Jesień 2024, nr 3

Zamów

Każdy ma swoją Ukrainę

Fot. Sharon Drummond/Flickr/CC BY-NC-SA 2.0

Ukraina nie przestaje kipieć i momentalnie reaguje na każdy drażniący sygnał dochodzący z wewnątrz albo z zewnątrz.

Kraje przeżywające problemy społeczne, polityczne i inne – czyli także kraje znajdujące w okresie transformacji – bardzo często wykazują tendencje powrotu do swojej matrycy historycznej, czyli do takiego stanu, który w historii kraju wydawał się najbardziej stabilny.

Anarchia u podstaw Ukrainy

Ukraińska matryca historyczna odsyła nas do wieków XVI i XVII, do kozaków, do granic niezatwierdzonych przez traktaty z sąsiednimi państwami, do czasów braku własnej waluty i demokratycznych wyborów hetmana, po których od razu następowały próby obalenia wybranego władcy za pomocą siły albo sprytu.

Jednym słowem, u podstaw historycznej matrycy Ukrainy leży anarchia. Oznacza to, że na historię Ukrainy zawsze w silniejszym stopniu wpływały jednostki niż system.

Nie będąc historykiem, nie podejmę się próby nawet publicystycznego wyjaśnienia specyfiki „mojej Ukrainy”. „Moja Ukraina” to moje subiektywne państwo – w taki sposób postrzegane jedynie przeze mnie. Żyję w tym państwie razem z milionami rodaków, a każdy z nas ma swoją, „osobistą” Ukrainę, swoją jej wizję.

To ukazuje różnicę między matrycami imperialną i anarchiczną: mieszkańcy Imperium Rosyjskiego mają jedną i tę samą wizją swojego wielkiego kraju – a każdy Ukrainiec ma swoją Ukrainę. I ja też mam swoją. Być może dlatego ją kocham i pragnę w niej żyć.

Jakkolwiek politolodzy ocenialiby dziś możliwości intelektualne Wiktora Janukowycza, byłego prezydenta Ukrainy, wydaje się, że – samodzielnie albo z pomocą doradców – bardzo szybko zrozumiał on istotny fakt. To matryca imperialna najlepiej gwarantuje nienaruszalność władzy i możliwość utrzymania jej, niczym car, do samej śmierci; wystarczy tylko niekiedy i nie na długo wręczyć lejce do kierowania państwem swoim zaufanym ludziom.

Janukowycz widział, jak w Rosji skutecznie zadziałało powtórne uruchomienie systemu jednopartyjnego, który gwarantuje „stabilność” i niezmienność ustroju politycznego oraz niemożliwość obalenia znajdującej się u władzy elity politycznej. Partia Regionów Janukowycza tworzyła się według tych samych zasad, co Jedna Rosja Putina. Dlatego też Partia Regionów przedarła się z Donbasu na wszystkie regiony Ukrainy, próbując całkowicie wypełnić sobą całą narodową przestrzeń polityczną państwa ukraińskiego. To właśnie stało się przyczyną powstania, które zostało nazwane Euromajdanem.

Odczuwanie Ukrainy

Spójrzmy jednak na Ukrainę z góry, z wysokości dowolnego szpiegowskiego sztucznego satelity. Popatrzmy, mając na myśli pojęcie „przestrzeń narodowa”, czyli tę, która w wymiarze politycznym i geograficznym ograniczona jest linią granic państwowych. Nie wolno tu jednak zapominać o tym – o czym nie pamięta większość dziennikarzy i politologów – że Rosja do dnia  dzisiejszego oficjalnie nie uznaje linii granicy państwowej między Rosją a Ukrainą – analogicznie, jak nie uznaje ona granicy między Białorusią a krajami bałtyckimi. Czyli przez 25 lat, które minęły od rozpadu Związku Radzieckiego, Federacja Rosyjska odmawiała podpisania traktatu o demarkacji granic państwowych z Ukrainą! A tam, gdzie nie ma traktatu, tam nie ma i granicy. Przynajmniej z punktu widzenia Putina, za którego prezydentury praktycznie wstrzymane zostały prace komisji do spraw demarkacji granicy.

Rosja do dziś oficjalnie nie uznaje linii granicy państwowej między nią a Ukrainą

Teraz nawet trudno sobie wyobrazić, kiedy między Rosją a Ukrainą rozpocznie się znowu dialog na temat demarkacji granic państwowych albo w ogóle jakikolwiek dialog. Krym został anektowany, część Donbasu została odcięta od Ukrainy i znajduje się na etapie przekształcania jej w Naddniestrze II.

Z takimi to geopolitycznymi rezultatami swojego wieloletniego braku działań politycznych (albo świadomej działalności części polityków skierowanej przeciwko interesom własnego państwa) Ukraina obchodzi jubileusz swej niepodległości – ćwierćwiecza samodzielnego istnienia na mapie świata.

Dziwne to może dla niektórych, ale będąc człowiekiem doskonale pamiętającym rok 1991 oraz następujące po nim lata chaosu ekonomicznego i prawnego, wolę Ukrainę dzisiejszą ze wszystkimi jej problemami i nieszczęściami. Dziś naprawdę odczuwam, że mieszkam w określonym kraju, a nie w przestrzeni postradzieckiej. To odczuwanie Ukrainy, być może wzmocniło się dzięki wojnie na Wschodzie, wydarzeniom na Majdanie i z powodu rosyjskiego pragnienia, aby udowodnić całemu światu, że Ukraina nie zaistniała jako państwo, czym można usprawiedliwić interwencję Rosji pragnącej ją „uratować” poprzez zabranie do siebie części terytorium, zasiedlonej przez ludzi dobrze pamiętających i miłujących przeszłość radziecką.

Płynność bohaterów

Możliwe też, że to odczuwanie Ukrainy narodziło się dzięki paradoksowi polegającemu na tym, że dojrzałe społeczeństwo obywatelskie jest już bardzo zmęczone niedojrzałością swojej elity politycznej i wzięło częściowo w swoje ręce odpowiedzialność za przyszłość Ukrainy.

Jako dowód można by przytoczyć przykłady mocnego ruchu wolontariatu (wprawdzie nieco osłabł on w ciągu ostatnich miesięcy) i radykalizację patriotycznie nastawionej młodzieży w stosunku do władzy. Z pewnością jednak nawet nie to jest najważniejsze w formowaniu owego odczuwania kraju, które pozwala mi pozostawać optymistą.

Najważniejsze jest to, że w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat zmieniło się samo społeczeństwo ukraińskie. Zachodzi w nim nieustannie swojego rodzaju samofiltracja młodzieży – pokolenia, dla którego nie istnieje radziecka przeszłość. Ci, którzy nie bardzo wierzą w szybkie zmiany ku lepszemu, wyjeżdżają do Europy; ci, którzy wierzą, uparcie pozostają. Ci, którzy wcześniej wyjechali, niespodziewanie wracają – czasami, aby wyjechać na front w charakterze ochotników, jak niedawno poległy na Donbasie młody śpiewak operowy Wasyl Slipak, który przez długie lata mieszkał i pracował we Francji. Czasami wracają, aby za mizerną pensję pójść do pracy w aparacie państwowym.

Dawniej, w radzieckiej przeszłości, funkcjonował termin „płynność kadr”. Określał on sytuację niemożności utrzymania się człowieka na jednym stanowisku pracy i szybkiego odchodzenia w celu poszukiwaniach innego zajęcia. Dziś w społeczeństwie ukraińskim i polityce ukraińskiej pojawił się inny fenomen – „płynność bohaterów”. Ludzie, których opinia społeczna obdarzyła powszechnym uznaniem, nie utrzymują długo pozycji  „bohaterów społeczeństwa”. Takim „bohaterem” okazał się dziennikarz Serhij Leszczenko, który trafił do Parlamentu jako bojownik walczący z korupcją. Analogiczną drogę przemierza dziś Nadia Sawczenko, zwolniona – metodą wymiany – z niewoli rosyjskiej, którą przed paroma dniami usiłowano w Odessie obrzucić jajkami. Powodem był jej apel o bezpośrednie negocjacje między rządem ukraińskim a liderami separatystów z Donbasu, a także inne jej oświadczenia polityczne, które nie bardzo spodobały się społeczeństwu ukraińskiemu.

Nie radzić się społeczeństwa?

Ukraina nie przestaje kipieć i momentalnie reaguje na każdy drażniący sygnał dochodzący z wewnątrz albo z zewnątrz. Do tych zewnętrznych sygnałów drażniących pewną część społeczeństwa można również zaliczyć przyjętą niedawno przez polski sejm uchwałę uznającą Polaków, którzy zginęli na Wołyniu z rąk Ukraińców, za ofiary ludobójstwa. 

Zanim jednak zdążono rozważyć to wydarzenie na szpaltach gazet i w telewizyjnych talk-shows, w Kijowie zamordowano znanego dziennikarza Pawła Szeremeta. Wskutek tego, centrum uwagi znowu przemieściło się z niedawnej przeszłości na dzień dzisiejszy i jego problemy.

Aby trwale umieścić przeszłość na właściwym jej miejscu w świadomości narodowej, potrzebna jest stabilność, umożliwiająca prowadzenie ogólnonarodowej debaty. A społeczeństwo ukraińskie nie zostało nauczone dyskutowania. Elity polityczne nigdy wcześniej nie opierały się na opinii społecznej i z tego powodu nie starały się formować jej, a tym bardziej prowokować za pomocą ogólnonarodowych debat publicznych.

Obecnie konieczność posiadania silnego społeczeństwa obywatelskiego stała się oczywistością, również dla polityków. Ale politycy, tak jak i poprzednio, nie są gotowi do tego, aby radzić się społeczeństwa. Nie odczuwają wstrętu do dalszego manipulowania opinią społeczną w celu osiągnięcia swoich celów osobistych, zamiast do obrony interesów państwa.

Ulubionym narzędziem, którym posługują się liderzy dzisiejszej opozycji – tak jak miało to miejsce poprzednio – pozostaje więc populizm. Zamiast wysuwania własnych propozycji dotyczących osiągnięcia pokoju na Donbasie i rozwiązania innych problemów, opozycjoniści obiecują wyborcom tani gaz i energię elektryczną. Ale w te obietnice – nie do wypełnienia przecież – wierzy już coraz mniej wyborców. To zresztą duży plus. W kraju, w którym politycy w ciągu dwudziestu pięciu lat nie zdołali zbudować silnego państwa, w budowę takiego państwa włączyli się zwykli ludzie.

Wesprzyj Więź

Nie możemy jednak zapominać o historycznej matrycy Ukrainy! Każda grupa nowych budowniczych państwa buduje swoją Ukrainę. Nacjonaliści próbują zbudować swoją. Klasa średnia buduje z kolei Ukrainę europejską. Uformowana w latach niepodległości kasta „nietykalnych” czynowników próbuje zaś zachować i obronić swoją Ukrainę skorumpowaną – tę właśnie, która uniemożliwiła Ukrainie uformować się wcześniej jako silne i realnie niepodległe państwo.

Tłum. Paweł Przeciszewski

Jest to fragment tekstu, który w całości ukaże się w kwartalniku WIĘŹ nr 3/2016.

Podziel się

Wiadomość