Uważne przyjrzenie się badaniom pozwala rozprawić się z mitem polaryzacji politycznej polskiego społeczeństwa. Jesteśmy raczej społeczeństwem… centrystów. Według Europejskiego Sondażu Społecznego 64 proc. Polaków umieszcza swoje poglądy polityczne w środku skali między lewicą a prawicą.
„Polskie dusze są różne. I ze sobą walczą” – powiedział w 2019 r. wybitny historyk Andrzej Friszke w wywiadzie dla „Polityki”. Zwłaszcza w dniach, gdy piszę te słowa – po aresztowaniu aktywistki LGBT „Margot” i późniejszych protestach, spacyfikowanych przez policję – ta walka wybrzmiewa w mediach szczególnie mocno.
Faktycznie ostatnie lata są czasem zaostrzonej polaryzacji politycznej (o czym pisze na przykład Rafał Matyja w tekście „Retoryczny stan wojenny” w „Nowej Konfederacji”), ale przy tej okazji ujawniają się także głębsze podziały w społeczeństwie. Powracają diagnozy różnic klasowych, coraz częściej mówi się o różnicach pokoleniowych i podziale między kobietami a mężczyznami, a przede wszystkim – o różnicach politycznych i różnicach wartości. Polska PiS i Polska PO. Polska solidarna i Polska liberalna. Polska romantyczna i Polska oświeceniowa.
Patrząc na temperaturę sporów politycznych, łatwo ulec wrażeniu, że jesteśmy fanatycznymi wyznawcami określonych partii. Jednak dwie trzecie Polaków nie czuje się związane z żadnym konkretnym ugrupowaniem
Przychodzi jednak refleksja: czy faktycznie aż tak się różnimy? Czy te podziały nie są w dużej mierze sztuczne? Wyprodukowane przez polityków i media? Pojawiają się też inne pytania: czy to faktycznie typowo polskie zjawisko? A może podziały są nieuniknione i nie należy ich zwalczać (minister Brudziński twierdzi nawet, że spór jest istotą demokracji)?
Rosnąca polaryzacja społeczna jest faktycznie zjawiskiem ogólnoświatowym, co uwidaczniają choćby ostatnie wydarzenia w USA związane ze śmiercią George’a Floyda. Jak pisze Marek Rymsza, „ostre podziały polityczne jawią się bardziej jako konsekwencja niż przyczyna zmian kulturowych i społecznych. Szersza perspektywa pozwala też dostrzec związek polaryzacji z rozwojem technologicznym, w tym z rosnącym znaczeniem internetu i tożsamościowych mediów społecznościowych”.
Podziałów i nierówności nie da się całkiem uniknąć, ale stan, w którym są one zbyt duże, jest niekorzystny dla społeczeństwa i państwa, szczęścia poszczególnych osób, trwałości wspólnot i bezpieczeństwa. Ewa Jastrzębska pisze: „Spójność społeczna nie powinna polegać tylko na przeciwdziałaniu i zmniejszaniu ubóstwa i wykluczenia społecznego poprzez zapewnienie społecznej inkluzji grup zmarginalizowanych i zagrożonych marginalizacją (jak głosiły, dominujące do niedawna, wąskie interpretacje tego pojęcia). Jej istotą jest bowiem poprawa jakości życia dzięki tworzeniu poczucia wspólnoty w społeczeństwie”[1].
Czy możliwe jest zatem, by Polacy mieli poczucie wspólnoty?
Aby tak się stało, musimy odpowiedzieć sobie najpierw na pytanie, co nas dzieli i czy faktycznie podziały przebiegają w tym miejscu, w którym szukają ich politycy i żądne sensacji media. Odpowiedź na to pytanie wymaga zajrzenia głębiej niż do artykułów prasowych, a mianowicie do badań socjologów, a przede wszystkim do jednego z najszerzej zakrojonych badań dotyczących wartości i życia społeczno-politycznego – do Europejskiego Sondażu Społecznego (ESS)[2].
Mit polaryzacji politycznej
Uważne przyjrzenie się gruntownym badaniom pozwala rozprawić się z mitem głoszącym, jakoby polskie społeczeństwo było bardzo spolaryzowane politycznie. Oczywiście ocena sytuacji w tym zakresie zależy od tego, jak zdefiniujemy polaryzację, ale jeśli będziemy rozumieć ją w sposób słownikowy – jako nasilenie postaw radykalnych po dwóch stronach politycznego spektrum – to Polacy są społeczeństwem… centrystów.
W 9. edycji Europejskiego Sondażu Społecznego, w której badania były prowadzone w latach 2018–2019, respondentów poproszono o wskazanie, w którym miejscu skali politycznych poglądów umieściliby swoje przekonania. Skala obejmowała wartości od 0 (lewica) do 10 (prawica). Jak się okazuje, 64,1 proc. Polaków umieszcza swoje poglądy w środku skali (między 3 a 7). Radykalni lewicowcy (wybierający od 0 do 1) stanowią 5,1 proc. społeczeństwa, nieco więcej (wybierający od 9 do 10) – radykalni prawicowcy (16,1 proc.). Jednak nadal nie mamy do czynienia z polaryzacją na krańcach spektrum i luką w środku, a wręcz przeciwnie – jeśli wziąć pod uwagę pojedyncze punkty od 0 do 10, to najczęściej wybierana była piątka, czyli sam środek.
Wykres 1 Samoumiejscowienie Polaków na skali politycznej od 0 (lewica) do 10 (prawica)
Patrząc na temperaturę politycznych sporów, łatwo ulec wrażeniu, że jesteśmy fanatycznymi wyznawcami określonych partii. Jednak Europejski Sondaż Społeczny także temu przeczy. Polaków zapytano, czy istnieje jakaś partia polityczna, z którą czują się bardziej związani niż z innymi partiami, słowem – za sympatyków której siły politycznej się uważają. Wyniki nie pozostawiają złudzeń – dwie trzecie Polaków nie czuje się związane z żadnym konkretnym ugrupowaniem.
Brak związku z którąkolwiek partią częściej odczuwają kobiety (69 proc.) niż mężczyźni (62,8 proc.); im młodsi badani, tym związki te były słabsze. Łączy się to także z faktem, że mężczyźni w Polsce dużo częściej niż kobiety interesują się polityką. Na takie zainteresowanie wskazuje 45,6 proc. Polaków i tylko 27 proc. Polek. Kobiety częściej niż mężczyźni przekonane są o niemożliwości wpływu na politykę oraz podjęcia aktywnej roli w partii lub innej grupie politycznej, częściej też nie wierzą w zdolność do politycznej partycypacji.
Nawet jednak wśród tych Polaków, którzy czują się sympatykami konkretnej partii, związek ten jest najczęściej słaby – tylko 8,4 proc. osób z tej grupy twierdzi, że jest im „bardzo blisko” do wybranego ugrupowania. Związek ten także jest mniejszy wśród młodych osób, choć tu z kolei grupa kobiet deklarujących się jako bardzo blisko związane z daną partią jest większa (10,4 proc.) niż grupa mężczyzn (6,6 proc.).
Można więc postawić hipotezę, że polaryzacja polityczna i ostra, wojenna retoryka to przede wszystkim dzieło tych, którym na podziałach najbardziej zależy – samych polityków, zainteresowanych tym, aby mieć po swojej stronie już nie zwolenników, jak w demokracji, ale wyznawców. To politycy pragną, aby obywatele uwierzyli, że inni Polacy, którzy różnią się od nich zestawem wyznawanych wartości, są faktycznie wrogami albo zdrajcami. Najwyraźniej jednak – mimo że takie wnioski narzucają się wobec agresywnych dyskusji w mediach społecznościowych – statystyczny Polak wcale nie ma przekonania, że uczestniczy w wojnie dobra ze złem, a przeciwnik polityczny to zdrajca lub faszysta, zasługujący na likwidację lub co najmniej wieczne wygnanie.
Mit podziału na prawicę i lewicę
Tradycyjny podział lewica–prawica jest cały czas obecny w dyskursie publicznym, choć zawiera wiele wymiarów nieraz ze sobą sprzecznych. Zwyczajowo prawicą pod względem gospodarczym nazywani są zwolennicy wolnego rynku i przeciwnicy interwencji państwowej, a pod względem obyczajowym – zwolennicy konserwatywnej i tradycyjnej moralności. Natomiast lewicą pod względem gospodarczym nazywani są zwolennicy interwencjonizmu państwowego, a pod względem obyczajowym – osoby, którym bliższa jest liberalna moralność.
Na polskiej scenie politycznej te dwa wymiary nie pokrywają się ze sobą – rolę głównej partii prawicowej odgrywa gospodarczo prosocjalny PiS (będący częścią, nomen omen, Zjednoczonej Prawicy), a po lewej stronie sceny politycznej często pozycjonowana jest bardziej liberalna gospodarczo i obyczajowo Koalicja Obywatelska, która w perspektywie europejskiej może być nawet uważana za partię umiarkowanie prawicową.
Choć na całym świecie hasła równouprawnienia kobiet głosi lewica, a prawica jest utożsamiana z tradycyjną wizją, w której mężczyzna w relacji jest stroną dominującą, to jednak w Polsce wśród osób o lewicowym światopoglądzie nie dominują kobiety – a nawet (wg ESS) odrobinę częściej niż mężczyźni deklarują się one jako osoby o sympatiach prawicowych. Także dane z wyborów parlamentarnych i prezydenckich wskazują, że na PiS i Andrzeja Dudę głosuje więcej kobiet niż mężczyzn.
To politycy pragną, aby obywatele uwierzyli, że inni Polacy, którzy różnią się od nich zestawem wyznawanych wartości, są faktycznie wrogami albo zdrajcami
Trzeba jednak od razu zauważyć, że w Polsce mamy do czynienia z różnymi zestawami poglądów lewicowych zarówno na poziomie obywateli, jak i partii: o ile w ESS jako zwolennicy/zwolenniczki Razem deklarowało się 0,8 proc. mężczyzn i 1,8 proc. kobiet, to SLD jest już partią zdecydowanie „męską”; jako jej zwolennicy zadeklarowało się 7,2 proc. mężczyzn i tylko 1,8 proc. kobiet. Można zatem postawić hipotezę, że istnieją w Polsce różne lewicowości – „współczesna”, nastawiona w dużej mierze na ekologię i obronę dyskryminowanych grup tożsamościowych, bliższa kobietom, zwłaszcza z młodszych pokoleń, oraz „tradycyjna”, będąca spuścizną PRL, bliższa niewielkiej grupie mężczyzn.
Wyłania się też, szczególnie w młodych pokoleniach, grupa mężczyzn popierających ugrupowania skrajnie prawicowe – pod względem gospodarczym i obyczajowym. W młodszych pokoleniach silniej zarysowują się różnice światopoglądowe między mężczyznami a kobietami. Na to zjawisko wskazuje także sondaż IPSOS dla Oko.press – osoby w wieku 18–39 zapytano o największe zagrożenia. W niektórych przypadkach wystąpiły znaczące różnice – kobiety dużo częściej niż mężczyźni wskazywały takie zagrożenia jak wyjście Polski z UE oraz katastrofa służby zdrowia, zaś mężczyźni jako zagrożenie częściej niż kobiety widzieli ideologię gender, ruch LGBT oraz kryzys demograficzny.
Wykres 2 Wybrane zagrożenia, jakie wskazały osoby w wieku 18–39
Z drugiej strony w tej grupie radykalnej prawicy, bliższej młodym mężczyznom, mamy do czynienia z innym rodzajem konserwatywnej obyczajowości niż ta utożsamiana z PiS: część polityków Konfederacji to na przykład zwolennicy legalizacji marihuany.
Trzy osie polskich różnic
Jak widać, różnice między Polakami też nie zawsze przebiegają wzdłuż stereotypowych, politycznych linii. Zamiast tradycyjnego podziału na lewicę i prawicę wyłaniają się w miarę analizy trzy inne osie. Nie są to walczące ze sobą grupy, ale kontinua pomiędzy różnymi zestawami wartości, wyodrębnionymi jako pewien model. Aby je opisać, należy sięgnąć do analizy przywiązania Polaków do konkretnych wartości w ramach Europejskiego Sondażu Społecznego i do kilku innych badań (na przykład „Jaka jest Polska” Fundacji Batorego).
Podziałem, który biegnie najbardziej w poprzek politycznych stereotypów, jest wyłaniająca się z badań oś, a w zasadzie kontinuum od indywidualizmu do wspólnotowości. Z indywidualizmem łączą się wartości związane z rozwojem jednostki, jej przyjemnością, sukcesem i osiągnięciami – takie jak bogactwo, posiadanie drogich przedmiotów, zabawa i przygoda. Ze wspólnotowością natomiast wiąże się nastawienie na pomoc ludziom, troskę o nich, równe traktowanie różnych grup w społeczeństwie, ale także „zachowanie w sposób właściwy” (konformizm wobec norm grupowych) oraz kultywowanie tradycji. Często indywidualizm łączy się ze skłonnością do ryzyka i konsumpcjonizmem, a wspólnotowość – z dążeniem do bezpieczeństwa.
Jak wskazuje Europejski Sondaż Społeczny, ta oś łączy Polaków w bardzo egzotyczne koalicje. W grupie indywidualistów część wartości (takich jak przywiązywanie wagi do przygód i przyjemności) łączy zwolenników Kukiz’15, Nowoczesnej i… Partii Razem. Dla wyborców Kukiza i Razem wspólne jest też docenianie kreatywności i nowych pomysłów, a osoby utożsamiające się z liberalną Nowoczesną i lewicową Partią Razem łączy to, że ważną wartością dla nich jest podejmowanie własnych decyzji i wolność. Z indywidualistycznym zestawem wartości silniej związani są mężczyźni niż kobiety i jest on bliższy raczej młodym pokoleniom oraz osobom z większych miast.
Z drugiej strony bliżej wspólnotowości często znajdują się zwolennicy PiS i PO (a także PSL) – nie aż tak bardzo istotna jest dla nich wolność podejmowania decyzji, zaś ważne jest otrzymywanie szacunku od innych; do bezpieczeństwa przywiązują większą wagę niż zwolennicy Razem czy Kukiza. Często stawiają na silny i opiekuńczy rząd oraz kultywowanie tradycji. Osoby bliższe wspólnotowości na tej osi skłaniają się ku wartościom związanym z sukcesem, pieniędzmi, przyjemnościami i ryzykiem.
Faktycznie istnieje w Polsce oś podziału, stanowiąca kontinuum od liberalizmu obyczajowego do tradycjonalizmu. Osoby bardziej liberalne obyczajowo są częściej za zwiększeniem praw osób LGBT, przyjmowaniem imigrantów, są też mniej religijne i mają większe zaufanie do organizacji międzynarodowych. Tendencje liberalne występują przede wszystkim wśród osób z większych miejscowości. Co ciekawe, tendencje te nie wiążą się jednak bezpośrednio z lewicowymi poglądami na gospodarkę. Wśród zwolenników wyrównywania przez państwo dochodów 71,2 proc. zgadza się, że „osoby LGBT powinny móc żyć zgodnie ze swoimi upodobaniami”, a wśród jego przeciwników z tym stwierdzeniem zgadza się 72 proc.
Do liberalizmu obyczajowego skłaniają się młodzi: w młodszych grupach wiekowych wyższa jest akceptacja dla osób LGBT, np. znacznie mniej osób młodych wskazuje, że nie byliby zawstydzeni, gdyby bliski członek rodziny okazał się gejem lub lesbijką (24,5 proc. osób w grupie poniżej 34. roku życia wobec 36 proc. w grupie starszej). Osoby młodsze są też bardziej skłonne do przyjmowania imigrantów do Polski.
Istnieją w Polsce różne lewicowości – „współczesna”, nastawiona w dużej mierze na ekologię i obronę dyskryminowanych grup tożsamościowych, bliższa kobietom, zwłaszcza z młodszych pokoleń, oraz „tradycyjna”, będąca spuścizną PRL, bliższa niewielkiej grupie mężczyzn
Trzecią oś podziału można nazwać kontinuum od lokalizmu do globalizmu. Nie jest ona równoznaczna ani z podziałem na liberałów obyczajowych i tradycjonalistów, ani na indywidualistów i „wspólnotowców”.
Lokalizm bowiem wiąże się z jednej strony z kultywowaniem bezpieczeństwa i tradycji, a z drugiej – z silnym przywiązaniem do prywatności i mniejszą wrażliwością na dobro wspólne. Zwolennicy lokalizmu częściej pochodzą z mniejszych miejscowości. Jeśli lokaliści są aktywni społecznie, to najczęściej w sposób nieformalny. Przykładowo, kapitał społeczny na polskiej wsi zasadniczo oceniany jest jako niski, jednak np. Tomasz Żukowski i Maria Theiss już w 2008 r. wskazywali, że „obok «pomostowego» kapitału społecznego wymienia się także jego typ «wiążący» (bonding social capital), który opiera się na nieformalnych więziach w bliskich, rodzinnych i przyjacielskich układach”, nazywając ten typ kapitału społecznego „rodzinnym” i „społeczno-towarzyskim”. Jest on typowy dla wsi (uczestnictwo w nieformalnych wspólnotach i organizacjach), a wymyka się oficjalnym statystykom.
Po drugiej stronie znajdują się „globaliści” – osoby zainteresowane nowymi doświadczeniami, podejmowaniem ryzyka, aktywne w organizacjach pozarządowych i politycznie. Często wiąże się to jednak z indywidualizmem, kultem pracy i dyscypliny w wychowaniu. W tej grupie stosunkowo więcej jest mężczyzn i osób z dużych miejscowości.
Jak budować mosty?
Polska nie jest krajem walczących ze sobą i skonfliktowanych plemion, a na osiach wymienionych powyżej między skrajnościami znajdują się setki odcieni. Dla budowania wspólnoty istotne jest przede wszystkim to, co tak naprawdę nas łączy. Jakie więc są obszary wspólne dla różnych grup?
Polacy w świetle ESS przywiązują ogólnie dość dużą wagę do równego traktowania różnych grup w społeczeństwie i do tworzenia równych szans. Tylko 13,9 proc. badanych wskazało, że wartość ta nie jest im bliska. Istnieją obecnie kontrowersje wokół pojedynczych grup, na przykład LGBT+, jednak na poziomie fundamentalnym Polacy są społeczeństwem nastawionym równościowo i ta wartość przyświeca zarówno zwolennikom prawicy, jak i lewicy.
Patriotyzm, choć różnie rozumiany, jest kolejną wartością wspólną dla bardzo różnych grup Polaków. Choć osoby z wyższym wykształceniem są przeciętnie mniej konserwatywne obyczajowo, to cytowany sondaż Fundacji Batorego wskazuje, że deklarują one patriotyzm nawet częściej niż osoby o niższym poziomie wykształcenia. Istnieje więc przestrzeń wspólnej pracy dla kraju. Podobna jest sytuacja, jeśli chodzi o przywiązanie do rodziny.
Niemal trzy czwarte Polaków deklaruje, że ważna jest dla nich dbałość o przyrodę i środowisko. O ile w bardziej szczegółowych kwestiach – takich jak stosunek do energii pozyskiwanej z węgla – możemy się różnić, to osoby z różnych stron sporu politycznego, z różnych pokoleń i miejscowości nie mają wątpliwości co do tego, że przyrodę należy chronić. Ważną wartością dla ponad 70 proc. Polaków jest wreszcie życie w bezpiecznym otoczeniu.
Tym jednak, co łączy nas najbardziej, są wartości osobiste, związane z życiem prywatnym i z relacjami z najbliższymi. Badania wskazują, że zasadniczo wszyscy przywiązujemy wagę do lojalności wobec przyjaciół i rodziny; do wolności podejmowania decyzji; wreszcie do troski o innych. Być może więc ratunkiem od plemiennych wojen jest wzmocnienie tego, co najbardziej osobiste – własnej, indywidualnej tożsamości wraz z bliskimi relacjami.
Na poziomie fundamentalnym Polacy są społeczeństwem nastawionym równościowo i ta wartość przyświeca zarówno zwolennikom prawicy, jak i lewicy
Jak bowiem pisał w „Więzi” ks. Tomáš Halík, „Prawdziwe przyczyny frustracji kryją się […] głębiej – są nimi utrata poczucia tożsamości oraz dezorientacja i lęk przed chaosem świata”. Na tę frustrację łatwym lekiem bywa poszukiwanie mocnej tożsamości grupowej, zwłaszcza jeśli w tle jest wspólny wróg.
Budowanie spójnego społeczeństwa wymaga wielu działań podejmowanych, o ile to możliwe, wspólnie przez instytucje publiczne, organizacje pozarządowe i samych obywateli. Już na poziomie edukacji należałoby zadbać o odwoływanie się przede wszystkim nie do tych wartości, które dzielą, ale tych, które łączą możliwie jak największe grupy. Wymagałoby to przemyślenia systemu edukacji i analizy, w jakim stopniu nastawiony jest on na rywalizację i konflikt, a w jakim na współpracę.
Ale praca nad budowaniem mostów jedynie zaczyna się od edukacji. Istniejący potencjał jawnego i ukrytego kapitału społecznego, więzi nieformalnych i formalnych może być wykorzystany do łączenia osób o bardzo różnych poglądach choćby w celu współpracy na rzecz lokalnej społeczności (podobne działania realizowane są w warszawskiej dzielnicy Wawer, która wspiera sąsiedzkie inicjatywy w ramach projektu „DziałaMY! Wawer”, łącząc ze sobą różne osoby, które chcą np. zorganizować wspólny piknik, naprawić lokalną infrastrukturę itp.).
Uważam, że istnieje także możliwość przynajmniej poszukiwania złotego środka lub syntezy wartości znajdujących się na skrajnych pozycjach opisywanych przeze mnie osi. Choćby patriotyzm, deklarowany zarówno przez lokalistów, jak i (większość) globalistów – choć w dużej mierze rozumiany jest inaczej przez obie grupy (w uproszczeniu: przywiązanie do historii i tradycji narodowych vs. płacenie podatków i praca społeczna) – ostatecznie może być ideą łączącą. Z pewnością możliwe jest odnalezienie części wspólnych obu zbiorów i skupienie na tych częściach w dalszych działaniach społecznych.
Pracy do zrobienia jest dużo, ale podstawy do niej są w Polsce lepsze, niż wydawałoby się po lekturze krzyczących nagłówków prasowych.
[1] E. Jastrzębska, „Spójność społeczna w kontekście społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw. Definiowanie, pomiar i dobre praktyki biznesu”, „Optimum. Studia Ekonomiczne” 2017, nr 4, s. 114.
[2] O wiele obszerniej analizuję te i inne wyniki badań w specjalnym opracowaniu „Mapa polskich różnic”, sporządzonym na potrzeby projektu Oczyszczalnia 2020, prowadzonego przez Laboratorium „Więzi”.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, jesień 2020