Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Ale im papież dołożył!

Powitanie papieża Franciszka, 27 lipca 2016 r., © Mazur/episkopat.pl

Zanim wypuścimy w świat kolejny tweet czy wpis facebookowy potwierdzający, że „papież zgadza się ze mną i nie lubi tych, których ja nie lubię” – spróbujmy choć przez chwilę zrozumieć Franciszka tak, jak chciałby tego on sam.

Nareszcie mogę zacząć nieco spokojniej pisać o Franciszku w Polsce. Pojeździłem trochę „za papieżem” w pierwszych dwóch dniach jego pobytu. Trudno jednak coś pisać, gdy się siedzi w podróży za kierownicą.

Jeszcze trudniej, gdy się stoi o świcie w tłumie (o dziwo, wyjątkowo cierpliwych) rodaków czekających na wpuszczenie do sektora pod klasztorem jasnogórskim. Dochodząc w rodzinnym gronie do tego miejsca, zdążyliśmy właśnie pochwalić rodzimych organizatorów ŚDM, a tu nagle okazało się, że w Częstochowie kompletnie zabrakło logistycznej wyobraźni. Licznie zgromadzeni ludzie napierali z trzech stron do jednego jedynego wąskiego „gardła”, w którym BOR-owcy sprawdzali wszystkich wchodzących do trzech sektorów. Żadnych barierek na dojściu, żadnej ustalonej kolejności, tak jakby organizatorzy nie zdawali sobie sprawy, jakimi niebezpieczeństwami może grozić pozostawienie takiego tłumu samopas. Chwilami jeden sprawiedliwy policjant usiłował dyrygować ruchem, ale tylko na chodniku. Nie mógł bowiem ingerować w kompetencje BOR…

Całe szczęście, po ponad godzinie oczekiwania w ścisku, zaczęto sprawdzać szczęśliwców, którzy dopchali się do bramki, bardziej „po łebkach” – i dzięki temu w końcu wszyscy znaleźli się na czas pod murami klasztoru. Dobrze tam było posiedzieć między pielgrzymami i pomodlić się wspólnie, oczekując na przyjazd proroka naszych czasów.

Wszechmocny przychodzi w małości i pokorze – to styl obecności Boga

Franciszek przyniósł nam niesłychanie potrzebną katechezę o stylu obecności i działania Boga wobec ludzi. To Wszechmocny, który przychodzi w małości i pokorze. Bóg, którego cechami działania są małość, bliskość i konkretność. Pięknie mówił też o wrażliwości Maryi, którą powinniśmy naśladować. Wspaniała refleksja duchowa i teologiczna. Spontanicznie napisałem na FB: „Wszyscy przyjaciele i nieprzyjaciele, wierzący i niewierzący – jeśli chcecie wiedzieć, jaki jest Bóg, w którego wierzę z Kościołem: czytajcie, proszę, homilię papieża z Jasnej Góry”.

Chciałoby się jej słuchać dalej i dalej (cały tekst dostępny tutaj. Zwłaszcza zastanawiałem się, jak wiarę w tak działającego Boga konkretnie wyrazić w życiu Kościoła, który powinien przecież być żywym sakramentem objawiającym Pana. Pisał trochę o tym przed trzema laty w „Więzi” ks. Grzegorz Strzelczyk. Jego „Kościelne sny o potędze” wydają mi się ważną lekturą uzupełniającą do Franciszkowej homilii.

Tu natomiast chciałbym jeszcze wspomnieć o innej sprawie. Pisałem przed kilkoma dniami o ośmiu pokusach, przed jakimi stoi Kościół w Polsce. Już pierwsze godziny obecności Franciszka w naszym kraju przypomniały mi o innej pokusie, czyhającej głównie na komentatorów papieskiej pielgrzymki i nauczania.

To pokusa wypowiedzi w stylu „Ale im dołożył!”. Im to znaczy oczywiście: tym, których nie lubię. Ja, który (właściwie zawsze) mam rację. A teraz… nawet papież zgadza się ze mną. I można sobie poużywać na tych, których nie lubię, wdzięcznie bijąc ich po głowie papieskim cytatem.

Wesprzyj Więź

Uleganie takiej pokusie często zdarza się publicystom. Zarówno tym, których szczerze nie znoszę, jak i tym, z którymi się zazwyczaj zgadzam (będzie bez nazwisk, bo chodzi o problem, a nie o osoby). Sam też tej pokusie podlegam i ulegam. Także wczoraj i dzisiaj parokrotnie tak emocjonalnie reagowałem. Jeśli udało mi się tej gwałtownej reakcji nie wyrazić publicznie, to z dwóch powodów. Pierwszy to brak okazji (podobno to Sztaudynger żartował, że cnota jest chronicznym brakiem okazji…) – będąc w tych dniach bardziej pielgrzymem, nie udzielałem się komentatorsko, nie miałem więc szansy na dzielenie się z innymi swymi frustracjami.

Ale jest też inny powód. Dobrze utkwiła mi w pamięci rozmowa z nieodżałowanej pamięci biskupem Janem Chrapkiem z roku 1997. Jako ówczesny biskup pomocniczy toruński był on koordynatorem pielgrzymki Jana Pawła II do Polski (tym, którzy już nie pamiętają Chrapka, przypominam choćby, co mówił o wolontariacie; więcej pisałem o nim w książce „Krytyczna wierność”). Po pielgrzymce papieskiej udało mi się zaprosić bp. Chrapka do rozmowy w studiu Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego (w owych czasach prowadziłem tam stały program). Po bardzo ciekawej rozmowie na antenie „Chrapello” powiedział mi coś takiego: „Papież niewątpliwie przemówił teraz «naszym» językiem. Bylebyśmy tylko nie potraktowali tego faktu jako cepa, którym będziemy innych obkładali po głowach”.

Pamięć o tej Chrapkowej przestrodze sprawia, że dzisiaj apeluję do koleżanek i kolegów publicystów: Wiem, że ścigamy się wszyscy, kto pierwszy i szybciej opublikuje błyskotliwy komentarz. Wiem, że każdy z nas jest głęboko przekonany, iż ma 200% racji, a ci, którzy myślą inaczej, mają tej racji minus 200%. Ponieważ jednak rzecz dotyczy papieża, to może zanim wypuścimy w świat kolejny tweet czy wpis facebookowy potwierdzający, że „papież zgadza się ze mną i nie lubi tych, których ja nie lubię” (tyle że jest nieco bardziej subtelny i nie wymienia ich z nazwiska) – spróbujmy choć przez chwilę zrozumieć Franciszka tak, jak chciałby tego sam Franciszek. Trudne to, ale nie niemożliwe.

Podziel się

Wiadomość

Czy naprawdę czuje się pan tak mocno „obiektywny”…? Z pana atakami na „polskość, nawet w dzisiejszym artykule patrz- Polak to wielki niecierpliwiec! Pisze pan tak oszczerczo i agresywnie o Polsce deklarując swoją „polskość”. WCytat z innego pana artykułu – Sam dostrzegam teraz w polskim społeczeństwie większy konserwatyzm – i to niestety głupi konserwatyzm, łącznie z nacjonalizmem. A nacjonalizm czy fundamentalizm to na pewno odejście od dziedzictwa Jana Pawła II.
No to jak jest ta pana „polska”? Raczej calokiem inna od mojej- AUTENTYCZNIE rozmodlonej, oddanej Bogu i Maryi – ewenement w europie. Mowię „ewenement” pokazujac w tym osamotnienie mojej Ojczyzny (ocho… czyu to już nie nacjonalizm, bo za mocno kocham Polskę..?) Pytam „jaką miarą mierzyć człowieka?” Pytam o pana serce? Bo chyba nie nauka JanaPawła II „ustawiła ” pana na cale życie”.

i JESZCZE – „Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Na tym polega nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa” bł Jerzy Popieluszko
Ale to moze dla pana nie jest żaden „autorytet”. On nie był ustawiony na całe zycie. On zginąl za prawdę. A to już Jan Paweł II „ Należy pamiętać, że właściwym celem i zadaniem społecznych środków przekazu jest służba prawdzie i jej obrona. Polega ona na obiektywnym i rzetelnym przekazywaniu informacji, unikaniu manipulacji prawdą i przyjmowaniu postawy nieprzekupnej wobec prawdy.” („I wy bądźcie radośni”; Środki przekazu, str.1020)
Boże okaż miłosierdzie!

Szanowna Pani!
Dziękuję za modlitwy, by Pan okazał mi miłosierdzie. Sam każdego dnia o to proszę – ale jeśli i Pani podjęła te intencję, to lżej mi na sercu.
Ąbym jednak mógł się poprawić, prosiłbym – skoro już tak uważnie analizuje Pani moją publicystykę – o wskazanie, gdzie zgrzeszyłem przeciwko służbie prawdzie, albo gdzie przyjmowałem postawę przekupną wobec prawdy.
Co do nacjonalizmu, to zapewne wie Pani doskonale, że św. Jan Paweł II zdecydowanie tę postawę odrzucał i przeciwstawiał ją patriotyzmowi (te słowa świętego papieża przypominali niedawno polscy biskupi, a wielokrotnie przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski). Jan Paweł II dumny był, jak Pani wie, z polskości jagiellońskiej, którą określał jako „wielość i pluralizm, a nie ciasnotę i zamknięcie”. Mam nadzieję, że pod tym względem się zgadzamy?

Zazdroszczę Redaktorowi (Nosowskiemu, nie mylić z Giedroyciem !) umiejętności pisania. Przez cały czas polskiej wizyty Franciszka siedzieliśmy, z żoną, watykańską teolożką, przed telewizorem i z zachwytem wymienialiśmy nasze, polsko – holenderskie uwagi. Myślę i piszę tak jak umiem. Wspaniałe Milczenie w Oświęcimiu, Kontakt z Młodzieżą Swiata, mistrzostwo Słowa. I cudowna reakcja Młodych, którzy z pewnością słuchali i „przyjęli” jako kogoś bliskiego Franciszka. To oni staną się pisarzami Ewangelii w świecie. „Dorośli”, a rozumiem pod tym słowem naszych już bardzo dorosłych przywódców-decydentów, odejdą bez śladu…