Zima 2024, nr 4

Zamów

Bać się czy nie bać?

Qingdao, styczeń 2019. Fot. Gauthier DELECROIX - 郭天 / na licencji CC BY 2.0

Miejsc na świecie, do których dotarł koronawirus, z pewnością będzie przybywać. Będzie też przybywać chorych.

Koronawirus to  słowo, które od kilku tygodni pobudza wyobraźnię. Informacje na temat wywodzącej się z Chin epidemii pojawiają się codziennie. Liczba zakażonych rośnie w oczach. Choroba pojawiła się w krajach europejskich, w tym w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech czy Szwecji. Zmarło już (to stan na niedzielę, 2 lutego) 305 osób. Minister zdrowia mówi, że nowy koronawirus do nas z pewnością przyjdzie. Bać się czy nie bać? Co w ogóle o sprawie wiemy?

Koronawirus czyli co?

Koronawirusy to grupa wirusów dobrze nam znana. Należące do niej znane nam „ludzkie” wirusy powodują niegroźne infekcje dróg oddechowych. Zapewne wielokrotnie zdarzyło się nam je przechorować. Tym razem mamy do czynienia z wirusem pochodzenia zwierzęcego, który przekształcił się w taki sposób, że zaczął być groźny dla człowieka.

Podobne sytuacje już się w przeszłości zdarzały. W 2002 roku pojawił się podobny koronawirus wywołujący SARS, a w 2012 na Bliskim Wschodzie koronawirus MERS. Oba powodowały ciężkie zapalenie płuc, a śmiertelność wśród chorych była duża. Zakażenie SARS podejrzewano u 8422 osób, spośród nich zmarło 916 (11 proc.). Obecność wirusa MERS potwierdzono u 2494 osób, zmarło 858 (34,4 proc.). Niestety, w żadnym z powyższych przypadków nie udało się znaleźć skutecznego leku ani stworzyć szczepionki.

Wszyscy podejrzewający u siebie zakażenie nowym koronawirusem powinni zgłaszać się nie do przychodni, ale bezpośrednio do najbliższego oddziału chorób zakaźnych

Pierwsze sygnały na temat nowego koronawirusa (2019-nCoV) sugerowały, że jest on podobny do SARS. Należy do tej samej rodziny i w podobny sposób atakuje komórki człowieka (wydaje się, że używa tego samego receptora na komórce). Nowego wirusa wykryto u osób przyjętych do szpitala z zapaleniem płuc, które przebiegało ciężko, a śmiertelność wśród chorych szpitalnych wynosiła kilkanaście procent. Podobieństw było sporo. Istnieją jednak także istotne różnice.

Warto przede wszystkim spojrzeć na liczby. Na SARS zachorowało niespełna 8,5 tys. osób, na MERS niespełna 2,5 tys. To pełna skala epidemii. Według danych WHO z 2 lutego, czyli po dwóch miesiącach od wykrycia pierwszych przypadków choroby zakażenie wirusem 2019-CoV potwierdzono w ponad 14 tys. przypadków. Codziennie przybywa ich ponad dwa tysiące. Widać zatem, że 2019-nCoV szerzy się znacznie szybciej. Przypadek zakażenia w Niemczech wskazuje, że możliwe jest nie tylko zakażenie od osoby chorej, ale także od osoby zakażonej, jeszcze niemającej objawów choroby. To oznacza, że zatrzymanie epidemii dzięki izolacji osób chorych – to podstawowa w tej chwili metoda działania – może być trudniejsze.

Z drugiej strony: SARS i MERS zawsze miały przebieg ciężki. Zakażenie nowym koronawirusem można przechorować jak przeziębienie. Pierwszy niemiecki pacjent w piątek miał objawy infekcji, w sobotę gorączkę, do niedzieli wieczorem wyzdrowiał. W poniedziałek całkowicie zdrowy poszedł do pracy. Nie wiedziałby zapewne w ogóle, na co był chory, gdyby nie okazało się, że wirusa 2019-nCoV stwierdzono u Chinki, z którą kilka dni wcześniej miał spotkanie biznesowe. Już od niego zaraziło się dwóch kolegów (do momentu ukończenia tego artykułu nie mieli oni jeszcze żadnych objawów). Innymi słowy: choroba może przebiegać łagodnie, a być może także zakażenie może nie dawać żadnych objawów.

Według danych WHO na 2 lutego: potwierdzono 14557 zakażeń, w tym 2110 uznano za ciężkie, a 305 osób zmarło. To znaczy: blisko 85 proc. przypadków zachorowania przebiega łagodnie, a śmiertelność wynosi około 2 proc. To niewiele więcej, niż w przypadku grypy. Z drugiej strony: jeśli już dochodzi do zapalenia płuc, to ryzyko śmierci wynosi do 15 proc.

Większość przypadków śmierci spowodowanej wirusem miała miejsce w Chinach. Śmiertelna ofiara na Filipinach to Chińczyk, który zakażony do tego kraju przyjechał. Nie łudziłabym się jednak: to przede wszystkim kwestia statystyki. Liczba przypadków zakażenia stwierdzonych poza Chinami to ciągle w skali całości niewiele. W dodatku dotyczą one ludzi podróżujących zawodowo czy turystycznie lub ich otoczenia: są to zapewne osoby lepiej sytuowane i zasadniczo zdrowe. Ciężkimi powikłaniami zagrożeni są przede wszystkim ludzie starsi, z chorobami serca i płuc, zaburzeniami odporności i… palący papierosy.

Jednorazowa maseczka chroni przede wszystkim innych przed zarażeniem ode mnie

W  jaki sposób sami możemy zmniejszyć ryzyko zakażenia? Wirus szerzy się drogą kropelkową. Kichając, kaszląc czy po prostu mówiąc, osoba zakażona rozsiewa wokół siebie wirusa. Najprościej przenieść go na siebie, dotykając różnych przedmiotów w miejscach publicznych, a następnie oczu, ust czy nosa. Stąd najprostsze zalecenie WHO: częste mycie rąk wodą z mydłem lub środkami z alkoholem. Wskazuje się także na takie elementy, jak zasłanianie ust przy kichaniu lub kaszlu i umycie później rąk, unikanie kontaktu z chorymi, niejedzenie surowego lub niedogotowanego mięsa czy mleka. Będąc na targu w regionach dotkniętych epidemią, należy unikać kontaktu z żywymi zwierzętami i powierzchniami, na których przebywają. Na marginesie: nie ma żadnych dowodów, by wirusa przenosiły zwierzęta domowe (psy, koty). 

Wiele mówi się o jednorazowych maseczkach, zabrakło ich w sprzedaży, w niektórych państwach powstał już czarny rynek. Trzeba powiedzieć, że jednorazowa maseczka chroni przede wszystkim innych przed zarażeniem ode mnie. Jeśli ktoś, obawiając się że jest chory, chce jej użyć na przykład w podróży, powinien pamiętać, by zakryć nią usta i nos. Po użyciu maseczkę należy natychmiast wyrzucić i po kontakcie z nią umyć ręce. To nie jest przedmiot wielorazowego użytku.

Jakie są objawy zakażenia? Z pierwszych, opublikowanych już prac chińskich lekarzy wynika, że najbardziej charakterystyczne są gorączka i suchy kaszel – występują u ponad 80 proc. chorych. Inne objawy przeziębienia, jak katar czy ból gardła pojawiają się rzadziej. Sygnałem, którego w żadnym wypadku nie należy lekceważyć, jest duszność. Ważne: za zagrożone uważa się osoby, które w ostatnim czasie (14 dni) miały kontakt z osobami zakażonymi lub podróżowały do Wuhan. Trwa przecież jednocześnie sezon grypowy, jest dużo infekcji spowodowanych innymi czynnikami. Zaczyna się też sezon pylenia drzew, a zatem część osób będzie miała objawy alergii. Z pewnością u większości osób katar, kaszel, duszność czy gorączka będą miały zupełnie inną przyczynę.

Ze względu na ryzyko zakażenia kolejnych osób w Polsce prosi się wszystkich podejrzewających u siebie zakażenie nowym koronawirusem o zgłaszanie się nie do przychodni, ale bezpośrednio do najbliższego oddziału chorób zakaźnych.

Czego możemy się spodziewać?

Działania medyczne na świecie idą w kilku kierunkach. Po pierwsze, u ciężko chorych próbuje się stosować leki skuteczne w innych chorobach wirusowych, np. w zakażeniu HIV. Fakt, że nie były skuteczne w leczeniu SARS czy MERS nie oznacza, że będzie tak także w tym przypadku. Na razie jest jednak zbyt wcześnie, by oceniać wyniki tych działań. Po drugie, podejmowane są próby stworzenia szczepionki przeciw temu konkretnemu szczepowi wirusa. To potencjalnie najlepszy sposób zabezpieczenia osób najbardziej zagrożonych. Nawet jeśli nie uchroni ich przed zachorowaniem, ale spowoduje łagodniejszy jego przebieg, będzie to wielki sukces w walce z chorobą.

Trudno przewidzieć, jaki będzie dalszy rozwój sytuacji w skali świata. Każdy dzień, poza nowymi statystykami (WHO publikuje je codziennie na swojej stronie), może przynieść nową wiedzę i nowe pomysły na potencjalnie skuteczne sposoby działania. Czy się takimi okażą? Trzeba pamiętać, że o ile w krajach europejskich czy w Stanach Zjednoczonych realne zagrożenie dla zdrowia populacji w związku z epidemią nie wydaje się zbyt wielkie, o tyle w regionach świata, w których ludzie żyją w dużych skupiskach, są niedożywieni, a dostępność opieki medycznej jest niewielka, może ona potencjalnie zebrać olbrzymie żniwo.

Z pewnością miejsc na świecie, do których choroba dotarła, będzie przybywać. Będzie też przybywać chorych. To nieuniknione, ale nie powinno być powodem do paniki. Na ile to możliwe, trzeba osoby zakażone izolować, zwłaszcza od tych, którzy są najbardziej zagrożeni powikłaniami. Przy większej liczbie przypadków może to stać się wyzwaniem: chory zakażony wirusem 2019-nCoV nie powinien przecież trafić między „zwykłych” chorych. Z drugiej strony: należy izolować także tych, którzy przy zakażeniu innym wirusem nie wymagaliby pobytu w szpitalu. Pokasłujących, gorączkujących, z katarem… Tych potencjalnie będzie najwięcej. Czy mamy pomysł, jak to rozwiązać?

W Chinach stwierdzono już przypadki zakażenia wśród personelu medycznego. Konieczne jest zapewnienie wystarczających środków ochronnych dla osób pracujących z chorymi i przeszkolenie personelu, aby kwestii ochrony nie lekceważył. To tylko niektóre zagadnienia, które wymagają wcześniejszego przemyślenia i zabezpieczenia.

Wesprzyj Więź

W sytuacji zdarzenia takiego, jak obecna epidemia jednym z najważniejszych i najskuteczniejszych sposobów interwencji dotyczących zdrowia publicznego jest aktywna komunikacja. Ludzie mają prawo wiedzieć, co już wiadomo, a czego jeszcze nie, jakie działania podejmuje się w celu zdobycia nowych informacji, w jaki sposób można chronić życie swoje i bliskich oraz jak zminimalizować negatywne konsekwencje. To pierwszy punkt z zaleceń WHO dotyczących komunikacji.

Gdzie można zatem znaleźć bieżące informacje? Podstawowym i najpełniejszym źródłem jest oczywiście raport w języku angielskim na stronie WHO. Sporo informacji i bieżące komunikaty można znaleźć także po polsku na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Sytuacja z pewnością będzie się zmieniać. Warto ją śledzić w wiarygodnych źródłach.

Podziel się

Wiadomość

Artykuł chyba jednak z tezą… Gdy czytam, że „śmiertelność wynosi około 2 proc”, to sięgam do źródeł. W tej chwili, poniedziałek 3 lutego, południe, dane są takie: 17485 u których stwierdzono zakażenie, 362 zmarłych, 496 wyzdrowiałych. Porównanie zakażonych do zmarłych w trakcie trwania epidemii jest logicznie nonsensem. Tak wielkim nonsensem, jak porównanie liczby walczących na trwającym froncie do już poległych. To na nic nie odpowiada. Natomiast liczba zmarłych do liczby wyzdrowiałych – owszem, a ta dopiero od 3 dni jest niższa od połowy. Dane jeszcze z piątku twierdziły, że ponad połowa umiera. W tej chwili ok. 40%. Oby to się dalej tak zmieniało, ale twierdzenie, że śmiertelność to 2% nie jest prawdą.

Już teraz widać, że cała ta AFERA z Koronawirusem covid-19 została celowo wywołana w celu jednym. WHO (światowa Organizacja Zdrowia) ogłasza ogólnoświatową pandemię. Od 01 kwietnia nie ma już nawet dokładnej tabeli zarażonych i zmarłych w podziale na kraje. Ostatni taki podział pochodzi z 30 marca 2020 i tam są określone liczby. Podam kilka z Europy:
1. Włochy (bo najwięcej) Zarażonych 97689 zmarłych 10781 Liczba ludności (z Wikipedii) 60 483 973 (2017 rok)
2. Francja (tutaj mieszkam) Zarażonych 39642 zmarłych 2602 Liczba ludności (z Wikipedii) 67 022 000 (rok 2019)
3. Polska (kraj z którego pochodzę) Zarażonych 1862 zmarłych 22 Liczba ludności (z Wikipedii) 38 386 000 (30.06.2019)
– i ogólna liczba (cały świat) zarażonych 693 224 zmarłych 33 106 – jaki to procent to każdy może sobie obliczyć.
Dodam, że stan PANDEMII WHO ogłasza gdy liczba zmarłych to 12% z ilości zarażonych.
Co stało się z prawami człowieka we wszystkich tych krajach, gdzie wprowadzono stan zagrożenia epidemiologicznego, pozamykano granice, pozamykano zakłady pracy. Od dzisiaj (02 kwietnia 2020) prezydent Francji Emanuel Macron wysłał wojsko do patrolowania dużych miast i kontroli ludności. Dodam że wprowadzono recydywę za niedozwolone przemieszczanie się (max. 1 godzina dziennie i 1 km od domu – raz dziennie) 3200€ lub 6 miesięcy więzienia lub 3 miesiące pracy w szpitalu (bez wynagrodzenia). To jakiś film katastroficzny? -nie to rzeczywistość. W Polsce jest podobnie. Zamiast demokracji wprowadzany jest TOTALITARYZM.