu oraz przede wszystkim Kościołowi.

Nikogo więc nie podziwiam tylko mam już dość czytania/wysłuchiwania bełkotu tego „kardynała” w tej sprawie.

Mam nadzieję, że to bardziej jasne jest teraz.

Z dzisiejszego czytania: „”Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie, a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą”.
A kard. Dziwisz pokazuje, jak bardzo nie dorósł do sprawowanej funkcji.

Nic nie widział, nic nie słyszał, nic nie czytał, nic nie pamięta, o niczym nie wiedział. To „ONI” chcą go zniszczyć, a przecież on tylko służył papieżowi i Kościołowi. Zarówno w Watykanie jak i w Krakowie. Kim jest ten człowiek?

Brak wiedzy, w tym przypadku, jest rowniez grzechem, a z punktu widzenia prawa, jest zaniedbaniem/zaniechaniem. Ktos taki jak sekretarz Papierza POWINIEN wiedziec, a jak nie wie, to znaczy, ze nie wypelnia dobrze swojej pracy

No dobrze. ten wywiad to już przegięcie na całej linii.
Jest mi wstyd za kardynała.
Są fajni ludzie w kościele, dobrzy biskupi i księża- czytam właśnie
„Nie ma wiary bez pytań „ – super. Dziękuję za wydanie tej książki.
Zatem można też być fajnym księdzem na własnej wyspie kiedy część jest tak mierna.
Można mieć te małe wspólnoty, w których się odnajdujemy. My świeccy.
Jest jakieś wyjście.
Ale te podejścia nie zmienią chorej struktury kościoła instytucjonalnego.
Nie nauczymy w ten sposób wrażliwości ludzi bez sumienia przekonanych o swojej wielkości.

Co więcej mając te małe wspólnoty „wyspy” w pewnym sensie również będziemy wspierać skorumpowaną strukturę wspierać i to nam zarzucają inni mocno zbulwersowani, patrzący na nas z dystansem.
Bo nikt nie będzie bawił się w niuanse na jakiej zasadzie jesteś w tej organizacji kościelnej.
Jesteś to jesteś – wspierasz ją swoim uczestnictwem w kulcie.

Spodobało mi się stwierdzenie – szantaż sakramentalny. To z rozmowy
https://wiez.pl/2020/10/17/nie-damy-sie-wyrzucic-z-kosciola-dyskusja-wiezi/
Zabolało. Tu się męczę od lat.
Tak tu jest duży nasz problem tzw świeckich i księża o tym wiedzą.
Możemy się złościć, zżymać, denerwować –
kolejna afera, kolejny głupi wywiad na przykład ten, o którym powyżej
(nie mam siły komentować …)
ale kornie do konfesjonału czy po Eucharystię przyjdziemy.
Ślub, chrzest, pogrzeb też będzie po katolicku.
Dlatego nic się nie zmieni.
Pohuczymy, pogadamy a nazajutrz przyjdziemy grzecznie do kościoła.
Dla Boga wiem, też tak sobie tłumaczę– ale – zobaczą nas księża, policzą i będą spokojni.
Czuję się przez to bezradna.
Jak my możemy ruszyć tę chorą strukturę ?

Wie Pani, ja znalazlem sposob, zeby ruszyc te chora strukture, ale jest on mozliwy w krajach, gdzie klerykalizm nie jest taka swieta krowa jak w mojej Ojczyznie. Od 24 lat mieszkam w Niemczech. Tam udzielam sie duzo w pracy parafialnej: prowadzenie ministrantow, przygotownie dzieci do bierzmowania i 1. Komunii sw., prowadzenie nabozenstw Slowa Bozego. Gdy swieccy maja konkretne pola duszpasterskie pod kontrola, to nie dochodzi do takich wypaczen,bo zaden biskup albo pralat nie moze sobie pozwolic na podobne wyskoki. A co Pani mysli o idei tworzenia struktur oddolnych? Wspolnot parafialnych, ktore moglyby stac sie konkretnym partnerem w rozmowach z klerem?

Będąc blisko struktur kościelnych jestem sceptykiem co do stworzenia partnera w rozmowach z klerem. Kler chce rządzić i w naszym kraju to robi. Dlaczego miałby się władzą dzielić? Zacytuję: nikt nie będzie mi mówił jak mam u siebie (czyt.parafia) postępować.