Możliwość istnienia Boga odrzucił, gdy miał kilkanaście lat. Tak samo jak przestał wierzyć w św. Mikołaja i wróżkę zębuszkę.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5-6/2009.
O sferze duchowej rozmawialiśmy z Jackiem dość często. „Staram się wierzyć Bogu” pisał swego czasu na forum internetowym. Kiedy rok temu spotkaliśmy się po dłuższej przerwie, miałam nadzieję na chwilę głębszej rozmowy o słowach Matki Teresy, które mną wstrząsnęły: „Czuję w duszy po prostu ten straszliwy ból z powodu utraty – Boga, który mnie nie chce – Boga, który nie jest Bogiem – Boga, który naprawdę nie istnieje”. – Czemu mi to mówisz? Wertujesz internet, a nie zauważyłaś, co się u mnie zmieniło? – spytał. Odszukałam jego wypowiedź na forum: „Postanowiłem ostatecznie nie przyjmować, że Bóg jest”. Podpis: półapostata.
– Do ateizmu doszedłem na drodze rozumowej – opowiada. – Zawdzięczam to zajęciom na filozofii, rozważaniom ontologicznym dotyczącym tego, co istnieje. Semiotyka stawia na przykład pytanie: „Czy można być o czymś przekonanym, nie wiedząc, o czym?”. Nie! Można być przekonanym tylko o zdaniach, które się rozumie. A zdania „Bóg jest jeden, ale w trzech osobach” nie rozumie nikt, to jest ponad ludzkie pojęcie i mamy tylko powiedziane, że mamy się tego trzymać, bo to prawda. Tymczasem to nonsens: jak możesz być o czymś przekonanym, nie wiedząc o czym? Czy można doświadczać prawdy jakiegoś zdania, nie rozumiejąc tego zdania? – pyta, zawieszając głos.
Żałuje tylko jednego: że od wiary odszedł w czasie, gdy przeżywał noc duchową, a nie w okresie silnych doznań religijnych. Wtedy miałoby to w jego oczach większą wartość, działoby się w pełnej wolności, bez ułatwień. Rodzice przyjęli jego decyzję z trudem, wiara odgrywa w ich życiu istotną rolę, należą do wspólnoty neokatechumenalnej. Tak jak wcześniej Jacek. – Na pewno dużo się za mnie modlą. Czuję, że w ciągu najbliższych miesięcy będę musiał im ostatecznie powiedzieć: jesteśmy inni, to nie jest dłuższa noc duchowa, ja już tu zostaję na zawsze – mówi z naciskiem.
Skąd ta pewność? – Jestem przekonany, że rozumowe rozważania nie doprowadzą mnie do Boga katolickiego, bo jest za mało racjonalny – tłumaczy. – Ten Bóg jest nawet sympatyczny, bo chce dobra swoich stworzeń, ale wiara w Niego ma też mnóstwo negatywnych konsekwencji. Dla mnie najbardziej nieprzyjemne jest to, że musiałbym rezygnować z logiki, a nie mam zamiaru tego robić. Gdy ktoś mi teraz mówi, że Bóg istnieje, to pytam, czy ma długie włosy, czy krótkie. Przecież jedno z tych dwojga musi mieć. Logika każe. Albo czy stoi w tej chwili na jednej nodze, czy nie stoi? Przecież o wszystkim, co istnieje, możesz powiedzieć, czy stoi na jednej nodze. To cecha każdego przedmiotu, że jest p albo nie p.
Gdy rozum nie śpi
Poszukując w internecie informacji o apostazji, Jacek trafił na portal Racjonalista.pl, a wypowiedzi wychwalające rozum zatrzymały go tu na dłużej. „Ateizm jest wyzwoleniem ludzkiego rozumu z łańcuchów pierwotnych lęków i zabobonów”, „Nie potrzebuję religii, gdyż jest ona przeciwieństwem rozumu […]. Człowiek rozsądny nie powinien traktować religii poważnie”, „Posiadam łaskę niewiary, czyli przedkładam badanie otaczającego mnie świata nad narcystyczne zapatrzenie w siebie i w wierzenia całkowicie sprzeczne z rozumem”. To fragmenty pochodzących z tego portalu artykułów autorstwa kolejno: Witolda Ryniuka, Leo Igwe i Andrzeja Koraszewskiego.
Portal stworzony w 2000 roku przez Mariusza Agnosiewicza gromadzi wokół siebie tych, którzy odwołują się do wolnomyślicielstwa, przeciwstawiając się religii. W formalny sposób zrzesza ich działające od 2005 r. Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów (PSR), którego prezesem do niedawno również był Agnosiewicz. Światopogląd wyznaczają tutaj hasła: racjonalizm, sceptycyzm, humanizm, filozofia naukowa – nawiązania do Oświecenia są aż nadto jasne. Zewnętrzni obserwatorzy nazywają ich nowymi ateistami albo ateistami misyjnymi, oni sami określają siebie jako racjonalistów lub nurt Nowego Oświecenia. Na ile jednak jest to prosta kontynuacja ówczesnych koncepcji?
Żałuje tylko jednego: że od wiary odszedł w czasie, gdy przeżywał noc duchową, a nie w okresie silnych doznań religijnych
– Unikamy pewnych błędów Oświecenia, biorąc pod uwagę rozwój cywilizacyjno-naukowy – wskazuje różnice Mariusz Agnosiewicz. – Dostrzegamy ograniczenia ludzkiego poznania, mamy mniej wiary w siły rozumu, nasze sądy poznawcze formułujemy ostrożniej. Także oświeceniowa wiara w to, że w sposób racjonalny można ułożyć zaplanowane odgórnie społeczeństwo, została zweryfikowana negatywnie. Uwzględniamy też niektóre tezy postmodernizmu, choć odrzucamy postmodernizm jako taki, zwłaszcza jego relatywizm, bo uważamy, że jest pewna prawda, którą warto poznać – dodaje. Podobnego zdania jest Nina Sankari, do niedawna wiceprezes PSR: – Dziś wiemy o tym, że nauka może być użyta w dualistyczny sposób: dla dobra ludzkości albo przeciwko niemu. Pierwiastek krytycyzmu został wyeksponowany, ślepej wiary w naukę już nie ma.
Nazwa „ateiści misyjni” budzi, przynajmniej w części środowiska, duży opór. – Jest to pojęcie, z którym przez analogię do misyjności religijnej nie mogę się identyfikować – mówi Nina Sankari. – Jest jeszcze inna kwestia. W Polsce i krajach byłego obozu socjalistycznego próbowano narzucać ateizm jako ideologię obowiązującą. Nie wierzę w skuteczność takich działań. Zależy mi na tym, aby świadomość ludzi dojrzewała w sposób naturalny, a ze strony ateistów czy ludzi zaangażowanych w takich organizacjach jak PSR powinna napływać wiedza i informacja – dodaje.
Niezależnie jednak od preferowanej nazwy trudno nie zauważyć, że zaangażowanie jest u niektórych osób z tego środowiska ogromne. Mariusz Agnosiewicz, tworząc Racjonalistę.pl, zrezygnował z życia osobistego: były tylko studia i portal. Po odejściu z Kościoła katolickiego, w którego życie włączał się kiedyś aktywnie, zaczął spisywać i publikować swoje przemyślenia z buntu i potrzeby rozrachunku. Używane przez niego nazwisko także nie jest dziełem przypadku – oficjalnie wciąż nazywa się Gawlik, ważniejszy jest jednak dla niego pseudonim Agnosiewicz, którym podpisuje swoje teksty. Dziś wymyśliłby może inny, bo do agnostycyzmu jest nastawiony dość krytycznie. – To postawa, która często łączy się z niechęcią do opowiadania się po jakiejkolwiek stronie, rodząc indyferentyzm – uważa.
Odchodząc
„Chcę wiedzieć o świecie wszystko, jak najwięcej” – mówi o sobie Marcin Duda. Ukończył geografię, pracuje w branży TSL (transport, spedycja, logistyka), niedawno myślał też o studiach religioznawczych. Nie ma to jednak nic wspólnego z jego własnym przeżywaniem duchowości. Możliwość istnienia Boga odrzucił, gdy miał kilkanaście lat. Tak samo jak przestał wierzyć w św. Mikołaja i wróżkę zębuszkę. – Nie wiem, czemu miałbym przyjmować, że zombie Żyd zmartwychwstał i została usunięta kosmiczna klątwa kobiety, która zjadła jabłko – dziwi się, wzruszając ramionami.
Kilka lat temu zdecydował się na akt apostazji zirytowany tym, że księża, powołując się na liczbę katolików w społeczeństwie, wypowiadają się także w jego imieniu. – Postanowiłem, że nie chcę być wymieniany jako „96 proc. katolików”, których tak naprawdę jest 30 proc. – wyjaśnia. Proboszcz początkowo namawiał go do pozostania w Kościele, później zaczął twierdzić, że nie ma czegoś takiego jak apostazja. Marcin powołał się na obronę danych osobowych, w liście do proboszcza i do kurii stanowczo zażądał usunięcia swego nazwiska z kościelnych spisów. Według formalnych procedur przyjętych w Kościele katolickim powinien stawić się u proboszcza z dwoma świadkami. Deklaracje przesyłane drogą pocztową lub elektroniczną nie są brane pod uwagę. – Twoje listy mogły niczego nie zmienić – informuję. – Jeśli ja sobie życzę, żeby tak było, to tak ma być – odpowiada stanowczo. – Jeżeli pójdę do kościoła i okaże się, że mają moje dane, to mam prawo wezwać policję, która to udokumentuje, i pozwać ich za przetrzymywanie danych osobowych. To jest jednak państwo prawa i moja decyzja jest tu jednoznaczna.
– Jestem przekonany, że rozumowe rozważania nie doprowadzą mnie do Boga katolickiego, bo jest za mało racjonalny – tłumaczy
Informacje o tym, jak dokonać aktu apostazji, zainteresowani czerpią głównie ze stron apostazja.pl i apostazja.info. Można tam znaleźć również instrukcję, jak zostać ekskomunikowanym. – To była dramatyczna próba szukania drogi do apostazji w związku z oporem wielu księży – tłumaczy Agnosiewicz. – Teraz te sprawy zostały uporządkowane przez episkopat, ale kiedyś bywało różnie, księża mnożyli problemy, odsyłali ludzi z kwitkiem.
Formalne kwestie związane z aktem wystąpienia z Kościoła określa dokument Konferencji Episkopatu Polski wydany 27 września 2008 r. Można się z niego dowiedzieć m.in. tego, że prawo o ochronie danych osobowych nie ma zastosowania, jeśli chodzi o dane zawarte w księgach metrykalnych takich jak księga chrztu, ponieważ „jako udokumentowanie przyjętych sakramentów, są niezbędne do wykonywania własnych zadań Kościoła” (pkt. 11). – U osób chcących poddać się apostazji może to budzić zdenerwowanie, ale wierzymy, że chrzest wyciska niezatarte znamię na człowieku – tłumaczy o. Witold Słabig OP, proboszcz parafii św. Dominika na warszawskim Służewie. – Nawet gdy ktoś formalnie występuje z Kościoła, pozostaje chrześcijaninem, czy mu się to podoba, czy nie. Możemy dokonać adnotacji, że ktoś wystąpił z Kościoła, ale on i tak nieformalnie należy do Kościoła poprzez chrzest, który jest niezmazywalny.
Dokument Episkopatu zaleca unikanie pośpiechu przy przeprowadzaniu procedury apostazji, tak aby pozostawić czas na spokojny namysł. Osoby, które domagają się wykreślenia spośród członków Kościoła, niejednokrotnie żądają jednak, aby stało się to natychmiast. – Obserwując ludzi, którzy przychodzili do mnie w tej sprawie, miałem wrażenie, jakby nie byli wolni w swojej decyzji, jakby było jakieś opiniotwórcze gremium, które ich do tego nakłania. Mieli bardzo mocne postanowienie, ale nie było w nich spokoju, raczej agresja – wspomina o. Słabig.
Pod drzwiami pokoju, w którym dokonuje się akt apostazji, czekają znajomi, rozlegają się gromkie brawa – tak bywa. Niektórzy organizują imprezy postapostazyjne. – Apostazja ma istotny wymiar indywidualny jako psychiczne odłączenie się od wspólnoty, może więc przybrać formy ceremonialne – tłumaczy Agnosiewicz.
– Jeśli ktoś doświadczył relacji z Bogiem i ona się przerwała, to odbywa się to w inny sposób. Dramaty rozgrywają się inaczej, a tutaj widać raczej coś na zasadzie manifestacji swoich przekonań – twierdzi o. Słabig. – To także rachunek sumienia dla nas, bo często spotykamy się z ludźmi, do których nie dotarliśmy, nie pokazaliśmy im piękna wiary, Boga, Kościoła. Może to być też owoc antyświadectwa: ktoś na kogoś nakrzyczał w konfesjonale, ktoś żądał pieniędzy w kancelarii. Zawsze to jest tajemnica, czemu jedni ludzie wierzą, a inni nie mogą czy nie chcą uwierzyć.
Porzucam ukrycia
Ujawnienie się ateistów (tzw. coming out), otwarte przyznawanie się do swojej niewiary oraz zabieranie przez nich głosu w istotnych kwestiach społecznych i politycznych to cele, jakie stawia sobie portal Racjonalista.pl wraz z Polskim Stowarzyszeniem Racjonalistów. – To reakcja na zalew fundamentalizmu – stwierdza Andrzej Koraszewski, zastępca redaktora naczelnego Racjonalisty.pl. – W czasach komunizmu człowiek czuł się zażenowany swoim ateizmem z racji tego, że ta koncepcja światopoglądowa była zawłaszczona przez bardzo niesympatyczny system. Teraz żyjemy w nowej rzeczywistości, w której ponownie przyszło nam walczyć o świeckość państwa, m.in. świeckość szkoły, bo w niej znowu ujawnił się dramatyczny konflikt między nauką a religią. Młodzież staje przed dramatem, bo podczas katechezy słyszy m.in. o ewolucji kompletnie co innego niż na biologii. To przyjmuje postać bez mała traumy.
– Ujawnienie ma służyć przede wszystkim uzyskaniu własnych praw – dodaje Agnosiewicz. – W dużych miastach racjonaliści nie mają problemu z realizowaniem swojego światopoglądu we własnym życiu, ale w małych miastach nie jest to łatwe. Coming out wspierany przez tych, którzy mogą sobie na to pozwolić, bo nie boją się konsekwencji, pomaga również tym, dla których jest to trudne. Nie dążę do tego, żeby religia czy światopoglądy sprzeczne z racjonalizmem przestały istnieć. Cenię to, że istnieją ludzie o wyraziście zarysowanych przekonaniach odmiennych niż moje. Uważamy, że racjonaliści powinni być widoczni w społeczeństwie, żebyśmy mogli wspólnie doskonalić naszą kulturę. Światopoglądy doskonalą się, kiedy mogą się konstruktywnie konfrontować z przeciwieństwami. Kiedy katolicyzm ma przekonanie, że jest sam w społeczeństwie, staje się niemrawy i pogarsza się jego jakość. Tak samo działo się z ateizmem, gdy był dominujący – uzupełnia swój wywód Agnosiewicz.
Prawa, o które walczy środowisko nowych ateistów, spisane zostały na liście Postulatów Laickich, opracowanej przez PSR we współpracy z dr. Pawłem Boreckim z Katedry Prawa Wyznaniowego UW. Mowa w nich m.in. o pozbawieniu Kościoła przywilejów finansowych, zakazie wywieszania symboli religijnych w urzędach państwowych oraz utrzymaniu możliwości nieuczęszczania uczniów ani na religię, ani na etykę, ponieważ jak twierdzą działacze PSR, możliwość wyboru etyki w praktyce najczęściej pozostaje fikcyjna lub zajęcia te również prowadzone są przez katechetów. Postulat dotyczący usunięcia z Kodeksu Karnego zapisu mówiącego o karach za obrazę uczuć religijnych (art. 196) doczekał się nawet osobnej akcji, która na stronach PSR reklamowana jest jako Kampania 196. Spośród Postulatów Laickich częściowej realizacji doczekał się na razie jeden: żądanie usunięcia zapisów o „chrześcijańskich wartościach” z ustaw o radiofonii i telewizji oraz o systemie oświaty. Projekt nowej ustawy medialnej o tych wartościach nie wspomina. – Czy to efekt naszych działań? Trudno powiedzieć – zastanawia się Agnosiewicz. – Po naszym coming out zauważylismy, że coraz więcej osób publicznych mówi o swoich przekonaniach ateistycznych bądź agnostycznych. W sprawie postulatów pisaliśmy do różnych ośrodków władzy. Może wywarło to jakiś wpływ, ale nie wiem, czy bezpośredni.
Do agnostycyzmu jest nastawiony dość krytycznie. – To postawa, która często łączy się z niechęcią do opowiadania się po jakiejkolwiek stronie – uważa
Na pasku bocznym strony internetowej PSR widnieje napis „Wyjdź z ukrycia – ateo coming out”. Kliknięcie w niego przenosi nas do Internetowej Listy Ateistów i Agnostyków. Aby dopisać się do niej, wystarczy podać swoje imię, nazwisko (opcjonalnie), zawód, miasto i adres mailowy oraz zadeklarować się jako ateista, agnostyk lub… niewierzący (to możliwość dla tych, którzy dotąd nie wybrali między dwiema poprzednimi). „Chcemy się policzyć, by się przekonać, jaką siłą dysponujemy” – deklarują twórcy strony. Na chwilę obecną to 14448 osób, jak wynika z zamieszczonych statystyk.
– Lista jest skierowana do ogółu społeczeństwa, żeby pokazać, że jesteśmy całkiem sporą grupą – mówi Agnosiewicz. – Ale przede wszystkim ma zachęcić samych niewierzących do asertywności światopoglądowej, otwartego mówienia o swoich przekonaniach oraz ich konsekwentnej realizacji. Chodzi o zmniejszenie skali hipokryzji, żeby uniknąć sytuacji, w których ktoś wyznaje pewien pogląd, ale żyje również tym, co mu dyktują otoczenie i tradycja.
Marcin Kotowski, Warszawa, student matematyki, ateista – to jeden z wpisów na liście. – Powód, dla którego się tam zarejestrowałem był, można powiedzieć, altruistyczny. Pomyślałem, że gdyby kogoś ciekawiło, czy jestem ateistą, a wstydziłby się zapytać, to może tam sprawdzić – tłumaczy Marcin. – Sam jestem ciekaw, którzy z moich wykładowców są ateistami, a nie bardzo jest jak się tego dowiedzieć. Uważam, że wiara lub niewiara w Boga ma znaczący wpływ na światopogląd, i nie bardzo rozumiem tych, którzy mówią, że właściwie nie wierzą, ale jest to dla nich obojętne. Kwestie, które poruszają religie, są na tyle istotne, że należy wobec nich zająć jakieś stanowisko, pozytywne czy negatywne, ale nie można ich ignorować.
Ślubuję Ci śpiewać
„Więc nie ma dla nich nic świętego? Tylko jedno. Próbowałem zgadywać. Ocean? Słońce? – Człowiek – powiedział Frank. – Nic poza tym. Po prostu człowiek”. Fragmenty powieści „Kocia kołyska” Kurta Vonneguta rozbrzmiały podczas pierwszego w Polsce ślubu humanistycznego zorganizowanego przez PSR w grudniu 2007 roku. Rolę mistrzów ceremonii pełnili ze względu na równość płci kobieta i mężczyzna: Jane Bechtel ze Szkockiego Towarzystwa Humanistycznego oraz Krzysztof Tanewski z PSR. „Obiecuję ci, że będziesz mógł oglądać ze mną filmy i śpiewać, i tańczyć, i śmiać się, i płakać, i podjadać moje batony, i przysięgam, że będziesz mógł się dzielić ze mną wszystkim: myślami, materiałem genetycznym, zasobami, czym tylko zapragniesz” – brzmiały słowa przysięgi wymyślone przez parę młodą.
– Odnoszę wrażenie, że to działania powierzchowne: branie samej strony formalnej i rytualnej z czegoś, co wyrosło w tradycji religijnej, i przeszczepianie tego na obcy grunt światopoglądu ateistycznego – mówi Marcin Kotowski. Całkiem inaczej tę sprawę postrzega Mariusz Agnosiewicz, inicjator przeprowadzania w Polsce ślubów humanistycznych: – Twierdzenie, że czerpiemy z tradycji religijnej, to nieporozumienie i ignorancja antropologiczna. Wynikają one z dezinformacji i historii zawłaszczania przez środowiska religijne ceremonii wspólnotowych, które miały pierwotnie świecki charakter. Świętowanie momentów przejściowych nie jest w sposób konieczny związane z sakralizacją w odniesieniu do zaświatów. Wielu z nas ma taką potrzebę, w zależności od swojej wrażliwości estetycznej.
Jak wynika ze sprawozdania działalności PSR, do końca 2008 roku humanistyczny ślub zawarło 6 par, w tym jedna para homoseksualna.Dla tych, którzy dopiero szukają swojego partnera życiowego, a za istotne kryterium wyboru przyjmują bezwyznaniowość, stworzono natomiast agnostyczno-ateistyczny serwis randkowy niepokorni.pl.
Niewidzialny różowy
Jaki utwór mógłby stać się hymnem ateistów? – zastanawiają się użytkownicy forum dyskusyjnego „Ateizm” na serwisie społecznościowym Grono. „Imagine” Johna Lennona szybko przestaje być brany pod uwagę ze względu na skojarzenia z komunizmem. Może coś z repertuaru heavymetalowego zespołu Kat? Na to także nie ma zgody. Inni woleliby muzykę poważną lub utwór na miarę „Marsylianki”, który pociągnąłby za sobą masy.
Nowym ateistom, jak każdej grupie dążącej do zintegrowania wokół pewnej idei, nie brakuje także symboli. Jednym z nich jest Niewidzialny Różowy Jednorożec. Jego wykluczające się atrybuty: kolor i niewidzialność, prześmiewczo sytuują się wobec cech przypisywanych Bogu, które według ateistów pozostają w wewnętrznej sprzeczności. Symbol-logo, którym posługuje się PSR, to z kolei litera S (od łacińskiego sapientia – mądrość) w formie galaktyki spiralnej z poprzeczką. Wkomponowane w ten kształt oko przypomina o zmysłach, które dają wgląd w postrzegalną rzeczywistość.
Pod drzwiami pokoju, w którym dokonuje się akt apostazji, czekają znajomi, rozlegają się gromkie brawa – tak bywa
Pojawiają się też znaki, w których trudno nie doszukiwać się przekształceń symboliki chrześcijańskiej. W sklepiku Racjonalisty.pl można się zaopatrzyć w rybki do naklejenia na samochód. Jedna z nich zaopatrzona w nóżki nazywana jest rybką Darwina. Teoria ewolucji ma dla środowiska Racjonalisty niezwykle istotne znaczenie, czego wyrazem jest m.in. współorganizowany przez PSR Festiwal Ewolucji. Książka „Bóg urojony” Richarda Dawkinsa podpowiada, jakie są źródła tej pasji popularyzatorskiej: „Darwinowska teoria doboru naturalnego […] rozprawia się z iluzją »projektu«, wyjaśniając powstanie skomplikowanych organizmów bez uciekania się do pojęcia Stwórcy czy Projektanta”.
Drugi symbol, o którym mowa, to ryba z wpisanym wewnątrz wyrazem „Jeebus”. Opis produktu brzmi: „Naklejka o bardzo sugestywnej nazwie, szczególnie popularna wśród członków serwisu http://jeeb.us”. Andrzej Koraszewski do tego znaku się nie przyznaje. Mariusz Agnosiewicz natomiast wyjaśnia: – Nasz ruch na pewno nie jest jednorodny. Osoby, które świeżo porzuciły dawny światopogląd i zaczynają budować nowy, bywają bardziej agresywne, nastawione na konfrontację i negację. Potem staje się to mniej istotne, na korzyść pozytywnych aspektów własnego światopoglądu. Ja na przykład obecnie nie jestem zainteresowany polemizowaniem z niedoskonałościami Biblii czy nawet historii Kościoła, chociaż kiedyś było to moją pasją. Myślę, że wiele osób przechodzi taką drogę. Należy zrozumieć agresywne zachowania niektórych ateistów, bo zrzucanie tradycyjnych przekonań, które mocno się w nas gruntują, bywa procesem mozolnym i trudnym.
*
– Teraz mój światopogląd, choć dużo smutniejszy, jest bezdogmatyczny – mówi Jacek. – Ludziom wydaje się, że w ich życiu jest cel, który powinni odkryć, jakieś powołanie. Ale niczego takiego nie ma. Człowiek jest losowym tworem ewolucji i nigdzie nie jest powiedziane, że będzie szczęśliwy. Jeżeli dojdę do wniosku, że dalsza część mojego życia będzie usiana nieprzyjemnościami, to popełnię samobójstwo… chyba że zatrzyma mnie troska o najbliższych, którym sprawię mnóstwo bólu. To jedyna nieracjonalność, do której muszę się przyznać.
Po chwili przerwy pada pytanie: – A ty dlaczego wierzysz?
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 5-6/2009. Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.