Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Józef Augustyn SJ: „Straszenie Bogiem” nie zatrzyma ludzi w kościołach

Józef Augustyn SJ. Fot. Credo/ YouTube

Pandemia ujawnia, że nasze duszpasterstwo skoncentrowane jest na posługach sakramentalnych i nauczania moralnym, a mniej na wprowadzeniu w osobiste doświadczenie Boga – pisze jezuita o. Józef Augustyn w odpowiedzi na ankietę KAI o Kościele w Polsce wobec pandemii koronawirusa.

Czy epidemia COVID-19 pokazała/uświadomiła/ujawniła jakąś prawdę o Kościele w Polsce? Czy pokazała coś ważnego? Czy ten obraz skłania do zadowolenia czy raczej niepokoju?

– Postawy i zachowania duchownych w poszczególnych diecezjach i parafiach w czasie epidemii były zróżnicowane, stąd trudno wyciągać jakieś daleko idące wnioski o całej wspólnocie Kościoła w Polsce. Jako księża raczej dostosowywaliśmy się wiernie do wymagań związanych z epidemią. Tylko nieliczni księża traktowali je jako swoiste „ograniczenie wolności religijnej”, domagając się zniesienia ich w obrębie świątyni. Medialne informacje o pojedynczych zakażeniach w ramach duszpasterstwa oraz nagłaśnianie łamania zasad związanych z epidemią przez niektórych duchownych tonowały ich wojownicze nastroje.

W moim odczuciu, pierwszy, najtrudniejszy etap rozwoju epidemii zdominowany został w duszpasterstwie przez sprawy zewnętrze i formalne: co wolno – czego nie wolno, udzielanie dyspens, znoszenie ich itp. Mało było natomiast działań i inicjatyw na szczeblu krajowym o charakterze duchowym, głęboko modlitewnym. Epidemia ujawnia – jak się zdaje – to, co wielu od lat podkreśla, że nasze duszpasterstwo skoncentrowane jest na posługach sakramentalnych, na nauczaniu moralnym, administracji, mniej natomiast na wprowadzeniu w osobiste doświadczenie Boga, w życie duchowe oraz w osobistą odpowiedzialność moralną.

Wesprzyj Więź

Epidemia niewątpliwie stawia pytanie o duszpasterskie prowadzenie wiernych do dojrzałej wiary, do modlitwy, samodzielnego życia duchowego, dojrzałego sumienia. Czy wówczas, gdy uczestnictwo we Mszy świętej niedzielnej jest niemożliwe z zewnętrznych, obiektywnych racji (jak to miało miejsce w przypadku epidemii) konieczne jest ogłaszanie dyspens, znoszenie ich? Czy dla wiernych nie jest to oczywiste? Mamy – jak się wydaje – za mało zaufania do wiernych, do ich duchowych tęsknot, pragnienia czystości serca.

Czy wówczas, gdy uczestnictwo we Mszy świętej niedzielnej jest niemożliwe z obiektywnych racji konieczne jest ogłaszanie dyspens, znoszenie ich? Mamy za mało zaufania do wiernych

Nacisk na obowiązki moralne, swoiste „straszenie Bogiem”, lęk przed Jego karą, nie zatrzymają wiernych w parafiach. Zatrzyma ich natomiast pragnienie Boga, kontemplacja Jezusa, rozważanie Jego Ewangelii, tęsknota za prawością sumienia, głód Eucharystii. Niesłusznie wydaje się nam, że musimy ciągle mobilizować wiernych, naciskać na ich kruche sumienia, wzbudzając w nich dodatkowe poczucie winy – jakby to, które noszą w sobie, im nie wystarczało. Takie „metody duszpasterskie” będą raczej wyganiać ludzi z Kościoła, niż ich do niego przyciągać. Ważniejsze od przypominania wiernym ich obowiązków jest nasze kapłańskie świadectwo wiary, szczerej modlitwy, przejrzystość moralna, szacunek do ludzi, wrażliwość na ubogich, postawa pokory.

Nie sprawdzą się – jak sądzę – wróżby pesymistów, że epidemia odzwyczai ludzi od „chodzenia do kościoła”. Osobom, które poważnie traktują życie, rodzinę, więzi przyjacielskie, zaangażowanie zawodowe, epidemia, daje wiele do myślenia. Ona jest wyrazistym znakiem Boga. Przypomina nam, że człowiek nie jest właścicielem swego życia i ono do niego nie należy. „Boże, Ty jesteś Panem wszystkiego i nie ma nikogo, kto by się sprzeciwił Tobie” (Est 4, 17). „W Tobie istnieją przyczyny wszystkiego, co niestałe, trwają niezmienne podstawy wszystkich rzeczy zmiennych, żyją wieczne uzasadnienia wszystkiego, co nieobliczalne i co przemija w czasie”.

Podziel się

Wiadomość

Brak zaufania do wiernych jest też , moim zdaniem, powodem trudności z upowszechnieniem podania Komunii do rąk. Świętokradztwo jest możliwe w obu przypadkach gdy pojawi się ktoś zdecydowany popełnić taki czyn. Ostrożność zaś jest wyrazem troski o innych.

Myślę, że wynika to z tendencji „poszukiwani wierni praktykujący niewierzący”.Tacy trudnych pytań nie zadają, potrzebują być w praktykach religijnych ręcznie sterowani, bo ich wiara jest raczej zewnętrzna.