Jesień 2024, nr 3

Zamów

Cisza Wniebowzięcia

Minimalny fragment obrazu Rubensa przedstawiającego Maryję jako „Niewiastę obleczoną w słońce”

Wniebowzięcie jest świętem Maryi – kobiety, która dała Bogu ciało; świętem małej, cichej, konkretnej, pracowitej – by nie powiedzieć: pszczelej – codzienności, w której dokonują się rzeczy wielkie. Nie przypadkiem na wielkim obrazie Rubensa „Niewiasta obleczona w słońce” znajdujemy znamienny detal.

Właściwie to kazanie na dzisiejszą uroczystość wygłosił już przed kilkunastoma dniami papież Franciszek na Jasnej Górze. Tak mówił wówczas o narodzeniu Jezusa z Maryi: „Nie ma mowy o wejściu triumfalnym, jakiejkolwiek imponującej manifestacji Wszechmogącego: nie ukazuje się jako oślepiające słońce, ale przychodzi na świat w sposób najprostszy – jako dziecko zrodzone przez matkę”. Takie wkroczenie Jezusa w świat mogło być możliwe tylko dzięki Maryi: „W życiu Maryi podziwiamy tę małość umiłowaną przez Boga, który »wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej« i »wywyższył pokornych« (Łk 1, 48.52). Tak bardzo sobie w Niej upodobał, że z Niej zechciał utworzyć swoje ciało” – mówił papież.

Ta małość Maryi objawiła się nie tylko wtedy, gdy wkraczała na ziemską scenę historii zbawienia, a więc w momencie zwiastowania w Nazarecie i narodzenia Jezusa w Betlejem, ale także wtedy, gdy z tej sceny schodziła. Dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny mówi, że została wzięta z ciałem i duszą do nieba, ale nie precyzuje, czy dokonało się to już po śmierci czy jeszcze za życia Maryi. „Nie chciałeś bowiem, aby skażenia w grobie doznała Dziewica, która wydała na świat Twojego Syna, dawcę wszelkiego życia” – śpiewamy dzisiaj w prefacji, ale to nie znaczy, że Maryja nie umarła. W wielu kalwariach odprawia się przecież nie tylko dróżki wniebowzięcia, ale także pogrzebu Maryi.

Tradycja wschodnia woli mówić o Zaśnięciu Najświętszej Maryi Panny. I jest w tym chyba jakaś słuszna intuicja. Zaśnięcie bardzo dobrze oddaje ową cichość i małość Maryi. Zasypia się przecież w ciszy, nie robiąc z tego rozgłosu. Być może ktoś to porównanie odbierze za nietakt, ale przypominają mi się słowa Ireny Kwiatkowskiej, która tak mówiła o śmierci: „Chciałoby się spokojnie odejść. Ludzie kiedyś mniej bali się śmierci, zwyczajnie o niej rozmawiali. Oto jest śmierć szczęśliwa – mówili – pomodliła się, odwróciła do ściany i umarła jakby we śnie”. Może tak właśnie było z Maryją.

„Niewiasta obleczona w słońce”
Maryja jako „Niewiasta obleczona w słońce” na obrazie Rubensa

Na wielkim obrazie Petera Paula Rubensa „Niewiasta obleczona w słońce”, który można oglądać w Starej Pinakotece w Monachium, jest znamienny detal (wspominałem już o tym kiedyś na swoim blogu). W prawym dolnym rogu tego wizerunku Wniebowziętej Rubens namalował nietoperza polującego na pszczołę. W kontekście tematyki obrazu symbolika tej sceny wydaje się oczywista: to zło czyhające na dobro. Nietoperz, będąc zwiastunem nocy i ciemności, jest naturalnym symbolem zła. Szatana wyobrażano sobie często właśnie z błoniastymi skrzydłami nietoperzy. Naprzeciwko nietoperza – pszczoła, która wydaje się bezbronna.

Wczoraj mówiłem o ogniu jako symbolu Chrystusa, zwłaszcza o tym ogniu, który poświęca się w Wigilię Paschalną i od którego odpala się paschał, „owoc pracy pszczelego roju”. Mówiłem o tym płomieniu,  który „chociaż dzieli się […] użyczając światła, nie doznaje jednak uszczerbku, żywi się bowiem strugami wosku, który dla utworzenia tej cennej pochodni wydała pracowita pszczoła”. Ale pszczoła – tak mi się przynajmniej wydaje – nie jest tutaj przywołana jedynie z naturalnego porządku rzeczy. W ikonografii chrześcijańskiej pszczoła od dawna symbolizowała Maryję. Wystarczy zajrzeć do pism św. Antoniego z Padwy, który Maryję przyrównuje właśnie do pszczoły.

Wesprzyj Więź

W kazaniu na święto ofiarowania Jezusa w świątyni nazywał Maryję „naszą Pszczołą małą, czyli pokorną”, która „dzisiaj w świątyni ofiarowała Bogu Ojcu plaster miodu, to znaczy Słowo Wcielone, czyli Boga i człowieka. W plastrze – miód i wosk, w dziecięciu Jezus – Bóstwo i człowieczeństwo”. Św. Antoni idzie dalej w swych alegoriach, szczegółowo opisując także symbolikę świecy przynoszonej do kościoła: „Zauważ, że w świecy są trzy rzeczy, mianowicie wosk, knot i płomień. Woskiem Ciało Chrystusa, knotem Jego męka, płomieniem ognia potęga Boskości”. Ten, kto chce wziąć do ręki świecę symbolizującą Chrystusa, bierze na siebie zobowiązania: „Wosk oznacza czystość ducha, knot udręki ciała, płomień żar miłości. Kto tak niesie, dobrze wyobraża”.

W jasnogórskim kazaniu papież Franciszek mówił: „Jeżeli istnieje jakakolwiek ludzka chwała, jakaś nasza zasługa w pełni czasu, to jest nią Ona: to Ona jest ową przestrzenią zachowaną w wolności od zła, w której Bóg się odzwierciedlił; to Ona jest schodami, które przemierzył Bóg, aby zejść do nas i stać się bliskim i konkretnym: to Ona jest najjaśniejszym znakiem pełni czasu”. By nam to opowiedzieć, malarze i kaznodzieje uciekali się do symboliki: nietoperz – oznaczający szatana, pszczoła – Maryję, wosk – ziemskie ciało Chrystusa, miód – Jego boskość, ogień – Jego miłość. Bez Maryi nie byłoby Jezusa, tak jak wosku, miodu i świecy bez owej „pracowitej pszczoły” (Na marginesie trzeba jednak zauważyć, że ta cała symbolika przemawia pod warunkiem wszakże, że w naszych kościołach nie będzie się święcić świec z parafiny czy stearyny bądź też tekturowej tuby na wkłady olejowe). Jezus musiał przejść przez jej ciało. Innej drogi nie ma.

Wniebowzięcie jest świętem Maryi – świętem kobiety, która dała Bogu ciało; świętem człowieka – który podzielił się z Bogiem ludzką naturą, świętem małej, cichej, konkretnej, pracowitej – by nie powiedzieć: pszczelej – codzienności, w której dokonują się rzeczy wielkie. W niej cicho rodzi się Bóg, w niej cicho zasypia Maryja. Bo – jak nam przypomniał papież w Częstochowie – taki jest „Boży styl ucieleśniony przez Maryję”: „działać w małości i w bliskości towarzyszyć, z prostym i otwartym sercem”. Ten styl dostępny jest nam wszystkim. Ten styl prowadzi do wniebowzięcia.

Podziel się

2
1
Wiadomość