Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Marek Sekielski: Biznesmen, który zna bp. Janiaka, pytał, ile chcemy pieniędzy

Marek Sekielski, grudzień 2019. Fot. Archiwum prywatne

Producent filmu dokumentalnego „Zabawa w chowanego” Marek Sekielski mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” o próbie przekupstwa ze strony pewnego biznesmena.

W sobotę w związku z publikacją filmu „Zabawa w chowanego” w „Gazecie Wyborczej” ukazała się duża rozmowa Grzegorza Wysockiego z Tomaszem (scenariusz i reżyseria) i Markiem (produkcja) Sekielskimi.

Marek Sekielski opowiada między innymi o propozycji finansowego wsparcia w zamian za usunięcie z filmu postaci biskupa Edwarda Janiaka – negatywnego bohatera „Zabawy w chowanego”.

„Żałuję dziś bardzo, że nie zabrałem ze sobą małego sprytnego urządzenia do rejestrowania, na przyszłość będę mądrzejszy – mówi Sekielski. – Już przed pierwszym filmem pojawiały się sygnały od osób, które chciały nas «wesprzeć» większą sumą. Teraz natomiast odezwała się osoba zainteresowana większym wsparciem dla naszego filmu o SKOK-ach. Po dłuższej wymianie korespondencji spotkałem się z panem biznesmenem w jednym z warszawskich hoteli i tam po sympatycznej rozmowie na różne tematy nagle zacząłem słuchać o tym, że jest taki jeden wspaniały biskup, cudowny człowiek, no, do rany przyłóż”.

Wesprzyj Więź

Sekielski przyznaje, że na początku nie wiedział, o kogo chodzi: „Bo słuchałem oto o jakimś aniele w ludzkiej skórze. A następnie padło pytanie, ile chcielibyśmy dostać pieniędzy, by z filmu, o którym wcześniej w ogóle nie było mowy, zniknął biskup Janiak. Podziękowałem i wyszedłem”.

Producent dokumentu dodaje, że nie wie, „czy ten pan działał na czyjeś zlecenie, ale sprawdziliśmy go i wiemy, że to nie była fejkowa propozycja, tylko to był ktoś, kto zna biskupa Janiaka, i ktoś, kogo stać na wyłożenie sporej gotówki na stół”.

„Zabawę w chowanego” można oglądać bezpłatnie na YouTubie od 16 maja.

Zranieni w Kościele

Podziel się

Wiadomość

To niech Autor filmu ujawni korespondencję z przed spotkania z tym biznesmenem. I bilingi telefoniczne. Inaczej to tylko insynuacje mające podkręcić oskarżenia. Nie wiadomo po co, bo zarzuty wobec biskupa i tak są mocne.